wtorek, czerwca 21, 2016

(1907+1). Lektura obowiązkowa (II)

 wpis przeniesiony 23.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Pamiętam, jak z nóg zwaliła mnie książka Svena Lindqvista. Książka Domosławskiego robi to bardziej — czy dlatego, że jest grubsza? A może dlatego, że jest bardziej aktualna?

Dwa przykłady, obok których przejść, bez przewrócenie się w środku, nie mogłam. Raz, obozy koncentracyjne Brytyjczyków w Afryce w latach pięćdziesiątych XX wieku. Dwa, buddyści eksterminujący ludzi. Dla białych, z tak skutecznie wypranym mózgiem, to lektura obowiązkowa.

Syty człowiek Zachodu wcale nie chce wiedzieć, dlaczego migranci migrują, a uchodźcy uciekają, ani dlaczego próbują sforsować nasze twierdze — europejską i amerykańską. Nie chodzi tu tylko o pieniądze, to znaczy obciążenie kosztami pomocy czy rezygnację z niewielkiego skrawka dobrobytu. Ludzie migrujący są „posłańcami złych wiadomości”. Przypominają o kruchości naszej egzystencji, nietrwałości wygód i bezpieczeństwa. Uświadamiają, że nasze życie może w jednej chwili się rozpaść z powodu działania sił, na które nie mamy wpływu: zmian klimatycznych, wojen, wstrząsów na globalnych rynkach finansowych.

*

Nie ma usprawiedliwienia dla przemocy. Nie ma usprawiedliwienia dla terroryzmu.
     Brzmi znajomo?
     Oczekiwanie sytych, żyjących w dostatku, zadowolonych z życia, że prześladowani, gwałceni, odczłowieczani pozostaną aniołami i będą walczyć o swoje prawa w sposób szlachetny, to zabobon ponad podziałami. Wypowiadają go z lekkością ludzie o zasobnych portfelach i ci, którzy ledwo wiążą koniec z końcem. Z lewicy i prawicy, kobiety i mężczyźni, wierzący i ateusze. Nie bardzo wiadomo, dlaczego tak by miało być. Dlaczego ludzie, którym odmawia się przyzwoitej egzystencji mieliby uznawać prawo do spokojnego i dostatniego życia tych, którzy się nim cieszą? Na jakiej podstawie oczekujemy od nich wyrzeczenia się przemocy?

*

Coraz większe fale migrantów klimatycznych będą dobijały się do bram Europy i Stanów Zjednoczonych. Niejednokrotnie będziemy ich traktować nie jako migrantów klimatycznych, lecz ekonomicznych, względnie uchodźców wojennych — tyle że te wojny będą spowodowane konfliktami o zasoby z powodu zmian klimatu. Na podstawie ostatnich doświadczeń można sądzić, że będziemy chcieli trzymać ich z dala od naszego dobrobytu, uznając, że mu zagrażają.
     Dopowiedzmy, co to znaczy: że uznajemy ich za istoty niemające takiego samego prawa do życia jak my — wszak nieszczęśnicy uciekają przed pewną lub prawdopodobną śmiercią. Idea wartości jednostki ludzkiej, do której odwołują się euroatlantyckie demokracje, legnie w gruzach (o ile już nie została ograniczona jedynie do naszych wspólnot). Na uspokojenie sumienia łykniemy sobie wymówkę, że nie stać nas na pomoc w tak wielkiej skali. Nie skojarzymy obecności uchodźców z tym, że jakiś europejski koncern — dzięki dealowi z jakimś skorumpowanym rządem w afrykańskim kraju — wypchnął lokalnych rolników z ich ziemi, by założyć uprawy pod produkcję biopaliw. A wygnani stracili nie tylko źródło dochodu, ale i miejsce na ziemi — więc szukają go gdzie indziej.

*

Szwajcaria od lat inwestuje w transport publiczny w myśl zasady, że kraj dobrobytu to nie taki, w którym każdego biedaka stać na samochód, lecz taki, w którym bogaty przesiada się z auta do autobusu, tramwaju, pociągu.

*

     — Uczą nas demokracji, a gdy werdykt demokracji im się nie podoba, to co robią?
     Rozmowa schodzi na chustę Szirin i „opresję kobiet w islamie. Trochę prowokuję, a trochę nie potrafię sobie poradzić ze stereotypem.
     — Chustka na mojej głowie ma być znakiem opresji? — odbija piłeczkę Szirin. — A półnaga kobieta w Nowym Jorku, która wychodzi z restauracji, żeby zapalić na mrozie i trzęsie się z zimna, to nie ofiara opresji? Odkryte nogi, dekolt — inaczej faceci nie uznają jej za atrakcyjną. To nie jest opresja?
     […]
     Walka o prawa kobiet w Palestynie i innych społecznościach islamskich — wyjaśnia Szirin — nie toczy się przeciwko islamowi. Islam to kontekst, jak chrześcijaństwo czy nowoczesność na Zachodzie. O swoje prawa kobiety walczą — podobnie jak w Europie i w Stanach Zjednoczonych — z mężczyznami, którzy chcą ustanawiać reguły dla siebie i dla nich.

Artur Domosławski, Wykluczeni,
Wydawnictwo Wielka Litera, Warszawa 2016.
(wyróżnienie własne)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz