poniedziałek, grudnia 26, 2016

2168. No nie!

 wpis przeniesiony 26.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Podobał mi się tytuł. Był obiecujący. Raz! Czytać miałam co, więc spokojnie czekałam na przyzwoicie niską cenę. Doczekałam się. Dwa! Wciąż były ważniejsze rzeczy do przeczytania, ale Dudi ją przeczytał, a ponieważ darzę Go ogromnym szacunkiem z wielu powodów, więc pomyślałam, że czas tej książki zbliża się wielkimi krokami. Trzy! No i dawno o psach nie czytałam. Cztery! Biorę i czytam. I?

I! Nadziwić się Wydawnictwu W.A.B. nie mogę, które cenię za wiele pozycji książkowych, że postanowiła tę książkę wydać. Bo ta książka nie trąci myszką, ona śmierdzi na kilometr nieaktualnością, mizoginią, stereotypami i, choć autor się odżegnuje od sentymentalnej antropomorfizacji, jest to książka skrojona wyłącznie sentymentalizmem faceta podszytego starą panną początku XX wieku. Skończyłam tę książkę, dzięki Bogu chudziutką, by mieć prawo napisać, że dno, bąble i wodorosty — jeśli masz przeczytać w życiu jedną książkę o psach, to na Boga nie tę! Czasem płacąc 9,90 zł za książkę, inwestuję zbyt wiele.

Kiedy bowiem „ma się już potąd” pracy umysłowej, kiedy ma się po dziurki w nosie rozsądnych słów i grzeczności, kiedy nieprzezwyciężony wstręt ogarnia człowieka na sam widok maszyny do pisania […] wówczas „schodzę na psy”, czy dokładniej „na zwierzę”. Wycofuję się od ludzi i szukam towarzystwa zwierząt […].

*

Wierność psa jest cennym podarunkiem, który nakłada nie mniejsze zobowiązania aniżeli przyjaźń człowieka!

Konrad Lorenz, I tak człowiek trafił na psa,
przeł. Anna Maria Linke, W.A.B., Warszawa 2013.
(wyróżnienie własne)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz