wpis przeniesiony 16.03.2019.
(oryginał z zawieszkami)
Łzy ciurkiem płynące. Bo ja, czy bo książka?
Wczoraj, gdy kończyłam książkę. Nie wiedziałam.
Noc. Dzień. Dwa wpisy.
Rozmowa telefoniczna.
Łzy ciurkiem płynące. Bo Orzeszek, czy bo książka?
Dziś, gdy przepisuje znaczące dla mnie fragmenty. Nie wiem.
— Niektóre rzeczy nie są aż tak bardzo ważne, Lily. Na przykład kolor domu. Jakie to może mieć znaczenie w ogólnym życiowym planie? Ale podniesienie kogoś na duchu… to ma znaczenie. Cały problem z ludźmi polega na tym…
— Że nie wiedzą, co ma znaczenie, a co go nie ma — dokończyłam za nią, bardzo z tego powodu dumna.
— Chciałam powiedzieć, że problem polega na tym, że wiedzą, co ma znaczenie, lecz tego nie wybierają.
*
W gruncie rzeczy nie trzeba być w czymś najlepszym, Lily, wystarczy, że się to kocha.
*
Kiedy zostaniesz użądlony, nic cię nie odżądli, choćbyś wylewał tysiące łez.
*
Czasami rzeczy wielkiej wagi docierają do świadomości w straszliwie wolnym tempie.
*
Idąc do miodowni, stąpałam uważnie po ubitej glinie podjazdu, odsłoniętych korzeniach drzew i świeżo podlanej trawie, czując pod podeszwami ziemię — twardą, żywą, starodawną, obecną za każdym razem, gdy dotyka jej moja stopa. Obecną w tym, tym i tym miejscu, zawsze. Tak jak powinna być obecna matka.
*
Chciałam wiedzieć i nie chciałam wiedzieć.
Sue Monk Kidd, Sekretne życie pszczół,
(tłum. Andrzej Szulc),
Wydawnictwo Literackie, Kraków 2015.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz