sobota, października 24, 2015

1517. Jabłoń, czyli ta od jerzyków

 wpis przeniesiony 17.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

     — Przedstawimy się — zaplanowała wiele dni temu.
     — Nie ma sprawy, ale kim ja jestem? — pomyślałam.

*

Kim jestem? To dla mnie od zawsze najgorsze i najtrudniejsze z pytań, na które nigdy nie umiałam odpowiedzieć, bo tydzień temu z hakiem byłam kimś innym, a i za tydzień powiem o sobie coś zupełnie innego. Każdy z rzeczowników, bez względu na wybór, boleśnie ogranicza moje jestestwo. Więc?

     — Jestem tym, owym, tamtym i blogerką — wymieniłam sobie w nocy najważniejsze z moich tożsamości.
Mój krytyk wewnętrzny nie omieszkał zauważyć:
     — Nie dziwi cię, że to, owo, tamto i blog jest takie od sasa do lasa?

Zatrzymałam się przy tym pytaniu. Czy jest coś, co łączy moje pasje i miłości? Jaka jest najgłębsza potrzeba mojego życia? W jaki sposób znajduje ona odzwierciedlenie w tym, owym, tamtym i blogowaniu?

Od zawsze mam tak, że uwielbiam się uczyć, by rozumieć, by zyskiwać świadomość i jeszcze więcej świadomości… Wiem, że umiem uczyć innych… Przyszło mi do głowy, że jakoś teraz mija ćwierć wieku, jak towarzyszę ludziom w uczeniu się. Kim więc jestem?

Już wiem! Jestem we wszystkich swych odsłonach panią od jerzyków — ptaków, które nie startują z ziemi. „Podrzucam” ludzkie jerzyki, a one wzbijają się w niebo i odlatują.

Już wiem! Jestem też jerzykiem, który uczy się prosić, by go podrzucono, gdy opadnę na dno.

*

Przedstawiliśmy się. Grupa osób, które dziś widziałam po raz pierwszy w życiu, pomogła mi znaleźć najpiękniejszą odpowiedź na pytanie: kim jestem i co tutaj robię? Jestem panią od jerzyków.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz