wpis przeniesiony 16.03.2019.
(oryginał z zawieszkami)
prolog.
— Potrzebuję zakochać się w okularach z wzajemnością — napisałam.
— To się uda, nie mam wątpliwości! Przewiduję opcję: zakochasz się w sobie-okularnicy — napisała Szajka.
akcja.
Czwartek. Recepta. Piątek. Czarodziejka Szajka zabrała mnie do swojej optometrystki, o której istnieniu dowiedziałam się, gdy jakiś miesiąc temu na warsztacie popłakałam się Szajce, że nie mogę już chodzić w kontaktach, że skazana na okulary już jestem, że światełka w moim tunelu optycznym już nie ma.
Szajka, Sadownik, moja nadzieja i ja. Magiczne wejście przez punkt pocztowy subtelnie próbuje zaanonsować, że koniec, w inny wymiar świata wchodzę, że właśnie wpadam w czarną dziurę miłości do okularów. Przeżyłam osobisty, wewnętrzny szok — około dwadzieścia par okularów skrojonych dla mojego dziecięcego rozstawu oczu; wszystkie były propozycjami dla kobiety, nie dla dziecka! Efekt? Magiczna Pani Optometrystka szykuje dla mnie dwie pary patrzałek. A ja? Zakochana, nie mogę się doczekać. Normalnie szajba, świr i zachwyt.
epilog.
— Dlaczego stwierdziłeś, że nie jest prawdą, że noszę okulary od 35 lat? Przecież pierwsze okulary miałam w wieku siedmiu lat.
— Nigdy nie nosiłaś okularów, ty ich tylko używałaś i nienawidziłaś — powiedział Sadownik.
— Jakie ja mam szczęście i cudowne życie, będę w końcu nosić okulary! — zawyrokowałam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz