wpis przeniesiony 5.04.2019.
(oryginał z zawieszkami)
Pewien tekst jakiś czas temu podsunęła mi Kaan. To była chyba rozmowa z Autorką — żywa, celna, nawet jeśli chwilami nie po drodze z moimi poglądami. Wtedy właśnie zaznaczyłam kilka jej książek do „obserwowanych do upolowania”. Upolowałam. Trzy opowiadania, kryjące się pod intrygujących tytułem składającym się z trzech słów — po słowie na każde opowiadanie? And, środkowe, czyli Hanwell w piekle to mój faworyt — jest w tym opowiadaniu miejsce, od którego historia trzyma nasze serce i człowieczeństwo w garści; trzyma jeszcze długo po — bo jest o intencji, która lubi swą intensywność przebierać w ciuszki oczywistości i banału.
Wisienką na torcie jest posłowie, gdzie Autorka dzieli się swoim doświadczeniem mierzenia się z formą opowiadania. Zachwyciły mnie Jej przemyślenia:
Człowiek staje się innym pisarzem, kiedy bierze na warsztat opowiadanie. […] Gdy nie każda rzecz musi zarazem oznaczać inną, na kartce zaczynają ostrożnie pojawiać się prawdziwi ludzie. Wychodzą na słoneczną polanę, nie mając nic konkretnego do roboty: nie muszą wyrażać żadnej idei ani rozwijać wątku. Mogą trochę poleniuchować, będąc tylko sobą.
*
Opowiadania i nowele są czymś więcej niż poniechanymi w pół drogi powieściami. Autorzy tych pierwszych zatrzymują się, aby dopieścić detale, które powieściopisarze celebryci z bezwględnym rozmachem rozrzucają po pokoju. Owe krótsze formy to nie panoramy, lecz zbliżenia.
***
Super jest tu być z tobą i patrzeć, jak świat przemija.
*
— Jakiś czas temu pytałaś mnie o Kambodżę — powiedział Andrew. — To bardzo ciekawy przypadek. — Popukał się w oprawkę okularów. — Oni tam zabijali każdego, kto nosił szkła, bo to znaczyło, że za dużo myśli. Mieli bardzo prostackie wyobrażenia. Byli wrogami logiki i postępu.
*
Ta samowystarczalność budziła w niej podziw, a zarazem lekką niechęć.
*
Tylu mężczyzn nie osiąga nic a nic i nawet nie spodziewa się niczego osiągnąć poza własną branżą i może jeszcze amatorskim golfem.
*
[…] utwierdzam się w przekonaniu, że mężczyznom z naszego pokolenia nie było pisane z kimś żyć. Unieszczęśliwialiśmy ludzi, bo przedtem nas samych nieodwracalnie unieszczęśliwiono. Moja córka bardzo lubi mnie oceniać, sądzić i skazywać. Niewykluczone, że ma rację, i może Pani też się nie myli. W dzisiejszych czasach wszyscy zwalają winę na poprzednie pokolenia, ale myśmy tego robić nie mogli. Sami poczuwaliśmy się do winy i niczego sobie nie odpuszczaliśmy.
*
Wstałem i podszedłem do drzwi. Nie miałem pojęcia, dokąd prowadzą. Liczyłem się z możliwością, że mieszkanie leży na końcu świata, więc za progiem po prostu wpadnę do tej jakiejś dziury, w której mieści się wieczność.
*
— O, w życiu spotyka się czasem ludzi, którzy człowiekowi pomogą — odparł, nalewając mi trochę.
— Naprawdę? Mnie to się raczej nie zdarza.
— Bo nie zauważasz, że ci pomagają.
Zadie Smith, Lost and Found. Opowiadania,
przeł. Michał Kłobucki, Znak, Kraków 2015.
(wyróżnienie własne)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz