szpital to… czekanie i bycie obdzieranym żywcem z godności. robią to młode istoty zaraz po uczelniach wyższych. uczą się sztuki, nim jeszcze trafisz na oddział.
217/366
szpital to… infantylizacja. na poziomie mistrzowskim: przytrzyma pani rączkę, nie będzie bolało (wiadomo, że będzie), nie ma co płakać. a ja tę sześćdziesięciosześcioletnią kobietę, co płakała, kurwa, rozumiem.
218/366
szpital to… żołnierski ton i krzyk. jeśli masz trudność w werbalnym udzieleniu odpowiedzi lub potrzebujesz na to czasu, jesteś przygłucha, trzeba się drzeć — proste! na neurologii, kurwa, naprawdę?
219/366
infantylizacja i żołnierski ton — jak ja bym chciała zobaczyć, jak te „narzędzia kontroli” używane są w pozaszpitalnym świecie z równym sobie zawodnikiem. bardzo bym chciała i uśmiecham się do tej fantazji — wyobrażasz to sobie? koń by się śmiał i śmiał, a ja patrzyłabym z lubością, jak ktoś dostaje w zęby (werbalnie lub niewerbalnie), bo mu się, kurwa, naprawdę należy!
220/366
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz