sobota, sierpnia 22, 2020

3918. Poprezentoleczenie (II)  // Nadzieja (I)

Tonęłam emocjonalnie sześćdziesiąt lat po śmierci dr Sadowskiej, czytając o Niej książkę. Chwilowej ulgi szukałam w bezmyślnym przewijania fejsbukowego ekranu. Tak wpadłam na drugie, ratujące mnie, koło ratunkowe. Było nim to zdjęcie i histo­ria Kathrine Switzer.

TRADYCJĄ maratonu [bostońskiego] było to, że biegną sami mężczyźni. A ona chciała zakłócić POWAGĘ przedsięwzięcia. Złamać ZASADY. Chciała wywrócić wszystkie WARTOŚCI do góry nogami i zniszczyć CYWI­LI­ZA­CJĘ… biegając. Przecież jeśli jednego dnia pobiegnie kobieta, to co się stanie następnego? Na pewno coś złego.
// Michał Kowalewski, [dostęp: 22.08.2020], źródło.


Autor zdjęcia (mi) nieznany.

Do tego koła ratunkowego przyczepiona była „butelka z karteczką”: gdy na re­porta­żo­wym forum napisałam, że tonę przy książce Szota, ale ratuję się tym zdjęciem, Kobiecy-Nos-Do-Dobrych-Rzeczy odpisała, że ta historia opowiedziana jest w zbiorze utworów wielu autorów Nadzieja. Wiedziałam o istnieniu tej książki. Ba! Miałam od wiele tygodni dużo powodów, by ją nabyć, poza szczytnym celem, dla którego powstała, ale do wczoraj mi się nie śpieszyło. Do wczoraj… bo takiej rekomendacji nie można było zignorować (jak miło zobaczyć, że nie tylko ja serduszka na papierze kreślę).


fot. Kobiecy-Nos-Do-Dobrych-Rzeczy.

Kilkunastu, wśród kilkudziesięciu, autorów, których koniecznie chcę przeczytać, którzy jednak razem siły nie mieli, bym zrobiła to miesiąc z hakiem temu. Chcę się delektować — postanowiłam wczoraj. Będę więc przez długi czas wracać do tego wyboru tekstów — jeden kawałek na tydzień lub dwa… Z tym czytaniem będzie jak z bieganiem Murakami’ego — bez pośpiechu, w kilkudziesięciu od­cin­kach, znani i nieznani.

Autorki tej opowieści nie było wśród kilkunastu nazwisk, które chciałam przeczytać, ale miałam pewność, że właśnie od Niej chcę zacząć. Zaczęłam.

W długich dystansach zawsze lubię początek, kiedy czuję, że jestem wewnątrz brzucha tej biegnącej bestii, zanim jej ciało rozciągnie się w czasie i przestrzeni, kiedy jestem częścią czegoś większego.

[…]   trzeba wiedzieć, co się robi, i robić to dobrze.

[…]   mam biec, a jeśli mam biec, to oficjalnie, zgodnie z prawem, po bożemu, tutaj masz papiery do wypełnienia, tutaj masz wpisowe do zapłaty, wyskakuj z dwóch dolarów, a tutaj masz regulamin maratonu bostońskiego, gdzie nie znajdziesz ani słowa o płci uczestników, więc możesz tym regulaminem walnąć każdego, kto zechce cię usunąć z trasy.

Jest tylko czas, który musi upłynąć do mety i ja mu na to pozwolę. Lewa, prawa, lewa, prawa, wdech, wydech.

[…]   kątem oka dostrzegam, jak Jock Semple ląduje w rowie wypchnięty z drogi silnym ramieniem Toma. Biegnij, ile sił, krzyczy Arnie, nie oglądaj się, tylko biegnij. Biegnij, Kathy, biegnij!
     No to biegnę
. […]
     […] To nie ty masz kibicować komuś, to ktoś ma kibicować tobie, życie jest po to, żeby żyć, a nie tylko się przyglądać.
     No to żyję, bez przyglądania
.

Czeka nas dużo więcej.

Aleksandra Zielińska, Numer 261 [w:] Nadzieja,
Wydawnictwo Agora, Warszawa 2020.
(wyróżnienie własne)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz