sobota, stycznia 18, 2020

3653. Wzloty i upadki entuzjazmu

Musiało w końcu do tego dojść. Umęczył mnie Barnes ciut. Najpierw zachwycił pomysłem, lekką paranoją bohaterów, potem zniechęcił, przeczołgał nudą, by dać nadzieję, że może końcówka będzie przewrotna. Czy ja wiem? Można żyć bez tej książki. Luksusowy, literacko wypasiony harlekinek.

Zarówno miłość, jak i pieniądze chadzają własnymi drogami i są obojętne wobec spustoszeń, które czynią.

*

Ludzie często wyobrażają sobie, że zawarcie małżeństwa „rozwiąże wszelkie problemy”, jak to ujmują.

*

Ni stąd, ni zowąd wszystko się na nas wali i trzeba sobie jakoś z tym radzić. I wtedy opowiadamy różne głupstwa. Słowa, które w naszej opinii mógłby wygłosić jedynie ktoś zupełnie inny, nagle padają z naszych własnych ust.

*

Człowiek ponosi pełną odpowiedzialność za własne szczęście — nie można się spodziewać, że pewnego dnia ono wpadnie nam przez drzwi, jak list wrzucony przez listonosza.

*

Moja wiarygodność ma więc niby zależeć od mojej pozycji profesjonalnej bądź społecznej. Cóż, pan wybaczy. A raczej — spieprzaj pan. Jeżeli panu tak bardzo zależy na mojej tożsamości, mogę natychmiast stworzyć ją na pański użytek. A może ja wcale nie jestem dziewczyną, a jedynie tak wyglądam?

*

     — Być może gdy wszystko rozpoczyna się katastrofą, człowieka nie kusi, by spoglądać wstecz i udawać, że kiedyś wszystko było idealne.

*

I mówię to panu z całą szczerością. Z niektórymi prawdami można żyć, jeżeli doświadczyło się ich tylko raz. Bo wtedy jeszcze nie działają opresyjnie, nie dławią nas i nie duszą. Ale nie zniosłabym, gdyby okazały się prawdziwe i w innych przypadkach. Tak więc dystansuję się od pewnych prawd i od małżeństwa.

Julian Barnes, Pomówmy szczerze, przeł. Katarzyna Kasterka,
Świat Książki, Warszawa 2019.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz