Jedną książkę czytam ze wstydem — nie jestem pewna, czy się do niej tu przyznam, gdy skończę. Drugą czytam po dziesięć stron dziennie, bo w swej doskonałości jest bardzo wymagająca intelektualnie (przy dobrych wiatrach za półtora miesiąca skończę). Trzecią, od dnia premiery kilka dni temu, czytam po troszku i powolutku, bo mocna i wymaga łapania oddechu — uruchamia uczucia, powoduje przeciekanie. Czwartą czytam dla czystej lewackiej przyjemności. Z piątej się uczę. Szóstą kontempluję. Każda z tych sześciu książek ma swój własny ze mną czas w ciągu dnia.
Między. Pomiędzy. Za Bargielską zatęskniłam. Rezerwę poznawczą buduję. Tomik! Nie wstrzeliłam się z jego czytaniem. Zimy nie ma, dziś nie środa — taki klimat i kalendarz, ale czytało się w zadumie. Wytrawne bardzo są te literki.
Ledwoś przebaczyła poprzednią,
przychodzi kolejna zima.
*
Rano stoję na balkonie i przepowiadam sobie,
kto jest większy ode mnie (mąż, złoty lew, wielki
płaski żółw — uniosą mnie, uniosą).
*
Czy Big Bang to był tylko seks? Rodzajowa
pomyłka, drgnienie wskutek drgań?
*
Ze względu na deszcz i inne wydarzenia
natury religijnej, byłyśmy jedynymi
spacerowiczkami w parku […]
*
Ani czy byłby nadal zainteresowany moją miłością
i w jakim wymiarze, niczego!
Ani czy ja go kocham,
czy też pozostajemy normalnie, zwyczajnie,
jak te anonimowe bułki w Panu Bogu na zawsze.
*
Jeżeli miłość szuka potwierdzenia,
to dzisiaj jest środa.
*
trochę entuzjastka, a trochę odkrywca,
że nie wszystkie dzieci dają się pochować.
*
Po co to myć, jak zaraz znowu będzie brudne,
mówi deszcz. Bóg dał, ale po co, Bóg wziął, lecz dlaczego?
Jeszcze nie skończyły płakać kobiety, a już trzeba zacząć pytać.
Nie poznać nikogo z tych wspaniałych ludzi,
nie przeżyć z nimi tych popołudni, nie usłyszeć tych słów,
stać tam, gdzie się wtedy stało, jeśli akurat padało,
stać w deszczu – bylebyś nie umarł.
To jest najdokładniej to, o co nie należy prosić.
*
Akurat w Jędrzejowie nic nie robiliśmy,
chociaż na wyjeździe liczy się podwójnie.
*
Znienacka pojawiające się motyle lub tęcze
bierzesz za to, czym naprawdę są — zapowiedź nagłej śmierci,
twojej i twoich na wiele pokoleń we wszystkie możliwe strony.
*
Zrobiłam miejsce na śmierć w swoim życiu,
odchyliłam kołdrę, koszulę, odemknęłam klatkę żeber.
Nie miałabym miejsca dla nikogo z was, gdybym nie zrobiła
miejsca śmierci. Póki nie zrobiłam miejsca śmierci,
dla nikogo z was nie miałam miejsca, nie łudźcie się.
Justyna Bargielska, Dwa fiaty,
Biuro Literackie, Wrocław 2018.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz