Klimat nie zmienia się. Dziesięć stopni na plusie w styczniu w Polsce to normalka. Australia płonie, bo chce lub wydaje nam się, że płonie, bo przecież jest daleko. Węgla starczy nam jeszcze na dwieście lat. Ręce do ziemi nie opadają wcale.
Czekam na deszcz i na elegię na śmierć świata w Australii.
Natychmiast przed oczami mam ten wiersz, nie wymyślony, ale podyktowany życiem, które dźgnęło. Niech nikt mi nie mówi, że Pan tak chciał wtedy, że tak chce dziś — kiepski to jest żart… jak wszystkie katolickie żarty nie śmieszy mnie wcale.
elegia na śmierć świń w nowoberezowie
14 września 2019
[…]
czy ich głos wniebogłosy
dla nich samych był wzniosły?
rozśmieszał ludzi?
podrywał kwiaty do lotu?
okrył kirem cmentarze i miejscową cerkiew?
stanął w gardle turystom odwieczną konserwą?
jedyną pamiątką po tym świńskim chórze
ponad dwóch tysięcy rozśpiewanych ryjów
będzie trafna metafora którą powtarzamy
kiedy w naszych oczach przegląda się ogień
nieludzki ból
Jarosław Mikołajewski, Głupie łzy,
Wydawnictwo Literackie, Kraków 2019.
Autor(ka) zdjęcia nie do ustalenia, źródło.
A ja cieszę się nieśmiało z tego deszczu, który jakiegoś czasu często u nas siąpi ... i liczę, że ostatnie, ekstremalnie suche lato to był jednak przypadek, nie norma ...
OdpowiedzUsuńDobrego, deszczowego dnia :)
Ale, oczywiście, ten deszcz Australii znacznie bardziej teraz potrzebny i tego wyglądam z niecierpliwością. My, póki co, na razie "tylko" wysychamy ...
OdpowiedzUsuńTymczasem wokół kolejne skwery i zielone przestrzenie zamieniane są w betonowe pustynie, bo po co komu bezproduktywna przestrzeń w mieście ...
niestety, wysychamy od wielu, wielu już lat, a beton i asfalt rośnie równie długo… czarno widzę to, że zdążymy się ogarnąć — dziwni jesteśmy jako społeczeństwo, myślę czasem — wykończymy się sami.
Usuń