Początek banalny, choć księgarnia niebanalna. Fakt istnienia tej powieści — nie jestem dobra w powieściach — dopadł mnie podczas czytania tego fragmentu:
Tym, których szczególnie polubią, wręczają na pamiątkę egzemplarz swojej ulubionej powieści „Życie przed sobą” Emile’a Ajara, której żelazne rezerwy mają na zapleczu.
Anna Karczewska, Rezerwaty książek. Polskie księgarnie kameralne, Wydawnictwo MOST, Warszawa 2017.
Ponieważ Pani Maria i Pan Tomek to Instytucja, której ufam… ponieważ z Panią Marią dzielę bardzo skromny zachwyt pisaniem Ferrante, a kilka książek obie cenimy… to jeszcze tego samego dnia klik, klik… jest tylko papier… zamówiłam. Ku memu zdziwieniu była do odebrania w Sylwestra. A na koniec Nowego Roku była już książką przeczytaną, choć starałam się czytać wolniutko. W Nowy Rok było też już zamówionych kilka dodatkowych egzemplarzy. Dopóki nie dotarły do swoich właścicieli, nie mogłam się o tej książce tutaj zająknąć — tak na wszelki wypadek. Ale już mogę.
Dawno żadna powieść mnie tak nie zachwyciła, a tłumaczenie — wszystkie neologizmy, niepoprawne językowo frazy, które są jak najbardziej na miejscu, gdy się pojawiają, łamiąc tabu lub rysując nieoczywistą perspektywę (prawdziwą jak najbardziej) — to niebywały majstersztyk, którego nie da się nie docenić od pierwszych stron. Teraz ta książka jest i w mojej puli najlepszych powieści, gdzie do tej pory królowała Zabić drozda.
Tyle wiedziałem, że na pewno miałem ojca i matkę, bo pod tym względem natura jest nieubłagana.
*
Pani Lola z czwartego piętra jest transwestytą, pracowała w Lasku Bulońskim i przed trawestowaniem była mistrzem bokserskim w Senegalu. Znokautowała w Lasku jednego klienta, który był sadystą i niaciął się na nią, no bo skąd miał wiedzieć.
*
Mówiłem: „Pani Lolu, pani jest jak nic i nikt na świecie”, miło jej było to słyszeć, odpowiadała: „Tak, mój mały, jestem istotą z marzeń” i to była prawda […]. Mówiła: „Zobaczysz, Momo, jak dorośniejsz, że są takie zewnętrzne oznaki poważania, które nic nie znaczą, na przykład jaja — to wybryk natury.”
*
— Już dobrze, pani Rozo, wiem, że w sprawie mojej matki nie da się nic zrobić, ale czy zamiast tego nie moglibyśmy mieć psa?
[…] Kiedy go wyprowadzałem, czułem się kimś, bo byłem wszystkim, co on miał na świecie. Kochałem go tak bardzo, że aż go oddałem. […] Potem siadłem na chodniku i płakałem jak bóbr, wycierając oczy kułakiem, ale byłem szczęśliwy. U Pani Rozy brakowało bezpieczeństwa, wszyscy wisieliśmy na włosku z chorą, starą kobietą bez pieniędzy i Opieką Społeczną na karku, to naprawdę nie było życie dla psa.
*
Tłumaczył mi z uśmiechem, że nic nie jest czarne albo białe i że białe to jest często czarne, które się ukrywa, a czarne to czasami białe, które się dało przyłapać.
*
Ruszyło mnie i wpadłem w straszny szał. To brało się ze środka, a wtedy jest najgorzej. Jeśli przychodzi z zewnątrz, jak od kopa w tyłek, można zwiać. Ale jak ze środka nie da rady. Kiedy mnie chwyci, chcę wyjść i w ogóle już nigdzie nie wracać. Jest tak, jakby ktoś we mnie mieszkał. Zaczynam wrzeszczeć, rzucam się na ziemię i tłukę głową, żeby wyjść, ale nie mogę, to coś nie ma nóg, nikt w środku nie ma nóg. Mówienie o tym sprawia mi ulgę, jakby trochę tego ze mnie wylazło. Rozumiecie, co mam na myśli?
*
[…] choćby się wiele zniosło, można zawsze się jeszcze czegoś nauczyć.
*
— Ach tak… Jesteś bardzo inteligentnym chłopcem, bardzo wrażliwym, nawet zbyt wrażliwym. Często powtarzałem pani Rozie, że nigdy nie będziesz jak wszyscy. Tacy wyrastają niekiedy na wielkich poetów, pisarzy, a czasem…
Westchnął.
— …czasem na buntowników. Ale bądź spokojny, to bynajmniej nie znaczy, że będziesz nienormalny.
— Mam nadzieję, że nigdy nie będę normalny, panie doktorze, tylko dranie są zawsze normalne.
— Normalni.
— Zrobię wszystko, żeby nie być normalny…
*
[…] pan Hamil mówi, że mam predyspozycje do niewyrażalnego. Mówi, że tylko w niewyrażalnym trzeba szukać szczęścia i tam je można znaleźć.
*
Nie narzucał się [ksiądz] pani Rozie i zachowywał się bez zarzutu. My też nic nie mówiliśmy, bo z Bogiem, no, sami wiecie, jak to z Nim jest. Robi co chce, bo ma siłę za sobą.
*
— Boję się…
— Wiem, pani Rozo, to dowodzi, że pani ciągle żyje.
*
Najpierw pomyślałem, że Żydówka boi się Boga i ma nadzieję wymkąć Mu się, jeśli nie będzie miała religijnego pogrzebu. A wcale nie o to chodziło. Nie bała się Boga, powiedziała, że teraz jest za późno, co się stało, to się stało i On już nie musi prosić jej o wybaczenie. Myślę, że pani Roza, gdy jeszcze miała głowę w porządku, chciała umrzeć na dobre i wcale nie tak, jakby musiała gdzieś iść jeszcze potem.
*
Nie rozumiem, dlaczego jedni ludzie mają wszystko — są brzydcy, starzy, biedni i chorzy — a drudzy nie mają zupełnie nic.
*
— Pewny czego, madame? Nie jestem pewny absolutnie niczego, nie po to przychodzimy na świat, żeby być czegoś pewni.
*
Momo, ja nie chcę żyć tylko dlatego, że medycyna tego wymaga.
*
— A co byśmy robili, jak się już pobierzemy?
— Martwilibyście się o siebie. Do cholery, przecież po to się wszyscy żenią.
*
— Ile masz lat?
— Już mówiłem, kiedyśmy się spotkali. Dziesięć. Dziś właśnie skończyłem. Ale wiek się nie liczy. Mam przyjaciela, który ma osiemdziesiąt pięć lat i ciągle żyje.
*
[…] rozumienie niczego nie załatwia, wręcz przeciwnie.
Romain Gary (Émile Ajar), Życie przed sobą,
przeł. Krystyna i Krzysztof Pruscy,
Wydawnictwo Cyklady, Warszawa 2018.
(wyróżnienie własne)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz