Wrażeń i jedzenia dużo. Prezenty piękne. Powieści leżą świątecznym odłogiem. Zaległy tomik chrupał się aż miło. Poezja pomaga na pogodę — nie pada.
i mówił jesteś
w końcu
i bez końca
*
za zgodę biorą milczenie
tego co na górze
czy w dole
wierzy w siebie
coraz słabszym światłem
*
powiem komu innemu
na kogo wciąż czekam
choć przecież o takich
sprawach
powinno rozmawiać się tylko
w rodzinie
*
a gdyby ta smuga pomiędzy chmurami
nie była smugą
tylko innym miastem?
i jakim miastem
byłoby to miasto?
i ja kim byłbym
w tym mieście?
*
życie żeby było musi być
szczęśliwe?
nie może życiem
być ta niewygoda
za ciasny
kaftan zbyt luźna piżama?
[…]
i kto to wybiera?
*
miłość moja
niemoja
ta która jest we mnie
biegnie za swym słowem i prosi
no powiedz wreszcie
no powiedz
*
źródło życia
miłości
która jesteś we mnie
święć się nie imię
bo imienia nie znam
święć się twoje piękno
zostań ile możesz
bądź niewola twoja
jako we mnie tak we wszystkich
we wszystkim
bądź jak chleb
powszedni
kiedy jest powszedni
[…]
nie przestawaj uwodzić
pokusą przygody
która niech nikogo
nie krzywdzi
*
moje dojrzewanie do boga
okazało się jego
dochodzeniem do mnie
spotkaliśmy się na rozdrożu
na przystanku nad trasą
który podobno jest w połowie drogi
rozpoznałem go po nerwicy
stwarzania
do kawiarni wejść
nie chciał
tłumaczył się że jest
osobą publiczną
że w szatni trójkąta nie zostawi
[…]
milczeliśmy przez cały spacer
niezręcznie
jak na pierwszej i jedynej
randce na której
o całą wieczność za późno
odkrywamy różnice stanu
wrażliwości
stosunku do wiewiórek
i karpi
ale uciec już się nie da
można tylko zerwać
nie da się ukryć że wstępnie
byliśmy sobą zainteresowani
nawzajem
*
jest jakaś możliwość w jej ponurej
religii że ta wędrówka zakończy się dobrze
ale kto z nas co mamy
lat pięć lub dwadzieścia
da sobie uciąć rękę lub głowę?
Jarosław Mikołajewski, Listy do przyjaciółki,
Wydawnictwo Literackie, Kraków 2017.
poeci których tłumaczę
czasami mówią o tak bliskich
rzeczach
o tak bliskich ludziach
tak moim językiem
aż myślę że tłumaczę
ich przekłady ze mnie
niestety
co najmniej daty przemawiają na moją
niekorzyść
trudno mi znaleźć wyjaśnienie inne
niż to
że pochylam się nie nad biurkiem
lecz studnią
i wpadam do wody która bije wszędzie
w każdej studni ta sama
na chwilę przed upadkiem
widzę jeszcze naszą wspólną twarz
(tamże)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz