wpis przeniesiony 10.04.2019.
(oryginał z zawieszkami)
Z audycji o thrillerze wyjęłam tytuł innego thrillera, nie do zdobycia w ibuku. Sześćset pięćdziesiąt stron w papierzu — mowy nie ma! Coś mnie tknęło, Sadownikowi szybki rys okoliczności przedstawiłam. I… zdobył dla mnie ibuka. Czy jest jeszcze jakaś książka, której zdobyć nie mogę? Jest. To znaczy była, bo Sadownik — niczym student, który nie wie, że coś jest niemożliwe — dał radę. W ten sposób nie miałam wątpliwości, że thriller (ten nowy) musi poczekać, bo… Barnes.
Jeszcze dziś rano, będąc w środku przedostatniego opowiadania, na spacerze z Heniutką zastanawiałam się: ale dlaczego cytrynowy stolik… Barnes! Cały Barnes! Cytrynowy stolik wjeżdża w ostatnim opowiadaniu, gdy te wcześniejsze są już poznane, własnym czuciem dotknięte i przeżyte do cna. Barnes… jak zwykle… spostrzegawczy, zabawny w niezabawnych sytuacjach, chwilami obrazoburczy (może?), delikatny i niebywale wrażliwy — uwielbiam.
Muzyka zaczyna się tam, gdzie nikną słowa.
*
Ja nie wybieram ciszy. To ona mnie wybiera.
*
Ja tylko powtarzam z uporem: zgoda, „nie rozumcie” mnie, ale „nie rozumcie” mnie dobrze.
[…] W sumie — proszę mi wybaczyć, jeśli zabrzmi to zbyt pewnie siebie – prawdę można wyrazić na więcej niż jeden sposobów.
*
Nie porzuca się tego, czego się pragnie.
*
Dlaczego mamy zakładać, że serce przestaje działać razem z genitaliami? Bo chcemy — jest nam to potrzebne — widzieć w podeszłych latach czas spokoju? Teraz myślę, że to taka zmowa, taki spisek młodości. Nie tylko młodości, również wieku średniego, każdego kolejnego roku aż do chwili, kiedy sami przyznamy, że jesteśmy starzy. Spisek ten zatacza jeszcze szersze kręgi, bo starsi ludzie nas w tym umacniają. Siedząc w fotelu, otuleni pledem, pokornie przytakują, że czas uciech się dla nich skończył. Wolniej się ruszają, krew w żyłach płynie coraz rzadsza. Ogień wygasł — lub przynajmniej przyrzucony został potężną szuflą żużlu przed długą nocą, która nadchodzi. Z tym że mój ojciec odmówił dalszego grania w tę grę.
*
[…] klękał na kilka minut i przyciskał palce do czoła. Nie wiem, czy to była modlitwa, jakiś jej świecki ekwiwalent, czy też zwyczaj pozostały z dzieciństwa. Może wyrażał w ten sposób szacunek albo chciał okazać, że jest otwarty na różne możliwości?
*
Na początku naszej znajomości powtarzał mi: „Życie to tylko przedwczesna reakcja na śmierć”.
*
Oczywiście nie myśli tak naprawdę. Albo raczej nie myślał. Albo kiedyś by tak nie pomyślał. Któreś z tych zdań jest prawdziwe.
*
Czy siedemdziesiąt lat temu przegapiliśmy swoją szansę? Czy też wręcz przeciwnie, mieliśmy farta? […] Jest Pan zbyt młody na takie pytania, ale im bardziej człowiek głuchnie i robi się stuknięty, tym coraz częściej je sobie zadaje. Ciekawe, co działoby się ze mną teraz, gdybym dwa lata przed pierwszą wielką wojną popatrzyła w inną stronę?
*
Gdy częstowano go na deser winogronami, odsuwał je od siebie, mówiąc: „Nie mam zwyczaju zażywać wina w postaci tabletek”.
*
— Małżeństwo to jedyna przygoda dostępna dla tchórzliwych.
— Cóż, pan szanowny jest ode mnie bardziej wykształcony — odpowiedział fryzjer tonem wcale nie takim pełnym szacunku. — Pewnie pan był na uniwersytecie.
Gregory znowu tylko chrząknął.
— Oczywiście, nie mnie sądzić, ale zawsze mi się wydawało, że studentów uczy się pogardzać wieloma rzeczami, zupełnie niepotrzebnie.
*
— Pan Bóg — mówił do Allie. — Ja to załatwię. — W progu stała przeważnie schludnie ubrana i bardzo grzeczna para […] i na początek wrzucali zdanie typu: „Chodzimy po domach i zadajemy pytanie, czy nie niepokoi państwa stan dzisiejszego świata”. Sztuczka polegała na tym, żeby nie odpowiedzieć zgodnie z prawdą „nie” ani po kołtuńsku „tak”, ponieważ wtedy mieli punkt zaczepienia; należało się uśmiechnąć, dając do zrozumienia, że są na twoim terytorium, i od razu przejść do ataku: „Chodzi o religię?”. I nim się zdecydują, czy „tak”, czy „nie” jest właściwą odpowiedzią na tego rodzaju obcesowe postawienie sprawy, zakończyć szybkim: „Życzę szczęścia u sąsiadów”.
*
Rzeczy, o których się nie wie albo nie powinno się wiedzieć, przeważnie potem okazują się nieprzyzwoite. […] Wszystko może być nieprzyzwoite, jak się człowiek uprze. Tę wielką prawdę o życiu odkrył niedawno. Specjalnie mu to nie przeszkadzało.
Julian Barnes, Cytrynowy stolik, przeł. Joanna Puchalska,
Świat Książki, Warszawa 2013.
(wyróżnienie własne)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz