środa, kwietnia 15, 2015

(1308+2). Kumpela morderczyń

 wpis przeniesiony 14.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Morderczynie. Skąd się wzięły w moich rękach? Katarzyna Bonda — królowa polskiego kryminału — Sadownik zachwycał się jej książką czas jakiś temu. Znane ze słyszenia było mi więc nazwisko. Bonda, morderczynie, moja miłość do reportażu i... stało się. Tyle że nim kapnęłam, doceniłam formę, walor tej książki, musiałam wyskakiwać na inne literki, by o higienę psychiczną zadbać — złapać oddech, wynurzyć się z beznadziei, w innym, lepszym(?), świecie się potaplać.

Inne literki. Może coś lekkiego, coś fikcyjnego? Przypomniało mi się, że Kaan, kobieta delikatną kreską rysowana, nie tylko lubi literki Sylwii Chutnik. I w ten sposób na własne potrzeby dwupak się utworzył. Dziś kończyłam tę drugą, co odskocznią od morderczyń była.

Nastrój. Atmosfera. Słowa w niespotykane pęczki powiązane. Sceny precyzyjnie szybkim ruchem kreślone. Przytomność. Uważność. Absurdu tropienie. Bezcenne dwuznaczności czekające na nasz uśmiech. Zdania, co pełnią rolę instrumentu, który porusza nie jedną strunę wewnątrz człowieka. To bardzo dużo jak na jedną chudą książeczkę.

Stare baby jeżdżą, zakonnice jeżdżą, a ja nie jeżdżę, bo się boję.

*

Nie wiem, co by im się miało stać, gdyby na chwilę odpuścili i dali mi możliwość konkretnej histerii na środku domu. Ze smarkami, szlochem i rozmazanym tuszem. Wiem, to nie jest komfortowe tak stać i patrzeć, ale z drugiej strony histeria to raczej gra indywidualna, nie trzeba bardzo pomagać. Gdybym tylko mogła wtedy żegnać normalnie wszystkie te ubrania.

*

Do widzenia, nie odkręcaj gazu, bo wylecisz w powietrze, nie odkręcaj wody, bo zalejesz całą kamienicę, nie pal świeczek, bo spalisz cały dom, i się nie odkrywaj, bo cię zawieje i wszyscy się będą składać na twój pogrzeb, bo ja nie mam nic, więc na mnie nie licz.

*

[...] czekała na swoje życie w nie swoim świecie.

*

Idziesz z czarnymi myślami po ulicy i coraz bardziej chcesz rzucić się pod samochód. Lecz nagle oczy dostrzegają w witrynie sklepowej nową książkę ulubionej pisarki. Przez chwilę się rozpraszasz — i już. Kierujesz swoje kroki do księgarni. Zapominasz o smutku, samobójstwie, rozpaczy. Sytuacja uratowania, umysł oddycha z ulgą. Tym razem się udało.

*

Nie wierzę już w abonament, życie kończy się zwykle nagłym zerwaniem umowy.

*

Co jednak dzieje się z naszymi słowami, jeśli nie znajdziemy dla nich odpowiedniej drogi wyjścia? Puścimy je w niebezpieczny labirynt i patrzeć będziemy, jak błądzą zatroskane między przezroczystymi ścianami naszych przyzwyczajeń i urojeń. Z nich to rodzą się przekonania ogólne, że nie wypada mówić, mówienie z góry jest niebezpieczne przez samo prowokowanie odpowiedzi.

*

Było takie podejrzenie, zrodziło się pewnej bezsennej nocy, że alfabet jest już skończony.

*

[...] ale jak człowieka natchnie chwila, to mimo wszystko szybciej wyrzuca z siebie słowa i trochę o nich nie myśli, podłącza kabel bezpośrednio do serca i nie fatyguje przy tym mózgu.

*

Właściwie nikt by się nie domyślił, że zostały za nimi wszystkie złudzenia i inne niepotrzebne uczucia.

*

Na śniadanie smarowała wszystkim chleb utyskiwaniem na rząd polski, drugie śniadanie pakowała wnuczkom z szantażem emocjonalnym, na obiad gotowała pretensje do rodziny za zmarnowane życie, a kolacja — wspólna dla wszystkich — to było wywoływanie duchów.

*

[...] modlitwy były w jidysz, którego Bóg stacjonujący w Polsce nie znał.

*

Babciu, babciu, a co to getto?
To taka agroturystyka w środku miasta. Mają tam żywe zwierzęta i przyrodę.

Sylwia Chutnik, W krainie czarów,
Znak Literanova, Kraków 2014.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz