Bo eseje Sontag uwielbiam — za precyzję, błyskotliwość i trafianie w punkt. Bo zachwyciła mnie książka Autorki, przy okazji kilka dni temu zwracając uwagę, że mam przed sobą jeszcze jedną jej książkę. Mój wewnętrzny Ibukosknera zemdlał, jak zobaczył cenę elektronicznej wersji książki — i dobrze, bo nie miałam zamiaru negocjować. Bo, bo, bo. To wszystko bez znaczenia, tę książkę się połyka. I kto by pomyślał, że o Susan można jeszcze na nowo i pięknie poczytać i… ciut odbrązowić Ikonę.
Uśmiechnęłam się, gdy Autorka napisała, że Susan nauczyła ją delektować się filmami z pierwszych rzędów. Mnie tego nauczyły studia Sadownika.
Jest tylko jedno, raczej osobnicze „ale”. Gdybym najpierw czytała tę książkę, nie jestem pewna, czy sięgnęłabym po książkę syna Sontag. Nie biłabym się o nią, nie ściągałabym zza wielkiem wody i… trochę bym straciła.
Jest jeszcze jedno, obiektywne „ale” — ta książka wystarczyła tylko na jedną popołudniową kawę, dwie godziny nocy i kawałek podróży do Małego Nowego Jorku. Jeśli więc chcesz książkę na kilka wieczorów, to ta nie spełni tego kryterium.
Ileż godzin spędziłyśmy, paląc i rozmawiając. Było to dla mnie niewyobrażalne: najbardziej zajęta, najbardziej produktywna osoba, jaką znałam, jakimś cudem zawsze miała czas na długą rozmowę.
*
Myśl, że gdziekolwiek może nie pasować z powodu wieku, do niej nie docierała — podobnie jak myśl, że mogłaby gdzieś być zbędna.
*
— Powiedz Sigrid, jaka byłam, kiedy mnie poznałaś. No, powiedz!
— Była idiotką — odparła Fornés.
Kiedy Susan przestała się śmiać, zwróciła się do mnie:
— Chciałam tylko powiedzieć, że i dla ciebie jest jeszcze nadzieja.
*
[…] mężczyzna, który zachowywałby się tak jak Susan, nauczyłby się już dawno temu, zapewne z pomocą pięści innego mężczyzny, co nieco na temat szacunku dla ludzi.
*
— Kobiecie j e s t trudniej — przyznawała.
Czyli należy: być poważną, brać siebie na poważnie, sprawić, by inni traktowali ją poważnie. Susan jeszcze w dzieciństwie postawiła na swoim. Pozwolić, by płeć jej przeszkodziła? Nie ma mowy! Ale większość kobiet jest zbyt nieśmiała. Większość kobiet boi się okazywać stanowczość, wyglądać zbyt inteligentnie, wykazywać się ambicją i pewnością siebie. Boją się, że ktoś uzna je za niekobiece. Nie chcą być postrzegane jako twarde, zimne, aroganckie czy egoistyczne. Wolą nie wyglądać męsko. Zasada numer jeden: zignorować takie problemy.
*
[…]
nie chciała nosić torebki. […]
— Dlaczego wydaje się nam, że bez torebki czułybyśmy się zagubione? Mężczyźni nie noszą torebek, jak zauważyłam. Dlaczego kobiety obarczają się takim brzemieniem? Dlaczego nie włożą ubrań z kieszeniami wystarczająco dużymi, by wsadzić tam klucze, portfel i papierosy, jak robią to mężczyźni?
*
To od Susan po raz pierwszy się dowiedziałam, że film oglądany z miejsca blisko ekranu może być o wiele bardziej ekscytujący.
*
— No i proszę — mówi, przytulając się do Josifa. — Jeszcze nawet nie w średnim wieku, a już walnięci dwiema najbardziej zabójczymi chorobami na świecie.
[…]
— Co byśmy dali za te zwyczajne smutki!
Josif wzrusza tylko ramionami.
— Uwierz: tych również jej nie brakowało.
I po dłuższej chwili zamyślony dodaje:
— Wiesz, ostatecznie to wszystko nie ma znaczenia, to, co przydarza ci się w życiu. Ani cierpienie. Ani szczęście czy nieszczęście. Ani choroba. Ani więzienie. Nic.
To dopiero europejskie.
Sigrid Nunez, Sempre Susan. Wspomnienia
o Susan Sontag, przeł. Dobromiła Jankowska,
Wydawnictwo Pauza, Warszawa 2021.
(wyróżnienie własne)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz