Jej druga była moją pierwszą i spowodowała, że ibukosknera nie miał nic do powiedzenia. Nie patrzyłam, musiałam mieć i pożreć, bo przecież nie przeczytać.
Precyzja, z jaką Autorka przekształca otaczającą rzeczywistość w słowa, frazy i zdania, godna jest pozazdroszczenia. Pomysł na wyginanie osi czasu fantastyczny i, jakby było mało, genialny portret — zachwycona jestem wciąż.
Poczta zawsze wygląda tak samo. Jest jak Polska w skali mikro. Makieta najważniejszych symboli i mieszanina czołowych mitów narodowych. To największy znany mi dom handlowy, który nie jest domem handlowym. Eldorado pełne kalendarzy z przepisami na mięso z siostry Anastazji, kolorowanek z sarmatami i naklejkami gratis, ręczników z wyszytymi złotą nicią tytułami honorowymi Mąż i Żona oraz foremek do pieczenia drożdżowej baby dla baby. Arsenał gier i zabaw familijnych, w tym obowiązkowo: kart do Piotrusia, podróżnych wersji farmera i domino, oraz antystresowych piłek gniotków z balona i mąki – mąki z białych, polskich, heteroseksualnych ziemniaków. Oczywiście chcę mieć wszystko.
[…]
W kolejce przede mną czeka jeszcze tylko trzydzieści osiem osób. Ale system obsługi klientów jest sprytny i działa tak, że mało kto daje radę wytrwać do końca, zachodzi tym samym selekcja naturalna. Niektóre osoby biorą numerek, sprawdzają, ile osób przed nimi, i nie wytrzymują presji, więc wychodzą od razu. Oszacowawszy swoje siły, przekładają najczęściej wizytę na przyszły rok, do którego odliczają dni, wypróbowując w tym czasie przepisy karmelitanek na każdy posiłek Anno Domini 2018. Niektórzy ścinają włosy i udają raka (to ja), żeby dostać specjalne punkty i móc szybciej podejść do okienka z niemiłą panią. Oprócz tego kobiety pożyczają na ulicy dzieci, a mężczyźni pożyczają kobiety, które pożyczają dzieci, aby prosić o litość i wysunąć się na czoło kolejki.
*
11 listopada ugotowałam Polsce zupę. Zaprosiłam do mieszkania sto osób, ale niestety przyszło tylko piętnaście (w tym ja). Być może inni bali się wychodzić tego dnia z domu. Ja też się bałam i bały się moje psy.
*
Znajomy moich znajomych na emigracji spotkał 11 listopada master chefa luksusowej nowojorskiej restauracji. Ten człowiek powiedział mu, że uwielbia polską kuchnię i że kucharze na całym świecie szanują ją, ponieważ polskie zupy to jedna z najoryginalniejszych rzeczy na świecie. W USA gotuje się tylko znaną wszędzie pomidorówkę, zupę rybną albo dyniową od święta. W Polsce robi się zupę ze wszystkiego, co rośnie, z każdej materii organicznej, którą zrodziła ziemia. Z warzyw i owoców, trawy, starego chleba, zepsutej kapusty, krwi, grzybów, rzeczy jadalnych i niejadalnych. Grochówkę w wielkim kotle, niczym skoncentrowaną polskość, i różowe zupy z buraków, przypominające deser. Zupy na ciepło i zimno, na każdą porę roku i dnia – rano zupę mleczną, a na obiad, kolację i lunch zupę wytrawną, kwaśną, słodką, słoną lub ostrą. Zupy wszystkich kolorów i konsystencji. Kremy i zupy z fakturą. Jedyne w swoim rodzaju, zupy jak nigdzie indziej, dzięki którym Polskę można poznać od zupy strony i ona jest dokładnie taka: czasami wydaje się niejadalna, dziwna, taka, że lepiej nie wiedzieć, z czego jest, i aż nie chce się brać jej do ust. Ale nadal rozmyślasz o niej, o tej zupie, i zastanawiasz się: co za kraj. Do niczego niepodobny. Polska taka, że lepiej nie wiedzieć.
*
Najgorsze, co można zrobić, kiedy szuka się sensu w życiu, to znaleźć Normalną Pracę. Wiem to z doświadczenia.
*
Nie urodziłam w życiu ani jednego małego powstańca, nie wynalazłam żadnego pierwiastka, nie dorosłam, nie znalazłam męża ani żony, nie nauczyłam się rozmawiać z ludźmi, nie byłam ani razu na siłowni Core Fitness, nie upiekłam chleba na zakwasie, nie wzięłam kredytu we frankach i nie wyhodowałam pomidorów na balkonie.
Dorota Kotas
(ur. 1994)
Czasami jestem z siebie mimo wszystko zadowolona. Sama nie wiem, jak to możliwe, ale zdarza się. Wchodzę wtedy w stan wielkiej mobilizacji i próbuję dobrze wyglądać. Wymyślam dla siebie na później zdania ratunkowe, które mnie pocieszą i uratują, kiedy wszystko wróci do normy. Zapisuję je sobie na kartkach, a kartki zostawiam potem w różnych miejscach. Na przykład wśród przypraw – między oregano a wędzoną papryką trzymam świstek z napisem: „Przecież nie jest tak źle”. W pudełku z pyralginą: „Twój pies na ciebie liczy”. Gdzie indziej znaleźć można też: „Wszystko będzie w miarę dobrze” oraz: „Zmyj naczynia”.
*
Codziennie staram się zrobić tylko jedną rzecz, która nada mojemu życiu minimum sensu, ilość niezbędną do przetrwania. Sens jest w cenie; wszyscy go pragną. A ja odkryłam sposób na to, żeby zapewniać go sobie w trybie 24/7 i na poziomie dziesięciu punktów w skali Apgar; nigdy nie jestem na głodzie, bo ta metoda naprawdę działa, ma sens oraz daje go, czyli jest wydajna w dwustu procentach. W skrócie: wszystko polega na tym, żeby nie przesadzać.
Dorota Kotas, Pustostany,
Niebieska Studnia, Warszawa 2020.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz