sobota, maja 29, 2021

4256. Czytane na gigancie (IV)

Dzień Ojca jest dla nas — Białego Kruka i mnie — świętem ruchomym. W tym roku dopadło mnie ono na gigancie. Przez telefon wymienialiśmy wrażenia. Ubawi­li­śmy się setnie nie tylko z powodu limeryków, ale również z powodu kompo­zy­to­rów, któ­rzy stanowili dla Autora pretekścik, a dla nas źródło uśmiechu.

Nie lubiła [W. Szymborska] niechlujstwa, uważała, że w po­ezji niepoważnej trzeba poważnie traktować reguły.

*

     — […] Wytłumacz mi, jak to jest, ty tak ot, strzepujesz z palca te rymy, te pomysły, te koncepty?
     — Nie wiem, naprawdę nie wiem, na czym to polega. Trochę do tego pod­cho­dzę jak do krzyżówki czy jolki. Tam też są ograniczenia, ileś sylab, ileś liter i sens musi się zmieścić.

*

Był donos na Szostakowicza,
że się z fiskusem nie rozlicza,
a ściślej, że w corocznym PIT-cie
zapomniał raz o jednej suicie.
Przyszli panowie w czarnych butach
i mu zaczęli grzebać w nutach
i wygrzebali mu, niestety,
jeszcze smyczkowe trzy KWARTETY.

*

[R.A. Schumann] Dopiero jako stary ramol
napisał słynny KONCERT A-MOLL

*

Wbijając w wieko trumny ćwiek „Wiem
– rzekł Mozart – będzie z tego REQUIEM”.

*

Mówiła kiedyś matka Griega,
że wpierw chciał być pilotem MIG-a,
po roku zmienił swą decyzję
i chciał założyć telewizję.
Ojciec tłumaczył mu: „Edwardzie,
nie bądź aż w takiej awangardzie.
Najpierw się naucz, co to kwinta
i napisz – czy ja wiem? – PEER GYNTA?”.

*

Był organistą Gabriel Fauré,
lecz się otrząsnął w samą porę
i rzekł, wzdychając: „Kto od rana
wciąż ma utkwiony wzrok w organach,
temu się nigdy nie ułoży
życie intymne. To mnie trwoży!
Może gdy schowam gdzieś organy,
ułożę coś na kształt PAVANY?”.

*

Był kompozytor Albinoni.
Ludzie mówili „Albin” o nim,
albo niektórzy wręcz „Tomaso”,
bo ni to sado, ni to maso-
chistyczne miewał on skłonności
wobec łykanej wciąż żywności.
Gdy raz zjadł penne con formaggio,
mlasnął i skrobnął swe ADAGIO.

*  *  *

Limeryki
czyli przykład obsesji, która nakazuje podróżować wyłącznie do takich miejsc, których nazwy ciekawie się rymują, i to dwukrotnie

*

Raz masochista spod Warki
poczuł pociąg do glebogryzarki.
Gdy wszedł w nią (jak w masło),
wnet życie w nim zgasło.
Dziś sobą użyźnia tu parki.

*

Raz Polak, zwiedzając Timbuktu,
rzekł: „Jak to jest? Bóg tam i Bóg tu?”.
Może nasz kler liczny
monoteistyczny
im system wprowadzić by mógł tu?

*

Raz pisarzowi w mieście Nakło
czegoś tam z dnia na dzień zabrakło,
przez co w dewocję wpadł, niestety,
zaniedbał wino, śpiew, kobiety,
no i pisarstwo mu wyblakło.

*

Matematyczce z miasta Milicz
przyśnił się raz Władimir Iljicz
i rzekł: „Nauki córko! Czy
wypada ci śnić sen ten czczy?
Zbudź się i cyfry w liczbie PI licz!”.

*  *  *

Poznałem kiedyś gorącą Włoszkę,
ale poznałem ją tylko troszkę,
chciałem dogłębnie, bom jest fantasta,
ale syknęła mi tylko „basta!”.

*

Wie najgłupsza to niedojda,
jak to trzeba słuchać Freuda.
Kiedy nie wiesz, co co znaczy,
Freud ci wszystko wytłumaczy.
Kiedy śni się coś dziwnego,
Freud wyjaśni ci dlaczego.
Kiedy bredzisz przypadkowo,
Freud zrozumie każde słowo.

*

Powszechna moda na depilację
wpędza w depresję oraz frustrację.
By się im nie dać – spójrzmy na bazie:
sierść nie przeszkadza baziom w ekstazie.

Michał Rusinek, Limeryki i inne wariacje,
Znak, Kraków 2014.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz