piątek, lutego 19, 2016

1686. Zaskoczka książkowa

 wpis przeniesiony 19.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Zastanawiałam się wiele razy, czy w ogóle, a jeśli, to kiedy ukaże się ta książka w Polsce. Byłam zaskoczona, gdy zobaczyłam ją w nowościach. Jeszcze ciepłą, na dobrą chwilę przed papierową premierą, czytałam — odłożywszy na chwilę czytanego mężczynę. Przeczytałam z uwielbieniem dla precyzji wypowiedzi, wnikliwości i przytomności Susan Sontag. Zamknęłam. Uleżeć musiały się wrażenia kilka dni.

To książka o naciekach kulturowych na trudnych przewlekłych czasożernych chorobach. Naciekach, które czynią te choroby jeszcze trudniejszymi i jeszcze bardziej zagrażającymi życiu. Niestety, choć książka ma swoje lata, nie straciła nic ze swojej aktualności.

Ale od metafor nie można się zdystansować, jedynie ich unikając. Należy je obnażać, krytykować, wałkować, zużywać.

*

Nie jesteśmy ofiarami inwazji. Ciało to nie pole bitwy. Chorzy nie są ani nieuniknionymi ofiarami, ani też nieprzyjaciółmi. My — medycyna, społeczeństwo — nie zostaliśmy upoważnieni, by walczyć, nie przebierając w środkach… Co się zaś tyczy metafory, tej militarnej, parafrazując Lukrecjusza, powiedziałabym: oddajmy ją militarystom.

*

Autodefinicja Europy i krajów o europejskich korzeniach polega po części na tym, że Pierwszy Świat to miejsce, gdzie katastrofy tworzą historię, są czynnikami przemian, podczas gdy w biednych krajach Afryki czy Azji stanowią część cyklu, a zatem coś należącego do świata natury.

*

Aby uczynić jakąś rzecz rzeczywistą, należy powtarzać ją wciąż na nowo.

*

Siła metafory polega bowiem na tym, że przywołuje obraz choroby otoczonej tajemnicą, przesyconej zmyśleniami i nieodzownym fatalizmem. Nasze poglądy na raka i narzucone mu metafory są w dużym stopniu odbiciem powszechnych mankamentów naszej kultury: płytkiego stosunku do śmierci, niepewności względem uczuć, beztroskiej i rozrzutnej postawy wobec „problemów wzrostu”, niepowodzeń w budowaniu rozwiniętego społeczeństwa przemysłowego, które we właściwy sposób regulowałoby konsumpcję, i wreszcie naszych całkiem uzasadnionych obaw o naznaczony coraz większą przemocą bieg historii.

*

Lęk przed AIDS narzuca aktowi, którego istotą jest doznanie teraźniejszości (a także kreacja przyszłości), pewien szczególny stosunek do przeszłości, którą lekceważyć można jedynie z ryzykiem dla siebie. Seks nie wyłącza już partnerów, choćby na moment, ze sfery społecznej. Nie można go uznać jedynie za partnerstwo dwojga; jest łańcuchem przekazu sięgającym w przeszłość. „Pamiętajmy zatem, że kiedy ktoś odbywa stosunek płciowy, odbywa go nie tylko z jednym partnerem bądź partnerką, lecz ze wszystkimi, z którymi osoba ta obcowała w ciągu minionych dziesięciu lat”, brzmi uroczo obojętne na płeć partnera, złożone w 1987 roku oświadczenie sekretarza Departamentu Zdrowia i Opieki Społecznej, doktora Otisa R. Bowena.

*

Kiedy zjawiska polityczne przyrównuje się obrazowo jedynie do chorób śmiertelnych, metafora zyskuje charakter szczególnie kategoryczny. Obecnie, kiedy zdarzenia lub sytuacje polityczne przedstawiane są w przenośni jako choroby, mamy do czynienia z wskazywaniem czyjejś winy i domaganiem się kary.

Susan Sontag, Choroba jako metafora. AIDS i jego metafory,
przeł. Jarosław Anders, Wydawnictwo Karakter, Kraków 2016.
(wyróżnienie własne)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz