wpis przeniesiony 19.03.2019.
(oryginał z zawieszkami)
Już mogę. Bo wcześniej nie mogłam. To nie jest książka, która wystawi ci rachunek za marnowane życie. Nie jest o zdobyciu świętego Graala szczęśliwości wszelakiej w jeden weekend. Choć tytuł może kusić o założenie podobnej hipotezy i skutkować porzuceniem idei jej przeczytania.
Jak ja do tej książki doszłam? Mam książkę, którą szalenie lubię. Zdziwiłam się, bo wyszła w języku polskim. Odkryciu temu towarzyszyło kolejne: pomysłodawca i realizator portalu ibukowego, który uwielbiam i któremu kibicuję, też lubi tę książkę. Rzuciłam okiem, co jeszcze lubi i w ten sposób odkryłam dla siebie tego Autora. Polecana książka jeszcze czeka, ale ta to prawdziwy majstersztyk. Zmienia perspektywę. Niby nic się nie stało, a stało się… wszystko.
Posiadasz pewną skończoną ilość czasu, uwagi i energii, jakie możesz zaoferować światu, a kiedy już je na coś „wydasz”, nie sposób ich odzyskać.
*
— Czemu nie zaczniesz teraz? — zapytał go kiedyś przyjaciel.
— Żartujesz? — zdziwił się mężczyzna. — Mam pięćdziesiąt lat! Nauczenie się gry na przyzwoitym poziomie zajmie mi pięć lat. Będę miał pięćdziesiąt pięć lat, kiedy w końcu zacznę sobie radzić jako pianista.
Jego przyjaciel przez chwilę milczał, a następnie odparł:
— A jak stary się wtedy poczujesz, jeśli jednak nie zaczniesz uczyć się grać teraz?
*
[…] kiedy była mała, jej ojciec regularnie pytał: „jaką porażkę odniosłaś w tym tygodniu?”. Gdy odpowiadała „żadnej”, ojciec odcinał się mówiąc „ach, to szkoda”. Teraz Sara twierdzi, że ten rytuał nauczył ją, iż porażką nie jest wcale wynik starań, ale ich brak.
Todd Henry, Die Empty. Życie na 100%,
przeł. Piotr Borman i Marcin Jedynak,
OSM Consult, 2015.
(wyróżnienie własne)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz