wpis przeniesiony 19.03.2019.
(oryginał z zawieszkami)
Tę książkę odłożyłam w połowie czytania, by spotkać Susan Sontag.
Tę książkę pożyczono mi na chorujący czas.
Figury retoryczne. Szpagat stylistyczny. Drwina. Ironia. Kwiecistość terminów. Filozoficzne zamyślenia wywołuje. Z pewnością nie starczyło mi intelektu i erudycji, by zachwycić się wszystkimi perełkami. Gęsta książka.
Metafizycy Tlönu nie poszukują prawdy ani nawet prawdopodobieństwa, a tylko zadziwienia.
*
[…] wszystkie rzeczy zdarzają się każdemu teraz, dokładnie teraz. Mijają wieki, a tylko w teraźniejszości dokonują się fakty; niezliczeni ludzie w powietrzu, na ziemi i na morzu, a to, co rzeczywiście się zdarza, zdarza się właśnie mi…
*
Układanie obszernych książek to pracowite i zubażające szaleństwo: rozwijanie na pięciuset stronach idei, której doskonały ustny wykład zajmuje kilka minut.
*
„… prawda, której matką jest historia, spółzawodniczka czasu, depozytariuszka czynów, świadek przeszłości, przykład i monit dla teraźniejszości i nauka dla wieków przyszłych”.
Zredagowane w wieku siedemnastym, napisane przez „genialnego laika” Cervantesa, wyliczenie to jest po prostu retoryczną pochwałą historii. Menard pisze natomiast:
„… prawda, której matką jest historia, spółzawodniczka czasu, depozytariuszka czynów, świadek przeszłości, przykład i monit dla teraźniejszości i nauka dla wieków przyszłych”.
Historia — matką prawdy; pomysł jest zadziwiający. Menard, współczesny Williamowi Jamesowi, nie określa historii jako badania rzeczywistości, ale jako jej źródło. Prawdą historyczną, dla niego, nie jest to, co się wydarzyło: jest nią to, co uważamy, że się wydarzyło.
*
W sieni jest lustro, które podwaja wiernie pozory.
Jorge Luis Borges, Fikcje, przeł. Kazimierz Piekarec, Andrzej Sobol-Jurczykowski,
Kalina Wojciechowska, Stanisław Zembrzuski, PIW, Warszawa 1972.
(wyróżnienie własne)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz