wpis przeniesiony 19.03.2019.
(oryginał z zawieszkami)
Jest, jak przewidział. W naszym kinie już go nie grają. Jeszcze nie chodzę. No i? Zew zmiany. Postanowiliśmy na ten film pójść do kombinatu kinowego. Byłam zachwycona pomysłem od samego początku, gdy jeszcze w domu poprosiłam o lewy but i prawą frotową męską skarpetę na gips. Nie wspominając o bonusie: cudownym świeżym powietrzu, gdy tylko znaleźliśmy się na podwórku w sobotni wieczór.
*
Sadownik & Jabłoń:
(już przed domem na końcu bloku, w drodze do kina)
Sadownik:
Zostawię cię pod śmietnikiem i pójdę po samochód.
Jabłoń:
(z udawaną nadzieją w głosie)
Poczekamy, aż ktoś mnie weźmie?†
(po chwili i przeczytaniu tabliczki informacyjnej)
Ale tu jest napisane „zakaz składowania gabarytów”!
Sadownik:
Ty nie jesteś gabaryt.
Ty jesteś nieruchomość!
*
*
(na powrocie do domu)
Sadownik:
Śmigasz na tych kulach tak,
że wystawimy cię w Wielkiej Pardubickiej!
Jabłoń:
(uśmiecha się przy każdym osobiście zdobytym metrze)
Rehabilitowanie współpracy zdrowej z chorą częścią narządu ruchu „wyjściem do kina” zakończyliśmy sukcesem o 1:30 w niedzielę. Dumni oboje!
_____________________
† za naszych młodzieńczych czasów pod śmietnikiem zostawiało się przysłowiowy chleb dla konia, czyli wszystko to, co mogło się jeszcze komuś przydać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz