wpis przeniesiony 19.03.2019.
(oryginał z zawieszkami)
Skończyłam czytać tę książkę w nocy. Przeżywam ją wciąż, w neofickim zachwycie pozostając.
*
Kontrolować siebie? Trzeba! Każdy głupi to wie. Kontrolować sytuację? Lubimy, lubimy. Kontrolować ludzi? Bardzo byśmy chcieli, choć w życiu się do tego tak łatwo nie przyznamy. No wiesz, żeby ona, on, one i oni robili to i owo właśnie tak, bo tak jest najlepiej, najkorzystniej, najwygodniej i nie ma zmiłuj. Predestynowane do tego w „naturalny sPiSób” są matki (nie wszystkie!), teściowe (prawie wszystkie?) i szefowie obu płci bez względu na preferencje polityczne. Nie bądźmy małostkowymi szowinistami, proszę!
Wróć, matki, teściowe i szefowie obu płci też, ale, powiedzmy to głośno, wszyscy ludzie tak mają — lubią, uwielbiają kontrolować, co się da, i basta! Bo tak ma być i koniec! To się trudno „leczy”. Relacje toto umie tak precyzyjnie i skutecznie rozwalić jak mało co. Antidotum?
Antidotum! Najważniejsze zdanie w tej książce:
Zamiast walczyć o kontrolę,
powinniśmy walczyć o wpływ.
Todd Henry, Die Empty. Życie na 100%,
przeł. Piotr Borman i Marcin Jedynak,
OSM Consult, Warszawa 2015.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz