poniedziałek, kwietnia 08, 2019

3241. Żałoba po życiu, którego nie będzie

Żałoba po życiu, którego nie będzie… ma etapy.

Pierwszy. Poziom indywidualny. Szok. Informacja o diagnozie zwala z nóg, wycina, jest się gdzieś obok siebie, wszystko, co się słyszy, dotyczy kogoś innego, choć dotyczy nas. I nawet jeśli nie opuścił nas rozum i logiczne myślenie, a pojawiającym się uczuciom pozwalamy na to, by nas dotknęły i przemieliły, to i tak jesteśmy w szoku. Nie wiemy tego, ale tak jest. Dowiemy się o tym, ale dopiero gdy szok minie. Przynajmniej ja tak miałam. Nie ma co mówić osobie chorej, że jest w szoku — to ją może tylko rozwścieczyć. Nikt, na szczęście, nie wystartował do mnie z tą rewelacją, Mnie by ona do szewskiej furii doprowadziła.

Drugi. Poziom relacyjny. Szok trwa, ale o tym wciąż nie wiesz. Krąg osób, wiedzących, co się z tobą dzieje, ograniczasz tylko do tych, którzy są ci najbliżsi. Żadna ze stron nie ogarnia tego, co się dzieje, do końca, nie wie, co będzie. Na tym etapie osoba chora nie wyobraża sobie, że któregoś dnia będzie musiała zakomu­ni­ko­wać światu: jestem chora przewlekle i nieuleczalnie. Na tym etapie musi pró­bo­wać wyobrazić sobie kociokwik związany z wszystkimi dodatkowymi ba­da­nia­mi, szukaniem i ustawianiem właściwej rehabilitacji, zmianą stylu życia. Bez naj­bliż­szych relacji, nie wiem, jak można przez ten etap przejść.

Trzeci. Poziom społeczny. Szok minął. Przychodzi taki dzień, gdy ktoś z sąsia­dów mija cię i życzy ci powrotu do zdrowia — może trzeba mieć psa, by to się wydarzyło — a ty dziękujesz i… dodajesz spokojnie i rzeczowo, że bardzo chcesz wrócić do sprawności — mówisz, bo już możesz — ten powrót jest nawet jakoś możliwy, ale musisz się też liczyć z tym, że może być też tak, że stan, w którym jesteś teraz, jest najlepszym, co masz, bo chorujesz. I wtedy zaczyna się dziać…

Etap pierwszy będziesz pamiętać jak przez mgłę. Etap drugi wymaga końskiego zdrowia od każdej, biorącej w tym huraganie, osoby, by wyrobić się na zakrętach i ogarnąć logistykę. Etap trzeci jest, z wymienionych do tej pory, najciekawszy. Zaskoczy cię, ile osób choruje na to, co ty. Zdziwisz się, że ludzie obok ciebie też to mają i żyją z tym od lat, bo nie ma na to lekarstwa. Ja byłam i zaskoczona, i zdziwiona. I już wiesz, że gdy mówisz, jak jest, znikają plotki (ludzie i tak o tym gadali). Jedni będą współczuć. Inni będą współczuć, ciesząc się jednocześnie, że ich ta choroba nie złapała. Jeszcze inni się od ciebie odwrócą lub uciekną. A ty? A ty możesz stać się żywym przykładem, że choć masz tę chorobę, to ona nie ma ciebie. Niech ludzie cię widzą, niech wiedzą, że wciąż jest życie po diagnozie, i może to być bardzo dobre (nawet jeśli trudne) życie. Pomyśl, czy gdybyś miał wybór: życie z chorobą lub nieżycie, to co wybierasz — nawet jeśli czasem masz serdecznie dość?

Czwarty. Przychodzi niepostrzeżenie po pierwszych trzech. Już nie chcesz gadać o chorobie. Chcesz żyć. Na pytanie: jak się czujesz? odpowiadasz: to co teraz robimy? Jeśli już przyszło ci mierzyć się z nieuleczalną chorobą, ten etap jest najzajebistszy. I choć (jest to nieuniknione) będziesz miał nawroty do wszystkich wcześniejszych etapów — ja je mam — żegluj z uporem maniaka do czwartego.

zadziwi.ona

2 komentarze:

  1. No tak. Czasem trzeba jednak bez najbliższych relacji, i tylko później już nawet się nie wie, jak by to było inaczej.
    Za to od innych - teoretycznie - bliskich (bo w praktyce wraz upływem lat robi się jakby coraz dalej ...), otrzymuje się jedynie komunikat: to dlatego, że ... ja też tak mam ... powinnaś: a,b,c ... itd. A ponieważ takim komunikatom mówię stanowcze "nie", więc zostaję z tym całym bagażem sama.
    Bagaż teoretycznie nie taki ciężki, ale w praktyce też coś tam zabiera i sprawie, że powstaje jakaś rysa. Są rzeczy których już nie zrobię i sytuacje, w których czuję się gorzej.
    Myślę jednak, że każdy ma jakąś tam swoją żałobę i rzeczy czy sprawy, po których ona pozostaje.
    Tymczasem słońce, kolejny dzień z rzędu :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Saxifrago
      takich (tych innych-teoretycznych-bliskich) to ja nawet nie umieszczam w zbiorze moich "najbliższych" i te wszystkie więzy krwi i przecież-cię-kocham to ja w d. mam — taki aspołeczny rys.

      Tylko czemu nikt nie powiedział, że przyjdzie chwila, że już pewnych rzeczy nie zrobimy?

      Taaak, każdy (w pewnym wieku?) ma swoją żałobę, a może nawet kilka w różnych tematach.

      Taaak, u nas przepiękne słońce dziś było ;)

      Usuń