wpis przeniesiony 8.03.2019.
(oryginał z zawieszkami)
Zaskakujący to był urlop. Naszej ulubionej knajpki już nie ma. Nowy domek budził tęsknotę za starym. Ludzi więcej niż w poprzednich latach. Ale najbardziej zaskakujące było to, że czytałam książkę z półki Sadownika, zaraz po Sadowniku... z gatunku urban fantasy... I zachwycił mnie ten zestaw literek. Miałam okazję niepoprawnie politycznie pośmiać się z polskiej rzeczywistości. Zachwyciłam się, bo oddawałam się egoistycznemu tropieniu siebie na jej stronach? Siebie, której już nie ma i tej, która jest. Siebie odkrywanej w wielu ludziach i wielu ludzi odkrywanych we mnie. Tęsknot, pragnień, doświadczeń celnie namierzonych. Dziękowałam Magii, która w mym życiu jest co dnia, Magii, której uczę się codziennie...
Paulina Kozanek nie żyje, smutne, ale nie zmienię tego. Moim obowiązkiem jest odnaleźć zabójcę, choć przyznam, dziś nie czułam zwykłego dreszczyku podniecenia związanego z rozgryzaniem zagadki. Najchętniej ożywiłabym Kozanek i zapytała prosto z mostu, kto ją zabił i dlaczego, by mieć tę sprawę z głowy i zająć się tym, co dosłownie spędzało mi sen z powiek, czyli porwaniem Katii i innych. Życzenie to nie mogło się spełnić, nie dlatego, że nie było możliwe. Było, tyle że jedyna znana mi osoba, która bez trudu ożywiłaby Kozanek, została porwana. Zaklęty krąg, rozwiązanie na skróty pierwszej sprawy, wymaga rozwiązania drugiej, w której nie da się iść na skróty.
Pozostawała mi więc solidna i czasochłonna robota policyjna.
*
— Z kim przyjaźniła się pana mama?
— Mama nie znała tego czasownika. — Skrzywił się. — Mama miała wrogów, często niezdających sobie nawet sprawy z tego, że zaliczyła ich do tej kategorii.
— Jakiś przykład, bym wiedziała, o czym pan mówi?
— Wszyscy niekatolicy, premier, prezydent, zwolennicy lewicy, rozwodnicy, pary mieszane rasowo, homoseksualiści, Żydzi, Rosjanie, Niemcy, Ukraińcy, ekspedientki poniżej trzydziestego roku życia, dziwki, czyli właściwie wszystkie niemężatki, małe dzieci, rodzice małych dzieci, właściciele psów... To tylko najkrótsza lista, jaka przychodzi mi na myśl, mogłaby być znacznie, znacznie dłuższa.
*
— [...] I jeszcze jedno, czy możesz załatwić, bym nie była już nagabywana przez wiedźmy płodności? Są nachalne jak świadkowie Jehowy, między innymi przez nie unikałam mieszkania w Thornie. Ich wizja mojej przyszłości zupełnie mi nie odpowiada, nie chcę ich skrzywdzić, a jak wspomniałaś, one nie potrafią oddać.
— Oczywiście, masz immunitet. Przekonam głowę ich sabatu, że twoje użytkowanie magii miłości jest inne, ale nie gorsze i zasługujesz na spokój i szacunek.
— Nie szanują żadnej kobiety, nim nie urodzi piątki dzieci, pani, wystarczy mi spokój, dużo spokoju.
*
— Czym jesteś, Witkacy?
— Nie wiem, dziwakiem pewnie...
Był smutny i jakby zagubiony [...]
— Witkacy, głuptasie, nie jesteś dziwakiem! Jesteś magiczny, a to coś wyjątkowego! [...]
— Pomogę ci, Witkacy. Nie jesteś wariatem. Znam mądrzejsze ode mnie wiedźmy, możesz być po prostu z innego systemu albo możesz być wystarczająco egzotycznym stworzeniem, że po prostu nie spotkałam nikogo takiego jak ty. Może być wiele powodów.
— Dziękuję — wyszeptał.
Opadł niżej, opierał czoło o moje kolana i drżał, chyba płakał. Nie wyobrażałam sobie, jak wytrzymał trzydzieści pięć lat bez wiedzy kim jest. Pamiętam, jak bolesne było dorastanie w tym obezwładniającym poczuciu wyobcowania, niezrozumienia, braku miłości. Zmaganie się z darami, których nie mogłam kontrolować. [...] Nie mogłam pozwolić, by zadręczał się dłużej. Naprawdę mógł oszaleć, jeśli nie nauczy się własnej mocy.
*
*
Nauczyłam się, że zawsze trzeba mieć plan awaryjny. Nawet jeśli zakłada on cud. Zdarzają się częściej, niż zwykliśmy sądzić.
Aneta Jadowska, Złodziej dusz,
Fabryka Słów, Lublin 2013.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz