czwartek, września 05, 2013

849. Katarzyna W. i spółka

 wpis przeniesiony 8.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

W komunikacji miejskiej, ku memu zdziwieniu, drugi dzień dużo osób dyskutuje o wyroku Katarzyny W. Utkwiło mi w głowie dwoje młodych ludzi, którzy wiedzieli dokładnie co i jak, że wyrok sprawiedliwy, że należało się babie, że w więzieniu inne kobiety nie dadzą jej żyć i że to bardzo dobrze, bo Ziemia takiej nosić nie powinna. Och, żeby to było takie proste. Młodym wykształciuchom z dobrych domów wielkich miast, z perspektywami, z pracą, z własnym zdaniem, z ambicjami, tak łatwo i bezmyślnie przechodzą przez gardła te wszystkie komunały.

Sprawiedliwości stałoby się zadość, gdyby chociaż wspomniano o współudziale społeczeństwa, które jak mantrę powtarza, że „macierzyństwo jest jedyną drogą, by w pełni stać się kobietą”, „prawdziwe matki nie oddają swoich dzieci”, „matka zawsze wie co dla jej dziecka najlepsze”, „rodzina jest dobrem najwyższym” itd.

Nie wszystkie kobiety mają potrzebne zasoby wewnętrzne i zewnętrzne, by zakwestionować te generalizacje, by z podniesioną głową wybrać inną drogę, by odpuścić sobie przymusowe macierzyństwo, by oddać dziecko, by pozwolić sobie na to, że nie wie się najlepiej, by mieć inną definicję dobra najwyższego, by żyć swoim życiem.

Pytanie „jak ona mogła?” jest pozbawione sensu. Zdecydowanie mogła, bo właśnie to zrobiła. Nie ona pierwsza. Nie mam złudzeń, że nie ona ostatnia, niestety. Jeszcze jeden produkt uboczny zbiorowego myślenia życzeniowego. Ile jeszcze dzieci zginie, będzie cierpieć, zanim społeczeństwo pójdzie po rozum do głowy?

A Katarzyna W. posiedzi... za swoje, za mężulka, co kochany chyba już mniej, za bliższą i dalszą rodzinę z której pochodzi, za naród polski pędzony ideą, co trzymać się realu nie zamierza ani przez chwilę. A partie polityczne i niepolityczne bezkarnie będą z uporem maniaka zaklinać tę niepoprawną, niby nie mającą wcale głosu, rzeczywistość, która nie wiedzieć czemu, trzeszczy tak obrzydliwie.

Komu powinnam pogratulować?
Aż mięsem mam ochotę rzucić, ale przecież jestem wege myślą, mową i zadbaniem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz