wtorek, sierpnia 18, 2015

1418. Fizjologia pewnego pytania

 wpis przeniesiony 15.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

     — Jak się czujesz?
     — Dobrze.
     Ha, ha! Czy ktoś pyta, by zyskać na czasie? Czy ktoś odpowiada, by mieć to fantastyczne pytanie już z głowy? Czy może te dwie kwestie stanowią zgrabny konwenans powierzchownych interakcji wystarczająco dalekich bliskich relacji? Pytasz, oczekując tej konkretnej odpowiedzi? Odfajkowane. Żeby ci nikt nie mówił, że się nie interesujesz jej zdrowiem? O, przecież każdy z nas jest tylko człowiekiem.

     — Jak się czujesz?
     — Dobrze.
     A może ktoś naprawdę chce wiedzieć, ale interlokutor nie chce martwić swoim stanem. Są przecież choroby, które nie są kurtuazyjną formą pokazania planom, obowiązkom i zobowiązaniom środkowego palca nieposłuszeństwa. Są choroby, które demolują. Są niestety i takie, które wpadają na genialny pomysł, że człowiek im już do niczego nie jest potrzebny — są na tyle silne, że dadzą sobie radę same.

     — Jak się czujesz?
     — Dobrze.
     A może, choć dobra intencja, po prostu to nie najlepszy moment na to pytanie?

     — Jak się czujesz?
     Tę historię noszę w sobie prawie od tygodnia i potrzebuję ją upuścić, zostawić, odłożyć, ale nie zapomnieć. Na to pytanie zwróciła mi uwagę pogodna, uśmiechnięta Pani z ciepłym głosem. Uświadomiła mi, jak bardzo głęboko intymne ono jest — nie każdy nie każdemu może to pytanie zadać, nie w każdej chwili. I dobrze!

Cyk! Chwila, moment i… pogodna, uśmiechnięta Pani przemienia się w uosobienie wściekłości — cudownie, cudownie! — i mówi:
     — Dzwoni, pyta: „jak się czujesz?” i co? I stawia mnie tym pytaniem pod ścianą! A może ja nie chcę rozmawiać o chorobie! Może ja chcę porozmawiać o czymś innym? Nie jestem tylko pacjentką! Niech mnie spyta: „co słychać?”, niech da mi w ten sposób wybór, o czym chcę porozmawiać.

Niech!
     — Co słychać?

*

Chodzi za mną… Satie…

Erik Satie, Gnossiennes.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz