wpis przeniesiony 13.03.2019.
(oryginał z zawieszkami)
Dwa lata temu z dokładnością do miesiąca. Zalo. Z niebywałym entuzjazmem, śródziemnomorskim temperamentem przedstawiał Jabłoni zalety e-papieru. Własne doświadczenia miał i sceptycyzm Drzewka całkiem dobrze rozumiał, ale tak, zmienił zdanie. Jabłoni w głowie zostały dwa argumenty za. Jedziesz na urlop a w kieszeni trzy tysiące książek. Tak, notatki można sobie robić. Ale. Papier to papier. Zapach druku. Ale. Papier przecież coraz gorszy. Ale. Papier! Zdania nie zmieniła. Kupuje papier. Po hug jej trzy tysiące książek na urlopie. Urlopie? Jakim urlopie? Papier!
Końcówka grudnia 2014. Jasność umysłu napada Drzewko na granicy nocy i dnia. Budzi się i wie, że może nie ma co uszczęśliwiać Seniora papierem, jeśli On od lat chwali sobie czytnik e-booków. Jabłoń wstaje, nabywa tę samą książkę, co prezentem miała być, w wersji elektronicznej. Z duszą na ramieniu. Kto to słyszał kupować ciąg bitów. Pyk, pyk. Klik, klik. Zamówiła. Opłaciła. Dwie minuty i proszę. Nie czekała, aż książka dojedzie do księgarni. Nie musiała do księgarni iść. Nie stała w ogonku po odbiór. Siedziała w piżamie i w resztkach snu przy komputerze i odbierała książkę, e-książkę.
Końcówka grudnia 2014. Kilka godzin później. W zasadzie to Jabłoń już wie, że wielu książek nie musi mieć w papierze — reportaże, powieści, eseje, felietony. Frank szwajarski jeszcze nie myśli oszaleć, a Drzewko już ma pomysł na powiększenie mieszkania, bez ruszania się z hamaka. Rozmarzyła się. Jakby to było z czterech regałów książek zejść do dwóch? Pięknie by było, pięknie.
Końcówka grudnia 2014. Dowiaduję się o nowej książce Agnieszki Graff. Dostępna tylko (!) w wersji elektronicznej.
Styczeń 2015. Dzień, w którym frank oszalał. Stado ma luz, pomimo kredytu w tej walucie. Nikt Stadu nie dał na mieszkanie. Kredyt plus czynsz to od zawsze mniej niż wynajęcie mieszkania, które mają, więc nie ma o czym mówić. Luz, Stado i smutna konstatacja w postaci 50 zł, które Sadownik pozyskał, oddając do antykwariatu ponad 100 książek, z których Stado wyrosło, siedzą w kawiarni. Za te pięćdziesiąt złotych szaleją w majestacie prawa — kawa, ciacho. I decyzja. Jabłoń chce e-papier.
29 stycznia 2015. Jabłoń dostaje informację, że premiera książki, na którą czeka od listopada odbędzie się z kilkudniowym opóźnieniem. Czekała dwa miesiące. Nie chce czekać jeszcze pięciu dni. Kulki w głowie Jabłoni zderzyły się. Dziesięć minut i trzeci tom powieści ma na swoim komputerze. Teraz potrzebuje już tylko e-papieru.
1 lutego 2015. Na horyzoncie drzewne imieniny. Zamówiła rodzinną zrzutkę. Przetupuje z nogi na nogę. Jest niczym trzylatka pod kioskiem, gotowa rzucić się na chodnik, że już, natychmiast, że musi mieć, że grzeczna może nawet chwilę być.
2 lutego 2015. Istotny dzień z wielu powodów — rodzi się ważna dla Jabłoni Osoba. A Sadownik przywozi e-papier. I świat już nie może być taki sam.
E-papier. Odkrycia. Wszystkie wymienione już zalety e-papieru są prawdziwe. Stwierdza Jabłoń. Ze zdziwieniem przeogromnym odkrywa również że. Wraca do domu. Jest ciemno. A ona na przystanku tramwajowym... czyta. Bo może. Leciutki plecak ma. Nie pamięta, by kiedykolwiek tak lekko było. Zaświtała myśl niebywała: torebka, damska torebka. Świat torebek otworzył się przed Drzewkiem. Krojów! Kolorów! Plecak już niepotrzebny, bo. E-papier! A Sadownik na to wszystko: u la la.
E-papier. Konsekwencje. Porobiło się. A psychologia procesu uśmiecha się, bo wie, że za progiem zawsze na człowieka czeka coś zaskakującego. Ale żeby dowiedzieć się, co jest za progiem, trzeba go przekroczyć. Kto by pomyślał. Jabłoń i torebki. Koń by się uśmiał.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz