piątek, lutego 06, 2015

1243. Magia liter przed nazwiskiem

 wpis przeniesiony 13.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Mogę prawie spokojnie usiąść i zachować od zapomnienia pewną historię, co napadła mnie dokładnie tydzień temu.

Siedem dni temu przebiegłam w pewnej instytucji sporo kilometrów w pionie i w poziomie. Zajęło mi to prawie sto minut. Tabliczka, tabliczka, człowiek, tabliczka, człowiek, nie to piętro, nie ten pokój, tabliczka, człowiek, człowiek. Wszyscy bardzo chcieli pomóc, by znaleźć właściwą osobę, właściwy pokój, właściwą pieczątkę we właściwym kolorze.

W tym przebogatym w doświadczenie czasie uświadomiłam sobie, że są literki przed nazwiskiem, które nie robią na mnie wrażenia. Profesor, habilitowany, doktor — nie rusza mnie to, bo wiem z własnego doświadczenia, że w grupie tych ludzi stężenie procentowe półgłówków jest dokładnie takie samo jak w grupie ludzi bez literek.

Nabiegałam się. Zdobyłam dwie pieczątki na formularzu stażowym. Dotarłam do centrum szkolenia podyplomowego. Weszłam w pierwsze drzwi. Padłam. Pan. Młody. Sympatyczny. Serdeczny. Chętny, by pomóc.
     — Tak, tak, to tutaj. Zostawi pani dokumenty, na początku przyszłego tygodnia pieczątka będzie.

Zostawiłam, ale wychodząc pomyślałam, że dobrze byłoby zapamiętać, komu ja te moje bezcenne kwity zostawiam. Rzuciłam okiem na badżyk, nazwisko zapamiętałam. Opuściwszy gabinet, zamykając drzwi z drugiej strony, oko me zatrzymało się na literkach młodego, serdecznego, przesympatycznego człowieka. Zatkało mnie z wrażenia. Ppłk. Stój! Error w głowie jak stąd do wieczności. Wróciłam się. Młody, serdeczny i przesympatyczny uśmiechnął się w rozbrajający mnie sposób.
     — Naprawdę jest pan żołnierzem? — zapytałam.
     — Tak — odpowiedział.
     — Zadziwiające — poinformowałam młodego, serdecznego i przesympatycznego człowieka, wróć!, podpułkownika, a ten poczęstował mnie kolejnym fantastycznie ciepłym uśmiechem.

Czy ja pisałam, że literki przed nazwiskiem nie robią na mnie wrażenia? Niektóre robią. Jeszcze.

*

Historia ta ma piękną puentę. Otóż, dwa dni temu opowiadałam tę przygodę Kaan, kobiecie, która jest rysowana bardzo delikatną kreską. Zapytała, ile ma lat młody, przesympatyczny i serdeczny człowiek.
     — Na oko... 34, 36.
Kaan ciepłym, miękkim głosem powiedziała:
     — Dziecko! [Jeszcze]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz