wpis przeniesiony 13.03.2019.
(oryginał z zawieszkami)
Teodora pojawiła się w naszym życiu wczoraj.
Sadownik wziął Jabłoń imieninowo na torebki. Zaklinało się Drzewko, że ma być miło, czyli musu nie ma — zajrzą tylko do takiej liczby sklepów, by nie wykończyć dobrego nastroju.
Jedno miejsce, drugie miejsce i sporo już wiadomo. Torebka. Damska, koniecznie. Żadna czerń, brąz czy klasyka. Żadnej poprawnej nudy dla pań z klasy średniej skrojonej zgodnie z wszelkimi aktualnymi trendami w dizajnie.
Trzecie miejsce. Jest i czerń, i brąz, i niebywałe zadziwienie. Jabłoń przystanęła, gapi się na propozycje toreb, absolutnie nie do przyjęcia i przypomina sobie, że większość kobiet jest od niej mniejsza, dużo mniejsza lub dużo, dużo mniejsza. W zadziwieniu pyta Sadownika:
— I ty chcesz mi powiedzieć, że kobiety marzą o takich luksusowych workach na kartofle? Matko Bosko, mogłabym w takiej torbie wiertarkę nosić.
Czerń, nie. Brąz, nie. Worki na kartofle, nie. Nie ma też mowy o zajętej permanentnie dłoni czy ramieniu zgiętym w łokciu, gdy Drzewko przemieszcza się z punktu A do punktu B. Nie, nie, nie, wykluczone. Opuścili sprawnie miejsce trzecie.
Czwarte. Ostatnie. Na rezerwie cierpliwości Jabłoń wjechała. I co? I jest! Sadownik ją wypatrzył. Torebunia, co z Jabłoni Teodorę zrobiła w ułamku sekundy. Drzewko oczadziało rządzą posiadania.
*
Poszłam wieczorkiem do pracy. Poznawczo odmieniona. Po 35 latach znajdowałam się na ulicy bez tornistra, plecaka, plecaczka... z torebunią. Sama siebie nie poznawałam.
— Teodoro, no niech mnie!
A jakby to zrobić bardziej, to samo nasuwa się pytanie, którego nie sposób nie zadać:
— A tak w ogóle, moja droga, jak myślisz, ile ty powinnaś mieć torebusiek?
*
Jest świat, do którego nie wejdziesz bez psa.
Jest świat, do którego nie wejdziesz bez torebuni. Kropka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz