piątek, lutego 27, 2015

1261. Na urlopie... Szacki!

 wpis przeniesiony 13.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Kundel zdaje egzamin. Nie mogę sobie wyobrazić życia bez. Pierwsze wolne z nim pod ręką — ambitnie postanowiłam poczytać gatunek, którego na co dzień nie czytam — urlop to urlop, czyli okazja, by poznać nieznane. W cenie jednego papierowego tomu, po dorzuceniu kilku złotych, nabyłam wszystkie trzy tomy w wersji elektronicznej.

Niech mnie kule! Jak dobrze, że Autor pisze jedną książkę na kilka lat. Wciągają. Nie można się oderwać. Człowiek nie miałby czasu na nic innego. Jestem w trakcie trzeciego tomu. W nocy przy jednym z opisów odpadłam! Makabra, ale i polska rzeczywistość, choć pewnie trochę przerysowana. Trzeci tom można potraktować nie tylko jako kryminał, ale jako książkę edukacyjną — przemoc w rodzinie to nie katolicka fatamorgana czy gienderowa klątwa. O trzecim tomie jeszcze będzie, a pierwsze dwa też są niczego sobie.

     — Wolałbym rozmawiać o faktach, nie o uczuciach.
     — To zawsze jest prostsze. Co jeszcze chciałby pan wiedzieć?
     — Chciałbym wiedzieć, co się wydarzyło w sobotni wieczór.
[…]
     — W takim razie musimy rozmawiać o uczuciach.
     — Jakoś to zniosę.

*

Szacki już miał na końcu języka, że pacjentów w szpitalach psychiatrycznych powinno się indywidualnie leczyć, a nie grupowo przechowywać […].

*

     — Jeśli chodzi o to, kto jest w systemie dobry, a kto zły: prawie zawsze jest odwrotnie. Proszę o tym pamiętać.

*

Szacki mnożył w myślach trzycyfrowe liczby, aby zabić pojawiające się w jego wyobraźni sceny gwałtu. Zbrodni, która — jego zdaniem — powinna być karana na równi z zabójstwem. Gwałt był zabójstwem, nawet jeśli zwłoki chodziły potem przez wiele lat po ulicach.

*

Czy w takiej chwili coś się czuje? Czy długo jeszcze zachowuje się świadomość? Lekarze mówią: umarł natychmiast. Ale kto to tak naprawdę może wiedzieć?

*

     — Bardzo śmieszne. Zastanawiam się, jak to możliwe, że dzieci mogą być tak niepodobne do swoich rodziców.
     — Może dlatego, że najpierw są sobą, a dopiero potem czyimiś dziećmi?

Zygmunt Miłoszewski, Uwikłanie,
Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2007.
(wyróżnienie własne)

Gówno pan wie o moich emocjach.
— Błogosławiona to niewiedza.

*

[…] efekciarstwo nie robiło na nim wrażenia, co najwyżej wywoływało żal, że są osoby zdolne włożyć tyle czasu i wysiłku w sprawy nieistotne.

*

[…] negatywna identyfikacja to ślepa uliczka. Że człowiek powinien określać siebie przez dobre emocje, przez to, co lubi, co go uszczęśliwia, sprawia mu radość. Że budowanie tożsamości na tym, co go drażni i wkurwia, to wstęp na równię pochyłą zgorzknienia, po której zjeżdża się coraz szybciej, aby na końcu stać się ziejącym nienawiścią frustratem.

*

     — […] Czy po zmartwychwstaniu ma się trzustkę?
     — Jak się umarło w wieku trzydziestu trzech lat, to nie, dopiero po pięćdziesiątce dowiadujesz się, że masz jakieś narządy?

*

Nienawidził głupoty, którą uważał za jedyna naprawdę szkodliwą cechę, gorszą od nienawiści.

*

     — […] Tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono.
     — Talmud?
     — Nie, Szymborska. Mądrość dobrze jest czerpać z różnych źródeł.
[…] nigdy nie wiemy, ile w nas dobra.

*

Rabin uśmiechnął się niespodziewanie. — Na marginesie: uwielbiam tę waszą cechę, to poruszanie się po skrajnościach, euforia albo czarna depresja, wielka miłość albo ślepa wściekłość. U Polaków nigdy normalnie. Szlag mnie czasami od tego trafia, ale i tak to lubię, nauczyłem się traktować uzależnienie od polskiego charakteru jako nieszkodliwy nałóg.

*

     — […] Wystarczy mi, że jestem rozwódką, nie mam ochoty na bycie wdową. Jak to brzmi? Jakbym miała sześćdziesiątkę.
     — Nie możesz być chyba wdową, skoro jesteś rozwódką.
     — Nie będziesz mi mówił, kim mogę być, a kim nie, te mroczne czasy na szczęście się skończyły.

*

Tuż obok niego przy ogrodzeniu tarasu siedziała para tubylców zakochanych w sobie jak nastolatkowie, choć musieli mieć dobrze po pięćdziesiątce. […] Wielu dekad pielęgnowania miłości i czułości potrzeba, żeby stać się taka parą.

Zygmunt Miłoszewski, Ziarno prawdy,
Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2011.
(wyróżnienie własne)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz