wpis przeniesiony 9.03.2019.
(oryginał z zawieszkami)
Trzymając mocno za kaptur dziecięcej kurtki, potrząsała chłopcem:
— Coś ty zrobił? Mów prawdę!
— Nienawidzę cię! — wykrzyknął.
Uderzyła go.
Dziecko we mnie, co znaleźć chce kogoś, kto powinien pójść i zabić sukę, nie zdążyło się uruchomić. Do głosu doszedł logik, co nie poradził sobie, z tym czego był świadkiem. Do zrozumienia chcąc dojść jak najszybciej, rozebrał scenę na składniki pierwsze.
Chciała prawdę? Chciała. Powiedział prawdę? Powiedział. W momencie udzielania odpowiedzi naprawdę jej nienawidził i wcale mu się nie dziwię — logik nie był pozbawiony empatii. Więc za co został uderzony? Za bycie prawdomównym! Wywnioskował.
Filozof we mnie ze spokojem skonstatował logiczny wywód: uważaj, gdy ktoś raczy cię słowami mów prawdę. On chce prawdy, ale w zasadzie tylko tej jej składowej, której oczekuje, z którą będzie umiał sobie poradzić, tej która pasuje jakoś do wyznawanej aktualnie filozofii życiowej. Dumny ze swojego odkrycia dodał:
— Taki już jest, póki co, ten świat!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz