wpis przeniesiony 9.03.2019.
(oryginał z zawieszkami)
Rodzina pochodzenia. Role niczym karty rozdane. Matka. Ojciec. Przymiotniki dopisze życie. Najstarsze dziecko. Najmłodsze. Może jeszcze środkowe. Najukochańsza córka. Syn-nieudacznik. Niewdzięczna latorośl. Życiowo nieprzystosowany. Nie umiejąca się ogarnąć. Idealista. Realistka. Duma Rodziny. Wstyd w członka rodziny obleczony. Niepowtarzalna dynamika łatwych do przewidzenia konfliktów.
*
Obejrzeliśmy wczoraj, w doborowym towarzystwie, Sierpień w hrabstwie Osage. Spodziewałam się, że tym filmem dotknę się do żywego, że bardzo źle się skończy i będę do siebie dochodzić przez kilka dni. Prognoza nie sprawdziła się wcale. Rewelacyjny film o ludziach, którzy utknęli w rodzinnych rolach. O dramatach, które łączą się nierozerwalnie z każdym utknięciem, choćby w najbardziej lukratywnej z ról. O braku rzeczywistego kontaktu człowieka z człowiekiem. Finalnie, o kroku poza zaklęty krąg oskarżeń, oczekiwań, pretensji. O kroku we własne życie robionym. O kroku, na który nigdy nie jest za późno. Wyszłam z kina z myślą: jak dobrze, że poza rodziną, jest świat.
*
Kim jesteś tu, gdzie jesteś?
Kim się stajesz, gdy jesteś z nimi?
Za kogo oni mają ciebie?
Za kogo ty masz ich?
Jak wyglądałyby wasze spotkania, gdybyście na chwilę uznali, że wszystko, co o sobie wiecie, jest już mocno przedawnione, nieaktualne, nieprawdziwe?
Brzmi jak potencjalnie nowe otwarcie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz