wpis przeniesiony 4.03.2019.
(oryginał bez twardych spacji)
Patrzyła na mnie raz. Powiedziałam jej nie. Po kilku miesiącach znów stanęła przed moimi oczami. Trafiła na mój smutny czas. Odwróciłam się do niej plecami. Potem było trzecie, czwarte spotkanie. Za każdym razem odchodziłam mając pewność, że kiedyś powiem tak, ale na ów moment — ze strachu, że się rozsypię na drobne kawałki — mówiłam nie. Na początku grudnia, gdy była u nas Bliźniacza Liczba, po raz piąty mignęła mi przed oczami. Była uparta wystarczająco. Poddałam się. Może przyszedł już czas na tak. W poczet pakietu świątecznego ją wciągnęłam. Dwa dni temu dotarło do mnie, że mało świąteczna jest. Wyjęłam ze stosiku. Przeczytałam. Wstrząsnęła mną, tak jak planowała. Pierwsza z Trylogii pozostawiła pytania, na które nie można znaleźć odpowiedzi. Dziś ważne dla mnie są nie tylko literki, ale Twarze Bohaterów reportaży — Ocalonych, dla których koniec wielu światów miał już miejsce, nie muszą czekać do jutra.
Kroję chleb... po tej książce wyostrza się zmysł bogactwa i wylicza:
jestem...
Sadownik jest...
Henia jest...
To będą niezwykłe święta, bo będą. Tak po prostu będą.
***
[Sylvie Umubyeyi, lat 34*]
Nie, wojna nie odebrała mi spokoju ducha. Mam niesłychane szczęście, bowiem są ludzie, którzy zrobili wszystko, co mogli, by uniknąć maczet, a jednak zostali zabici. Ja jeszcze żyję. Skoro mam tę szansę, chcę, by przyjemność rodziła się w spokojnym rytmie, który mi odpowiada, ani za wolnym, ani zawrotnie szybkim. Patrzę, jak czas upływa, nie uganiam się za nim, jednak nie pozwalam mu przeciekać przez palce bez słowa.
[Claudine Kayitesi, lat 21*]
Hutu mówili też, że mamy za dużo krów; to nie była prawda. Moi rodzice nie hodowali krów. Nasi sąsiedzi nie mieli krów, a była to liczna rodzina i mieli wiele potrzeb. Krowy czekają na targu na klienta z pieniędzmi, który zechce je kupić. Prawda jest taka, że Hutu nie lubią krów. Gdy Tutsi ujrzy stado krów w zagajniku, widzi wielkie szczęście. Gdy Hutu zobaczy krowy, widzi tylko kopyta i szkody.
[Innocent Rwililiza, lat 38*]
(...) Myślałem: „Skoro masz umrzeć, musisz spróbować przeżyć choć dwa czy trzy dni dłużej”. Właśnie dlatego się rozłączyliśmy.
Lecz jest też inny powód naszego rozstania, trudniejszy do wyjaśnienia; muszę o tym powiedzieć. Tak. Kiedy w jakiejś rodzinie wszyscy mają umrzeć, kiedy nie możesz nic zrobić, żeby ocalić żonę czy ulżyć jej cierpieniom, tak samo jak ona, lepiej jest pójść i dać się zabić gdzie indziej. Powiem to trochę jaśniej. Jeśli nie umrzesz pierwszy, jeśli będziesz słyszał krzyki twojego ojca, matki, żony albo dziecka i nie będziesz mógł ruszyć ręką, żeby ich ocalić czy choćby sprawić, by mieli lżejszą śmierć, umrzesz sam, w poplątaniu uczuć, które łączyły was w dobrych czasach, ponieważ będziesz czuł się zbyt winny w sytuacji, która cię przerasta. W ostatniej chwili ogarnie cię straszne uczucie wstydu i przeważy nad miłością, wiernością i wszystkimi tego typu uczuciami. Na granicy istnienia odbiorą ci nawet wspomnienia dobrych chwil, które przecież życie ci dało. Oto dlaczego pomyślałem: może to lepiej, że zostaniemy ścięci z dala od swoich oczu.
*
Na całym świecie, czy jesteś biały, czy czarny, z Bieguna Północnego czy z dżungli, nie wywołujesz zaraźliwego uczucia zażenowania. Tu w Rwandzie, być Hutu czy Tutsi to cała historia. Na targu Hutu rozpoznaje ludzi Tutsi z odległości pięćdziesięciu metrów i vice versa, ale stwierdzenie, że istnieje różnica, jest tematem tabu, nawet między nami. Ludobójstwo zmieni życie wielu pokoleń Rwandyjczyków, a jednak wciąż nie wspomina się o nim w szkolnych podręcznikach. Nigdy nie czujemy się swobodnie, mówiąc o tych niuansach. Przynależność etniczna do pewnego stopnia przypomina AIDS, im mniej się o niej mówi, tym więcej czyni spustoszeń.
Jean Hatzfeld, Nagość życia. Opowieści z bagien Rwandy,
Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2011.
_________________________
* wiek Ocalonych w roku 1999. Autor fotografii: Raymond Depardon.
(wykorzystano fragmenty fotografii).