wpis przeniesiony 11.03.2019.
(oryginał z zawieszkami)
Wyrwałam się wczoraj na samotnię kinową. Ze zgrozą stwierdziłam bowiem, że zaniedbałam ten dobry nawyk — wybierania samemu, „iścia” samemu, bycia samemu. Wypatrzyłam cykl Oczami kobiet. Uznałam go za świeży, by po godzinie wyjść z wielkiego błędu, bo on ma miejsce w stolicy od wielu, wielu lat. Poszłam na film Hotel (2013). Wróciłam poruszona niebywale, mówić z wrażenia nie mogłam.
Podobno jakiś krytyk-idiota napisał, że to pogodna powiastka o wychodzeniu z traumy. Gratulowałam panu idiocie, że załapał z filmu jedynie kilka absurdalnych scen, których moc polegała na tym, że obnażały stereotypowe myślenie, a przy okazji dawały widzom chwile oddechu między jedną a drugą trudną sceną. W zasadzie o czym jest ten film? A to zależy od tego, jak się na niego spojrzy. Dawno nie widziałam filmu, który może być odebrany na tak wielu płaszczyznach.
Wersja I: patriarchat po polsku. Tak, tak, niech kobiety obejrzą ten film jako przestrogę, że jak się wszystko ma, jest się spełnioną kobietą prywatnie i zawodowo, to musi los zesłać karę. No i zesłał! Polska kobieto, skoro już poszłaś do kina, to zastanów się nad sobą.
Wersja II: kobieta w patriarchalnym społeczeństwie. Dopasowała się. Kobieta sukcesu umysł w męską kratkę uformowała — wszystko zaplanowane i pod kontrolą. Gdy więc życie wymyka się planom i kontroli, można tylko spaść na dno, na którym będzie trzeba poszukać siebie.
Wersja III: europejska. Rozmarzyłam się nad tym, jakim musielibyśmy być społeczeństwem, by taki film mógł powstać w Polsce. Pięć głównych bohaterów, pięć niezamkniętych historii, pięć pragnień, z którymi czas się pożegnać lub przystąpić do realizacji. Film dotyka wielu tabu... traum różnego rodzaju, dania sobie czasu, pragnień seksualnych kobiet dojrzałych czy męskiego niewyrabiania się w męskim świecie. Dla mnie — być może dlatego, że kinowo raczkuję — to niebywały majstersztyk, choć wyjątkowo ciężki. Zachwyciła i została w mym sercu Jill Ung w roli Marie, której niestety bardzo mało w zwiastunie, gdy jest najpiękniejsza i wyjątkowo zmysłowa (1:03). Nieefektywne jest moje rozmarzenie, ale jest i radość, że choć takich filmów nie robi się w Polsce, to przynajmniej można je, póki co, oglądać.
Jill Ung (źródło)
zdarzasz się dwa razy i więcej,
na każdego coś czeka...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz