Marzenie stare jak mój świat: pojechać do Wiednia. Skąd się wzięło? Pojęcia nie mam, ale wiem, że mam je od zawsze. Książkę tę zaś mam od półtora roku jako namiastkę wizyty in spe złożonej stolicy Austrii.
Gdy tę książkę kończyłam, Wiedeń był na wyciągnięcie ręki za niecały miesiąc. Teraz nad tym pomysłem zebrały się groźne chmury i jakoś będziemy musieli przetrwać burzę i grad. Pozostał plan do zrealizowania najprawdopodobniej w innym czasie: kawa (koniecznie we włoskiej, wiedeńskiej kawiarni) i ciastko (koniecznie niejedno), Glorieta, Pawilon Secesji, palmiarnia, park, który był kiedyś cmentarzem pod wezwaniem św. Marka i krzywe domy, których zdjęcia zawsze wprawiały mnie w zachwyt.
A książka? Zgrabnie napisany subiektywnik wiedeński. Teraz szoruje ad acta.
Co to właściwie znaczy – najlepsze do życia? Jak to zdefiniować? Czy życie jest dobre, kiedy smacznie jemy, uprawiamy fajny seks i się wysypiamy? Czy wtedy, kiedy stać nas na posłanie dziecka do dobrej szkoły, do tego znajdującej się za rogiem, a na targu na sąsiedniej ulicy można kupić – niedrogo – lokalne, organiczne produkty?
*
Hit Wiednia: Liebesampel, czyli „miłosne światła” na przejściach dla pieszych.
*
O ile uważam, że szkoda pieniędzy na bilet wstępu na taras widokowy, o tyle będę was przekonywać, że warto zapłacić za kawę i ciastko w kawiarni urządzonej w centralnej, przeszklonej części gloriety […].
*
Nazwę Hundertwasserhaus też usłyszycie wiele razy. Poprawnie użyta oznacza dom mieszkalny zaprojektowany przez artystę na rogu Kegelgasse i Löwengasse, znany jako „najczęściej fotografowany budynek w Wiedniu”. […] Czasem usłyszycie jednak nazwę Hundertwasserhaus w odniesieniu do budynku Kunst Haus Wien, gdzie mieści się muzeum Hundertwassera. […] Najciekawszy jest jednak sam budynek, zaprojektowany zgodnie z przestrzeganą przez Hundertwassera zasadą organicznej formy i braku linii prostych (artysta uważał je za niemoralne!).
*
[…] dom albo ojczyzna to jest coś, co trzeba sobie wypracować. Ojczyzna jest pewnym stanem ducha. A stany ducha są tworzone przez różne wydarzenia, ludzi, impulsy.
// Radek Knapp
*
[…]
język polski jest bardzo elastyczny. Jest w nim dużo słów, czasami za dużo. Kiedy więc ściśnie się polskie trzy zdania, zostaje z nich ledwie kilka kropel esencji. A jak ściśnie się taki niemiecki, to jakby się ściskało kamień. Niemiecki jest wręcz sadystycznie oszczędny.
// Radek Knapp
*
Wiedeńczyk, kiedy ma rozwiązać problem, idzie do kawiarni, pije kawę i czyta gazetę, i ma nadzieję, że sprawy same się poukładają. My wskakujemy na barykady, zanim jeszcze wiemy, o co chodzi.
[…] W Wiedniu funkcjonuje powiedzenie „schauen wir mal, dann werden wir mal sehen”, czyli „popatrzymy – zobaczymy”. To jest główny sposób rozwiązywania tu problemów.
// Radek Knapp
*
Wiedeńczycy żartują, że cmentarz [Zentralfriedhof] jest „o połowę mniejszy niż Zurych, ale dwa razy bardziej rozrywkowy”. Pochowani są tam między innymi Brahms, Gluck, Loos, Salieri, Straussowie (ojciec i syn), Werfel oraz wielu innych pisarzy, kompozytorów, architektów, aktorów, polityków i innych osobistości Wiednia.
Marta Guzowska, Wiedeń. Miasto najlepsze do życia,
Wielka Litera, Warszawa 2020.
(wyróżnienie własne)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz