piątek, listopada 14, 2014

1175. Dlaczego nie zostanę prezydentką Warszawy

 wpis przeniesiony 12.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Zaległości. Pod tym szyldem żyję w listopadzie. Nie zdziwiło mnie, że i debaty prezydenckiej wysłuchałam z małym opóźnieniem. No i ubawiłam się. Donieść muszę szybko, nim nastąpi cisza przedwyborcza.

*

No więc, dowiedziałam się, dlaczego jestem terapeutką a nie prezydentką. Bo choć czasem się boję, to mimo wszystko wolę zaryzykować i przyjrzeć się temu, co we mnie się dzieje.

— Co pan lubi w sobie? — pyta Tomasz Kwaśniewski.
Kandydat Komitetu Wyborczego Warszawa dla Rodziny odpowiada:
— Co ja lubię w sobie...
[kawał znaczącej ciszy] przyglądanie się sobie jest ryzykowne [...] więc ja wolę obserwować świat.

Uśmiałam się. Terapeutka we mnie w czasie trwania tej ciszy dostała odpowiedź, znaczącą wyjątkowo. Słowa, które popłynęły dalej, tylko pozornie uratowały człowieka mówiącego. Pan kandydat ma prawo nie wiedzieć, że to, co widzi człowiek w obserwowanym przez siebie świecie to bardzo, bardzo często — żeby nie powiedzieć zawsze — jego własne, osobiste, aktywne w tej chwili konflikty wewnętrzne. Ma rację pan kandydat, że ryzykowne jest przyglądanie się światu w sobie, ale jakież może być owocne! Podobnie jak przyglądanie się sobie w świecie, nawet jeśli mamy życzenie, by było inaczej.

*

No więc, dowiedziałam się, dlaczego jestem terapeutką, feministką — żadne odkurzanie, mycie podłóg nie zetrze znaczącej wypowiedzi niewerbalnej:

     — Czynność domowa, którą najbardziej pan lubi robić? — pyta Tomasz Kwaśniewski.
Kandydat Kongresu Nowej Prawicy odpowiada:
     — [śmiech, śmiech, śmiech] Eeeeee, jest ich tak wiele, że trudno mi się zdecydować [...].

Uśmiałam się i ja, choć akurat tu na smutno.

*

No i mam za swoje, dowiedziałam się. Jestem dumna z tego, że jestem terapeutką, feministką. I lubię to. I kocham.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz