wtorek, stycznia 08, 2019

(3145+8). Całkiem przez przypadek

 wpis przeniesiony 14.04.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Wyjmuję książki z książek, audycji, czasopism. Znajdują mnie one na przystankach autobusowych, w dłoniach innych pasażerów komunikacji miejskiej. O istnieniu tej dowiedziałam tak. Szukałam okładki książki pt. Jedno oko na Maroko i, ku memu zdziwieniu, wyskoczyła mi okładka tej, którą skończyłam wczoraj. Klik, klik i „papierz” już do mnie szedł.

Wiem, że przedwczoraj wieczorem synchronicznie — Oś w swoim domku, a ja w ulu — czytaliśmy dwie różne książki o tym samym tytule. Uśmiechałam się na samą myśl o przewrotności tego faktu.

A książka? Ta, którą czytałam, gdy Oś czytał swoją? Doskonała. Wygląda na to, że potrafię również wyjąć książkę z okładki innej.

Niepostrzeżenie dla mojej rodziny, mojego lekarza i mojego wydziału komunikacji, w wieku siedemnastu lat ślepłem sobie spokojnie za kierownicą pontiaca acadian rocznik 1982, należącego do mojego ojca.

*

[…] niewidzenie nie jest nieobecnością. Obraz, którego nie widzisz, nijak nie informuje cię o swoim istnieniu, póki na przykład nie miniesz znaku stopu, który nagle pojawi się na skraju twojego pola widzenia. Dopiero wtedy przychodzi ci do głowy, że coś tam jednak było, coś, co nie pojawiło się tam, gdzie powinno.

*

Podejrzewam, że podobnie jak w przypadku innych chorób, szczególną cechą tej mojej jest brak granic. Konsekwencje utraty wzroku nie ograniczają się do mnie. Wpływają na życie innych, rodziny, przyjaciół i obcych i zmieniają je. […] Na tym polega prawdziwy problem i prawdziwy ból. Nie mogę zatrzymać ślepoty tylko dla siebie.

*

Dopiero kiedy nie mogłem używać rąk, pojąłem, jak bardzo zacząłem na nich polegać.

*

Nagle nie miałem argumentów przeciwko nieuniknionemu. Duma nie wystarczała, by zrezygnować z laski. […] Niepostrzeżenie ujawnił się zupełni nowy porządek świata.

*

O ile nie mogłem kontrolować swojej ślepoty, przynajmniej mogłem kontrolować jej pojawienie się w rozmowie.

*

Czas było zrobić coś dla siebie, samodzielnie, po raz pierwszy od bardzo dawna. Musiałem znaleźć własne tempo i zapomnieć o życiu uczepiony czyjejś ręki.
     […] mówiłem wprost […]. Zawieraliśmy kompromisy. Nikt się nie krzywił i nikt mnie nie wyrzucił […]. Skłoniłem sam siebie, świadomie, do życia zgodnie z moimi możliwościami, z możliwościami mojego ciała.

*

Poeta, którego kiedyś znałem, zdefiniował to w ten sposób: „Miłość —powiedział — jest pełnym współczucia zrozumieniem dysonansu miedzy sercem a światem”.

*

Widzieć oznacza coś przegapiać. Zawsze mamy do czynienia ze stratą.
     Ponadto widzenie wymaga czasu. Światło podróżuje ze stałą prędkością, podobnie jak impulsy z siatkówki przez komórki nerwowe do mózgu, gdzie tworzą się obrazy
. […] to, co widzieliśmy, już się stało, chwilę temu, tak jakbyśmy stale żyli w przeszłości. Świat, który widzimy, jest zawsze światem minionym.

*

W deszczu za oknem słyszę to, czego nie mogę zobaczyć.

*

Kto mówi?”. Przez całe dnie i noce: „Kto mówi?” i „Kto tu jest?”. Jeśli słyszysz te pytania wystarczająco często, zaczynasz dumać nad głębią kryjącą się w odpowiedzi. Nie wiem, chciałem odpowiedzieć. Nie wiem, kto tu jest. Kim jesteśmy? Kim ty jesteś? Czy ktoś z nas może na to odpowiedzieć?

*

Nasze oczy wysyłają nas tam, w miejsca, na które patrzymy.

*

Żadnych zahamowań, żadnych przeprosin. Ani jedno, ani drugie nie było dla Seamusa konsekwencją ślepoty. Dla niego bezradność i wpadki gwarantowały towarzystwo. Jego zdaniem to było dobre. Bardzo to w nim lubiłem.

*

[…] robiła co mogła, by ukryć się […] w milczeniu.

Ryan Knighton, Jedno oko na Maroko,
przeł. Monika Wyrwas-Wiśniewska,
Wydawnictwo Wołoszański, Warszawa 2012.
(wyróżnienie własne)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz