sobota, czerwca 03, 2023

5079. Nie zawłaszczaj!

Jeszcze na gigancie, dwa dni temu, wjeżdżam z rana na stołówkę. Mijam pierwszy stolik i muszę się zatrzymać i skomentować płynące w moją stronę życzenia: wszystkiego najlepszego z okazji Dnia Dziecka! Pomyślałam całe stado niecenzuralnych słów ułożonych w poprawnie skonstruowane zdanie wie­lo­krotnie złożone. Wyhamowałam nie tylko koła wózka, ale i język. W przy­zwo­i­ty sposób poinformowałam, że to nie moje święto, bo jestem i lubię być dorosła. Naprawdę lubię, nawet jeśli czasem realna odpowiedzialność za moje życie roz­kła­da mnie na łopatki. Pamiętam jedno z dwóch moich największych dzie­cię­cych ma­rzeń: chcę byćduża”. Spełniło się i nie lubię, gdy mi się moją osobistą rzekę próbuje zawracać naprędce chwyconym w dłoń, odświętnym kijem.

Owego świątecznego dnia zrobiłam zdjęcie. Byłam pewna, że będzie zdjęciem dnia, puentą czy komentarzem do życzeń, które tego dnia płynęły szerokim, życzliwym, ale bezmyślnym nurtem. Przegrało się pikselom ze szczypiorkiem, zdjęcie przegrało również przy komponowaniu ścinków, ale nie przepadło! Dzisiaj jest jego dzień.

Naprawdę, daję słowo, przysięgam! Doceniam intencje kryjące się za wspo­mnia­ny­mi życzeniami, ale przemyślałam to i owo, ułożyłam to jakoś w głowie w okre­ślo­nej chwilowo konfiguracji i pozwalam sobie dziś po­le­mizować, a przy okazji powtórzyć li­czeb­ni­ki porządkowe.

Primo. O co ci chodzi, przecież wszyscy byli­śmy dziećmi. No właśnie, byli­śmy! Byliśmy, więc zaprzęgając do roboty szczyptę logiki: nie jesteśmy już dzie­ćmi. Jest powód, dla którego nie składamy sobie życzeń w Dniu Kameleona czy Wóz­ków Widłowych, choć pewnie, stosując siłę podanego argumentu, nie­któ­rzy za brak życzeń powinni się obrazić.

Secondo. O co ci chodzi, przecież wszyscy mamy wewnętrzne dziecko. Jest to najtańszy z psychologizujących chwytów, pozwalający zrzucić choć na chwilę odpowiedzialność za siebie, ważne relacje i otaczający nas świat oraz utrzymać fałszywy mit dzieciństwa, że jest ono krainą szczęśliwości, twórczości, za­chwy­tu i bezgranicznej dzikiej zabawy. Czy kiedy­kol­wiek w życiu widzieliście, by w Dniu Kobiet mężczyźni składali sobie nawzajem życzenia, bo wszyscy jak jeden mąż mają wewnętrzną kobietę? Ciekawe, dla­cze­go nie? Długo mogła­bym podawać powody, dla których tak jest. Ad rem. My tu mówimy o Dniu Dziecka, nie o Dniu Wewnętrznych Figur, które — nie kwe­stio­nu­ję, nie umniej­szam — skądinąd wszystkie nam są potrzebne do czerpania z życia pełnymi gar­ścia­mi. Kobiety potrzebują swoich Animusów, mężczyźni po­trzebują swoich Anim, wszyscy potrzebujemy naszych wewnętrznych „dziec­ków”, ale te po­trze­by należą do innego porządku i nie mają żadnego związku z Mię­dzy­na­ro­do­wym Dniem Dziecka, ktory przypada 1 czerwca.

Terzo. Nie przyjmujesz do wiadomości, że od dziesięcioleci nie jesteś już dziec­kiem? Upie­rasz się, że twojemu wewnętrznemu dziecku należy się tyle samo troski i uwagi, co dzieciom, które nie mogą się wesprzeć na wewnętrznej fi­gu­rze do­ro­słe­go, bo jeszcze się w nich nie ukonstytuowała? To nie będzie zabawa w indian lecz imprezka dla kolonizatorów. Oni też nie rozumieli, że idą po nie­swo­je. Naprawdę jest dla ciebie nie do przyjęcia, że jeden dzień w roku nie bę­dzie nic o tobie? Ryzykujesz tylko dziecięcy, nomen omen, zachwyt, że dawa­nie uwagi, zamiast domagania się jej, daje dużo więcej radości i gdy Dzień Dzie­cka pozostaje tylko świętem dzieci, ty również zyskujesz niebywale świą­tecz­ny czas bez okupowania dziecięcego terytorium, do którego nie masz już żadnych praw.

Quarto. Nie. Bo?

Quinto. Nie. Bo nie!

Sesto. Nie wyrywałabym się z życzeniami, bo zamiast radości lub zaże­no­wa­nia mogą te niewinne w zamierzeniu życzenia uruchomić lawinę bólu zwią­za­ne­go ze wspomnieniami, że miało się okrutnych rodziców, stosujących peł­no­wy­mia­rową przemoc. Nie wszystkim dzieciom w tym kraju uda się przeżyć te dra­stycz­ne formy opacznie rozumianej, rodzicielskiej miłości, o czym skwa­pli­wie donoszą media każdego sortu. Ci, którzy przetrwali, nie chcą wracać do cza­sów, gdy otaczający ich dorośli byli dorośli tylko nominalnie.

Settimo. Nie wyrywałabym się, nie tylko dlatego, że to może wy­dać się ob­da­ro­wy­wa­nej osobie nie na miejscu czy głupie, ale również dla­te­go, że im starszego czło­wieka poczęstujesz radosnymi życzeniami, tym większa szan­sa, że staniesz się (naprawdę tego chcesz?) „macantem” nijak jeszcze nie­za­go­jonych, żywych, ża­łob­nych ran. Choć towar macany należy do macanta i na­le­żał­by ci się strzał pod żebra, z pewnością go nie dostaniesz, bo ludzie w ża­ło­bie krusi są bardzo, nie­wy­obrażalnie krusi. Można sobie w życiu od­pu­ścić korzy­sta­nie z usług lo­gi­ki, wielu osiągnęło na tym polu znaczące sukce­sy, ale odro­bi­ną empatii wy­pa­da­ło­by dys­po­no­wać chociaż teoretycznie. Wiem, że perspe­kty­wa życia bez uży­wa­nia logiki i empatii wielu wydaje się jedną z naj­atrak­cyj­niej­szych dróg — zo­sta­ną po­li­ty­ka­mi? To jednak zupełnie inny temat, choć z dzie­cię­cym zacho­wa­niem można by­ło­by znaleźć pararele i szybciutko złożyć odpo­wied­nie życze­nia, za­po­mi­nając o: primo, secondo, terzo, quarto, quinto, sesto, settimo, ottavo, nono, decimo, undicesimo

W Dniu Dziecka zaimponował mi. Ma jaja! — pomyślałam, uśmiechając się, nim zrobiłam cyk. Żadnych otwartych ramion! Żadnego witającego uśmie­chu! Odwró­co­ny plecami do chcących wejść do środka budynku ludzi. Pa­trzy­łam na niego urzeczona nim cyk. Krasnal! Pierwszy taki w moim życiu. Tego dnia słał wszystkim kolonizatorom Dnia Dziecka zastygłego w pla­sti­ku fucka. Widzia­łam oczami wyobraźni. Chichotałam nim cyk, a potem cyk na pohybel tym, co twier­dzą, że im się te nienależne życzenia należą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz