Ze względu na zobowiązania Jednorożca niemożliwe stało się festiwalowanie w dwa kolejne, ostatnie festiwalowe, weekendy. We wtorek upiekliśmy dwie pieczenie przy jednym ogniu: ożeniliśmy obowiązkowe lekarzowanie z przyjemnością konsumpcji kultury połączonej z małym randkowaniem. Wspaniały dzień, nim upał dnia następnego, rozkręcając się, rozkręcił mnie na niewspółpracujące ze sobą części.
Festiwal? Który to już rok? Tym razem było zupełnie inaczej. Albo z Sadownikiem grzybiejemy, albo fotografia, a raczej karykatura sztuki, jaką kiedyś była fotografia, podobnie jak książki, stała się formą onanizmu twórców. Byliśmy zdegustowani przestrzenią dostępną dla nas obojga.
Temat tegorocznej edycji Nadzieja, inspirowany (doczytałam) książką Solnit, wspaniałą skądinąd, Nadzieja w mroku, uruchamiał wiele nadziei. Stanęło jednak na beznadziei. To była zdecydowanie najmarniejsza odsłona fotofestiwalu, na jakiej byliśmy.
fot. Eléonore Lubna, Louis Matton.
*
Cały system zbudowany jest na jakiejś pomyłce. Fundamenty ludzkości są źle wylane.
// Agnieszka Sejud
*
fot. Alice Pallot.
*
Kapitalizm próbuje przekonać nas, że jest w stanie rozwiązać problem, który w rzeczywistości sam kreuje. W efekcie po prostu zamieniamy stare złoża na nowe, nie rozwiązując w żaden sposób problemów generowanych przez wolny rynek.
// Io Sivertsen
* * *
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz