Czytanie kanapkowe uprawiam od jakiegoś czasu: Nienormatywni, Solnit (odkryłam, że mam jeszcze na stosiku nieprzeczytane dwie wcześniejsze jej książki), Nienormatywni i Solnit, czyli ta książka. Skończyła się w niedzielę, ale z publikacjami tej Autorki już tak mam, że muszą się uleżeć, nim będę w stanie wybrać cytaty, które chcę mieć tu pod ręką.
Nie mam pojęcia, jak to się stało, że ta książka leżała i czekała na mnie na moim stosiku czytelniczym półtora roku z hakiem.
Zamieszkujemy dziś skąpaną w świetle dnia przyszłość, która kilka dziesięcioleci temu stanowiła mrok nie do przeniknięcia. Wówczas ludziom łatwiej przychodziło wyobrażenie sobie końca świata niż rychłych zmian, jakie miały nastąpić w odgrywanych na co dzień rolach, w myślach, praktykach, zmian, których nie przewidziała w nawet najbardziej wybujałej fantazji literatura science fiction.
*
Musimy żywić nadzieję na ziszczenie się naszych własnych marzeń, ale i pogodzić się z tym, że świat jest o wiele dziwniejszy niż nasze wyobrażenia o nim.
*
[…] musimy mieć nadzieję — zaś nadzieja w tym znaczeniu, o którym tu mówię, nie jest nagrodą czy darem, ale czymś, co zdobywamy dzięki nauce, dzięki opieraniu się łatwej pokusie rozpaczy, czymś, co zdobywamy, kopiąc tunele, wybijając okna, otwierając drzwi i znajdując ludzi, którzy czynią podobnie. Bo ci ludzie istnieją. „Musisz im dać nadzieję” — powiedział dawno temu Harvey Milk. A potem to zrobił.
*
[…] niebezpieczeństwo jest siostrą możliwości.
*
Albo mamy w sobie nadzieję, albo nam jej brakuje; to wymiar duchowy; nie jest ona zasadniczo zależna od jakiegoś konkretnego spojrzenia na świat ani od oceny sytuacji. Nadzieja to nie rokowanie. To ukierunkowanie ducha, ukierunkowanie serca; wykracza ona poza świat bezpośrednio przeżywany i zakorzeniona jest gdzieś poza jego horyzontem.
*
Problemy to nasza specjalność, radzimy sobie z nimi, by przetrwać albo by naprawić świat, zatem stawianie im czoła jest lepsze niż odwracanie się do nich plecami, zamiatanie ich pod dywan czy zaprzeczanie ich istnieniu. Stawianie im czoła może być aktem nadziei, jednak tylko kiedy pamiętamy, że na problemach świat się nie kończy.
Nadzieja to nie brama, lecz przekonanie, że brama gdzieś istnieje, że istnieje jakieś wyjście z obecnych problemów, przekonanie żywione, jeszcze zanim znajdzie się właściwą drogę i nią podąży.
*
Nadzieja jest opowieścią o niepewności, o radzeniu sobie z ryzykiem, jakie niesie niewiedza o tym, co nas czeka za rogiem, a to jest bardziej wymagające niż rozpacz i w pewien sposób jeszcze bardziej przerażające. Ale i nieskończenie satysfakcjonujące.
*
Nieustannie jednak warto podkreślać, że nadzieja to dopiero początek; nie może być ona substytutem działania, ale jedynie jego podstawą. „Nie wszystko, z czym się mierzymy, da się zmienić, niczego jednak niepodobna zmienić, póki się z tym nie zmierzymy” – napisał James Baldwin. Nadzieja doprowadza nas do pewnego punktu, dalej konieczna jest praca.
*
Oto miejsce, w którym teraz stoję, aby zmierzyć się z przeszłością i przyszłością, miejsce, w którym zbiegają się opowieści, jedno z niezliczonych centrów świata.
*
Czasem wydaje się, że wiele i wielu z nas po prostu nie wie, jak być człowiekiem innego rodzaju, osobą, która potrafi mówić o wielkich marzeniach, o wzniosłych ideałach, o głębokich uczuciach; wydaje się, jakby pozostała nam jedynie zredukowana wersja „ja”, sarkastyczna i zdolna funkcjonować tylko na małą skalę.
*
Nie ma dnia bez chwil raju.
// Jorge Luis Borges
*
[…] w tym, co nieuchronne i oczywiste, pojawiają się pęknięcia.
*
„Zwyciężamy”, a nie „Zwyciężyliśmy”. To taki sposób mówienia i pisania, dzięki któremu możesz poczuć, że osiągnęłaś sukces, nie popadając przy tym w samozadowolenie, możesz czuć, że wciąż jeszcze piętrzą się przed tobą trudności, a jednak uniknąć poczucia klęski. Prawie wszystkie zwycięstwa okażą się tymczasowe, niepełne albo w jakiś sposób narażone na szwank, co nie znaczy, że nie możemy ich świętować tak, jak świętujemy zwycięstwa wielkie i oszałamiające, bo i takie przecież od czasu do czasu się zdarzają. Nie możemy się zatrzymywać.
*
[…] kryzys często wydobywa z nas to, co najlepsze.
*
Bóg Starego Testamentu ciężką ręką rządzi statycznym światem moralności, ja jednak raczej skłonna jestem wierzyć, że naszym światem włada zupełnie inna istota: Kojot, bóstwo rdzennych Amerykanów, niezniszczalny, lubieżny, zabawny i spontaniczny trickster, który pakuje się w katastrofy, zawsze jednak wychodzi z nich cało […].
*
Kojot zachęca, by zaufać fundamentalnej dziwaczności świata, jego poczuciu humoru, jego odporności.
*
[…] historią jest to, co się wydarza, natomiast anioł historii odmiennej mówi nam, że nasze czyny się liczą, że cały czas tworzymy historię dzięki temu, co się nie wydarzyło, podobnie jak dzięki temu, co się stało.
*
Nie jesteśmy już tymi, którymi byliśmy jeszcze niedawno.
Rebecca Solnit, Nadzieja w mroku,
przeł. Anna Dzierzgowska i Sławomir Królak,
Wydawnictwo Karakter, Kraków 2019.
(wyróżnienie własne)
Rozwiązanie większości problemów w rodzaju „A lub B” brzmi: jedno i drugie; najlepszym sposobem poradzenia sobie z tym paradoksem jest przyjęcie racji obu stron zamiast pozbywania się jednej lub drugiej w imię spójności. Pytanie brzmi: jak poukładać zdrowe relacje między tym, co lokalne, i tym, co globalne, a nie: jak stanąć po stronie jednego i uciszyć drugie.
*
[…] nie ma nic groźniejszego dla władz niż poczucie przynależności i obywatelstwa, niż nieustraszoność i poczucie jedności ze światem, całkowicie różne od podszytego lękiem ślepego patriotyzmu.
*
Potrzebujemy zmiany w kolosalnej skali i nie wiemy, czy uda się nam ją osiągnąć, póki tego nie spróbujemy.
*
W wielu krajach została uwolniona niezwykła potęga wyobraźni, pozwalająca nam odkrywać siebie na nowo, nawet jeśli niełatwo orzec, w jaki sposób ta wyobraźnia zdoła przeciwstawić się morderczemu ciężarowi neoliberalizmu, fundamentalizmu, zniszczeniu środowiska i doskonale się sprzedającej bezmyślności. Nadzieja nie wiąże się jednak z tym, czego oczekujemy. Oznacza uznanie zasadniczej niepoznawalności świata, wyrw w teraźniejszości, niespodzianek. […] spodziewać się cudów – przy czym nie chodzi o to, by oczekiwać, że pojawią się w określonym czasie i miejscu, ale by być gotowym na zdumienie i zachwyt, otworzyć się na to, że czegoś nie wiemy. To bowiem stanowi podstawę działania. […] Nie ma innej drogi, chyba że poddanie się. Ono zaś oznacza porzucenie nie tylko przyszłości, lecz także duszy.
*
Lepszy świat – tak. Doskonały świat – nigdy.
*
[…] nadzieja to siekiera, którą rozrąbuje się drzwi w sytuacji nagłej konieczności, bo nadzieja powinna nas wypychać za drzwi, bo musicie dać z siebie wszystko, by wytrącić przyszłość z kolein wiodących ku niekończącej się wojnie, ku unicestwieniu całej planety, jej bogactw i skarbów, i ku uciskowi biednych i zmarginalizowanych. Nadzieja oznacza po prostu, że inny świat jest możliwy, a nie że jest ziemią obiecaną, bowiem jego nadejścia nic nie gwarantuje. Nadzieja domaga się działania; działanie nie jest możliwe bez nadziei.
*
Nawet to, co zdaje się wydarzać nagle, sięga korzeniami głęboko w przeszłość i kiełkuje z nasion od dawna spoczywających w uśpieniu.
*
Mury wznoszą się i stanowią usprawiedliwienie tego, że tkwi się w miejscu, bramy zaś wymagają przejścia.
*
Nadzieja to dar, którego nie musimy się wyrzekać, moc, której nie musimy się wyzbywać.
*
Opowieści wyłaniają się z mroku i wychodzą na jasne światło dzienne. I choć na scenie rozgrywa się dramat naszej bezsilności, mrok skrywa sekret naszej mocy.
(tamże)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz