A pani Maria i Ludka jeżdżą passatem — uprzedzając pytanie. Od pierwszego akapitu byłam wśród swoich. Nie śpieszyłam się, a i tak opowieść skończyła się zbyt szybko. Teraz czekam na publikację trzeciego tomu cyklu, a w międzyczasie stosik książek o nienormatywnych, które przede mną, prezentuje się zacnie.
W każdym razie na pewno wiedziała o nim tyle, że jest w swojej nienormatywności… trochę nienormatywny.
— Nie wiem, czy czuję się komfortowo z faktem, że jestem utożsamiany z żywiołem ognia… — zwierzył się, wiercąc się nerwowo na swoim fotelu. – To takie… niestabilne. Nie lubię płomieni.
*
— To batonik zostaje dla mnie, jak miło! — Bezceremonialnie zabrała mu słodycz i natychmiast nadgryzła.
— Po co ty mnie tym w ogóle częstowałaś?
Wzruszyła ramionami.
— Dobre maniery? — wypaliła. — Czy coś takiego.
*
Może moglibyśmy porozmawiać o tym, co takiego zadziało się w waszych relacjach, że posądzasz swoją przełożoną o…
— W naszych relacjach to dzieje się sama patologia! — zdenerwowała się Żaneta, dla której tego już było za wiele. Poczuła się, jakby Piotr próbował z niej zrobić wariatkę. Z niej! Jedynej w miarę normalnej w tym biurze!
*
— Tobie jest przykro, ja mam negatywne emocje, powiedzieliśmy to sobie wzajemnie i co dalej? Pisemnie to sobie przyjmiemy do wiadomości? I wszystko będzie nagle pięknie, tęcza, jednorożce, kucyki i przyjaźń? Sorry, to tak nie działa. Jeśli powiesz głośno, że coś jest do dupy, to to coś dalej jest do dupy, a ty możesz się tylko jarać, że o tym wiesz.
*
— Porozmawiajmy o tym, co sprawia, że czujesz potrzebę zmiany tematu — zaproponował.
*
A jeśli przy tym chichotała szatańsko… Cóż, z coachingowego punktu widzenia bardzo ważne było, by wykonywana praca przynosiła radość i pozytywne emocje.
*
— Nic nie wiesz i nie rozumiesz…
— To mi powiedz — zażądał bratanek. — Komunikacja — ja mówię, ty mówisz, wymieniamy informacje. I ja ci radzę, skomunikuj się ze mną i wyjaśnij […].
*
[…] w przypływie natchnienia wypaliła, że w ramach pomocy psychologicznej to by chciała ciasto marchewkowe.
*
Rzecz w tym, że gdybym postanowił strzelić słusznego i w pełni uzasadnionego focha, to, owszem, byłbym w prawie moralnym, ale moje życie stałoby się gorsze. Potrzebuję cię w nim, żeby było lepsze.
*
— W czapce nie da rady — oznajmiła radośnie. – Tłumi moją więź z naturą.
Do Piotra dotarło, że to już. To jest ta chwila, przeklęta oczyszczająca rozmowa, prawda w oczy i ogólna katastrofa, po której, na zgliszczach kłamstw, powstanie nowy porządek.
Do czegoś takiego zachęcał zawsze swoich klientów. Jak on mógł im to robić? Przecież to było straszne!
*
—
[…]
wszystko ma jakieś konsekwencje. Jeśli mamy dużo szczęścia, to ponosimy je tylko my sami. […]
— Jak mamy tego szczęścia trochę mniej, to konsekwencje ponoszą też inni, ale nam ktoś przynajmniej nalewa herbatki owocowej. – Ludka puściła do niej oko i sięgnęła po stojący na blacie dzbanek.
— I robi kanapeczki z rzodkiewką? – upewniła się niewinnie Marysia.
— I jeszcze ze szczypiorkiem! – Ludmiła otworzyła chlebak.
*
[…] zamiast kląć, strzelać fochy czy trzaskać drzwiami, zachowywał się, jakby wystawienie sobie przed drzwi tabliczki z tekstem „jestem na etapie układania sobie emocjonalnego stosunku do pewnych spraw, proszę o cierpliwość” było najnormalniejszą strategią działania w takiej sytuacji. A Sabina z kolei wydawała się uważać, że owszem, tak właśnie się postępuje.
W ogóle te potwory jakoś takie całkiem chwalebne życie wiodły. Każde z nich poświęciło się pomaganiu. Piechota pilnowała, żeby każdy był bezpieczny w pracy. Piotr – żeby każdy był bezpieczny z Piechotą… no dobra, we własnym domu i we własnej głowie. Żanka chciała się za bezpieczeństwo w środowisku wziąć. Bronili i chronili. Służyli społeczeństwu.
Milena Wójtowicz, Vice versa,
Wydawnictwo Jaguar, Warszawa 2019.
(wyróżnienie własne)
— Ja pierdolę, a ja myślałam, że to ty jesteś ta niebezpieczna… – jęknęła z podziwem Żaneta.
— No bo jestem, tylko inaczej – wytknęła z lekką urazą Sabina. – Krówkę? Mało mam, ale w drodze powrotnej coś kupimy.
*
— Wrócę — oznajmiła z emfazą. I wyszła.
(tamże)
* * *
Imagine Dragons, Thunder.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz