niedziela, marca 28, 2021

4187. Opróżnianie filiżanki wrażeń

Tomik wyczekany. Na wirtualnym stoliczku w dniu publikacji ibuka. Sma­ko­wa­ny nieśpiesznie przy trzech kawach. Męki trwające prawie cztery dni, by wybrać frag­men­ty, te najwłaściwsze, które chcę tu mieć pod ręką. Wybrane, zło­żo­ne, wy­rzu­co­ne. Dwa wieczory mierzenia się z własną ograniczonością i zmien­no­ścią natury. Dziś ostatnie podejście: wybrane, złożone, zostają tu.

Czy można wierszem gównianą historię opowiedzieć? Można. I można to zrobić pięknie. Mikołajewski potrafi to zrobić przepięknie.

On – wirus. Ona – choroba. Ona – miłość. W innych językach, choćby po włosku, ona to on.

*

Przed epidemią mówiliśmy o „wirusie nienawiści”. Nikt już nie rozumiał, co znaczy „wirus”. W umierających roz­poz­na­je­my w końcu skutek nienawiści. Zła to pociecha.

lekcja metafory

na lekcję metafory pan przyniósł dzisiaj
wirusa pogardy
i wirusa głupoty
 
wirusa spłaszczenia świętej wyobraźni
błogosławionej mateczki litości
i sługi bożej łaski przebaczenia
 
tak właśnie
powiedział
działa uproszczenie
 
pogarda
głupota
spłaszczona wyobraźnia
 
sproszkowane przebaczenie
i litość
 
[…]

jak wirus który nie jest metaforą niczego
tylko odwala swą zwykłą robotę
 
naturalną
bezkresną
niepodległą ocenom

*

Na sześćdziesiąte urodziny, w czasie epidemii, dostałem 222 płyty z muzyką Bacha.

wdzięczność

potrzebna jest nie bogu
lecz nam

*

Bóg zawsze nas łapie za język.

konsekwencje modlitwy

nie wódź na pokuszenie
i bóg zesłał starość

*

Z bezsennej nocy wychodzę z ostatnią deską ratunku.

marzenie

nie ma wolnej woli
tylko przymus pieprzony który zbawi
bo skazał

*

wolę pytanie o sens
bo sensowniej
jest pytać bez szansy na dobrą odpowiedź

*

 
los to jest musieć i nie móc
inaczej

[…]

los jest bogiem
dlatego
bóg tak go nie lubi

*

pokój ludziom złej i dobrej woli
i ludziom niewoli
od własnego błędu
z którego rozliczać się będą przed sobą
w prywatnym czyśćcu
 
innego nie trzeba

*

musiałem przeoczyć
musiałem przeskoczyć
to nagłe pęknięcie
między kiedyś a teraz

*

oto w końcu doszło
do oczekiwanej harmonii
obu biegunów milczącego ciała
 
czas stopom spojrzeć w oczy
a oczom w stopy

*

sen we śnie
w którym właśnie w tej chwili
może jesteśmy
 
nie wiadomo które z nas
pyta
które odpowiada
 
długa droga przed nami

*

Moje sześćdziesiąte urodziny.

sto lat ale po co

żeby być coraz rzadszą rośliną
która puszcza liście stare
od urodzenia
 
i przeprosić cienie
zanim je spotkamy kiedy sami będziemy
już cieniem
 

Co dzień, wielokrotnie, jak zbir w ciemnej bramie, w myślach napadają na mnie starzy znajomi.

*

wszystko rozjaśnić mógłby dzień następny
gdyby mimo wszystko zaczekał
na ciebie

Jarosław Mikołajewski, Godzina myśli,
Wydawnictwo Literackie, Kraków 2021.

rozproszone wspomnienia ożywają we mnie
jedno rodzi kilka
a każde z tych kilku
chyba kilkanaście migotliwych cieni
których nazywanie byłoby jak próba
chrztu ryb co do jednej
w rozległej ławicy

*

z pauzami
dysgrafią
zawahaniem pióra

*

Pewność, która atakuje za każdym razem, kiedy ktoś nie odpowiada albo nie jest — w moim odczuciu — dość ser­deczny.

* * *

świat się mną najadł
zdradza skłonność do torsji

(tamże)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz