Rzuciłam wszystkie cztery czytane książki, bo utknęłam w jednej z nich. Ze stosika nowość Mistrza z współautorem wyjęłam. Nie skończyłam, delektuję się, nie śpieszę, ale jak przeczytałam o tej roślinie — upartej dość — to pomyślałam, że musimy ją mieć w zielniku. W ten sposób w zespole redagującym zielnik pojawił się mężczyzna, a w zasadzie dwóch umiejących pięknie pisać.
Ale najbardziej zależy mi na żółtym, mocnym jak rzemień janowcu. Już nie wiem, czy drogi mi jest sam kwiat, czy legenda i znaczenia, jakie nadał mu Giacomo Leopardi. Chodząc po suchym, popielistym Wezuwiuszu, dostrzegł wielki samotnik w janowcu, świadectwo człowieka i jego – naszego – losu. W poemacie La Ginestra (czyli Janowiec właśnie) pisze o losie żółtego kwiatu jako bytu, który na dobrą sprawę w ogóle nie powinien istnieć. […] dano żyjątku (człowiekowi, roślinie…) „egzystencję na warunkach śmiesznych”. A mimo to – jesteśmy. My ludzie i on kwiat (po włosku: ona). I na dodatek potrafimy wypuszczać żółte płatki. Na znak, że trwamy. Znak nie tylko dla siebie — przede wszystkim dla innych, zwłaszcza dla tych, co zwątpili. Zrywam więc jedną ukwieconą łodygę janowca jak skarb i znak. Jak klucz do zasady zanegowanego, lecz upartego istnienia.
Jarosław Mikołajewski i Paweł Smoleński, Czerwony śnieg na Etnie,
Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2021.
(wyróżnienie własne)
Autor(ka) nieznany/a,
[dostęp: 20.03.2021], źródło.
Jarosław Mikołajewski:
Janowiec
O, u nas też rośnie Janowiec, nie wiem czy ten sam gatunek - J.barwierski, Genista tinctoria :). W suchych, sosnowych lasach i na ich obrzeżach, na siedliskach rzeczywiście bardzo ubogich i trudnych, a on daje radę! :) Czasem na takiej łące z Janowcem jest aż żółto. Teraz sobie przypomniałam, że z Janowcem spędzałam dzieciństwo, bo rósł w sosnowych lasach u mojej babci. Wtedy przypomniał mi trochę łubin, bo ma nieco podobne kwiaty ...
OdpowiedzUsuń