Ostatnia z zamówionego pakietu. Wrażenia, mieszane podczas czytania (zakręcone konstrukcje językowe), musiały się uleżeć, bym mogła poczuć zachwyt i wybrać to, co chcę tu mieć. Wybór musiał być bardzo precyzyjnie określony, by przepisać z mozołem literkę po literce te fragmenty, których nie wyrzucę. Udało się! Wracam do ibuków — ich czytanie to czysta przyjemność bez elementów rehabilitacji dla jednej z moich dłoni.
Odsłaniać rzeczy, odnosić powierzchnię do jej głębokich źródeł, wynosić te źródła na powierzchnię — do tego nie trzeba po prostu czasu, musi to być pewien porządek czasu. Zasłona podnosi się stopniowo, podług zdolności, jakie można przypisać umysłowi […].
*
[Samoucy] posuwają się powoli, krok po kroku, wciąż porównując to, czego nie wiedzą, z tym, co wiedzą.
*
Triumf wiedzy, która zmniejsza nierówność, możliwy jest dzięki wiedzy o nierówności. […]
Równość i nierówność to nie dwa stany, lecz raczej dwie „opinie”, to znaczy dwa przeciwstawne założenia, które wyznaczają porządek nauczania.
*
Nauczyciel, który nie wie — nie wie o nierówności — zwraca się więc do „niewiedzącego” nie od strony jego niewiedzy, lecz od strony jego wiedzy. Domniemany niewiedzący wie już przecież wiele rzeczy. Nauczył się ich słuchając i powtarzając, obserwując i porównując, domyślając się i potwierdzając. Tak właśnie nauczył się ojczystego języka. […] Trzeba go tylko skłonić, by odniósł to, czego nie wie, do tego, co wie, by obserwował i porównywał, by opowiadał, co zobaczył i weryfikował to, co powiedział. Jeśli odmawia, to dlatego, że sądzi, że nie jest w stanie lub nie potrzebuje wiedzieć więcej. Nie niewiedza przeszkadza niewiedzącemu w wykorzystywaniu własnych zdolności, lecz jego zgoda na nierówność, ufundowana w przekonaniu o nierówności inteligencji.
*
A działanie maszyny nierówności zawiesić może nie wiedza nauczyciela, lecz wola. Polecenie wydane przez wyzwalającego nauczyciela nie pozwala rzekomemu niewiedzącemu zadowolić się tym, co wie, twierdzić, że nie jest w stanie wiedzieć więcej. Zmusza go do sprawdzenia własnych zdolności, do kontynuowania intelektualnej przygody za pomocą tych samych środków, którymi ją zaczął. Ta logika, działająca poprzez założenie równości i nakazująca jego potwierdzanie, zasługuje na nazwę intelektualnej emancypacji.
*
Uczeń jest zawsze poszukującym badaczem. Nauczyciel zaś jest przede wszystkim człowiekiem, który mówi do drugiego człowieka […].
*
[…] szkoła nie spełnia powierzonej sobie misji zmniejszania nierówności, ponieważ nic nie wie o tym, jak funkcjonuje nierówność. Udaje więc, że rozdzielając równo pomiędzy wszystkich tę samą wiedzę zmniejsza nierówność. Ale ten właśnie równościowy pozór stanowi w istocie motor reprodukcji szkolnej nierówności. Pozostawia on różnicowanie „indywidualnym talentom” uczniów. Same te talenty są jednak tylko kulturowymi przywilejami uwewnętrznionymi przez dobrze urodzone dzieci. Dzieci z klas uprzywilejowanych nie chcą tego wiedzieć, natomiast dzieci z klas podporządkowanych wiedzieć tego nie mogą, toteż same się wykluczają, odczuwając boleśnie swój brak talentu.
Jacques Rancière, O nauczycielach, którzy nie wiedzą,
przeł. Piotr Laskowski,
Oficyna Bractwa Trojka,
Poznań/Warszawa 2020.
(wyróżnienie własne)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz