piątek, stycznia 24, 2025

5692. 24/365

nie­którzy mają farta, ich rodzina po­cho­dze­nia jest wspaniałym, rozumiejącym i wspie­ra­ją­cym miejscem do życia, w którym chce się być, rozkwitać, stawać się własną pełnią.

niektórzy mają farta, ich pierwsza miłość jest ostat­nią, trwa­ją­cą przez dziesięciolecia, aż po grób organizującą wspaniałe, ro­zu­mie­jące i wspierające miejsce do życia, w którym chce się być, rozkwitać i stawać się własną pełnią.

nie należę ani do jednych, ani do drugich niektórych; w za­dzi­wieniu przy­glą­dam się odkryciu, że w moim przypadku pierw­sza miłość i rodzina pochodzenia to jeden pies — od niedzieli rezonują ze mną słowa JiM: jaką rodzinę potrzebujesz zo­sta­wić, opuścić (symbolicznie lub dosłownie), by iść swoją ścież­ką, do jakiej rodziny potrzebujesz do­łą­czyć, należeć?

24/365

gdy mówimy o relacji,
zawsze mówimy o miłości
.

JiM
wszystkie progi są związane
z historią osobistą
.

Rana jest kra­iną uzdro­wie­nia.
Ta­bita Re­za­ire

*

[suplement 25.01.2025]
Re­la­cje, które w więk­szo­ści znamy, i in­sty­tu­cje na­szej kul­tury opie­rają się na wła­dzy. Tak więc na­sze we­wnętrzne kra­jo­brazy są tymi z opo­wie­ści o wy­ob­co­wa­niu i są za­lud­nione przez istoty, które do­mi­nują lub mu­szą być zdo­mi­no­wane.

Wie­rzę, że wszystko, na co pa­trzymy, pa­trzy na nas, a spoj­rze­nie ob­cego robi z nami co naj­mniej tak wiele, jak my z nim. Wie­rzę, że to jest ma­gia: moc wszyst­kich rze­czy. I w taką ma­gię wie­rzę.

Te same pnie, różne nici.

po­zna­li­śmy wszystko inne oprócz nas sa­mych. i je­śli chcemy po­now­nie zgłę­bić mą­drość cza­row­nic, to rze­czy­wi­ście po­przez wnik­nię­cie w sa­mych sie­bie. w nas jest cała wie­dza. ona na­prawdę jest w nas.
 // Do­ris Stauf­fer (1934–2017)

[…]  bar­dziej niż  n a s z a  h i s t o r i a  in­te­re­sują mnie na­sze uczu­cia, na­sze ży­cie we­wnętrzne, war­stwy na­szego cał­kiem nor­mal­nego prze­ży­wa­nia.

My­śl­cie za­wsze o tym, że na­sze drogi się krzy­żują, że by­li­śmy w tym sa­mym cza­sie w tym sa­mym miej­scu, to jest ma­giczne, je­śli zli­czyć wszyst­kie moż­liwe miej­sca, moż­liwe czasy i wszyst­kie moż­liwe ciała.

Mil­czę. „Jak to jest?”, pyta. „Co?”. „Być kimś ta­kim jak ty”. „Jak to jest”, po­wta­rzam py­ta­nie, „być kimś ta­kim jak TY?”. Wzru­sza ra­mio­nami. „Nor­mal­nie. Je­stem po pro­stu”. „Ja też. Po pro­stu. Dla mnie to nic. Tylko dla in­nych coś”.

By­cie lo­jal­nym wo­bec swo­jej krwi, swo­jej ro­dziny ozna­cza nie­pro­wa­dze­nie wła­snego ży­cia. […]  I przede wszyst­kim by­cie lo­jal­nym ozna­cza nie­mó­wie­nie o wszyst­kim, o tej klą­twie; na­zwa­nie jej to zła­ma­nie klą­twy, i dla­tego Cię zdra­dzam.

Kim de l’Horizon, Drzewo krwi, przeł. Elżbieta Kalinowska,
Wydawnictwo Literackie, Kraków 2024.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz