po wszystkim wykrztusiłam* z siebie brak szacunku, organiczną niechęć i wszystkie usprawiedliwienia, jakimi karmiono mnie przez dziesięciolecia, wyplułam zatykające zrozum i co ty tam wiesz.
od wczoraj biorę głęboki oddech, bo już mogę, i, nim ruszę z odsieczą, zadaję sobie podstawowe pytanie diagnostyczne: czy to na pewno moja sprawa? bo jeśli nie, czyli nie moja wokanda, nie moje demony, nie mój cyrk, nie moje zawracanie rzeki kijem, państwo wybaczą, nie mam na to czasu.
8/365
__________
* co to było? psychologiczne aspekty krztuśca czy co? bo, że fizycznie mnie sponiewierał, to fakt.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz