środa, lutego 19, 2020

3709. Pierniczek książkowy

Wyjęłam tę książkę z Drogi Jana. Autorce poleciła tę powieść jej przyjaciółka. Dostępna jest tylko „w papierzu”. Klik, klik, portal aukcyjny. Klik, klik, wybrać i opłacić. Klik, klik, czekanie. Ale w końcu i doczekanie.

Opowieść-Piernik — w tym roku kończy dziewięćdziesiąt lat. Przedstawionego w niej świata już nie ma. Nie ma w niej prądu, obowiązkowej edukacji, świadczeń zdrowotnych i internetu. Są ludzie, jest los, hallo, old chap, please, nowa ojczyzna i old fool. I jest życie, i pewna perspektywa patrzenia na nie i opowiadania o tym życiu. I jest puenta, która czyni tę książkę aktualną pomimo rekwizytów, które trącą myszką. Po prostu powieściowy evergreen.

Nic się nie wydarzyło. A jednak było tak, jakby jakieś wieczne sprawy miały się spełnić.

*

Teraz Mendel niczym więcej nie był, tylko modlącym się człowiekiem. Przez niego przechodziły słowa do nieba, był pustym naczyniem, lejem. Tak wmadlał się w świt.

*

[…] pierwszy raz w życiu wyraźnie czuje bezgłośne i podstępne pełzanie dnia, zwodniczą przebiegłość wiecznej zmiany dnia na noc, lata na zimę i że czuje, jak sączy się życie zawsze jednostajne, pomimo wszystkich oczekiwanych i niespodzianych strachów. Strachy rosły tylko na pełnych zmienności brzegach życia.

*

[…] świergot ptasi, niby pamięć rzeczy prześnionych, szczęśliwych, niby głos słonecznego promienia.

*

Nie śmiała już więcej błagać Boga. Bóg wydawał się jej za wysoki, za wielki, za daleki, bezkresny za bezkresnymi niebiosami. Żeby dotrzeć choćby do Jego rąbka — trzeba by mieć drabinę z miliona modlitw.

*

[…] zastała męża przy kuchni. Niechętnie krzątał się koło ognia, garnków i drewnianych łyżek. Jego prosty umysł skierowany był na nieskomplikowane ziemskie sprawy i nie znosił cudów w obrębie pola widzenia.

*

Gdzieś tykały zegary, lecz i one chodziły luzem obok czasu, który w tych wysokich korytarzach nie ruszał się z miejsca.

*

Już nie stać jej było na siłę, bez której nie ma wiary, i z wolna opuszczały ją siły niezbędne człowiekowi do wytrzymania rozpaczy.

*

     — Zachowujesz się jak ruski Żyd — powiedziała mu Debora, kiedy wrócił.
     — Ja jestem ruski Żyd — odparł Mendel
.

*

A ponieważ czuł, iż głęboko w sercu kiełkuje jeszcze nieśmiała nadzieja, starał się ją zabić.

*

     — Co się z tobą dzieje, Mendel? Dlaczego wzniecasz ogień? Czemu chcesz podpalić dom?
     — Chcę spalić więcej niż jeden dom i więcej niż jednego człowieka
. […]
     — Więc powiedz nam, co chcesz spalić?
     — Boga chcę spalić
!

*

Zestarzałem się i widziałem już, jak niejeden świat runął, nareszcie zmądrzałem.

Joseph Roth, Hiob, przeł. Józef Wittlin,
Wydawnictwo Austeria, Kraków 2015.

Być może, iż błogosławieństwom trzeba do spełnienia dłuższego czasu niż klątwom.

(tamże)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz