Dawno nikt mnie nie rozbierał — napisał.
Nie do mnie. Metaforycznie, w męskiej wymianie wrażeń o doświadczaniu sezonowych atrakcji zdrowotnych. Z samego rana wczoraj rozmawiali o choróbskach, co każdego z nich prawie synchronicznie dopadły.
I znów… tak jak wtedy, to niby-zwykłe-zdanie poruszyło mnie i dotknęło.
Dawno nikt mnie nie rozbierał — napisał.
Nie interesował mnie rozkład tego ciągu liter na części mowy, zdania czy środki wyrazu. Nie interesował sens, przyczyna i skutek. Nie interesowała mnie historia osobista Onemu. Interesowało mnie tylko i wyłącznie to, że to zdanie natychmiast skontaktowało mnie z tęsknotami. A tęsknoty, na które nie zwracałam uwagi od wielu miesięcy, dotknięte powolnością kawowej chwili, natychmiast połączyły mnie z tą częścią mnie, co ma miękką, delikatną i spragnioną naturę.
Dawno nikt mnie nie rozbierał — napisał.
Może tęsknoty, gdy przysiąść się do nich bez pretensji — przecież kura przez wu powinieneś być szczęśliwy, no nie? przecież kura przez wu może być dużo gorzej; kura przez wu, błagam, nie rób scen — nie tylko mnie łączą z miękkim, delikatnym i spragnionym? Może właśnie te tęsknoty czynią nas bardziej ludzkimi i czującymi istotami.
Człowiek to dziwna konstrukcja, choć boska.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz