Ostatnie w tym roku odliczanie literek, raz. Wspak i poślizgnięte na dniach, których nie było, oraz wolniutkim dochodzeniu do siebie. Gdybym miała w kończącym się roku przeczytać tylko jedną książkę, wybrałabym tę.
Czytając fragmenty dotyczące życia w sieci, dotarło do mnie, że już wiem, co znajduje się na końcu Internetu, czyli tam, gdzie mało kto trafia. Na końcu cyfrowego świata jest — cytując Rysię nareszcie ze zrozumieniem — oldskulowy blog. Ten blog.
Wybór cytatów, jak przystało na tak gęste od znaczenia lektury, był piekielnie trudny. Kluczem głównym był język i jego okolice.
Osoby typu stare (do których się już zaliczam) pamiętają to, że kiedyś rzeczywistość była wolniejsza, pusta, a w tramwaju nie było co robić.
Nie jestem pewna, czy tamte czasy były lepsze, czy gorsze, natomiast zastanawiam się, jak ja w ogóle wtedy żyłam, kiedy telefon służył do odbierania połączeń, wysyłania SMS-ów i ewentualnie grania w węża.
🖇
Za określonym, wybranym językiem stoi zawsze ukryta optyka. […] wybór języka to wybór intencji.
[…]
pojęcia nie są przezroczyste – pojęcia zakładają istnienie szerszej, nie od razu dającej się uchwycić perspektywy, sposobu traktowania świata.
🖇
Ekspansja i przejęcie. Zamiast „kontemplacji” – „uważność”, którą należy „trenować”. Zamiast „spełnienia” – „sukces”, który „należy osiągać”. Zamiast „problemów” „wyzwania”, zwane wewnętrznie w firmach „czelendżami”. Świetnie sprawdzają się przy prywatyzowaniu stresu – kryzysy psychiczne są dla kadr, przepraszam, działów HR, ewentualnie działów do spraw zarządzania zasobami, wyzwaniem. Oczywiście język zysku to przecież też zarządzanie zasobami ludzkimi.
Skrzyżowanie wojny, siłowni i marketingu.
[…] Piękno jest bezinteresowne, nie każe niczego robić (kupować, kreować, konsumować). Co za marnotrawstwo!
To język zysku zajmuje się produkcją kalek językowych. […]
W tej wacie słów zysku jest jeszcze KREATYWNY, które traktuję jak osobistego wroga. Słowo-silnik języka zysku, bo żeby sprzedawać, trzeba wymyślać nowe, nowe i nowe, aktualizować, rebrandingować i zmieniać komunikację.
Jest w tym słowie coś obrzydliwego, narosło jak czyrak na polskim „twórczy”, którego zakres znaczeniowy ma rys metafizyki (twórca/twórczyni to trochę demiurg/demiurżka).
🖇
Możesz wszystko, nie przejmuj się.
Pierwszy człon tego wyrażenia jest kłamstwem, drugi unieważnieniem tego, co czujemy.
🖇
To trik, magiczna sztuczka. Przesunięcie znaczenia. „Możesz wszystko” oznacza tak naprawdę MUSISZ wszystko.
MUSISZ wszystko i MUSISZ bezbłędnie.
W społeczeństwie osiągnięć oczywiście nie możesz wszystkiego.
Nie możesz na przykład ponieść porażki. Nie możesz się skompromitować. Nie ma w nim miejsca na blamaż.
Nie ma w nim też miejsca na pewne emocje. Niemile widziane są smutek i wyrozumiałość. W cenie są lęk i cierpienie. Ponieważ można je spektakularnie przezwyciężać. Być niezniszczalnym, nierozczulającym się nad sobą ambitnym człowiekiem dążącym do celu i oczywiście, oczywiście, „pokonującym swoje ludzkie słabości”.
🖇
Marzę o tym, żeby prezydent mojego miasta miał ustawowo narzucony obowiązek korzystania z komunikacji miejskiej. I żeby raz w miesiącu musiał jeździć z wózkiem. Inaczej nie dostawałby wypłaty.
🖇
ChatGPT przetłumaczył „disinhibition” jako dezinhibicję. Oczywiście. Naczytał się przecież tylko tego, co jest dostępne, jakby skończył kierunek humanistyczny i nauczył się automatycznego tłumaczenia słów obcych tak, by zostawały niezrozumiałe, ale za to po polsku. Nie chodził na zajęcia z językoznawstwa, nie usłyszał „jeśli coś można powiedzieć prościej, a ktoś mówi do nas trudniej, to tam jest naddany sens”.
Przecież „rozprężenie”! I jakie fajne słowo, dawno nieużywane. W polskim konotuje inaczej niż w angielskim. Tam bardziej neurologicznie, w polskim etycznie – rozprężenie moralne, ma rozpięte trzy guziki na wypukłym brzuchu Sarmaty.
🖇
Internet jest źródłem cierpień na dwa sposoby.
Po pierwsze – monetyzuje nasz czas i uwagę i uczy się, jak tę uwagę wyeksploatować do cna.
Po drugie – od ponad piętnastu lat jest bąblującym ściekami ekosystemem utwierdzającym użytkowników w tym, że pogarda to taka wolność słowa. Oraz że „no trudno, taki jest internet”.
🖇
Medioznawca Mirosław Filiciak mówi, że opinia publiczna w stosunku do internetu wykazuje myślenie religijne. Że jest to dar dany nam z niebios. A nie produkt, efekt pracy tysięcy specjalistów zatrudnionych przez prywatne korporacje, nie efekt niewyobrażalnych nakładów finansowych. Myślenie religijne oznacza myślenie „no taki jest internet i musimy się z tym pogodzić”.
🖇
Jak dopuściliśmy do tego, że w ogóle nie mamy wpływu na to, co się nam wyświetla, i nie ma do kogo napisać listu w tej sprawie, tego nie wie nikt.
🖇
To jest bardzo sprytne podkręcić algorytm tak, żeby wzbudzać w użytkownikach najgorsze instynkty, a potem mówić „to nie nasza wina, to człowiek człowiekowi wilkiem”.
🖇
[…]
daliśmy sobie wmówić, że to odpowiedzialność jest po naszej stronie. Tak samo jak winą grubych jest to, że są grubi. A nie fakt, że najtańsze jedzenie jest najbardziej tuczące, że od dziecka jesteśmy bombardowani reklamami kolejnych produktów pełnych cukru, które potem czekają wyeksponowane na sklepowych półkach. Że zajadamy stres spowodowany czynnikami środowiskowymi, a miejsc do spacerowania jest w miastach coraz mniej. Prywatną sprawą uzależnionych jest ich uzależnienie, a nie brak opieki psychologicznej w szkołach, niska dostępność grup wsparcia, słabo rozbudowana sieć pomocy środowiskowej, a z drugiej strony dostępność alkoholu i brak krytyki kultury alkoholowej.
Co to za zwalanie winy na jakieś tam zewnętrzne czynniki, leniu. Niebranie odpowiedzialności za siebie.
To twój problem.
I jesteś z nim sam.
🖇
Niewiele się zmieniło przez ponad sto lat. W dalszym ciągu podważenie zysku jako nadrzędnego celu uważane jest za świętokradztwo. Fisher pisze, cytując poetę Brechta, że „kapitalizm to gentelman, który nie lubi, żeby o nim mówiono”. Kapitalizm – w końcu musiało paść to słowo – to system, w którym najważniejsze są zysk i osiąganie celu, a nie dobrostan i spełnienie.
🖇
[…]
w moim świecie, jeśli ktoś jest lewicowcem, to znaczy, że wierzy w hasło „braterstwo” i „solidarność”. Tak jak Fisher.
Nikt o tym jakoś, kurwa, nie pamięta. Że to jest ta baza. Że sensem lewicowego myślenia nie jest pouczanie innych w agresywnym tonie, ale budowanie wspólnoty, w której staramy się sobie nawzajem pomagać.
[…] wierzymy też w to, że każdemu należy się szacunek, że edukujemy, a nie pouczamy.
🖇
Idę i w środku stanowczo żądam od świata zmiany języka. Z języka organizacji, celu i produktywności – od samych tych wyrazów czuję, że z bezsilności chce mi się płakać, tak jakbym nie miała miejsca w ciągu dnia, żeby, kurwa, w ogóle móc myśleć w innych kategoriach – na jakiś inny język.
🖇
Wolnościowcy nie uznają, że istnieje coś takiego jak dobro wspólne. I dlatego są groźni.
🖇
Moje ciało nie chce, żebym patrzyła na nie „holistycznie” (jakby, kurwa, nie było słowa „całościowo”, jakby je było trzeba było zastąpić nowym, takim, które lepiej się sprzedaje między innymi dlatego, że nie wiadomo, co znaczy, ale to nieważne, co znaczy, ważne, jak brzmi), moje ciało chce po prostu wziąć paracetamol.
🖇
Mówię cicho. W dodatku mówię po angielsku. Przyznanie się do tego na piśmie ułatwia mi jedynie fakt, że moja przyjaciółka robi to samo – kiedy rozmawia ze sobą, to mówi po angielsku. Racjonalnie proste – obcy język pozwala oddalić się od podmiotu, jednocześnie staję się dwoma bytami, jest trochę jak z pisaniem autofikcji – jest nas wtedy dwie, opowiadająca i słuchająca.
🖇
Mam wyrzuty sumienia, więc tak, chcę, Tomaszu z Akwinu, wierzyć w to, że największą wartością jest spokój i dobro, a nie popędzanie siebie za to, że za mało zrobiłam i jestem głupia.
Możemy przyjąć, że jednym z sensów, jakich poszukujemy, niezależnie od wyznawanej czy też nie religii, jest radosny spokój. Nie tylko „brak cierpienia” (chociaż wielu z nas by się tym zadowoliło), ale też to efemeryczne „poczucie harmonii”, które w praktyce oznacza trochę zachwytu, trochę miłej niespodzianki, trochę uczucia, że nie jesteśmy na wojnie przeciwko światu i ludziom.
🖇
Z pewnością proces dochodzenia do tego, czym jest „po mojemu”, musi zawierać popełnianie błędów, mnóstwa błędów, a co za tym idzie – wyrozumiałość.
Z pewnością również niezbędny jest do tego SPOKÓJ.
🖇
Być może prawda leży w komunikatach, które pojawiają się na ekranach rzeczy, tylko nie zwracamy na nie uwagi. […]
„Coś poszło nie tak, spróbuj jeszcze raz” to przecież nic innego jak zachęta do podejmowania kolejnej próby mimo niepowodzenia. Czy nie jest to czyste dobro, przyzwolenie na popełnianie błędów – coś, z czym wiele osób ma problem. Wydaje nam się, że pierwsze podejście, pierwsza wersja to ma być sukces. A przecież zazwyczaj idzie nie tak. Co z tego – spróbuj jeszcze raz. Z pewnością zbyt rzadko to słyszysz. Nie wydarzyło się nic strasznego.
🖇
Twórczość (a nie kreatywność) polega na eksperymencie. A eksperyment z kolei na tym, że nie wiemy, jaki czeka nas wynik. Że możemy i musimy popełniać błędy. I te błędy nie oznaczają, że mamy schować narzędzia i iść do kąta, i nigdy w życiu już niczego nie wymyślać, tylko właśnie że możemy spróbować jeszcze raz. Twórczość to nie jest odtworzenie gotowego wzoru narysowanego na pudełku.
Małgorzata Halber, Hałas,
Wydawnictwo Cyranka, Warszawa 2024.
(wyróżnienie własne)
Bądźmy roszczeniowi. Żądajmy więcej. […] Meret Oppenheim powiedziała „Nobody will give you freedom. You have to take it”.
🖇
André Breton […]. Z Josefem Pieperem łączy go podkreślanie pielęgnowania w sobie stanu pewnej gotowości. Nazwałabym ją gotowością do przeżywania i kierowania się zasadą szukania zachwytu jako nadrzędną.
🖇
„Cudowny przypadek” to bodziec, którego nie jestem w stanie zaplanować ani nawet go sobie wyobrazić.
🖇
Każdy jest w czymś dobry. Ma jakąś czynność, która powoduje, że czuje się idealnie. Niektórzy czują to, naprawiając wszystko, co się da, w domu, inni obrabiając zdjęcia, inni wyrywając niepotrzebne rośliny z ziemi. Coś, co budzi taką niebieską żyłkę. Ona zaczyna pulsować, jest się skupionym, a jednocześnie szczęśliwym.
(tamże)