środa, grudnia 10, 2025

5963. Z oazy (CD)  // Panna cotta (CLXXVIII)

Czterechsetna książka czytana w ulu w czasie wojny w sąsiednim kraju, której końca nie widać.

Jeszcze całkiem ciepły prezencik od Almy, książka dla „dzieciów” 6+. O bla­skach i cieniach wyobraźni. I o tym, że zawsze istnieje dobra wróżka. Błędem jest tylko oczekiwanie, że będzie to młodziutka, szczupła kobieta w długiej, wy­twor­nej suk­ni. Czasem to człowiek lub zwierzę, częściej sen czy tak drobny gest, że może wydawać się nic nieznaczącym przypadkowym grymasem. A tu, proszę! Otwierają się drzwi do zupełnie nowych nieznanych światów.

Il mio nome è Dory, ma tutti mi chiamano Birba. Questa è la mia fa­mi­glia, io sono la bambina piccola.


Mam na imię Dory, ale wszyscy wołają na mnie Urwis. To jest moja rodzina, ja jestem najmłodsza.

🖇

     «E allora?» chiedo io.
     «Allora, adesso che hai sei anni devi smetterla di comportarti come una bambina piccola!»
     «Perché dite sempre che sono una bambina piccola?» mi lamento.
     «Perché parli da sola» dice Viola.
     «E fai i capricci» dice Luca.
     «E giochi con i mostri» dice Viola.

     — A więc? — pytam ja.
     — Więc, teraz, gdy masz sześć lat, musisz przestać zachowywać się jak mała dziew­czynka!
     — Dlaczego zawsze mówicie, że jestem małą dziewczynką? — skarżę się.
     — Ponieważ gadasz do siebie — mówi Viola.
     — I kaprysisz — mówi Luca.
     — I bawisz się z potworami — dodaje Viola.

🖇

[…]  in realtà la mia casa è tutta piena di mostri. C’è il Mostro del Gabi­net­to, che entra in bagno se ci stai troppo tempo. C’è il Mostro del Ketchup, che fa degli strani rumori quando strizzi la bottiglia. C’è anche il Mostro del Bu­ca­to, il Mostro del Cassetto Rotto, il Mostro dell'Aspirapolvere, […], il Mo­stro del Salotto eccetera.
[…] w rzeczywistości mój dom jest pełen potworów. Jest Potwór Toalety, który wchodzi do łazienki, gdy jesteś tam zbyt długo. Jest Potwór Ketchupu, który wydaje dziwne dźwię­ki, kiedy ściskasz butelkę. Jest Potwór Prania, Potwór Popsutej szuflady, Potwór Od­ku­rzacza, […], Potwór Salonu, itd.

🖇

Dopo cena, Viola e Luca mi dicono che hanno una cosa importante da raccontarmi.
Po kolacji Viola i Luca mówią, że mają mi do opowiedzenia jedną ważną rzecz.

«Quindi, se fossi in te, smetterei di comportarmi come una bambina pic­co­la... così [signora Arraffagracchi] non verrà a prenderti» conclude Viola. Per un attimo rimango in silenzio.
     Devo pensare a un sacco di cose. Luca e Viola mi fissano, si aspettano che scoppi a piangere.
     «Come fa a entrare in casa? Passa dalla porta principale? Suona il cam­pa­nel­lo?» chiedo. Ma prima che rispondano, ho ancora qualche altra do­man­da da fare: «È pericolosa? Dovrò battermi con lei? Ha un lungo man­tel­lo nero? È fatto di pelliccia? È pelliccia vera o finta? Ha i denti marci? Se li lava? Ha un naso raccapricciante? Ha un gatto? Vive in una caverna? Ha le ossa molto lunghe?».
     «NON LO SAPPIAMO! LASCIACI IN PACE!» urlano Viola e Luca mentre scuotono la testa e se ne vanno a grandi passi.
     Li seguo per tutta la casa.
     «O santo cielo! Cosa abbiamo fatto?» dice Luca e si copre le orecchie.
     «È l’idea peggiore che ci sia mai venuta» dice Viola cercando di se­mi­narmi.
     «Pessima davvero» dice Luca.

     — Zatem, gdybym była tobą, przestałabym zachowywać się jak mała dziewczynka… w ten sposób [Łapigawronica] nie przyjdzie po ciebie — zakończyła Viola. Przez chwilę milczę.
     Muszę pomyśleć o masie rzeczy. Viola i Luca gapią się na mnie, spodziewając się, że wybuchnę płaczem.
     — Jak [Łapigawronica] wejdzie do domu? Wejdzie głównym wejściem? Zadzwoni dzwonkiem? — pytam. Ale zanim odpowiedzą, mam już kilka innych pytań. — Czy jest groźna? Będę musiała z nią walczyć? Ma długi czarny płaszcz? Futro? A futro prawdziwe czy sztuczne? Ma zepsute zęby? Myje je? Ma straszny nos? Ma kota? Żyje w jaskini? Ma długie kości?
     — NIE WIEMY TEGO! ZOSTAW NAS W SPOKOJU! — kręcąc głową, krzyczą Viola i Luca i dają nogę.
     Ciągnę się za nimi po całym domu.
     — Jasny gwint! Co my zrobiliśmy? — mowi Luca i zakrywa uszy.
     — To najgorszy pomysł, na jaki mogliśmy wpaść — mówi Viola, starając się mnie zgubić.
     — Naprawdę najgorszy — mówi Luca.

🖇

Mi arrabbio moltissimo perché ha rovinato il mio nascondiglio.
     «NON MI CERCARE. NON MI CERCARE!» grido.

Wkurzam się piekielnie, bo zniszczył moją kryjówkę.
     — NIE SZUKAJ MNIE. NIE SZUKAJ MNIE! — wrzeszczę.

🖇

«Mi presti una freccetta?» chiedo a Luca mentre mi asciugo le lacrime.
     «Tu sei matta» dice, e se ne va. Lo prendo per un sì.

     — Pożyczysz mi rzutkę? — pytam Lukę, ocierając łzy.
     — Jesteś szurnięta — mówi i idzie sobie. Biorę tę odpowiedź za tak.

🖇

Mi sdraio sull’amaca da sola e penso che forse Luca e Viola hanno ragione. Forse sono una bambina piccola.
Leżę sama w hamaku i myślę, że może Luca i Viola maja rację. Może jestem małą dziewczynką.

🖇

«Chi sei?» chiedo, e mi strofino gli occhi strizzandoli verso il sole.
     «Sono la tua fata madrina» dice l’ometto mentre scende giù dall’albero come un koala.
     «Sei sicuro?» gli chiedo, «Non sembri una fata madrina.»
     «Be’, ne sono abbastanza sicuro» dice, anche se a me sembra un po’ con­fu­so. «Be’, l’importante è che sono qui per aiutarti.» Dice che si chiama sig­nor Bocconcino e che vive nel bosco.
     «Ragazzi, mi serve eccome un aiuto!» dico. «Puoi trasformarmi in qual­cos’altro? Ho troppi problemi come umana
     «Certo» risponde. "Che ne dici di un ananas?»

     — Kim jesteś? — pytam i trę oczy, ktore mrużyłam patrząc pod słońce.
     — Jestem twoją dobrą wróżką — mówi maluch, schodząc z drzewa na dół niczym koala.
     — Jesteś pewny? — pytam go. — Nie wyglądasz na dobrą wróżkę.
     — Cóż, tego jestem wystarczająco pewny — mówi, chociaż jak dla mnie wydaje się odrobinę zagubiony. — No, ważne jest, że jestem tutaj, by ci pomóc.
     Mówi, że nazywa się pan Kąsek i że żyje w lesie.
     — Ludzie, naprawdę potrzebuję pomocy! — mówię. — Możesz zmienić mnie w coś innego? Mam zbyt dużo problemów jako osoba ludzka.
     — Pewnie — odpowiada. — Co powiesz na ananasa?

🖇

Il signor Bocconcino mi osserva attentamente. Mi annusa. Mi dà un colpetto con le dita. Poi tristemente scuote la testa.
Pan Kąsek obserwuje mnie uważnie. Wącha mnie. Stuka mnie palcami. Potem żałośnie kręci głową.


Przykro mi. Nieważne.

Ma poi mi viene un’idea. «Che ne dici di un cucciolo?» chiedo. «Mi puoi trasformare in un cucciolo?»
     «Come no!» dice saltando su tutto entusiasta.

Ale potem przychodzi mi do głowy pomysł:
     — Co myślisz o szczeniaku? — pytam. — Możesz zmienić mnie w szczeniaka?
     — Jasne! — mówi, skacząc z entuzjazmem.

🖇


URWISIE!
Co to za kipisz?
Kiedy zrobiłaś / ten bałagan?
NATYCHMIAST POSPRZĄTAJ!

🖇

«Eccola qui!» dico, e mostro la pallina rimbalzina con il braccio gocciolante di acqua del gabinetto.
     — Oto jest! — mówię i pokazuję piłeczkę odbijającą się od ramienia ociekającego wodą z toalety.

Abby Hanlon, Dory fantasmagorica,
z j. ang. przeł. Sara Ragusa,
Terre di mezzo Editore, Milano 2016.
(wyróżnienie własne)

poniedziałek, grudnia 08, 2025

5962. Z oazy (CCCXCIX)

Fusy wrażeń po tej lekturze opadały prawie tydzień. Aktor — bezwstydna wobec swo­jej ignorancji kojarzę łysego czło­wie­ka, grającego w filmach, które nie należą do gatunków, które lubię, oglądam czy rozumiem — nie był powodem, by sięgnąć po tę książkę. Powodem była opieka, długodystansowa opieka nad osobą dotkniętą cho­ro­bą neurodegeneracyjną.

Pamiętam, jak po kilku latach chorowania ujrzałam to, co było pod moim nosem od początku. Trudności się nie stopniują, gdyby jednak na chwilę zawiesić to prawo, to długi czas wydawało mi się, że chorując mam gorzej niż Sadownik, choć zarówno mo­je jak i na­sze marzenia runęły w tej samej chwili. Aż przyszedł jakiś czas temu mo­ment, gdy zro­zu­mia­łam, że ja, chorując, mierzę się z atrakcjami, które serwuje mi okrutna pomysłowość cho­ro­by, a Sadownik? No właśnie! On każdego dnia, świa­do­mie lub nie, wybierając ży­cie ze mną, wybiera również trudne chwile. I kto ma gorzej, jeśli jeszcze na chwilę zawiesimy prawo o niestopniowalności życiowych trudności?

Miesiąc temu rozpoczęłam ósmy rok życia z diagnozą i wciąż zdarzają się szybcy głupio-mądrzy z najlepszymi radami. Należy takim zadedykować parafrazę słów wyjętych z tej książki: Jeśli widziałeś jedną osobę z demencją, to widziałeś… jedną osobę z demencją […]. Szłoby to tak: Jeśli widziałeś jedną osobę z SM, to widziałeś… jedną osobę z SM. Brzmi podobnie, ale jest tak samo w 365% prawdziwe. Zanim zaczniesz uzdrawiać swoimi radami, zapytaj, czy chorująca osoba ma na nie ochotę, czy ma wyporność, czy może ma ochotę, by wykorzystać te rady jako świetny powód, by w końcu powiedzieć ci: spierdalaj!

I chyba najważniejsze, o czym trzeba zawsze pamiętać: [o]pieka nad kimś jest rolą […]. To tylko część ciebie, ale nie jedyna rzecz, która cię definiuje […]. Jeśli jesteś opiekunem, pamiętaj, że nikt nie zastąpi cię w roli bliskiej czy najbliższej osoby. Pozostałe role w miarę możliwości można, a nawet trzeba, outsourcingować, by mieć siłę i czas, by pobyć z chorującą osobą czy ze sobą samym, by podładować baterie.

[…]  nikt nie jest w stanie przejść tej drogi sam.

🖇

To jak przepływanie rzeki, w której jest mnóstwo wirów. Czasami człowiek czuje, że któryś z nich go wciąga, i myśli, że zaraz utonie. Ale w końcu do­cie­ra na drugi brzeg. A kiedy już tam trafia, jest inny. Potrzeba tylko dużo wia­ry i podjęcia decyzji o pogodzeniu się ze smutkiem.

🖇

Tym, co naprawdę ściska mi serce, są te wszystkie pozornie drobne zdarzenia, które się nie odbędą.

🖇

Uparłam się więc, że znajdę promyki nadziei w naszej sytuacji i sprawię, żeby stały się częścią DNA naszej rodziny:
     – Każdego dnia szukaliśmy chwil, w których dosięgały nas promienie światła.
     – Wypełniliśmy kuchenne szafki kubkami z napisem „Dostrzegaj dobro”, mantrą czujności.

🖇

Trzeba zaakceptować niejednoznaczność, ponieważ nie zniknie ona sama.

🖇

Dotarłam bardzo daleko i kiedy pojawi się kolejna przeszkoda, dam sobie z nią radę.

🖇 🖇

Wy, którzy trzymacie tę książkę w rękach: Dziękuję za zaufanie, jakim mnie obdarzyliście, poświęcając swój czas.

Choroba Bruce’a zmieniła wszystko. A jednak ze smutku i rozpadającego się świata wyłoniło się coś, co całkowicie odmieniło moje serce.
     W jaki sposób podziękować osobie, czyjej zmagania ukształtowały naszą drogę? Nie cierpię, że to go spotkało. Zmieniłabym to wszystko w mgnieniu oka. Ale nie mogę, choć naprawdę próbowałam. Muszę więc z tym żyć i znaleźć w tym piękno.

🖇 🖇

Nie obchodziło go, co myślą o nim inni. „Kiedy kierujesz się uczciwością i do­brymi intencjami, nie możesz pozwolić, żeby opinie innych cię po­wstrzy­my­wa­ły”, mawiał. W mniej poetyckich momentach myśl ta przybierała fo­rmę: „Jebać ich, Emma”. Tego zwrotu używam do dziś.
      […]  Podczas gdy ja martwię się o wszystko, Bruce nie tracił czasu na takie rzeczy. Zawsze znajdował powody do czerpania radości z życia.

🖇

Kiedy porzucimy przeszłość i nauczymy się
doceniać to, co mamy teraz, będziemy mogli
odnaleźć radość i poczucie więzi.

Teepa Snow

🖇

Nie jest to łatwa podróż […]. Jeśli to miało być nasze nowe życie, to chcę czerpać z niego jak najwięcej.
     Nie zyskałam tej perspektywy z dnia na dzień. Na początku było mi do niej bardzo daleko, dlatego cieszę się, że trzymacie teraz w rękach tę książkę.

🖇

Każdego ranka wkładam świadomy wysiłek w myślenie, jak spra­wić, żeby ten dzień był lepszy i bardziej satysfakcjonujący. […]  robię wszystko, by świadomie odnajdywać małe radości, gdzie tylko mogę.

🖇

[…]  akceptacja nie oznacza poddania się czy pogodzenia z sytuacją. To uzna­nie rzeczywistości takiej, jaka jest, bez zaprzeczania jej i znajdowanie sposobów na życie w niej.

🖇

„Uczy się nas, że gniew jest zły, ale to emocja, która nas chroni”, twierdzi moja terapeutka. […]  gniew mi pomógł. […]  wygenerował energię, która pomogła mi pójść naprzód.

🖇

„On/ona jest swoim największym problemem”. Nigdy nie rozumiałam tego wyrażenia, dopóki pewnego dnia mnie nie olśniło: jestem swoim naj­więk­szym problemem.

🖇

Nie budujemy zaufania, oferując pomoc,
budujemy je, prosząc o nią.

Simon Sinek

🖇

[…]  czasami wydaje się, że jedyną emocją, jaką możemy wyrażać jako opie­ku­nowie, jest smutek. Dzielenie się frustracją, żalem, złością, wy­czer­pa­niem, a nawet chwilami radości może prowadzić do błędnych osądów. W oczach osób, które nie są partnerami-opiekunami, chory ma gorzej niż my.

🖇

Jednym z trudniejszych aspektów opieki są osądy, komentarze i opinie innych osób, nawet tych, które mają dobre intencje.

🖇

To niesamowite, jak najmniejsze szczegóły mogą zmienić interakcję z drugą osobą. […]  Dla osób z demencją czarna powierzchnia może wyglądać jak dziura – i tak osoba w czarnej koszulce jest dla niej unoszącą się w po­wie­trzu głową, a czarna wycieraczka – dziurą w ziemi.

🖇

[…]  nie powinniśmy wzbraniać się przed pomocą. Jeśli chcemy odbyć tę podróż bez utraty siebie, musimy przyjąć wyciągniętą rękę, nawet jeśli czujemy się z tym niekomfortowo […]

🖇

Prawda jest taka, że każda z podróży przez chorobę jest wyjątkowa, kształtowana przez indywidualne potrzeby bliskiej osoby, relacje rodzinne i zdolności opiekuna; nie ma dwóch jednakowych sytuacji. To istotne, byś­my przestali porównywać się z innymi i zamiast tego skupili się na wza­jem­nym wspar­ciu. Tak tworzy się społeczność, w której każdy ma świadomość, że dajemy z siebie wszystko w sytuacji, jakiej większość z nas nigdy sobie nawet nie wyobrażała.

🖇

Ciągle słyszę, jak ludzie mówią: „Nie wiem, jak to robisz. Ja bym nie dał(a) rady”. Ale myślę, że nie doceniają siebie; większość ludzi by sobie poradziła, i to właśnie jest w nas piękne. Poza tym w przypadku tej choroby po prostu nie ma innego wyjścia. Nikt jej nie wybiera, ale kiedy zapuka do drzwi, trzeba je otworzyć.

🖇

Nigdy nie dowiemy się dlaczego, więc lepiej nie marnować czasu i energii. Lepiej pytać o to, czego możemy się nauczyć dzięki na­sze­mu doświadczeniu i jak rozwinąć się pod jego wpływem.

🖇

Nasze życie może wydać się pełniejsze, ważniejsze i barwniejsze, gdy zdecydujemy się zaakceptować myśl, że to, co pozytywne, i to, co bolesne, może współistnieć.

🖇

     – […]  Partnerzy-opiekunowie to niewidzialni bohaterowie, których zwykle nikt nie chwali;
     […] 
     – zaproponować konkretną pomoc, zamiast mówić: „Daj mi znać, jeśli będziesz czegoś potrzebować”. Większość opiekunów nie prosi o pomoc, ponieważ czuje wstyd. Nie chcą być ciężarem, myślą, że potrafią wszystko zrobić sami, lub nie wiedzą, w czym potrzebują pomocy, bo samo myślenie o tym jest dla nich zbyt przytłaczające. Zastanówcie się nad wszystkimi czynnościami, które wykonujecie, dbając o siebie. Prawdopodobnie są one podobne do tych, które powinien ogarnąć partner-opiekun, ale nie ma czasu ani energii.

🖇

[…]  tęsknię za brakiem planów, pustym kalendarzem, za czasem, gdy będę mogła przekonać się, co przyniesie dzień. Te nieplanowane chwile często dają najwięcej radości.

Emma Heming Willis, Nieoczekiwana podróż.
Jak odnaleźć siłę i nadzieję i nie zgubić siebie
w opiece nad bliskim
, przeł. Piotr Grzegorzewski, Grupa Wydawnicza Foksal, Warszawa 2025.

Bez względu na to, na jakim etapie tej podróży jesteście, wiedzcie jedno: kolory powrócą. Może nie będą wy­glą­dać tak samo, ale na swój sposób będą piękne. Podzię­kuj­cie sobie za pracę, którą wykonujecie – jedną z naj­trud­niej­szych na świecie.

🖇

[…]  to my decydujemy o naszych reakcjach, nawet jeśli jest bardzo trudno. Możemy pozwolić, żeby złe do­świad­cze­nie nas złamało, albo możemy wykorzystać je jako paliwo […] nawet w najgorszych okolicznościach wciąż mamy siłę wywoływania zmian.

🖇

[…]  muszę wykazać się wiarą i zaufaniem, dopiero wów­czas uzyskam wsparcie. Zdałam sobie sprawę, że wypowiedzenie trudnych słów wymaga odwagi, ale jest bardzo ważne. Kiedy to robimy, pozbawiamy je mocy.

🖇

[…]  można znaleźć oparcie w rzeczywistości, nawet je­śli zmienia się ona każdego dnia. Że można za­ak­cep­to­wać łzy i ból jako narzędzia, a nie karę, odkryć w sobie siłę, o której istnieniu nie mamy pojęcia.

🖇

Czas dać odpór opiniom ludzi, którzy nigdy nie byli w na­szej sytuacji, a także tych, którzy byli, ale roz­wią­za­li ją inaczej.

🖇

Nic tak nie zmienia opinii jak
własne doświadczenie.

Kathleen Murphy

🖇

Każdy ma prawo do swojego zdania, ale należy pa­miętać, że za opiniami większości osób nie stoi do­świad­cze­nie. Miejmy nadzieję, że nigdy go nie zdobędą.
     A skoro tak, to nie powinny się wypowiadać, a wy nie powinniście zwracać na nie uwagi.

🖇

I tak, na wielu etapach jesteśmy zupełnie sami, godzina po godzinie, dzień po dniu. Ale zmiana spojrzenia na naszą podróż może ją nieco ułatwić […].

🖇

Popieranie pewnych rozwiązań to przekształcanie smutku w działanie.

(tamże)

5961. 342/365

wszystko, co mam. wszystko,
co ma jakąkolwiek wartość.
to  t e r a z*.

342/365

__________
  *  wczorajsze teraz zatrzymane w pikselu; obiecane, by powtarzać, dopóki będzie to możliwe.

Nie ma przypadków, przynajmniej w psychicznej warstwie świata.

Manuela Gretkowska, Przeprawa,
Wydawnictwo Znak, Kraków 2023.

[11.12.2025]
     – Jed­nym chociaż słowem, jak można by określić to-co-jest?
     – Niewysłowione. Nie da się żadnym słowem tego określić. Każde słowo nie­uchron­nie jest literaturą.

Edward Stachura, Fabula rasa,
Wydawnictwo Estymator, Toruń 2000.

sobota, grudnia 06, 2025

5960. Panna cotta (CLXXVII)

alternatywny tytuł wpisu:
5960. W warzywniaku (XIV)


Danilo Paparelli,
źródło.

nie wiem, jak
to panu powiedzieć, ale pan
nie istnieje
…!!

*

 ale prezent zaistniał. jest zaskakujący.
 [nie chodzi o książkę]

 jutro będziemy go testować. jeśli się sprawdzi, wyląduje w niezbędniku podróżniczym, czyniąc świat dla mnie bardziej dostępnym.

🍆

[…]  ważne jest odnalezienie w sobie zdolności do prze­formułowania wszystkich przeszkód, na jakie na­traficie.
     […]  Ten tunel może się wydawać mrocz­ny i bez końca. Wiem, bo tam byłam. Wciąż tam jestem. Ale nie mogę igno­ro­wać szcze­lin, przez które wpada do niego świa­tło, i ufam, że na jego końcu jest coś pięk­ne­go i wspaniałego. Wciąż ku temu idę.

Emma Heming Willis, Nieoczekiwana podróż.
Jak odnaleźć siłę i nadzieję i nie zgubić siebie
w opiece nad bliskim
, przeł. Piotr Grzegorzewski, Grupa Wydawnicza Foksal, Warszawa 2025.
(wyróżnienie własne)

środa, grudnia 03, 2025

5959. Świąteczny przedskoczek

Jabłoń:
(w żebr w sprawie wyjazdu na święta
uderza, negocjuje, propozycję składa
)

Sadownik:
(wymownie milczy, przeżuwając kanapkę)

Jabłoń:
(gotowa myśleć, że Sadownik
milczeniem podbija stawkę
)
Suspensik?

Sadownik:
(przełknął)
Nie… kultura.
(nie mówi się z pełnymi ustami)

Jabłoń:
Suspensik to też kultura.

niedziela, listopada 30, 2025

5958. Z oazy (CCCXCVIII)  // Panna cotta (CLXXVI)

Catty już dawno zapomniała, kiedy była w Milano. Ja już nie pamiętam, kiedy po raz pierwszy przeczytałam tę, podarowaną mi przez nią, książkę. Po piątym czytaniu, set­nym zachwycie kreską i fabułą odcedziłam.

Od­cedzanie, żmudne obrabianie, ale i delektowanie się drobiazgami, konstrukcją, układaniem i wybieraniem, by miało sens — to wszystko uświadomiło mi, że to książ­ka o tym kawałku nas, który podczas naszych najciemniejszych nocy za nic ma nasze już nie, nie chcę, nie mogę, nie dam rady — wszel­kiej maści uniki i wymówki — i ciągnie nas TAM, nie dyskutuje, nie idzie na żaden kompromis. Co zrobisz? Pozo­staje ufać, że spotkanie z naszym nie­dźwiedziem już tuż, tuż.

Era notte fonda, in un giorno
tra l’autunno e l’inverno.

Była głęboka noc po dniu / między jesienią a zimą.

Nonno Gufo, tornato da un volo,
stava sonnecchiando su un ramo.

Dziadek Sowa wróciwszy z lotu / drzemał na gałęzi.

🖇

Dormivano della grossa i sei coniglietti dell’ultima cucciolata,
che avevano scorrazzato per tutto il giorno.

Sześć króliczków z ostatniego miotu spało głęboko, / po całym dniu biegania.

🖇

Come gli altri abitanti del bosco, riposava
tranquilla anche la famiglia dei gatti […].

Jak inni mieszkańcy lasu odpoczywała / spokojnie również rodzina kotów […].

Dormivano tutti quanti, tutti tranne Gatto Mo.
Spali wszyscy, wszyscy poza Kotem Mo.

🖇


Per quante volte si girasse
e rigirasse nel letto,
Mo non riusciva
a prendere sonno.

Wiele razy obracał się / i kręcił w łóżku,
Mo nie był w stanie / zasnąć.

🖇

Fu allora che la vide.
Brillava fuori
dalla finestra.

Wtedy właśnie je zobaczył. / Świeciło za oknem.

Non sembrava proprio una stella,
ma una luce sorridente.

Tak naprawdę nie wyglądało jak gwiazda, / ale jak uśmiechnięte światło.

E pareva dirgli:
“Avvicinati!”.
Ma poi, pian piano, si affievì
e scomparve.

Wydawało się, że mówi do niego:
     — Zbliż się!
Ale potem powolutku wyblakło / i zniknęło.

🖇

Allora Mo prese in fretta e furia la sua sciarpa.
Więc Mo wziął w niebywałym pośpiechu swój szalik.

🖇

Lasciò un biglietto e uscì di casa.
Zostawił kartkę i wyszedł z domu.


ZOBACZYŁEM / ŚWIATŁO.      
WRÓCĘ / NIEBAWEM       
Mo    

🖇

🖇

Mentre Mo si allontanava,
un libro cadde ai suoi piedi.

Gdy Mo się oddalał / spadła mu pod nogi książka.

🖇

“Oh, perbacco! / Mi sono appisolato / e ho combinato un guaio!”
“Mi dispiace averti spaventato. / Dove stai andando a quest’ora / della notte?”
“Io... io sto cercando una luce che sorride.”
“Mh, una luce che sorride?”

     — A niech to! / Zdrzemnąłem się i narobiłem kłopotu!
     — Przepraszam, że cię wystraszyłem. Gdzie idziesz w środku nocy?
     — Ja… ja szukam światła, które się uśmiecha.
     —Hmm, światło, które się uśmiecha?

Mo raccontò della luce che aveva
visto all’alba a Nonno Gufo che
lo ascoltò con attenzione.

Mo opowiedział o świetle, które widział, a Dziadek Sowa słuchał z uwagą.

“Nei miei libri potrebbe esserci
qualche informazione in proposito.
Vieni con me, andiamo a dare
un’occhiata nel mio studio.”

     — W moich książkach może być wiele informacji na ten temat. / Chodź ze mną, pójdziemy, by rzucić okiem na nie w moim gabinecie.

Gatto Mo e Nonno Gufo sfogliarono
pagine e pagine, ma non riuscirono
a trovare niente sulla luce misteriosa.

Kot Mo i Dziadek Sowa przekartkowali / wiele książek, ale nie dali rady / znaleźć nic o tajemniczym świetle.

“Nonno Gufo, penso proprio che andrò a cercarla fuori.
[…]  devo andare.”

     — Dziadku Sowo, właściwie to myślę, że pójdę szukać go na zewnątrz. / […] muszę iść.

[…]  Oh, e l’orso!
Fai molta attenzione all’orso!
Hai capito?”

     — […] O, i niedźwiedź! / Bądź bardzo ostrożny! / Zrozumiałeś?

🖇

La coppia di cinciallegre
era indaffaratissima.

Para sikorek / była arcyzajęta.

“Ehillà! Buongiorno. Cosa state combinando?
[…] 
[…]  E tu, invece, dove stai andando?
Hai già tutto ciò che ti serve?”

     — Ej, wy tam! Dzień dobry. Co wy kombinujecie?
     […]
     — A ty, gdzie idziesz? / Masz już wszystko, czego ci potrzeba?

[…]  Ti auguriamo di trovare la luce sorridente!
Mi raccomando, fai attenzione:
nel bosco vive un orso spaventoso!”

     — Życzymy ci znalezienia uśmiechniętego światła. / Proszę, pamiętaj, uważaj: / w lesie żyje przerażający niedźwiedź!

🖇

“Quando incontri qualcuno per
la prima volta, dovresti togliere il
cappello, fare un leggero inchino e
dire: ‘Ciao. Piacere di conoscerti’.”

     — Kiedy spotykasz kogoś po / raz pierwszy, powinieneś zdjąć / kapelutek, zrobić lekki ukłon i / powiedzieć: Cześć. Miło cię poznać.

“E quando poni una domanda,
è gentile iniziare dicendo:
‘Scusami’. E per concludere:
‘Grazie!’. Ora, prova tu!”

     — A kiedy masz pytanie, / uprzejmie jest zacząć, mówiąc: Przepraszam. I żeby zakończyć: / Dziękuję! Teraz, spróbuj ty!

🖇

🖇

🖇

“Oh, cielo, stai bene?
Devo averti spaventato!
Sono Bruno, l’orso
che vive nella caverna
sotto la roccia piatta.

     — O, nieba! Wszystko dobrze? / Musiałem cię przestraszyć! Jestem Bruno, niedźwiedź, / który żyje w grocie pod płaskim głazem.

“Tu raccogli le foglie?”
chiese Mo, inclinando
leggermente la testa.

     — Zbierasz liście? — /zapytał Mo, przechylając / lekko głowę.

“Non divori animali,
distruggi case, non dai
alle fiamme villaggi
e altre cose terribili?”

     — Nie zjadasz zwierząt / nie niszczysz domów, nie podpalasz wiosek / i nie robisz innych strasznych rzeczy?

“Ah, ah, ah! In effetti,
gli abitanti del bosco mi temono. Ecco perché
esco solo nelle notti di pioggia,” spiegò l’orso “[…].

     — A! Faktycznie, /mieszkańcy lasu boją się mnie. To dlatego, / że wychodzę wy­łącz­nie podczas deszczowych nocy — wyjaśnił niedźwiedź.

L’orso mostrò a Gatto Mo la lanterna
che aveva in mano e, facendo
luce sull’albero, disse: “Spesso
la paura è dovuta all’ignoranza.
Anche gli alberi, che nelle tenebre
sembrano mostri, alla luce sono
fatti di rami e foglie”.

Niedźwiedź pokazał Kotu Mo latarenkę, / którą miał w łapie i, / oświecając drzewo, powiedział:
     — Często / strach wynika z niewiedzy. / Również drzewa, które w mro­ku / wy­da­ją się potwo­rami, w świetle / składają się z gałęzi i liści.

🖇

“Posso raccogliere le foglie insieme a te?”
“Ma certo! Fai pure!” rispose Bruno.
“E poi ti offrirò un bel tè caldo al miele!”

     — Mogę zbierać liście razem z tobą?
     — Pewnie! Dawaj śmiało! — odpowiedział Bruno. — A potem zaproponuję ci pysz­ną miodową herbatę!

🖇

🖇

[…]  la lanterna a forma di stella,
che sembrò sorridere a Mo.
“Oh, la luce sorridente...”
disse Gatto Mo.

[…]  latarenka w kształcie gwiazdy, / która wydawała się uśmiechać do Mo.
     — O, uśmiechnięte się światło… — powiedział Kot Mo.

Yeonju Choi, Gatto Mo e gli amici del bosco,
przeł. Giuliana Parziale, Editore Feltrinelli, Milano 2024.



(tamże)

sobota, listopada 29, 2025

5957. Z oazy (CCCXCVII)

Okładkowa po­lecajka Backmana nie podziałaby nigdy, mam zbyt skomplikowaną re­lację z be­le­trystyką. Jednak żurawie w tytule i pies na okładce zrobiły swoje, a gdy skończyłam tę książkę, długo zastanawiałam się, dlaczego jest to best­seller. Bo uru­cha­mia wszelkiej maści nadzieje, na to, czym będzie dla nas ta opowieść? Zbliża na bezpieczną odległość do nieznanego w nas? Na jakie tęsknoty odpowiada?

Ja potrzebowałam psich łap, żurawich piór i klangoru. Dostałam.

Patrzę na góry i jezioro. Żyję tu od dziewięćdziesięciu lat, ale nadal nie mo­gę się nacieszyć tym pięknem.

🖇

Ostrożnie stawiam stopy. Sixten biegnie przede mną, ale co chwilę się ogląda, żeby sprawdzić, czy za nim idę.

🖇

Jak zwykle idziesz prosto do koni i głaskasz je po grubej skórze. Lubię ob­ser­wować, jak z nimi jesteś, bo odnoszę wrażenie, że jest wam ze sobą do­brze. Chodzisz przy nich w naturalny sposób. Mogę sobie wtedy wy­o­bra­zić, że konie są dla ciebie tym samym, czym dla mnie psy.

🖇

Sixten zatrzymuje się i całą swoją uwagę skupia na mnie.
     – Nie musisz się o mnie bać – mówię. – Chcę tylko trochę odpocząć.
     Podchodzi do mnie, kładzie łeb na moich kolanach i czeka, aż go po­drapię.

🖇

Kiedyś myślałaś, że jestem tchórzem, który nie umie zastrzelić łosia, ale prawda była inna. Za każdym razem, kiedy stałem z palcem na spuście i prawie czułem, jak zwierzę drży na całym ciele ze strachu, coś się we mnie burzyło. Czułem się tak, jakbym celował sam w siebie.

🖇

Nagle słyszę dźwięk, który przypomina grę na trąbce. Unoszę głowę i widzę nad sobą dwa majestatyczne ptaki. Od razu je poznaję: to pierwsze w tym roku żurawie.

🖇

Wiem, że to nic nie da, a mimo to wkładam koszulę, którą mi dałaś na moje osiemdziesiąte urodziny. Pewnie jej nie poznasz, ale uważam, że ładnie będę w niej wyglądał.

🖇

Nie wiem, co począć, ale bardzo mi zależy, żeby wszystko było jak najlepiej.

🖇

Wygląda na to, że jestem jedyną osobą, która nie może współdecydować o swoim życiu.
     Ellinor skubie rękaw swetra. Nagle unosi głowę i patrzy mi prosto w oczy. W jej wzroku widzę to samo co w oczach Hansa. Role się od­wró­ci­ły. Współczucie – owszem. Ale jest też przewaga.

🖇

Robi mi się wstyd, ale dalej milczę. Dopiero po chwili za­czy­nam się za­sta­na­wiać, czego się wstydzę, i czuję się lekko zagubiony.

🖇

Mam ochotę wstać z kanapy, walnąć pięścią w stół i powiedzieć, że będę ro­bił to, co chcę, bo to ja jestem kapitanem na tym statku. Ale znowu milczę, bo żaden ze mnie kapitan. Jestem tylko balastem na pokładzie na wypadek sztormu.

🖇

     – Wskakuj, nie masz innego wyjścia – mówię, uderzając lekko dłonią o udo. Sixten patrzy na mnie z wahaniem, ale w końcu wykonuje moje po­le­ce­nie. Przez chwilę mości się i jak zwykle układa się u mojego lewego boku.

🖇

     – W jaki sposób coś, czego nie chcę, może być dla mnie lepsze? – pytam. Głos mi się załamuje […]. Mam już po dziurki w nosie słuchania o tym, co jest dla mnie lepsze.

🖇

Teraz to on stoi w kuchni, parzy mi kawę i zmaga się ze swoimi uczuciami.
     […] 
     Zerkam na puszkę z twoim szalem i zastanawiam się, co byś po­wie­dzia­ła, gdybyś tu teraz była.

🖇

Wymieniamy się spojrzeniami i nagle czuję, że nie chcę, żeby przytrafiały mi się takie rzeczy. Chciałbym po prostu wstać i wyjść, ale nie ruszam się z miejsca, tylko kiwam głową.

🖇

Sixten zwija się na łóżku i kładzie łeb na moim brzuchu. Patrzę mu w oczy, głaskam go po głowie i mówię:
     – Możesz tu spokojnie leżeć.

🖇

Rośnie we mnie gniew. Mam ochotę na niego wrzasnąć, ale z jakiegoś po­wo­du to, co czuję, wydaje mi się małe i żałosne. Jakby nikomu na świecie nie przyszło do głowy, że mam prawo się oburzyć.

🖇

Sixten kładzie łeb na moim brzuchu i zamyka oczy. Czuję coraz silniejsze dławienie w gardle, kręci mi się w głowie. Moim psem będzie się zajmował ktoś inny. Nie ja.

🖇

     – Niech to wszystko szlag trafi – [Ture] klnie po chwili.
     Dziwi mnie bezpośredniość jego słów, bo zawsze to on zadaje mi tak zwa­ne proste pytania, przed którymi nie umiem się obronić. Natomiast jego od­po­wie­dzi rzadko są jasne i jednoznaczne.
     – U mnie to samo – rzucam, bo nic innego nie potrafię wymyślić.
     Przez pewien czas obaj milczymy.

🖇

Mój mózg wałkuje zdanie, które od dawna nie daje mi spokoju i wrzyna się w moje wnętrze jak ostry nóż:
     Jeśli Hans zabrał mi kanapę, równie dobrze może mi odebrać Sixtena.

🖇

Mam ochotę powiedzieć, że tak się nie robi, że nie wolno rozpędzać stada, ale milczę. Wymieniliśmy się wieloma argumentami, lecz moje słowa wpa­da­ją w próż­nię i nic więcej nie mam do dodania. Czuję jedynie pustkę.

🖇

Po pewnym czasie dochodzę do prostego wniosku:
mam tego wszystkiego dość.

🖇

Dobrze wiem, co zaraz powie. Od chwili, kiedy tu przyszedł, cały czas o tym myśli. Na razie szlifuje w głowie słowa i zdania. W końcu widzę, że zbiera się na odwagę.
     – Tak dłużej być nie może i dobrze o tym wiesz – zaczyna, jakby nie za­uwa­żył, że właśnie rodzi się między nami konflikt, w którym jego wola ma się zderzyć z moją.

🖇

Sixten czołga się do mnie i trąca nosem moje grube paluchy, jakby chciał powiedzieć „Nie chcę”. Ja też nie chcę, ale to, co chcemy, się nie liczy. Od dawna przestało cokolwiek znaczyć.

🖇

[…]  nie wiem, co powiedzieć, bo cokolwiek powiem, i tak nie będzie to miało znaczenia. Jedyną rzeczą, o której jestem teraz w stanie myśleć, jest to, żeby mój pies znowu mógł leżeć obok mnie na łóżku.

🖇

Po tym, jak zabrali mi Sixtena, wszystko i tak jest mi obojętne.
     […]  leżę w łóżku i czuję się jak wydrążona skorupa, w której pustka od­bi­ja się głośnym echem. Przez cały czas słyszę te same słowa: „Już tego nie chcę”, „Już tego nie chcę”.

🖇

Niech to szlag!
     Kładę dłoń na pościel i w nią klepię, ale miejsce po Sixtenie jest puste i zno­wu zbiera mi się na płacz.

🖇

Chcę tylko czuć ciepło ciała Sixtena.
     Trzaskają drzwi i w domu zapada cisza, która wbija we mnie pazury. Z oczu płyną mi łzy, z nosa cieknie śluz i wszystko to spływa na moją brodę. Przez chwilę wydaje mi się, że zaraz się uduszę. Z trudem łapię powietrze, chociaż najchętniej przestałbym oddychać.

🖇

[…]  widzę oczami wyobraźni, jak kroczysz wśród kwiatów po drugiej stro­nie drogi. Znikasz mi z oczu i po chwili znowu pojawiasz się w cielesnej po­wło­ce, która obejmuje całe twoje życie.

🖇

Żal ściska mi serce, ogarnia mnie nagła niechęć do całego świata.

🖇

[…]  używam jedynej broni, jaka mi pozostała: milczę.

🖇

Zbiera mi się na płacz, więc mocno zaciskam powieki, ale łzy i tak płyną.

🖇

     – Z tym czasem to dziwna sprawa – odzywam się po chwili.
     Pastorka patrzy mi w oczy, ale dalej milczy.
     – Niekiedy tak wolno płynie… – tłumaczę. – A innym razem… – Wy­ko­nu­ję szybki ruch ręką. Chcę w ten sposób pokazać, jak szybko przeleciało mi dwadzieścia ostatnich lat.

🖇

Gdybyś tu z nami była, usiadłabyś z tyłu i nie powiedziałabyś ani słowa, bo nigdy nie wiedziałaś, jak potraktować jego odmienność.
     Szczerze mówiąc, ja też nie zawsze to wiedziałem. […]  był na tyle inny, że ludzie w jego otoczeniu też zachowywali się dziwnie.

🖇

Pustka po Sixtenie jest tak dojmująca, że brzmi jak głośne echo.

🖇

     – Przeszkadza to panu? – pyta.
     Nie wiem, co ma na myśli, ale na wszelki wypadek kiwam głową, bo to prawda: jest wiele rzeczy, które mi przeszkadzają. Ingrid siada na brzegu łóżka i kładzie mi na ręce ciepłą, lekko wilgotną dłoń.
     – Wkrótce będzie lepiej – mówi pocieszającym tonem, a ja kur­czo­wo cze­piam się jej słów.

🖇

Trzyma dłoń na moim czole, a ja czuję, że w tym momencie nie chciałbym być nigdzie indziej.

🖇

Mam nadzieję, że wkrótce znowu się zobaczymy, chociaż nie jestem tego pew­ny. Tak czy inaczej, gdzieś się spotkamy. Może w tym samym miejscu, w którym spotkam ciebie?

🖇

[…]  zrobiłem wszystko, co się dało, i mam nadzieję, że on o tym wie.

Lisa Ridzén, Kiedy żurawie odlatują na południe,
przeł. Wojciech Łygaś, Wydawnictwo Albatros, Warszawa 2025.
(wyróżnienie własne)

Teraz każdy aspekt mojego życia stał się kruchy. I nagle zaczynam myśleć o facecie w lustrze z czułością. Do cho­le­ry! Bycie człowiekiem nie jest wcale proste!

🖇

[…]  czuję zapach sierści, któ­ry przenika mnie i we mnie krąży. Sixten wsu­wa mi pod rękę wilgotny nos i przyciska się do mnie całym ciałem. Wszystko staje się krystalicznie jasne i czyste.
     Ktoś otwiera okno, a ja słyszę żurawie, które przed odlotem na południe zbierają się na łące.

(tamże)

5956. Z oazy (CCCXCVI)

Listopad, nie licząc letnich upałów, jest dla mnie najtrudniejszym w roku czasem. Ledwo żyję. Czytam wolniej. Gubię sens. Przeżuwam i przeżywam przeczytane aka­pi­ty. Gapię się w okno, zamieram. Programowo stronię od ludzi, utyskuję troszkę na los. Długo odcedzam wrażenia. Czekam, by skracające się dni wypełniły się do cna, do­biegły końca. W tym roku przetrwałam, już tylko jutro czeka mnie listopad.

Ta książka ukazała się dokładnie miesiąc temu. Od ponad tygodnia zastanawiałam się, jak wybrnę z wybierania fragmentów, które chcę mieć tu pod ręką. Byłam cie­ka­wa, jaki będzie klucz wyboru. Nie wiem, jaki był, po prostu z gęstego odcedziłam tylko najgęstsze, a i tak jest tego dużo. Wiem, że mogłabym zrobić kolejny obrót i nie móc rozstać się z kolejnymi wyimkami, których tu teraz nie ma. Dlatego na razie odłożyłam tę książkę.

Pewna matka przyprowadziła syna do Mahatmy Gandhiego i zaczęła go błagać:
     – Proszę, Mahatmo, powiedz mojemu synowi, żeby już nie jadł cukru…
     Po chwili milczenia Gandhi zwrócił się do matki:
     – Przyprowadź swego syna za dwa tygodnie.
     Dwa tygodnie później kobieta wróciła z synem.
     Gandhi spojrzał chłopcu głęboko w oczy i powiedział mu:
     – Nie jedz cukru…
     Wdzięczna, lecz zdumiona kobieta zapytała:
     – Dlaczego poprosił mnie pan, żebym wróciła za dwa tygodnie? Mógł pan powiedzieć mu to samo wcześniej!
     Na co Gandhi odrzekł:
     – Dwa tygodnie temu sam jadłem cukier.

🖇

Miałem dziewczynę, która nie patrzyła na świat w normalny sposób. Po­wiedz­my, że nie widziała czapli na brzegu rzeki, tylko brzeg rzeki na czapli. Łamała normy. Mawiała, że przeciwległy brzeg jest lepiej widoczny niż po­bli­ska latarnia. […]  powiedziała mi kiedyś, że codziennie musi kon­fron­to­wać się ze swoimi sprzecznościami.
Manoel de Barros (1896–1937)

🖇

W przypadku nieuleczalnych chorób nie ma czegoś takiego jak porażka: powinniśmy darzyć wielkim szacunkiem każdego, kto jest zmuszony zmie­rzyć się ze swoją śmiercią. Prawdziwym bohaterem nie jest ten, kto chce uciekać przed spotkaniem z nią, lecz ten, kto uznaje ją za swoją największą mądrość.

🖇

Każdy z nas istnieje nie tylko we własnym życiu, ale i w życiu tych, których kochamy – poprzez swoją fizyczną obecność, ale też poprzez czas i uwagę. Tylko taka obecność sprawia, że śmierć nie jest końcem.

🖇

Nie umiera się przecież tylko w dniu śmierci. Umiera się każdego prze­ży­te­go dnia, niezależnie od tego, czy mamy świadomość, że żyjemy, czy nie. Ale pozbawieni tej świadomości z każdym dniem umieramy szybciej. Umie­ra­my jeszcze przed faktyczną śmiercią – wtedy, kiedy porzucamy siebie. Umie­ramy po śmierci, kiedy inni o nas zapominają.

🖇

Kiedy mówimy o końcu, stale powraca temat czasu. Gdy nie mamy więcej czasu, czy zdążymy być szczęśliwi?

🖇

Politycy, mniej lub bardziej aroganccy, mogą sobie mówić albo pisać, co chcą na temat koncepcji rodziny, ale jedyne, co naprawdę definiuje tę gru­pę, to więzy miłości łączące jej członków. Nawet więzy krwi nie są tak sil­ne jak uczucie, które spaja rodzinę.

🖇

Cisza ma taką samą moc jak słowo.

🖇

[…]  prawda to nie koncepcja. Prawda to doświadczenie. […]
     Osoby, które znają prawdę o duchowości, uwewnętrzniają do­świad­cze­nie transcendencji; nie ma potrzeby niczego udowadniać i nie da się tego wytłumaczyć.

🖇

Wolna wola nie ma nic wspólnego z tym, co się nam przytrafia. […]  Ale tak naprawdę w naszym zasięgu jest tylko sposób, w jaki to wszystko przeżywamy.

🖇

Doświadczenie straty kogoś ważnego zabiera nam pielęgnowane w sobie wyobrażenie o stabilności, o bezpieczeństwie naszego świata, o naszej iluzji posiadania kontroli.

🖇

Wdzięk śmierci, jej nieporadny urok, polega na tym, że
zdarza się z powodu życia.

Adélia Prado

[…]  śmierć osoby bardzo nam bliskiej, mogą przynieść pytanie „po co”, ale niewykluczone, że upłynie sporo czasu, zanim pojawi się jednoznaczna od­po­wiedź. Natomiast na pytanie „dlaczego” nigdy nie znajdziemy w pełni za­do­walającej odpowiedzi, nawet jeśli na jej poszukiwanie poświęcimy całe życie. Każda odpowiedź na ten rodzaj pytania zawsze jest zbyt mała w obli­czu wielkości przeżywanej żałoby.

🖇

„Było warto ze względu na to wszystko, czego się nauczyłam!”. To coś, co przenosi nas do prawdziwego świata, o wiele więk­sze­go niż ten, w którym żyliśmy.

🖇

Kiedy mówimy o stanie szczęśliwości, wiele osób sądzi, że chodzi tylko o ra­dość i przyjemność. Ale pełnię szczęścia bardzo często osiąga się po prze­zwy­cię­że­niu ogromnych trudności; po ważnych, stresujących chwilach, któ­re kosztowały nas wiele krwi, potu i łez, ale z których wyszliśmy cało. Po­kry­ci bliznami, ale żywi. Lepsi, silniejsi niż wcześniej. To daje nam po­czu­cie pełni szczęścia.

🖇

„No i jak tu dotarłaś?”. Będę musiała opowiedzieć
o tej drodze samej sobie.

🖇

Świat wewnętrzny ma niewielki potencjał zmiany. Umożliwia ją dopiero prawdziwe spotkanie z drugim człowiekiem, ponieważ możemy dostać od nie­go klucze do niektórych zamkniętych drzwi wewnątrz nas; drzwi, za któ­ry­mi kryją się wielkie rewelacje i sekrety o nas samych. […]
     Analogicznie – są osoby, które uwalniają w nas miłość, spokój, radość. Wszystkie te emocje mieszkają już w naszym sercu; nie mogę dać ci czegoś, czego już nie masz.

🖇

Nasze istnienie jest po to, byśmy istnieli;
to tak proste jak oddychanie.

🖇

Nie istnieje jedna ścieżka, którą wszyscy muszą przebyć, ponieważ każda osoba, z którą się stykamy, jest nowym wzorem życia, nowym wszechświatem.

🖇

Woda lśni w naczyniu jasno;
woda w morzu jest ciemna.
Mała prawda ma słowa jasne i przezroczyste,
wielka tylko niezgłębione milczenie

Rabindranath Tagore (1861–1941)

Ana Claudia Quintana Arantes, Śmierć warta przeżycia. Jak
myślenie o końcu nadaje życiu sens
, przeł. Barbara Bardadyn,
Wydawnictwo Feeria, Łódź 2025.
(wyróżnienie własne)

Umrzeć może wszystko, oprócz Miłości. Jedynie Miłość w nas zasługuje na nieśmiertelność.

🖇

Wszystko, czego nauczyliśmy się od osoby, która umar­ła, pozostaje w nas.

🖇

Tym, co musimy zabrać ze sobą z zakończonej historii, jest zmiana, jaką ona nam przyniosła. Nie zabieramy samej historii, tylko jej produkt…

🖇

Czasu potrzebnego na przemianę nie mierzy się długością, lecz głębią przeżycia.

🖇

[…]  umiejętność przegrywania jest sztuką tych, którzy potrafią w pełni cieszyć się tym, co kiedyś wygrali.

🖇

Poznamy prawdziwe znaczenie każdej chwili, po­zby­wa­jąc się wszelkich masek, złudzeń, obaw, wymysłów, nie­pew­ności. W chwili śmierci będziemy prawdziwymi wy­roczniami.
     Chcesz mądrej rady dotyczącej swojego życia? Poproś o nią kogoś, kto umiera.

🖇

Jak to spotkanie nas zmieniło? Kim jesteśmy po tym doświadczeniu?

🖇

Znaczenie czasu ujawnia się poprzez sposób, w jaki go przeżyliśmy. Bez względu na to, co się wydarzyło, sens naszych doświadczeń odsłania się dopiero po jakimś czasie.

(tamże)

czwartek, listopada 27, 2025

5955. 331/365

nie ma czegoś takiego jak „porażka”. czasem wybierasz drogę, którą podążasz. częściej, du­żo częściej, to droga wybiera ciebie.

331/365

Na deser coś nowego. Takie powinny być desery – nieznane.

[…]  wszystko jest możliwe, ale
sądzę, że wszystko najlepsze.

Manuela Gretkowska, Przeprawa,
Wydawnictwo Znak, Kraków 2023.

5954. Z oazy (CCCXCV)

Owoc weekendo­wego czarnego piątku. Wstyd wydać na książkę tylko kilkaset gro­szy. Nawet ibukosknerze było bezbrzeżnie głupio, gdy kupował. Zero satysfakcji. I do­brze mu tak. Klik, klik i sposób, w jaki Gretka układa obok siebie słowa, łącząc je w zda­nia i akapity, szybko sprzątnął inne rozgrzebane lektury. Przesunął na potem.

Rewolucje w moim życiu objęły używki. Jeszcze w weekend obudzona w środku no­cy jako osoba poważnie uzależniona bez wahania wyśpiewałabym, który dzień je­stem na odwyku — nie słucham radia. Powiedziałam żegnaj życiu spo­łecz­ne­mu kra­ju, w którym przyszło mi nie tylko się urodzić; marginalny poziom zaufania spo­łecz­ne­go potraktowałam jako błąd statystyczny; usunęłam ze swojego życia ob­ser­wo­wa­nie markowanych ruchów na politycznej szachownicy, z bólem serca roz­stałam się z publicystyką. Stop. E basta!

Strzępy pożegnanego donoszą mi bliscy, choć wcale się o to nie proszę. Fascynuje mnie, co wybierają. Gdy ja w oparach odwyku zdecydowana jestem wytrwać, trafiła mi się namiastka w odcieniu porzuconej używki, sucharek z 07.2020–11.2022. Mla­ska­łam! Wciąż nie włączam radia. Jestem dwa kroki dalej w trzeźwieniu, ponieważ muszę pogłówkować, by wiedzieć, który dzień nie ćpam słowa mówionego do ra­dio­we­go sitka.

Nie dałam rady pominąć w wyborze trafnych, według mnie bardzo, soczystych ka­wałków dotyczących diagnozy kraju nad Wisłą. Po prostu musiałam, ale od­dzie­li­łam od reszty. Odsunęłam na sam dół, mając nadzieję, że dożyję dnia, gdy nie będą to wciąż aktualności z oczadziałego kraju.

Pożerajmy książki, tuczą tylko duszę!!!

🖇

Nie wymyślam zalet męża, za to szanuję wady. Nie ma wśród nich tej naj­bar­dziej upierdliwej: narzekania na moje pomysły. Piotr argumentuje, prze­ko­nuje, ale nie dręczy. […]
     Czy z biegiem lat, starć, rozstań i powrotów to wreszcie związek idealny? Nie, w takie nie wierzę. Wystarczy kochać wady, nie uzależniać się od zalet.

🖇

[…]  moim zdaniem nie trawi on [żołądek] złych emocji. Zwłaszcza w dzieciństwie, czego skutki przełykamy potem całe życie.

🖇

Wybieramy samotne domki baby jagi. Ludzi nie jemy, bo ich nie trawimy. Cisza, tony ciszy, wagowo i dźwiękowo nam potrzebne.

🖇

Teoś patrzy z politowaniem na moje podskoki radości. Wiem, jego wzrok jest szybszy niż mój, szybciej widzi przyszłość. […]  Psy mają przewagę nad ludźmi o te ułam­ki se­kun­dy. Neurologicznie szybciej przesuwają w mózgach ścieżkę realu.

🖇

Niektóre książki bywają implantami duszy.
Zostają w człowieku, zmieniając go.

🖇

     – Nie piję jeszcze bardziej – oznajmia w progu.
     – My też. – Chcemy ją podtrzymać na duchu.
     – O nie, moi kochani, wasza abstynencja jest bezpodstawna. Nie macie z czego rezygnować. Nie wrócę do picia. To nie była decyzja chwili. Wdra­py­wa­łam się na tę górę bardzo długo, pazurami, i zostanę na szczy­cie. A truć się każdy ma prawo. – Zapala papierosa.

🖇

No jasne, ptaki je [uczucia] mają, to i dinozaury miały, kto ich nie ma? Nawet kamień jest cieplejszy z jednej strony.

🖇

     – Mężczyźni tworzą bogactwo, kobiety i geje luksus – mówię przy obiedzie.
     – Ale geje to też mężczyźni – poprawiają mnie Piotr z Pauliną.
     – Lepiej brzmi mężczyźni niż heterycy, dlatego…
     Jak ja lubię aforyzm Gide’a: „Rozum mnie, ale powoli”.

🖇

     – To nazywa się etat – urealniam córeczkę. – Wiesz, że nie mają miejsc.
     – Ale to moje miejsce na ziemi.
     Zastanawiam się czasem, czy ona wie, co mówi, czy włącza się jej pro­gram „nadwiedzy”. Znajdowania wyników matematycznego równania bez umiejętności jego rozwiązania, typowo dyslektyczny objaw trafiania w dzie­siąt­kę bez pojęcia, czym jest dziesiątka.

🖇

1 stycznia nas cznia […].
     ?0?? – tak widzę 2022, rok obaw i nadziei.

🖇

My kilka milionów lat temu zeszliśmy z drzew. W skali ziemskiego czasu, ho­mo sapiens, sobą jesteśmy chwilę. Niedawno dopiero namalowaliśmy coś na ścianie jaskini. Bobry od 30 milionów lat cyzelują swoją sztukę.

🖇

Buddyzm tybetański nazywa ją, śmierć, Wielką Okazją.

🖇

Od rana, po wyjściu ze snu, walka z materią. To nie alzheimer, mam tak od dzieciństwa: gdzie co leży, gdzie zostawione. Nie wiem, nie pamiętam.

Manuela Gretkowska, Przeprawa,
Wydawnictwo Znak, Kraków 2023.
(wyróżnienie własne)

To takie miłe nie myśleć o sobie – skórze, marznącym cie­le. Wychodzić przed świtem na taras w koszuli nocnej bez koca, płaszcza.

🖇

Medytacja to narkotyk. Wieloletni nałóg dający błogość. Jedyna ucieczka od tego, co się dzieje, i spokojny powrót do siebie.

(tamże)

*

#boToPolskaWłaśnie: 

Już nie mam sił, nie mam dwudziestu lat. „Nie buduję demokracji”, jej ruiny sypią się mi na głowę.
     […] 
     Nie wyobrażam sobie powrotu do niewolnictwa. Urodziłam się w niewoli, nie zamierzam w niej umierać.

🖇

Rządzący szubrawcy nie chcą wyprowadzić Polski z Europy, oni nigdy w Europie nie byli. Chcą zabrać nam europejską Pol­skę. Naj­pierw ją rozmontować i wynieść dla niepoznaki w ka­wał­kach.

🖇

Na Heathrow przyjezdnych witał napis: „Jesteś w Londynie, rób, co chcesz i jak chcesz”. Na Okęciu: „Jesteśmy dumni z Polski”. Wy­o­bra­żam sobie takie napisy w przedwojennym Berlinie: „Jesteśmy dum­ni z Niemiec” – bo to ten sam styl, faszyzujących lat 30. […]  Durni, nie dumni, to literówka.

🖇

Uchodźcy umierają zimą w lasach, na waszym przedmurzu chrześcijaństwa i przedmóżdżu rozumu.

🖇

Milionowe przekręty, rozkradanie państwa, pisowskie afery i żad­nych wyroków, tylko procesy za obrazę. Zaskarżono frazę Twar­do­cha płynącą z głębi urażonego śląskiego serca: »Pierdol się, Polsko«. Pisarz sprawę wygrał. Od siebie dorzucę »Pierdol się, Polsko« bez prezerwatywy. Zajdź w niechcianą ciążę. Dostań powikłań, wyląduj w szpitalu, gdzie ginekolog, ksiądz razem z prokuratorem będą cze­ka­li na obumarcie twojego płodu i ciebie. […]
     Kiedy umrzesz, napiszą w protokole obumarcie płodu i matki. Zna­komite słowo odsuwające odpowiedzialność za upra­wo­moc­nio­ne morderstwo.

🖇

Polska to kraj niesamowitego bohaterstwa. Jeden samotny, malutki człowieczek postanowił ją rozpierdolić i mu się to udaje!

🖇

Polska wyjątkowość bierze się z pańszczyźnianego niewolnictwa i ka­tolicyzmu. Żaden inny zachodnioeuropejski kraj nie miał za­in­sta­lo­wanego w mentalności równie skutecznego perpetuum mobile upodlenia. […]  Tu nie da się żyć bez historycznej świadomości, do czego prowadzi polskość.

🖇

W Polsce przemoc jest sposobem bycia, wciska się wszędzie z siłą wichury.

🖇

[…]  na koniec pytania. Dawniej były do przewidzenia. W pierw­szym rzędzie zasiadał czytelnik mający za złe feminizm, seks albo przeintelektualizowane wątki, których nie rozumie, a skoro płaci za książkę, to „należy się rozumieć”. Teraz z brzegu, żeby ostentacyjnie wyjść, ktoś, komu w głowie się nie mieści, że mogę tak „nienawidzić Polski i Polaków”.

🖇

Noworoczne race, fajerwerki przypominają świece ratunkowe wy­strze­lone na oceanie głupoty.
     – Odgłosy bitwy, narodowej rywalizacji wsiowego debilizmu z miejskim skretynieniem. – Piotr gasi światło.

🖇

Łamią konstytucję, okradają państwo na miliony, ale będą ścigać pisarkę za jedno słowo, w dodatku nieistniejące? Jest skurwiel, jest kurdupel, skurdupla nie ma, prezes jest.

🖇

W Polsce niebezpieczna bliskość władzy religijnej i świe­ckiej to zawsze zły omen. Zwłaszcza gdy dwa najważniejsze sta­nowiska w kraju zajmowali bracia. Kaczyńscy premier i pre­zy­dent. Podobny przypadek wydarzył się przed innym upadkiem Pol­ski. Ostatnim prymasem Rzeczpospolitej, czyli potencjalnym inter­re­xem, zastępującym ostatniego króla Stanisława Poniatowskiego, był jego brat Michał Jerzy Poniatowski. Wtedy Polska straciła miej­sce na mapie. Teraz tracimy miejsce w Europie. Wycho­dzi­my z niej razem ze swoim archaicznym, nierozliczonym do­słow­nie i kryminalnie Kościołem.

🖇

Twórca sadyzmu, markiz de Sade, wiedział, co pisze o Kościele – jeżeli nie potraktuje się go jak sekty złoczyńców, wcześniej czy później odrodzi się w swojej najgorszej postaci prześladowców, zboczeńców i złodziei.

🖇

Wrócił i się zaczyna. „Jestem katolikiem, mogę krytykować Kościół”. Takie oświadczenie Tuska dzisiaj, w 2021, byłego szefa Rady Euro­pej­skiej brzmi jak: „Jestem cukrzykiem, ćpam cukier, ale się leczę”. Mam pod kontrolą nieuleczalną chorobę razem z uzależnieniem. Chroniczną polską przypadłość oddawania kasy i hołdu uświęconej patologii.

🖇

Gdyby polscy katolicy zaczęli myśleć, zostaliby pro­te­stan­ta­mi. Nie ma innego logicznego wyjścia, Kościoła nie da się zreformować.

🖇

Jasne, jesteśmy w chorym mieście. Otwarte tylko apteki i mo­no­po­lowe dla chorych na alkoholizm.

🖇

Chcę tabletkę wymazującą pamięć tego kraju, pamięć, z którą już nic nie da się zrobić. Niczego nie uczy nikczemników, a poczciwych ludzi straszy.

🖇

Świetnie, że jeszcze mamy wybór. To „jeszcze” jest najważ­niej­sze do tego stopnia, że stało się pierwszym słowem hymnu. „Na po­cząt­ku było słowo”, u nas tym słowem stwarzającym polskość jest „je­szcze” – „Jeszcze Polska nie zginęła”. Nie ma celniejszego opisu tego kraju: zamiast realu wieczna nadzieja. Jeszcze nie wyszliśmy z Europy, jeszcze nie jest tak źle, jeszcze nie dorżnęli wolności słowa, więc jeszcze Polska nie zginęła. Zawsze można się pocieszać: nie ma­my już nic, ale jeszcze żyjemy. […]
     Świadomy człowiek wie, co robi, czyli umie sporządzić bilans te­go, co traci, co zyskuje.

🖇

Kościół polski stał się Kościołem kibolskim. Syntezą polskiego mo­de­lu męskości. Świętojebliwy cham, oskalpowany z myśli i em­pa­tii, żądający respektu. Bo jak nie, to w mordę i do piekła.

(też tamże)