poniedziałek, września 01, 2025

5881. Z oazy (CCCLXXVI)

Co­tygodniowe odliczanie literek, trzy. Wyczekana.

Po skrajnym ubóstwie psychologicznym i duchowym, jakie prezentuje wielu bo­ga­tych materialnie ludzi (ję­czących bez najmniejszych oznak zawstydzenia na temat braku pieniędzy), trudno zachować złu­dzenia. Raczej się ugotujemy lub utopimy. Jedni nie wierząc w katastrofę kli­ma­tycz­ną, drudzy nie widząc powodu, aby ich kraj musiał cokolwiek robić, w końcu jest tylu innych winnych tego stanu rzeczy.

Straszna i piękna ta książka. Dobrze jest ją czytać z przeglądarką pod ręką, by móc rzucić okiem na przepiękne zwierzęta, którym jako ludzkość zgotowaliśmy nad­cią­ga­ją­cą zagładę.

Czekam z zapartym tchem na kolejną książkę z cyklu tu/teraz.

[południe Włoch, 2021] Żywej duszy, słychać tylko szczekanie psa.
     Weszłam w ciemną plamę.
     Drzewa stały prosto. Na czarnych gałęziach wisiały rude igły i liście. To nie pogorzelisko, tylko kształt lasu bez lasu. Wypalone niczym glina po­mni­ki tego, co było.
     Czemu spalone drzewa nie upadają?
     […]  Czekałam na łzy. Na przerażenie. Złość. Strach. Rozpacz. Na bez­rad­ność. Chciałam dotknąć tego, co przecież musi być w środku, co towarzyszy mi od kilku lat, tylko zgubiło się gdzieś pomiędzy robieniem prania a pła­ce­niem rachunków. Chciałam, żeby wreszcie do mnie dotarło, że przyszłość już tu jest.
     […]  Oparłam się o poczerniały pień.
     Nie czułam smutku, tylko spokój.
     Ze spalonej ziemi wyrastała młoda, zielona trawa.

     Jakie jest to niemieckie słowo na nieprzystawalność uczuć do rzeczy­wi­stości?

🖇

Dziewięć metrów pod powierzchnią morza znalazłam inną planetę. […] 
     Jakie jest to niemieckie słowo na miłość od pierwszego wejrzenia?
     […]
     Ale tym, co mnie od nurkowania uzależniło, była cisza. Cisza, w której sły­chać własny oddech. Podwodna medytacja. Każda minuta, każda se­kun­da to nowy początek.

🖇

Moje życie nierozerwalnie związane jest z ocieplającą się planetą. Czy o tym myślę, czy nie.
     Moje życie nierozerwalnie związane jest z wymierającym gatunkami. Czy za nimi płaczę, czy nie.
     Moje życie nierozerwalnie związane jest z ropą. Czy tego chcę, czy nie.
     Moje życie nierozerwalnie związane jest z dwutlenkiem węgla. Czy go widzę, czy nie.
     Moje życie nierozerwalnie związane jest z plastikiem. […]
     Moje życie nierozerwalnie związane jest z antropocenem. Czy go tak nazwiemy, czy nie.

🖇

Greckie imię koralowców – „anthozoa” – znaczy kwiatozwierz. […]  Kora­low­ce to kolonie bezbarwnych polipów, które budują wapienny szkielet – po­lip na polipie, piętro na piętrze, pokolenie na pokoleniu. Najstarsze z nich żyją głęboko w wodach Oceanu Spokojnego. Gatunek znaleziony niedaleko Hawajów został oceniony na cztery tysiące dwieście lat. Rafy są jeszcze star­sze. Wielka Rafa Koralowa ma sześćset tysięcy lat. Ta z Morza Czer­wo­ne­go ma około pięciu tysięcy lat. Jeśli koralowce mają pamięć, pamiętają czasy faraonów.
     […] 
     Musiałam to sobie powtórzyć. Od 2017 roku połowa Wielkiej Rafy Kora­lo­wej – cudu świata, największej żyjącej struktury na Ziemi – jest martwa.

🖇

Nie potrafię też zmusić ciała, żeby poczuło to, o czym wie umysł: przekroczyliśmy granice znanego świata.

🖇

Przez chwilę coś czułam, ale zaraz wstawałam zaparzyć kawę, zadzwonić, oddzwonić, zapisać, sprawdzić, kupić, zrobić, zjeść. Emocje przesuwałam poza część, która żyje. Starałam się nie zwariować, starałam się żyć tak, żeby nie szkodzić ani ludziom, ani zwierzętom. Ale skoro samo moje ist­nie­nie niszczy rafy koralowe i podnosi wody bengalskich rzek – o zalewaniu wysp Pacyfiku nie wspominając – to jak tu nie zwariować?
     Klikałam „Kup”.
     Myślałam: „Najwyżej zwrócę”.

🖇

Pierwsze w kolejce do wymarcia są gatunki dziwne. Te, które zajmują wą­ską niszę i przez setki tysięcy albo miliony lat wyspecjalizowały się, żeby to w tej niszy ich dzioby, pazury, skrzydła, torby, uszy i kolory pozwalały na wygodne życie.

🖇

[…]  labilność emocjonalna (piękne określenie na silne wa­ha­nia na­stro­ju, które z kolei są eufemizmem na totalne rozpierdolenie) […].

🖇

W 1965 roku administracja Białego Domu ostrzegała przed szkodliwymi konsekwencjami spalania paliw kopalnych. […]  W 1982 roku Exxon otrzy­mał wyniki badania przeprowadzonego na wewnętrzne potrzeby, w któ­rym przewidywano, że przy ówczesnym tempie spalania paliw ko­pal­nych do 2060 roku globalna temperatura Ziemi podniesie się o dwa stopnie w stosunku do początku lat osiemdziesiątych XX wieku. Kilka lat później do podobnych wniosków doszedł Shell, tylko że w ich badaniach tem­pe­ra­tu­ra wzrastała do dwóch stopni już w roku 2030, co mogło spowodować pod­niesienie się poziomu morza nawet o sześć metrów. Oba dokumenty oznaczono jako poufne.

🖇

Żyjemy w czasach, kiedy cały wyprodukowany przez nas plastik waży dwa razy więcej niż wszystkie zwierzęta świata razem wzięte (słonie, ślimaki, lamparty, mrówki, rekiny, ważki i dżdżownice). A wśród ssaków człowiek i hodowane przez niego zwierzęta stanową dziewięćdziesiąt osiem procent całej biomasy. Na każdy metr powierzchni Ziemi – wliczając w to oceany – przypada kilogram betonu. A ciężar budynków i dróg przewyższa masę drzew i roślin.

🖇

Mamy czas do 2100 roku. Mamy czas do roku 2050. Mamy czas do 2030.
     Ustalamy progi. Półtora stopnia, dwa stopnie, pięćset cząsteczek dwu­tlen­ku węgla. Pełne, okrągłe liczby, nie trzeba męczyć oczu ułamkami. […]
     Jakby naturę obchodziła dyplomatyczna ekwilibrystyka. Jakby chciała z nami współpracować i grzecznie stosować się do szacunków na przyszłość oraz podpisanych porozumień. Pewnie tylko zagubiła się między systemem metrycznym a imperialnym. Wystarczy wyjaśnić jej, czym różni się cen­ty­metr od cala, i wszystko wróci do normy.

🖇

Rzeki już wysychają, lodowce już topnieją, zwierzęta i rośliny już wymierają, ludzie już umierają z przegrzania. […]
     Katastrofa wydarza się teraz.

🖇

Ursula Le Guin pisała o narracji jako torbie zbieracza, do której wrzuca się różne skarby. […]  W tej narracji wszystko ma znaczenie, każdy, każ­da i każ­de zasługuje na opowieść. […]
     Że to nudne? Może to jedyna droga. Skoro nieustanne dążenie do przodu, rozwój i wzrost nie działają – albo działają aż nazbyt skutecznie w do­pro­wa­dza­niu planety na skraj upadku – to musimy zrobić coś radykalnego. Zamiast jeszcze bardziej kontrolować niekontrolowane, możemy się zatrzymać.
     I posłuchać innych historii.

🖇

Nasze słowa tracą moc. Nie zbliżają nas do doświadczenia rzeczywistości.

🖇

Moje życie nierozerwalnie związane jest z ocieplającą się planetą. Czy o tym myślę, czy nie.
     Moje życie nierozerwalnie związane jest z wymierającym gatunkami. Czy za nimi płaczę, czy nie.
     Moje życie nierozerwalnie związane jest z ropą. Czy tego chcę, czy nie.
     Moje życie nierozerwalnie związane jest z dwutlenkiem węgla. Czy go widzę, czy nie.
Moje życie nierozerwalnie związane jest z plastikiem. […]
     Moje życie nierozerwalnie związane jest z antropocenem. Czy go tak nazwiemy, czy nie.

🖇

     – Dzisiejszej żałoby nie da się przepracować. – Doktor Magdalena Budzi­szewska […]  – Cały czas nadchodzi kolejna. Żyjemy w kulturze, która lubi powtarzać, że „będzie dobrze”. Ale – nie będzie. Jest źle, będzie jeszcze go­rzej. To nie tak, że każda trauma prowadzi do samorozwoju i wszystkie trud­ne momenty czynią nas lepszymi ludźmi.
     […] 
     – Wiesz, czego nie będzie? – spytała Magda, kiedy odprowadzała mnie do metra. – Wiatru. Będą takie momenty, w których znajdziemy się po­mię­dzy dwoma frontami i będziemy w środku pustki. Nawet listek nie drgnie. Myślę, że wiele osób od tego zwariuje.

🖇

Wiesz, czego nie będzie?
Czekolady nie będzie.

🖇

Z przedwcześnie owocującymi borówkami rozmijają się owady. Rozmijają się z nimi ptaki. Świat się z nimi rozmija.
     Kryzys klimatyczny to przyspieszenie, za którym nie wiemy jak nadążyć.

🖇

Co tra­cimy? Lasy tracimy. Lasy tracimy na dwa sposoby. Pierwszy polega na tym, że zmieniają się warunki klimatyczne i ekosystemy nie mają szans przystosować się do ich tempa. Drugi to pożary. […] 
     Co tracimy? Gleby tracimy, czyli możliwość produkcji żywności. Gleba to żywy system – nie wystarczy doniczka i piach. Potrzeba wody, nawozu, ro­ba­ków, mikrobów.
     Co tracimy? Gdańsk tracimy. To kwestia wyobraźni. […] 
     Więc, krótko mówiąc, tracimy świat, jaki znamy.

🖇

Trwa marsz natury wzwyż i ku biegunom. Przemieszczają się nawet drzewa – pokonanie dziewiętnastu metrów zajmuje im dziesięć lat. Zwie­rzę­ta na lądzie przemieszczają się średnio dwadzieścia kilometrów na de­ka­dę, morskie – aż siedemdziesiąt pięć kilometrów. W chłodniejsze rejony ru­szyły nawet koralowce.

🖇

Zmie­nione środowisko oznacza zmienionego człowieka.
     Człowiek z planety 2.0 ma gorszą pamięć, nie potrafi się skoncentrować, za to łatwiej mu zacząć krzyczeć na innych i wygrażać pięściami. Wy­star­czy, że ktoś zajedzie mu drogę, kiedy temperatura wynosi powyżej trzy­dzie­stu stopni. Częściej choruje na parkinsona. Częściej choruje na alz­hei­me­ra. Częściej cierpi na depresję. Żyje w żałobie, choć nawet o tym nie wie.

🖇

Wydawać by się mogło, że wszystko jest w porządku. Ale nie jest w po­rząd­ku, bo świat nadal się wali, a my tylko wzmocniliśmy nasze przy­zwy­cza­je­nie, żeby nic nie zmieniać.

🖇

[…]  możliwość zmian klimatycznych jest jednocześnie bardzo nie­po­ko­ją­ca i prawie w całości ukryta, jest równocześnie powszechną wiedzą i czymś nie do wyobrażenia.
  //  Kari Marie Norgaard

🖇

Wymyśliłam sobie słowo: „nirealność”. Po japońsku „dwa” to „ni”. Byłam nirealna – zawieszona pomiędzy tym, co jest, ale czego nie chcę zobaczyć, i tym, co chciałabym, żeby było, choć to nie istnieje.

🖇

Próbuję policzyć kryzysy, w których jesteśmy.
     Kryzys klimatyczny.
     Kryzys bioróżnorodności.
     Kryzys ekologiczny.
     Kryzys środowiskowy.
     Kryzys żywieniowy.
     Kryzys energetyczny.
     Kryzys ekonomiczny.
     Kryzys humanitarny.
     Kryzys społeczny.
     Kryzys relacji.
     Kryzys demokracji.
     Kryzys wiary.
     Kryzys nadziei.
 
Pankryzys.

🖇

W maleńkiej kawiarence usłyszałam od znajomego, że antropocen zabrał mu ciemność. A razem z ciemnością możliwość kontaktu z tajemnicą.
     I z wyobraźnią, która w mroku widzi kształty strachu i nadziei, dodaję od siebie.

🖇

I nie zapominajmy o pszczołach i misiach polarnych. Ile one są warte?
     A to nie wszystko. Bo znikną jeszcze pory roku.
     […] 
     Piękno, po prostu.
     (Bez piękna wszyscy będziemy trochę bardziej podli).

🖇

Reklama, która wypromowała ideę osobistego śladu węglowego, nie zo­sta­ła za­mó­wio­na przez agencje rządowe ani gremium naukowców pró­bu­ją­cych zwrócić naszą uwagę na problem kryzysu klimatycznego. Razem z fir­mą marketingową Ogilvy & Mather przygotowało ją BP […]. Koncern, któ­ry podtrzymuje uzależnienie światowej gospodarki od ropy i czer­pie z te­go gigantyczne zyski, nauczył nas czuć winę za to, że żyjemy.
     […]  profesor Julie Doyle pisała: „[ślad węglowy] przypisał odpo­wie­dzial­ność za kryzys klimatyczny jednostkom, podczas gdy BP, choć spra­wia­ło wrażenie, że już coś w tej sprawie robi, [zaledwie] wyra­ża­ło za­nie­po­kojenie”.

🖇

Ślad węglowy jest propagandą koncernu naftowego. Niczym nieograniczona potrzeba wzrostu to podstawa współczesnej mitologii, w której zatrzymanie oznacza śmierć.

🖇

Rozregulowaliśmy klimat Ziemi. Gwałtownie, brutalnie, nie­od­wra­cal­nie. To już nie tylko ocieplenie. To nieprzewidywalność.

🖇

Ciągle wydaje nam się, że to nas nie dotyczy. […]
     Nie rozumiemy, że naprawdę musimy nauczyć się świata na nowo.

🖇

Każdy kolejny rok jest najgorętszym rokiem w historii. I najchłodniejszym rokiem przyszłości.

🖇

W 2024 roku Ziemia ogrzała się o półtora stopnia – to limit uzgodniony pod­czas Porozumienia Paryskiego, którego nikt już nie bierze na serio. […]   kolejny epizod globalnego blaknięcia raf koralowych – który trwa od 2023 roku – objął już osiemdziesiąt cztery procent światowych raf. Doszliśmy do miejsca, przed którym nas ostrzegano. Zaczynają spełniać się prze­po­wied­nie sprzed dekady. Płoniemy, toniemy, osuwamy się. I co? I nic.

Katarzyna Boni, Którędy do wyjścia?,
Wydawnictwo Agora, Warszawa 2025.
(wyróżnienie własne)

Jakie jest to niemieckie słowo na stan, w którym nagle budzą się uczucia?

🖇

Czy obok martwienia się o to, co znika, znajdę miej­sce na cieszenie się tym, co jest?

🖇

Jakie jest to niemieckie słowo na spełnienie marzeń, które znikają w chwili, kiedy próbujesz ich dotknąć?

🖇

Czasem bardzo się boję. Czasem jestem bardzo smutna. Czasem jestem bardzo szczęśliwa.
     Na pewno jest na to jakieś niemieckie słowo.

(tamże)

5880. Czekariat (CXXIII)  // Panna cotta (CLXVIII)

E il pericolo va amato.
A niebezpieczeństwo trzeba kochać.

Uwe Timm, Un topino a Parigi,
Giangiacomo Feltrinelli Editore, Milano 2024.
(wyróżnienie własne)

5879. Z oazy (CCCLXXV)

Co­tygodniowe odliczanie literek, dwa. Kaan czytała tę książkę na urlopie. Szyb­ciut­ko zrobiłam klik, klik i czytałyśmy już razem.

Wszystko w tych literkach mieni się, puszczając zajączki w stronę oczu naszego do­świadczenia. Wszystko jest w punkt, bez zbędnych słów, do samego praźródła zja­wi­ska. Mistrzowsko utkana lektura i już.

Kaan wróciła z urlopu, a to oznacza, że my zaczynamy się pakować na nasz, równie tradycyjny co Jej, coroczny, też w tym samym miejscu od dziesięcioleci.

Normalne życie, cokolwiek to znaczy, zawiera krajobraz złożony z bliższych i dalszych ludzi, zwierząt, roślin doniczkowych, sztuki i rzeczy. Wszystko to osobno i na swój sposób bywa fascynujące i jest źródłem spokoju płynącego z postawy „oto świat”.

🖇

Kiedy jesteś stary? Gdy słysząc „Stuhr”, widzisz „starego Stuhra”. Zawsze Jerzy, nigdy Maciej!

🖇

W pewnej chwili w człowieku rodzi się skłonność do wracania na noc do do­mu po imprezie, za wszelką cenę. O ile dzieci kochają nocowanki, obcy po­ra­nek i zagadkę śniadania, o tyle ludzie w wieku średniostarym chcą tego wszystkiego uniknąć. Uber lub niepicie – byle tylko obudzić się we własnym łóżku.
     Z wiekiem tracimy ciekawość innego domu.

🖇

A może całe dorosłe życie […]   to jakiś blef? Gdy liczą się inne siły – eks­pan­sja i skuteczność – rzadko przeziera przez nie egzystencjalne zdziwienie lub inne stany intelektualnie „czyste”, w których dotarłaby do nas umow­ność i przypadkowość sytuacji, roboczy charakter naprędce skleconych celów i przekonań.

🖇

Mam na my­śli taki rodzaj zdziwienia ciągłością czasu, który moja dzie­się­cio­let­nia córka uchwyciła w zdaniu: „Nikt już się nie urodzi starszy ode mnie”. To dziecinne zdziwienie: świadomość, że jest się jedynie prze­kro­jem, plastrem w czasie i potem są już tylko następne, i nie da się tego cofnąć.

🖇

Entelechia w człowieku, ziarno lub rdzeń, nigdy się nie starzeje. […]
     Chcę opisać proste spostrzeżenie: jako dzieci myślimy o trzy­dzie­sto­lat­kach „starzy”. Jako trzydziestolatkowie myślimy o pięćdziesięciolatkach „starzy”. Gdy jednak sami mamy pięćdziesiąt lat, również myślimy o lu­dziach pięćdziesięcioletnich „starzy”! To nasz bezczasowy rdzeń wciąż tak myśli.

🖇

[…]  u człowieka w wieku młodej starości poczucie stałej konsternacji, bo on sam jest wewnętrznie bezczasowy. I często w relacji ze światem używa swo­je­go bezczasowego Ja.
     To bezczasowe Ja w nas myśli.

🖇

Odbieram wspominanie jako ruch raczej, nie obraz – czuję się zabierana na niechcianą przejażdżkę, czasem na karuzelę.

🖇

Jesteś już w innej grze. Było się wtedy cieszyć.
     Nie wiem, jakiego rodzaju uwagi wymaga docenienie swojego miej­sca w grze i poczucie radości.

🖇

Dziecko jest po to, by osiągnąć spokój. Bo nawet gdy nie jesteś szczęśliwy, ono może być szczęśliwe. I wtedy ty już nie musisz! Uwalniasz się od tej presji, masz spokój.

     Po co jednak mieć drugie?
     Po to, żeby móc sobie wszystko przypomnieć.
     Po to, żeby rodzeństwo mogło się z nas śmiać.
     Po to, żeby dzieci wracające z ferii pociągiem Tatry mogły ci wysłać dwa esemesy: „Mamuś, ogólnie to był jakiś pijany pasażer i była policja więc się spóźnimy o trzydzieści osiem minut”, „Mieliśmy czterdzieści pięć minut opóź­nienia w nowym targu bo musiała przyjechać psiarnia żeby zgarnąć menela”.

     Rodzice pięciorga dzieci muszą mieć w takich chwilach ucztę duchową.

🖇

Różne idee mają różną siłę i sugestywność i każdy z nas ma własny ranking. Niektóre lęki są nam bliższe, a dziwimy się cudzym lękom – porównanie tych krajobrazów jest fascynujące. Zdarzają się lęki, o których nam się nie śniło.

🖇

Rodzic to w ogóle potęga, wszystko jedno czyj. Rzadko się słucha porad włas­nych rodziców, jednak ostrzeżenia i rady rodziców innych dzieci za­pa­miętuje się na zawsze, każdy ma ich własną listę.
     […]
     „Rodzic innego dziecka” jest pewnym fenomenem i pretekstem do wczes­nych refleksji nad losem i przypadkiem. Ten inny dorosły zwykle wydaje się lepszy niż nasz własny.

🖇

Co mó­wi w tej sytuacji rodzic? „Zadzwoń do dziadka, podziękuj, powiedz, że są piękne”. Ponieważ tak właśnie trzeba zrobić. I oto wkrada się w ży­cie dziecka elementarna nieszczerość – podstawa dobrego wychowania.
     […]
     Część naszych dorosłych idei jest pochodną zetpetów, a drugie tyle – idei religijnych. Nagrody i kary.

🖇

Zwykle tego stanu zdziwienia dziecko doznaje przypadkowo, podczas zwy­kłych czynności. Na przykład bawi się, wygląda przez okno i nagle ogar­nia je ogromne zdziwienie, że ono to jest właśnie ono. Może to wyrazić tylko za  po­mocą najprostszej myśli: to ja, to ja, to ja, gdzie kolejne „ja” jest coraz głęb­sze i dalsze niż poprzednie. Dziecko pragnie ogarnąć umysłem dziwne, quasi-przestrzenne doznanie całości – siebie mówiącego „to ja” i tej wyższej instancji – siebie, które sobie to uświadamia.

🖇

Zdania o przyszłości nie mają wartości logicznej, mają tylko wartość psychologiczną, która ludziom zupełnie wystarcza.

🖇

Jest taki moment, w którym dorosłe dziecko bierze sobie rzeczy z domu, tak jak brało przez dwadzieścia lat – baterie, zapasy jedzenia, twoją czapkę – i nagle zaczyna ci to bardzo przeszkadzać. Dorosłe dziecko staje się w pe­wien sposób obce. Trzeba je wtedy wyrzucić lub znaleźć mu inny dom.

🖇

Orientujemy się, że zaniechanie to też pewna siła.

🖇

Chodzi mi o tę szczególną konfigurację, w której kumulują się własne pro­blemy ze zdrowiem, starość rodziców i powolne oddalanie się dzieci.
     Wielka kumulacja: kruchość życia, świado­mość śmier­ci i sa­mot­ność.
     Ludzie w tym czasie powinni być pod ochroną. […]
     W pewnym wieku samo słońce wyzwala nową euforię. W chwilach szczę­ścia wie się, że jest to tylko okno pogodowe.

🖇

Gdyby to był poradnik, tak brzmiałaby moja rada: 1. pomyślcie o rzeczach strasznych, 2. zachowajcie je w myślach, nie mówcie o nich ni­ko­mu, 3. ciesz­cie się, że o nich nie powiedzieliście.

🖇

Aż nagle zaczęłam się zastanawiać, na jaką filiżankę mam ochotę – w sza­cho­wni­cę czy w róże.
     Czy to są właśnie małe przyjemności? Skąd się biorą? Czy niektórzy mają wrodzoną zdolność orientacji w małych przyjemnościach, inni muszą się ich nauczyć, a jeszcze inni się zestarzeć, by je dostrzec? „Celebrowanie życia” ja­ko nagroda pocieszenia?

Katarzyna Sobczuk, Mała empiria,
Wydawnictwo Dowody, Warszawa 2024.
(wyróżnienie własne)

Przyszłość nie może być zamknięta, przyszpilona wy­bra­nym wariantem. Ma się mienić feerią możliwości do ostatniej chwili.

🖇

Mechanika pocieszeń, wieczny rachunek dobrych i złych stron, zamienianie obrazów klęski na obrazy neutralne, zabarwianie obrazów neutralnych chwilowym opty­mi­zmem, odmierzanie porcji uwagi i wolności na pod­sta­wie zawsze niepełnych danych – brzmi to jak praca, ale wszystko dzieje się samoczynnie i przypadkowo.

🖇

Do każdego pomyślanego zdania dodaję „w pew­nym sensie”. O to chodzi w mądrości przychodzącej z wiekiem?

🖇

Być może oś podziału dotyczy nie wieku, lecz stopnia rozgoszczenia się w świecie w ogóle.

🖇

Przyjemne w wieku średniej starości jest to, że już się nikogo nie boimy.

🖇

Myślę, że we wszystkim jest więcej wolności, niż widać gołym okiem.

(tamże)

5878. Z oazy (CCCLXXIV)

Co­tygodniowe odliczanie literek, raz. Sięgnęłam po tę książkę, bo nijak pojąć nie mogłam konceptu niebinarności, a bardzo chciałam, bo to nie koncept, a realne doświadczenie wielu ludzi. Ta lektura to był strzał w dziesiątkę.

Analogicznie do pytania: w kim się zakochujesz? które pozwala określić orientację seksualną, (nie)binarność staje się zrozumiałym, żywym doświadczeniem, gdy ucz­ci­wie od­po­wie­my sobie na pytanie: kim się czujesz?

To książka, która pozwala wzbogacić paletę rozpoznawanych barw, pozwala zo­ba­czyć coś więcej niż błękit i róż. To lektura, która po­maga zro­zu­mieć, jak to jest być osobą nie­bi­narną. Bo one były, są i będą.

[…]  nie da się wy­tłu­ma­czyć, dla­czego 
ro­dzimy się tacy, a nie inni […].

🖇

Wszy­scy moi roz­mówcy po­wta­rzali: to nie­prawda, że w ostat­nim cza­sie osób nie­bi­nar­nych la­wi­nowo przy­bywa. One za­wsze były, tylko same nie wie­działy, kim są. I nie miały od­po­wied­nich słów, by się opi­sać. Do­piero nie­dawno do­stały i słowa, i od­po­wie­dzi na drę­czące je od lat py­ta­nia. Mo­gły zro­zu­mieć, skąd się brał ten doj­mu­jący brak przy­na­leż­no­ści, który za­wsze czuły.

🖇

Jak mó­wić o oso­bach nie­bi­nar­nych? Jak się do nich zwra­cać? Naj­prost­sza od­po­wiedź brzmi: tak, jak one same so­bie tego życzą. Wy­star­czy za­py­tać.

🖇

Naj­gor­sze jest to, że my w świa­do­mo­ści spo­łecz­nej nie ist­nie­jemy. Nie ma nas, choć je­ste­śmy, by­li­śmy i bę­dziemy. A nie­bi­nar­ność ist­nieje. Prze­ra­ża­jące jest też to, że w Pol­sce samo by­cie osobą nie­bi­narną jest w pew­nym sen­sie ak­ty­wi­zmem. Ży­jąc, tak jak chcemy, mó­wiąc o so­bie, za każ­dym ra­zem do­ko­nu­jemy aktu od­wagi, ro­bimy sta­te­ment: pa­trz­cie, my tu na­praw­dę je­ste­śmy.
  // Hihi Ka­li­siak

🖇

[…]  da­lej my­ślimy o płci w bar­dzo „bie­gu­nowy” spo­sób. Tym sa­mym czę­sto spo­łecz­nie nie da­jemy wiary temu, że jedna osoba może łą­czyć w so­bie róż­ne eks­pre­sje, za­cho­wa­nia i ele­menty toż­sa­mo­ściowe.
  // Alek­san­dra Plewka

🖇

Kiedy od­kry­łam te ety­kietki, po­czu­łam, że na­resz­cie ro­zu­miem, o co cho­dzi. Nic nie jest ze mną nie tak. Je­stem jedną z tych osób, o któ­rych się po pro­stu nie mówi. Ale to nie zna­czy, że mnie nie ma.
  // Dagmara
Ce­chy spo­łecz­nie utoż­sa­miane z ko­bie­co­ścią: by­cie miłą, em­pa­tyczną opie­kunką, ro­dzącą dzieci, wcale mi nie leżą, mimo to po­doba mi się moja ety­kietka ko­biety. Po pro­stu „ro­bię” ko­bie­cość po swo­jemu. A jak to pre­cy­zyj­nie wy­tłu­ma­czyć? Nie umiem. Po pro­stu je­stem ko­bietą.

🖇

[…]  to wcale nie jest ko­niec, bo nie ma jed­nego co­ming outu, cią­gle trzeba de­cy­do­wać, czy mó­wisz prawdę o so­bie, czy nie. Komu i co? Na pewno nie mó­wię le­ka­rzom, nie warto.

Za­dano mi kie­dyś py­ta­nie, czy się cie­szę, że je­stem osobą nie­bi­narną. Kom­plet­nie nie­zro­zu­miałe, bo to było tak, jakby ktoś za­py­tał ko­bietę, czy się cie­szy, że jest ko­bietą, albo męż­czy­znę, czy się cie­szy, że jest męż­czy­zną. Je­stem osobą nie­bi­narną i to nie jest po­wód do ra­do­ści ani do smutku. Po pro­stu je­stem.
  // Hihi Ka­li­siak
Bar­dzo lu­bię tę hi­sto­rię opo­wia­dać tak: lu­dziom o wiele ła­twiej jest uwie­rzyć, że ist­nieje ja­kaś istota wyż­sza, ja­kiś Pan Bóg, który nas ko­cha i ak­cep­tuje, który zna nas jak nikt inny i za­wsze przy nas bę­dzie, na­wet je­śli wszy­scy inni nas zo­sta­wią, i który wie, co jest dla nas do­bre, niż uwie­rzyć, że my sami je­ste­śmy tym wszyst­kim dla sie­bie.

🖇

In­te­lek­tu­alną in­do­len­cją. Bo je­śli chcemy trzy­mać się tego, co mówi współ­cze­sna psy­cho­lo­gia czy sek­su­olo­gia, to mu­simy wie­dzieć, że już ja­kiś czas temu stwier­dzono, że płeć to jest spek­trum. […]  Je­stem w sta­nie zro­zu­mieć po­stronne osoby, które przy­pad­kiem na­tra­fiają na ten te­mat, w do­datku wy­krzy­wiony przez ja­kie­goś My­ślo­zbira z plat­formy X, więc my­ślą o nie­bi­nar­no­ści to, co zo­stało im wło­żone do głowy. Ale je­śli ktoś jest osobą do­ro­słą, w miarę in­te­li­gentną i umie ob­słu­gi­wać wy­szu­ki­warkę Go­ogle, jest w sta­nie do­wie­dzieć się tak wielu rze­czy, że tro­chę wstyd, że tego nie robi.

A opór przed tym, żeby do­pu­ścić do świa­do­mo­ści, że ist­nieją różne toż­sa­mo­ści płciowe, to jest też tro­chę opór przed skon­fron­to­wa­niem się z wła­sną toż­sa­mo­ścią. Bo dla osób ci­spł­cio­wych toż­sa­mość płciowa jest prze­zro­czy­sta, mogą przejść przez całe ży­cie, nie kon­fron­tu­jąc się z nią. A kiedy za­czniesz się za­sta­na­wiać, jaka jest twoja toż­sa­mość płciowa, ni­gdy nie wiesz, do czego to py­ta­nie cię do­pro­wa­dzi.
  // Lu Olszewski
Ja nie mó­wię tylko o Pol­sce. Sy­tu­acja osób trans­pł­cio­wych na ca­łym świe­cie jest nie do po­zaz­drosz­cze­nia. Jest na­prawdę tylko kilka kra­jów, które mają to wszystko do­brze zor­ga­ni­zo­wane i jesz­cze ich spo­łe­czeń­stwa są ak­cep­tu­jące, bo to cza­sami dwie różne sprawy. Uświa­do­mie­nie so­bie, że jest się osobą trans­pł­ciową, bi­narną czy nie­bi­narną, może więc być cięż­kim do­świad­cze­niem. Nie ze względu na samą trans­pł­cio­wość, tylko na to, jak jest od­bie­rana.

🖇

Zda­rza mi się za­sta­na­wiać, jak wy­glą­da­łoby moje ży­cie, gdy­bym było w he­te­ro­nor­mie i w neu­ro­ty­po­wo­ści. Na pewno by­łoby mi ła­twiej, bo to jest spo­łecz­nie ak­cep­to­wane, mie­ści się w ogól­nie przy­ję­tych wzor­cach.
  // Charlie

🖇

Więk­szość osób nie­bi­nar­nych prze­żywa ne­ga­tywne emo­cje, kiedy od­kry­wają, kim są. Wie­dzą, jak trudno jest żyć w Pol­sce. Wo­la­łyby być po pro­stu ci­spł­ciowe, czuć się zgod­nie z płcią, która zo­stała im przy­pi­sana przy na­ro­dzi­nach. To by było o wiele ła­twiej­sze.
  // Bernard

🖇

Naj­waż­niej­sze jest to, by dać oso­bom LGBT prze­strzeń do wy­ra­ża­nia sie­bie. Wtedy doj­dziemy do ta­kiego etapu, gdy prak­tycz­nie każdy bę­dzie znał ja­kąś osobę, która jest otwar­cie LGBT, i bę­dzie wi­dział, że to są nor­malni lu­dzie. A nie żadna ide­olo­gia.
  // Chilli

🖇

Ję­zyk pol­ski lubi two­rzyć nowe formy, choć ma swoje za­sady, których trzeba się trzy­mać.

🖇

Wy­daje mi się, że wiele osób za­kłada, że skoro wi­dzą coś po raz pierw­szy, po raz pierw­szy się o czymś do­wia­dują, to zna­czy, że to jest nowe. A tak na­prawdę jest bar­dzo stare, sta­ro­żytne wręcz. Osoby nie­bi­narne ist­nieją, od­kąd ist­nieje ludzka rasa.

🖇

[Tavi Hawn]  Lu­bię to słowo, bo ono idzie da­lej niż te, któ­rych do tej pory uży­wa­li­śmy, czyli to­le­ran­cja i ak­cep­ta­cja. Oba te słowa są ra­czej pa­sywne, mogą wręcz su­ge­ro­wać, że coś się ko­muś nie po­doba, ale to ak­cep­tuje lub to­le­ruje. To nie jest dla dziecka do­bre, gdy sły­szy, że ro­dzice je to­le­rują, choć im się to nie po­doba. Zwłasz­cza gdy cho­dzi o sprawę, która jest klu­czowa dla mło­dego czło­wieka. Dla­tego afir­ma­cja jest o wiele lep­sza, bo mówi, że będę ak­tyw­nie wspie­rać, afir­mo­wać dziecko ta­kie, jak ono o so­bie mówi. Afir­ma­cja ozna­cza: wi­dzę cię, słu­cham, ro­zu­miem, je­stem z tobą.
      [R.K.]  I ko­cham cię ta­kie, ja­kie je­steś.
      [T.H.]  Ko­cham cię za to, ja­kie je­steś. A nie za to, że je­steś tym, kim ja bym chciała czy chciał. I czego ocze­ki­wa­łam czy ocze­ki­wa­łem. Ko­cham cię za to, kim je­steś.

🖇

W nas wszyst­kich jest po­trzeba, by się do­wie­dzieć, co mamy tam w środku i kim tak na­prawdę je­ste­śmy.
  // Bernard

🖇

[…]  wielu lu­dzi sto­suje w tej spra­wie po­dwójne stan­dardy. Uwa­żają, że dzie­ci cis­płcio­we do­sko­nale wie­dzą, kim są. Od uro­dze­nia albo co naj­mniej od przed­szkola. Ale jak cho­dzi o te, które wy­ra­żają sie­bie ina­czej, od razu za­czy­nają mieć wąt­pli­wo­ści. Więc py­tam, jak to jest? Czy jedne mogą wie­dzieć, a inne nie? Może twoje dziecko na­prawdę wie? Jest wiele rze­czy, które dzieci wie­dzą, a my, do­ro­śli za­cho­wu­jemy się tak, jakby nie miały prawa wie­dzieć. A one na­prawdę wie­dzą.

🖇

[…]  naj­waż­niej­sze jest to, by dać so­bie szansę na od­kry­wa­nie sie­bie, ro­zu­mie­nie sie­bie.

🖇

[…]  ję­zyk, ja­kim się po­słu­gu­jemy, wpływa na to, jak wi­dzimy świat. Je­śli mamy tylko mę­skie i żeń­skie formy, bę­dziemy wi­dzieć tylko męż­czyzn i ko­biety. Do­póki nie mia­łem ję­zyka, żeby się od­po­wied­nio opi­sy­wać, to też nie umia­łam do końca okre­ślić, kim je­stem.

🖇

To wy­maga zmiany spo­sobu my­śle­nia, bo prze­cież nas tak nie wy­cho­wy­wano. Wy­ro­śli­śmy w prze­ko­na­niu, że dzieci mają za­cho­wy­wać się tak, jak do­ro­śli im każą. Mu­szą być po­słuszne. A te­raz trzeba zmie­nić to po­dej­ście i za­cząć my­śleć, że na­szym za­da­niem jako ro­dzi­ców jest dba­nie o du­szę dziecka. Je­ste­śmy po to, by ono wzra­stało i roz­wi­jało się jako osoba. Nie­po­wta­rzalna i je­dyna. Osobna od nas. […]  Mu­simy wresz­cie zro­zu­mieć, że nie po­zwa­la­jąc mło­dym lu­dziom być sobą, stwa­rzamy naj­więk­sze za­gro­że­nie dla ich zdro­wia i ży­cia. Le­piej skupmy się na walce z uprze­dze­niami i ste­reo­ty­pami krą­żą­cymi w ro­dzi­nie, wśród są­sia­dów, w ko­ściele czy w szkole.

🖇

Jest dużo wspa­nia­łych lu­dzi na tym świe­cie. […]  Więc dzie­ciaku, na­prawdę znaj­dziesz osoby, które cię będą wspie­rać i sza­no­wać, nie­za­leż­nie od tego, ja­kiej płci je­steś i jaką masz toż­sa­mość płciową. Wie­rzę w to głę­boko.
  // San Ko­coń

🖇

[…]  uży­wana przeze mnie ko­lo­ry­styka są uprosz­czone. Ope­ruję naj­czę­ściej ró­żem i błę­ki­tami, które są kul­tu­rowo przy­pi­sane kon­kret­nej płci. […]  Chcę w pro­sty spo­sób opo­wia­dać o skom­pli­ko­wa­nych rze­czach, o któ­rych się ot­war­cie nie mówi lub mówi się za mało.
  // Dawid Grzelak

🖇

[…]  spo­łe­czeń­stwo ra­czej ak­cep­tuje, że dziew­czynki cza­sami się ubie­rają jak chłopcy i są tak zwa­nymi chłop­czy­cami. Sy­tu­acja od­wrotna bu­dzi głę­bo­kie kon­tro­wer­sje, nie po­zwala się chłop­com na tyle swo­body w do­bo­rze stroju. Na­to­miast w przy­padku dziew­czyn ma­cha się ręką, mó­wiąc, że to taki wiek, przej­dzie im. Więc ja mia­łam pełne przy­zwo­le­nie na to, żeby wy­glą­dać jak chłop­czyca.
  // Re­née
Bo spo­łe­czeń­stwo na­rzuca ko­bie­tom ste­reo­ty­powe za­cho­wa­nia, a po­tem opi­suje je jako ne­ga­tywne. Ko­bietki to, ko­bietki tamto. A ja wtedy zro­zu­mia­łam, że te rze­czy nie mają płci, że to wszystko jest na­rzu­cone.

🖇

Szy­mon Mi­siek […]  w ser­wi­sie za­imki.pl re­da­guje bazę tek­stów aka­de­mic­kich do­ty­czą­cym trans­pł­cio­wo­ści w ję­zyku.

Renata Kim, Pomiędzy. Historie osób
niebinarnych
, ilustr. Dawid Grzelak,
Wydawnictwo Luna, Warszawa 2024.
(wyróżnienie własne)

Mi­łość. […]  musi być więk­sza niż strach.

🖇

Za­miast się do­my­ślać, o co cho­dzi, po pro­stu za­py­taj.

🖇

Ja­kie imię do mnie pa­suje?

🖇

A naj­waż­niej­sze to uwie­rzyć oso­bie, która do nas mówi. Nie ma zna­cze­nia, czy to jest ro­dzic, part­ner, dziecko, osoba przy­ja­ciel­ska czy osoba, z którą pra­cu­jemy. Je­śli mówi, że jest nie­bi­narna i prosi, by od tej pory zwra­cać się do niej ina­czej, nie ma po­wodu, by tego nie zro­bić. Dla­czego to ko­mu­kol­wiek mia­łoby prze­szka­dzać?

(tamże)

niedziela, sierpnia 31, 2025

5877. 243/365

po­trze­buję* jednocześnie elastycznej dys­cy­pli­nyzdys­cy­pli­no­wa­nej ela­stycz­ności, potrzebuję do końca życia.

elastyczność w granicy do nieskończoności to folgowanie sobie. dyscyplina w granicy do nieskończoności to niewolnictwo.

243/365

_____________
     *   przyszło do mnie rano, gdy czwo­ra­ko­wa­łam**. przy­szło w efekcie drobnej zmiany w rozkładzie dnia. nie było wczo­raj wieczornego czworakowania, bo***.
  ***  jesteśmy dostatecznie starzy, by chcieć kończyć dzień, gdy tylko się da, we wła­snym łóżku, ale są w nas jeszcze ak­tyw­ne opa­ry młodości, bo wy­szli­śmy wczo­raj, ale wró­ci­li­śmy już dziś. i co z te­go, że do świtu było jeszcze kilka go­dzin. faktem jest, że nie pamiętam, kiedy zro­bi­li­śmy to ostat­ni raz, czyli jest dobrze.

sobota, sierpnia 30, 2025

5876. 242/365

jesteśmy obrośnięci na­tu­rą czasu, w którym przyszło nam żyć. wobec tego ile mnie we mnie, ile cie­bie w to­bie, gdy porzucimy na­sze osobiste historie i uprze­dzenia?

skąd ta nagła pewność, że tylko nasze my przez cały ten czas idzie swoją drogą, mając za nic wymogi, mody czy chciej­stwa każ­de­go z nas, fundując nam mniej lub bardziej ocze­ki­wa­ne atrakcje, na przykład tęsknotę.

242/365

Co nas sobie dało, co nas na siebie skazało? […]
     Zrozumienie tego wymaga wglądu, nie wystarczy wiedzieć.

*

[…]  co z tego wyłoni się samo, bez naszej ingerencji, bez na­cisku. […]  widzę […]  czystą ciekawość i sympatię dla świata jako zagadki, która stopniowo sama się rozwiąże. Jak? „Zobaczymy!”

*

Możliwość wygenerowania entuzjazmu lub furii – zawsze w obliczu żywej istoty. Ob­co­wa­nie z tajemnicą.

Katarzyna Sobczuk, Mała empiria,
Wydawnictwo Dowody, Warszawa 2024.

piątek, sierpnia 29, 2025

5875. 241/365

dziś na koń­cu tego, co dla mnie najgorsze i najstraszniejsze, znalazłam coś, czego przez całe życie bałam się w relacjach. oka­za­ło się, że bardzo tego teraz potrzebuję.

do­po­mi­na się o mnie milczenie nie tylko po to, bym mogła lepiej usłyszeć siebie czy zro­zu­mieć innych.

241/365

czwartek, sierpnia 28, 2025

5874. 240/365

ile ra­zy się poddałam. ile razy od nowa ruszałem w drogę. by być dziś tą osobą, którą jestem jeszcze przez chwilę.

240/365

Miłość to troska. A także przeczucie żalu, który pojawi się, gdy kochana istota zniknie.
     Dbamy o to, co kochamy.
     Kochamy to, z czym mamy relację.
     A ja nie umiem odróżnić grabu od wiązu.

Katarzyna Boni, Którędy do wyjścia?,
Wydawnictwo Agora, Warszawa 2025.

poniedziałek, sierpnia 25, 2025

5873. Z oazy (CCCLXXIII)

Co­tygodniowe odliczanie literek, trzy. To książka nie tylko o tym, że wyczynowy sport to wyjątkowa forma „zdrowia”, czy że stereotyp ma siłę, która może zniszczyć młodziutką osobę, zanim dowie się, kim naprawdę jest, ale przede wszystkim o wpły­wie na ludzkie życie braku kapitału kulturowego i spo­łecz­ne­go, o nauczy­ciel­skiej przemocy oraz o niebywałym skurwysyństwie trenerów i dzia­łaczy, których dobro zawodniczek nie interesuje wcale.

Jestem ignorantką, więc biorąc do ręki te literki nie miałam założeń, nie wiedziałam o Agacie Wróbel nic, więc nie byłam wzburzona, nie miałam gotowych tez. Po prze­czy­ta­niu książki wiem, że im większe wzburzenie prezentuje człowiek, tym większa towarzyszy mu nie­świa­do­mość przywilejów, jakie posiada, ktorych Agata Wróbel nigdy nie miała.

Pozostałam z następującym „przemyśleniem”: miej zawsze w kieszeni dobre słowo i uśmiech dla każdego napotkanego dziecka. Nigdy nie będziesz miał_ pewności, czy przypadkiem nie dokładasz się nimi do kapitału początkowego małego człowieka. O tym, jak wiele z tego wynika, może zaświadczyć doświadczenie drugiej olimpijki (dokładniej paraolimpijki).

[Początek]  W Polsce nie było wtedy takiego pojęcia jak ciężary kobiet. Chyba że chodziło o dźwiganie sklepowych reklamówek. Nawet w statucie związ­ku było wpisane: zawodowym ciężarowcem może być tylko męż­czy­zna. Jeżeli kobiety zaczynały trenować, to z własnej inicjatywy.

🖇

W latach 1999–2004 aż cztery razy znalazła się w dziesiątce plebiscytu „Prze­glądu Sportowego” na najlepszego sportowca Polski.
     To trzykrotna medalistka mistrzostw świata i pięciokrotna medalistka mistrzostw Europy. Ośmiokrotna złota medalistka mistrzostw Polski, trzy­na­stokrotna rekordzistka świata – i to tylko w seniorach. Do tego ponad sto razy poprawiała rekordy Polski seniorek i juniorek. Do jej wyniku z igrzysk w Sydney w 2000 roku, czyli 295 kilogramów w dwuboju, żadna z pań na­wet się nie zbliżyła. To wciąż aktualny rekord kraju i wynik, który dalej gwa­rantuje medal olimpijski.

🖇

Wiele razy się zastanawiałam, czy za tych kilka medali i parę lat fajnego życia warto było zapłacić zdrowiem. Długo mówiłam sobie: gdybym tylko wiedziała, że w wieku czterdziestu lat będę wrakiem człowieka, to nigdy nie zaczęłabym trenować. […]  Ale czy gdybym nie trenowała, to miałabym gwarancję lepszego życia?

🖇

Tak naprawdę zawsze ktoś z zewnątrz trzymał za mnie kierownicę i mówił mi, dokąd jedziemy, a ja siedziałam obok i byłam pasażerem, nie do­py­ty­wa­łam o szczegóły.

🖇

W wieku 23 lat – gdy ludzie zwykle dopiero zaczynają dorosłe życie, wy­pro­wa­dza­ją się z domu rodzinnego, kończą studia – byłam totalnie zmielona. Po siedmiu–ośmiu latach intensywnych treningów, dziesiątkach zawodów, startach na igrzyskach czułam się dwa razy starsza.

🖇

Przed pójściem do podstawówki nie miałam poczucia, że odbiegam od nor­my, nie czułam się gruba. Bo wcześniej nikt mnie nie wyzywał. Ale gdy w szko­le pojawiły się szykany, odbierałam samą siebie tylko w je­den spo­sób – negatywnie. Jako brzydką dziewczynę z nadwagą. Nawet gdy mocno schudłam, do dziewięćdziesięciu kilogramów, czułam ogromny kompleks związany z moim ciałem.

🖇

Nie było u nas podziału obowiązków. Na wsi zasady są proste: robisz wszystko, a jak nie umiesz, to musisz się nauczyć.

🖇

Dorastałam w poczuciu niesprawiedliwości. Wyróżniałam się, nie ma­jąc na to wpływu, i obrywałam za to, kim byłam od zawsze – czy­li naturalnie większym dzieckiem. Nieraz jeden czy drugi gówniarz dostał ode mnie po głowie za te wszystkie korytarzowe okrzyki. Tylko tak mogłam się obronić. Wyzywane dziecko jest przepełnione obawą, a później strachem, że cokolwiek zrobi, otoczenie je skrytykuje. Nie rozumiałam, dla­cze­go nauczyciele patrzyli na to wszystko i nie reagowali. Tyle lat minęło, a nic się nie zmieniło. Dzieci takie jak ja są w szkołach gnębione. Wielu na­u­czy­cieli wciąż nie zwraca na to uwagi. Jestem pewna, że dzieci większe od rówieśników są prześladowane, tylko trzymają to wszystko w sobie.

🖇

Generalnie słyszałam, że do niczego się nie nadaję, że będę nikim. Takie ko­mu­ni­katy płynęły nie tylko ze szkoły, z domu też. Inaczej oczywiście od­bie­rasz takie słowa od osoby dorosłej, a inaczej od dziecka, które ci dokucza. Dla dziecka dorosły jest wiarygodny. Skoro mówi ci, że nic z ciebie nie bę­dzie, to z pewnością ma rację. Bo jest dorosły i wie swoje.

🖇

Zastanawiam się, czy dzieci faktycznie robią coś na tyle strasznego, by za­słu­giwały na lanie. Nawet morderca idzie do więzienia i nie jest bity w są­dzie. A dzieciństwo rządzi się własnymi prawami. Dzieciom powinno się tłumaczyć, co jest złe, a co dobre. Nie byłam żadnym łobuzem, raczej dziew­czyną, której trzeba było pomóc, tyle że nie krzykiem, ka­blem ani wyzywaniem.

🖇

Mówią, że czas leczy rany. Ja powiem inaczej: raczej 
sprawia, że człowiek przyzwyczaja się do bólu.

🖇

Ludzie reagowali na nas w skrajny sposób. Były autografy i zdjęcia, czasem wiadomości z zagranicy, ale nie wszyscy potrafili zrozumieć esencję tego spor­tu. Podnoszenie ciężarów nie jest przecież dla modelek. Na przykład tekst o nas, dziewczynach, które dźwigają ciężary, napisał pewien znany dziennikarz, nazywał się Janusz. Ten nieżyjący już facet dużo znaczył w śro­dowisku sportowym, pisał głośne felietony, zdobył kilka nagród za swoją twórczość, był wyrocznią dla kolegów. I ostro się po nas przejechał. […]  Nazwał sztangistki babochłopami trenującymi w śpioszkach. Mnie okre­ślił w mniej wyszukany sposób: „A ta Agata Wróbel to monstrum”. Na­pi­sał wyjątkowo chamski kawałek. Do tego dodał, że na mistrzostwa świata w Warszawie nie przyszedłby pies z kulawą nogą, a przecież Torwar był wy­peł­niony po brzegi. Kilka miesięcy później znaleźliśmy się na Balu Mi­strzów Sportu. Dziennikarz podszedł do mnie i się przedstawił.
     – Dzień dobry, pani Agato. Pewnie da mi pani zaraz w pysk – zaczął.
     – Nie, proszę się nie martwić. Nie podam panu nawet ręki – odpo­wie­działam.

🖇

W ciężarach najważniejszą rolę odgrywa technika.

🖇

Rzuciłam ciężary w 2006 roku. Zrobiłam to z dnia na dzień. Bez emocji, bez czułych rozmów ze sztangą. Dlaczego? Bo wszystko, co wiązało się z cię­ża­ra­mi, zaczęło mnie przytłaczać. Nie miałam pomysłu na dalsze życie. Nie myślałam o tym, jak wiele się zmieni. […]
     Moja kariera wyglądała trochę jak praca w korporacji. Trenowałam po to, by zdobywać medale. Żyłam od treningu do zawodów, a miejsce na po­dium było przez trenerów traktowane jak odbicie karty w biurze. Praw­dzi­wą sa­tys­fakcję czułam ledwie kilka razy. Na przykład w Warszawie. To zło­to smakowało wyjątkowo. Pokonać Chinkę nie zdarza się często – a je­szcze przed własną publicznością? Piękna sprawa. Igrzyska też były czymś wspa­nia­łym. Wpadłam jednak w rutynę: odhaczałam starty, zmieniałam sale do ćwiczeń i pomosty. Żyłam w takim kołowrotku przez dziesięć lat i w końcu powiedziałam „dość”.

🖇

Zapytałam raz naszego masażysty, Piotrka, gdzie my się spieszymy. Czy wydarzył się cud, czy nagle ozdrowiałam? Do wyleczenia kontuzji potrzeba czasu. Zwłaszcza że miałam cukrzycę i u mnie wszystko goiło się dłużej. „Tre­ner wydał polecenie, bym doprowadził cię do sprawności jak naj­szyb­ciej” – usłyszałam. To biodro nigdy nie wróciło do pełnej sprawności. Ból odczuwam do dziś.
     Jak to zawsze w tym fachu, wszystko miało być na już. Naprawa musi przebiegać ekspresowo, maszyna musi działać. Jesteś automatem, nie czło­wie­kiem. Dokręcamy śrubki, łatamy na szybko i wpuszczamy w obieg. Ty­po­wa „rzeźba”, jak w najzwyklejszym warsztacie samochodowym.

🖇

Doktor Krzywański lubił powtarzać: „Wróbel jest nie do zajebania”. To było miłe. Niestety przestałam być niezniszczalna. Nadgarstek i biodro do dziś mnie ograniczają. Byłam wściekła na całe środowisko ciężarów. Bo to ci ludzie zrobili ze mnie kalekę. Wolałam wycofać się ze sportu, zanim komp­let­nie padnę.

🖇

Cytryny nie da się wycisnąć dwa razy.

🖇

Mojej karierze towarzyszyły skrajne doświadczenia: izolacja od co­dzien­ne­go świata, podporządkowanie wobec trenera, ale też dostęp do wielu dóbr.
     Po tych wszystkich latach chciałam jedynie normalności. Szarej co­dzien­no­ści. Zwykła praca jawiła mi się jako czas beztroski, kiedy to człowiek nie ma większych zmartwień. Dopiero w Anglii zaczęłam poznawać dorosłe ży­cie i się go uczyć. Podejmowałam tam pierwsze samodzielne decyzje.

🖇

Mam w sobie żal. Zawsze gdy patrzy się na grube osoby, widzi się cukrzycę lub miażdżycę. A ja przyszłam do sportu zdrowa. Zaczynałam dzień o siód­mej rano, kończyłam o dziesiątej wieczorem. I cały ten czas spalałam cukier.

🖇

Do dziś nie rozumiem, dlaczego tak mocno poruszyłam społeczeństwo. Ko­ro­ny nigdy nie nosiłam i nie patrzyłam na siebie jak na osobę z wyższych sfer. Ludzie normalnie pracują, a ja chciałam robić to samo. Przez aferę z sortownią znowu znalazłam się na świeczniku, wszystko wróciło do mnie ze zdwojoną siłą. W internecie pojawiały się nowe wpisy na mój temat, lu­dzie wiedzieli lepiej, co powinnam robić, chociaż sama nie wtrącałam się przecież w niczyje sprawy. Czy nie mam prawa funkcjonować na swoich zasadach? I co z tego, że segreguję śmieci? Zgadzam się z mamą: praca jak praca. […]
     Naprawdę chciałam tylko jednego: spokoju. Oddałabym wszystkie oszczędności i medale, by stać się w końcu niewidzialna. […]  Marzyłam o anonimowości.

🖇

Do widoku szczura również można przywyknąć. Za pierwszym razem wy­wo­łał na magazynie poruszenie. Ktoś próbował go walnąć kijem. Roz­legł się krzyk, kilka osób odskoczyło od taśmy. A on jechał sobie na niej spo­koj­nie. Minął pierwszą osobę, drugą, piątą. Jak modelka na wybiegu. Nie zwra­cał na nas uwagi. Wpadł w stertę gazet. Z paczki po orzeszkach wy­sta­wał mu tylko ogon. Grzebał sobie w śmieciach jak we własnej garderobie. W końcu to jego naturalne środowisko. Miał prawo czuć niesmak, że zgraja gości w ortalionach kręci się po jego terenie.

🖇

[…]  wyjeżdżając z Polski, nie chciałam słyszeć o dźwiganiu. Poznałam no­wych ludzi, mieliśmy wspólnych znajomych. Nie planowałam powrotu do kraju.

🖇

     – To udka czy skrzydełka? – pytam osoby stojącej obok.
     – Pisze przecież, że udka – słyszę.
     – Ale ja niedowidzę, proszę pana – odpowiadam.

🖇

Choć raz, w markecie, jedna pani w kolejce zapytała:
     – Czy to pani, pani Agato?
     – Nie, pomyłka – odparłam.

🖇

Zawsze byłam dla niej dobra. Jeśli nie szanuje się sztangi, to potrafi ona nie­źle człowieka sponiewierać. Sztangi się nie kopie, nie rzuca się jej ze zło­ścią na pomost, nie trzyma się na niej nóg w czasie rozmowy. Jesteśmy partnerami, więc traktujmy się tak, jak na koleżanki przystało. „Cześć, ko­chanie, zaczynamy?” – witałam ją niekiedy. Nieraz widziałam, jak ktoś wcho­dził na pomost i sprawdzał, czy sztanga się kręci, szturchając ją nogą! To według mnie strasznie wkurzające, wręcz poniżające. Jeśli się o sztangę nie dba, to dlaczego ma później pomóc? Bo jak sztandze się te wszystkie znie­wagi przypomną w górze, to sama stanie się złośliwa.

🖇

Wcześniej biała laska mnie „parzyła”, ale przy bliższym poznaniu okazała się nie taka zła. Laska przemawia za mnie, woła do przechodniów: „Hej, ona ma problem!”. Przynajmniej inni ludzie na mnie uważają. Nie mam przecież napisane na czole »jestem niedowidząca«”. Z białą laską jest mi dużo łatwiej. Może nie przyjaźnimy się jak ze sztangą, ale bardzo mi po­maga.

🖇

Lekarz powiedział, że w najlepszym wypadku nie dożyję całkowitej ślepoty. To jedyna pozytywna wiadomość, jaką usłyszałam od specjalistów.

Agata Wróbel, Mateusz Skwierawski, Ciężar życia.
Autobiografia
, Wydawnictwo SQN, Kraków 2025.
(wyróżnienie własne)

Została we mnie zadra. Wszyscy przyszli dla mnie, ma­chali do mnie, a ledwie kilka lat temu wytykali mnie pal­cami. […]  Dziś są dorosłymi, dojrzałymi ludźmi i na pew­no mają swoje przemyślenia. Z perspektywy lat wiem, że nie byłam gorsza od swoich kolegów, w niczym nie zawiniłam. Wiele razy rozmawiałam z oso­ba­mi więk­szy­mi fizycznie. Nigdy nie usłyszałam: „Słu­chaj, ja to miałam super dzieciństwo”.

🖇

[…]  złe emocje to zły start.

(tamże)

5872. Z oazy (CCCLXXI)

Co­tygodniowe odliczanie literek, dwa. Chronologicznie książka ta powinna być od­li­czo­na jako pierwsza, ale. Z trzecią łączy je i kolor na okładce, i materia, bo czy­tel­ni­czo ostat­ni tydzień był dla mnie, jeśli chodzi o język polski, tygodniem sportowym.

Dwie kobiety, olimpijka i paraolimpijka, jeden kraj. Dwie książki warte tego, by po­traktować je ja­ko sąsiadujące lektury. W obu najbardziej niepełnosprawny, arcy­ułom­ny jest system.

Gospodarczo nieźle nam poszło gonienie najbogatszych krajów świata, mentalnie i społecznie wciąż jesteśmy pod zaborami. Światowa czołówka marnowania ludz­kiego potencjału to zdecydowanie wszechpolski kraj nad Wisłą. Marny powód do dumy.

[K.D.]  Początkowo trochę się krępowałam, czy nie przekroczę jakiejś gra­nicy, ale teraz mam poczucie, że wszystko dzieje się naturalnie. Przede wszyst­kim, gdy Karolina czegoś potrzebuje albo coś jej się nie podoba, to jasno to komunikuje. Na pytanie, jak się zachować, odpowiada niezmienne: wystarczy zapytać.

🖇

[K.H.]  Dla mnie niepełnosprawność to jest jedna z wielu cech. Jak ktoś mnie pyta o tożsamość, to odpowiadam, że przede wszystkim jestem ko­bie­tą, akty­wist­ką, a niepełnosprawność pojawia się jako jeden z aspek­tów mo­je­go życia.

🖇

[K.H.]  Trenowałam w Wigilię, w sylwestra. Najgorszy był 25 grudnia, bo wtedy wszystko jest pozamykane. Ale już drugiego dnia świąt basen otwie­ra­no o 14.00. Więc ja tup-tup o 14.00 z plecakiem szłam na basen.

🖇

     – Karola nauczyła nas podejścia do niepełnosprawności z dystansem, mó­wiła na przykład „kolega po fachu” na kogoś bez nogi. Czasami to było na granicy dobrego smaku. I my tak potem mówiłyśmy, a ludzie się na nas dziwnie patrzyli – wspomina Asia.

🖇

[…]  włącza się Gosia – […]  Równocześnie, jeśli mogę być szczera, Karolina zawsze uważała, że jako osoba niepełnosprawna…
     – …z niepełnosprawnością – poprawia Karolina.
     – …z niepełnosprawnością ma prawa. Ja ci to kiedyś powiedziałam i się tego wstydzę do dzisiaj – kończy Gosia. […]  – […]  Ale pamiętam, że mi się wydawało, że jednak powinnaś wziąć pod uwagę, że jesteś niepeł­no­spraw­na…
     – Z niepełnosprawnością – poprawia Karolina.
     – …z niepełnosprawnością nie tylko w sytuacjach, w których jest ci z tym wygodnie.

🖇

[K.H.]  Mama mnie nauczyła, że jak coś jest nie tak, jakaś sprawa urasta do takich rozmiarów, że mam wrażenie, że mnie zaraz zmiażdży, to powinnam pójść spać. I to działa, następnego dnia widzę całość zupełnie inaczej.

🖇

[K.H.]  Dopiero parę lat temu spojrzałam na to trochę inaczej. Moi rodzice ogarniali, bo państwo nie pomagało. Moja starsza o sześć lat siostra bardzo szybko stała się moją opiekunką, bo mama poszła do pracy. Wszyscy by­li­śmy poddani przemocy systemowej.

🖇

[K.H.] […]  wybitnie uwielbiam sobie pogadać, ale nie tak paplać, tylko tak zabrać coś wzajemnie od siebie.

🖇

[K.H.]  Każdy z nas ma coś takiego, jakieś słowo klucz lub też jakąś sytuację, której wspomnienie nas mega rozluźnia.

🖇

[K.D.]  Co cię napędzało?
     [K.H.]  Marzenie. Marzenie, żeby przechytrzyć system.

🖇

[K.H.]  Pamiętam, że zdarzało się, że ktoś mi mówił: jak nie masz pieniędzy, to idź do pracy. Na co odpowiadałam: a czy Justynie Kowalczyk po­wie­dział­byś to samo? […]. Od dawna obserwowałam zawodników na Zachodzie, którzy byli traktowani profesjonalnie, mieli umowy sponsorskie, warunki nieodbiegające od warunków sportowców pełnosprawnych. Bilety na igrzyska paraolimpijskie w Londynie były wyprzedane. A u nas co? Korwin-Mikke mówiący, że zawody dla osób z niepełnosprawnościami to jak organizowanie szachów dla debili.

🖇

[K.H.]  Moim ukochanym filmem jest Matrix. Widziałam go z miliard razy, ukształtował mnie. Ja rozumiem go tak, że ten, kto mnie nie kuma, to agent Smith, i trzeba go omijać.

🖇

[K.H.]  Często się uważa, że jak ktoś ma niepełnosprawność, to seks go nie dotyczy. Albo że to fajnie, że w ogóle ma jakiegoś partnera albo partnerkę. Tu według mnie wkraczamy w kwestię przemocy wobec siebie samej, bo to jest sprawa szacunku do siebie. Ja jestem gotowa na miłość, ale nie za wszel­ką cenę. Miłość na równych warunkach.

🖇

[K.H.]  Jak ktoś mówił: „Ale masz marzenia”, to ja się wkurzałam i mówiłam, że nie mam marzeń, tylko mam wielkie cele. Jest to rodzaj daru.

🖇

[K.H.]  […]  mówię od lat: jakby stanął przede mną diabeł i powiedział mi, że zabiera mi niepełnosprawność, ale razem z nią pływanie i ciekawość świa­ta, to prawdopodobnie bym się zgodziła, ale tylko na dwa dni. Mówię poważnie. Dlatego że to pływanie było tak ważne.
     [K.D.]  Ludzie, którzy nie doświadczają niepełnosprawności, mają ten­den­cje do postrzegania niepełnosprawności jako rodzaju braku.

🖇

[K.H.]  Świat powinien być przystosowany do wszystkich, a tak nie jest. Zastanówmy się, co by się stało, gdybyśmy się obudzili w świecie, gdzie większość ludzi ma niepełnosprawności. Co by się stało, gdyby większość była niewidoma bądź głucha? Przestańmy myśleć, że to, że coś pasuje nam, jest dobre dla wszystkich.

🖇

[K.D.]  Czemu nie znosisz tego sformułowania [integracja społeczna]?
     [K.H.]  Bo my jesteśmy częścią społeczeństwa. Najlepiej o tym mówi kon­wen­cja ONZ, która zakłada prawo do niezależnego, samodzielnego życia, pra­wo do edukacji, prawo do aktywności zawodowej, prawo do de­cy­do­wa­nia o sobie i swoich prawach reprodukcyjnych. To jest całość. No i teraz mo­że­my się zastanowić, gdzie, jako kraj, jesteśmy? Polska ra­ty­fi­ko­wa­ła tę konwencję w 2012 roku. W teorii jest to odejście od modelu opiekuń­cze­go do społecznego, czyli wdrożenia osób z nie­peł­no­spra­wno­ścia­mi do spo­łeczeństwa, z założeniem potencjału.

🖇

[K.H.]  Zdarza się, że ludzie pytają: czy gdybyś była zdrowa, to czy mia­ła­byś dzieci? Albo stwierdzają: jakbyś była zdrowa, tobyś miała dzieci, męża i patrzyłabyś na pewne rzeczy inaczej.
     [K.D.]  Czyli ludzie uważają, że to, że nie chcesz mieć dziecka, jest zwią­za­ne z niepełnosprawnością?
     [K.H.]  Mnie to dziwi. Naprawdę można tak myśleć? Ja jestem taką oso­bą, że jakbym się uparła, że chcę mieć dzieci, to pewnie bym je miała. […]  Od zawsze wiem, że to nie jest moje spełnienie marzeń, nie poświęcę życia, nie dostanę czterech garbów tylko po to, żeby zostawić potomka.

🖇

[K.D.]  Chodzenie własnymi drogami ma swoją cenę, prawda?
[K.H.]  Na pewno.

🖇

🖇

[K.H.] […]  niepełnosprawność […]  raz jest obciążeniem, raz jest błogosławieństwem, a innym razem jest kompletnie bez znaczenia.

🖇

[K.H.] […]  w momencie gdy piszemy książkę, żyję za tysiaka miesięcznie – to my­ślę, że to niewiarygodne, że po tylu osiągnięciach można być w takiej sy­tu­a­cji. Pewna część mnie się buntuje, oskarża państwo polskie i pyta: co jeszcze mogę dla was zrobić? Jest też we mnie część, która przyznaje, że takie życie jest trudne, ale uczy też fajnych rzeczy, na przykład minimalizmu.

🖇

[K.H.]  Chyba dopiero protest osób z niepełnosprawnością w Sejmie uświa­do­mił mi, że nie chodzi o to, żeby wszystko po prostu dźwigać na swoich barkach. […]  jako dziecko żyłam w klimacie „padłaś–powstań”. […]  Czy całe życie mam spędzić na tym, żeby nie zostać w tyle? To nie jest życie. Ja bym chciała mieć spokój w sobie, a nie być superbohaterką, bo to jest obciążające i nudne. Ja już siłaczką byłam. Nie ma w tym nic zajebistego.

🖇

[K.D.]  Czym ona jest [mała solidarność]?
     [K.H.]  Wspieraniem się nawzajem wbrew wszystkiemu. Siostrzeństwo, braterstwo, które wynikają ze świadomości, że chcemy kształtować ten świat i wiemy, jak to zrobić. Jak poszłam do podstawówki, to trudno było się spodziewać, że wszystko będzie dostosowane do mnie, wręcz przeciwnie – nic nie było. Więc dzieciaki podawały mi rękę, żebym mogła przejść. I to jest ta mała solidarność. Wyprzedzanie, przechytrzanie systemu w dobrej wierze. Nieocenianie. Wspieranie.
     To jest pewien rodzaj wrażliwości. Zawsze byłam bardzo wrażliwa i to powoduje, że widzę rzeczy, na które inne osoby nie zwracają uwagi. Mała solidarność to umiejętność wykorzystania tej wrażliwości do ulepszania świata. Osoby, które kumają, że świat jest dla wszystkich, jest piękny i zróżnicowany, i stają w jego obronie, są jak Avengersi, a nawet Aven­ger­ki, bohaterki, które ratują świat.
     [K.D.]  Ja to rozumiem tak, że mała solidarność nie oznacza, że ty sięgasz po pomoc, tylko że wszyscy jesteśmy sobie nawzajem potrzebni. Czyli że ona pokazuje społeczeństwu, że stać je na więcej.
     [K.H.] […]  mała solidarność jest świetna i uratowała mi życie, ale sy­stem nie może być oparty tylko na pokonywaniu barier i na małej so­li­dar­no­ści. Mała solidarność używana non stop powoduje, że wszyscy są zmę­cze­ni, mają dosyć. Mała solidarność to jest taki znak, że skoro dajemy ra­dę te­raz, gdy na świecie jest pełno dyskryminacji i wykluczenia, to co będzie, jak zmienimy system? To dopiero będzie wow!

🖇

[K.H.] [mała solidarność]  działa, gdy system nie działa, opiera się na życzliwości ludzi.

Karolina Hamer, Karolina Domagalska, Niezatapialna,
Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2020.
(wyróżnienie własne)

[K.H.]  Ale jak już przytrafiły mi się ten bi­sek­su­a­lizm, ta nie­peł­no­spraw­ność, ta kobiecość, ten ro­dzaj za­czep­ności, to chcę to wykorzystać na maksa. W mo­im ży­ciu nie ma przestrzeni na dzieci. […]  ludzie naprawdę mogą być różni i żyć różnie. Każdy powinien robić to, co chce.

🖇

[K.H.]  Powiedziałam: wystarczy, wyszłam i nie wró­ciłam. Poziom braku godności przekroczony mi­liard­krotnie.

🖇

[K.H.]  Cała ja: sorry, ale to ja decyduję.

(tamże)

*

Tyska Galeria Sportu,
Karolina Hamer. Olimpijka z pasją.

5871. Z oazy (CCCLXX)  // Panna cotta (CLXVII)

Odliczanie literek, raz. Dostałam tę książkę ponad rok temu. Czekała, bo każde zda­nie utykało w mojej głowie, odbierając przyjemność czytania. Myślałam, że chodzi o słownictwo. Zderzyły mi się niedawno w głowie kulki. To nie nowe słowa, to nowe formy czasowników robiły problem.

W zeszłym ty­godniu poświęciłam dużo czasu na czasy przeszłe, mowę zależną i tryb łączący. Ba­wi­łam się zdaniami typu trzy w jednym. Tabelki, reguły, a gdy w końcu za­sko­czy­łam (język polski jako pierwszy nie ułatwiał), zachwyciła mnie ta opo­wiast­ka, bo formy czasowników: takie, siakie, owakie i jeszcze inne, i jeszcze, do wyboru, do koloru — zachwyt, absolutny!

Erano i favolosi anni sessanta. […]  si restava svegli fino al mattino. Tra feste e notti pazze, amori e scandali, nasceva la leggenda della dolce vita.
     To były bajeczne lata sześćdziesiąte. […] było się na nogach dosamego rana. Wśród imprez i szalonych nocy, miłości i skandali, narodziła się legenda słodkiego życia.

🖇

     — […]  Lo sai cosa fa un asino al sole?
     — No.
     — Un asino al sole fa... ombra!

               — […] Wiesz, co robi osioł na słońcu?
               — Nie.
               — Osioł na słońcu robi… cień!

🖇

Poi continuò: — E lo sai qual è la differenza tra un matematico e Elvis Presley?
     — Qual è? - domandai, non sapendo cosa rispondere.
     — È questa: il matematico conta, Elvis Presley canta!

          Potem kontynuowała:
               — A wiesz, jaka jest różnica między matematykiem a Zbigniewem Religą?
               — Jaka? — zapytałem, nie wiedząc, co odpowiedzieć.
               — Taka: matematyk liczy, a Zbigniew Religa leczy!

🖇

[…]  il tempo in quei momenti sembrava essersi fermato.
[…] w tych momentach czas zdawał się stać w miejscu.

🖇

     — Come ha fatto ad entrare?
     — Sono entrato dalla porta. — risposi, senza pensare alla stupidità di quelle parole.
     — Dalla porta... — ripeté. — Naturalmente.
Si alzò dalla sedia e cercò di svegliarsi. Sembrava che la mia presenza non lo interessasse per niente.

     — Jak pan wszedł?
     — Wszedłem drzwiami — odpowiedziałem, nie myśląc o głupocie tych słów.
     — Przez drzwi… — powtórzył. — Naturalnie.
     Wstał z krzesła i starał się obudzić. Wydawało się, że moja obecność nie interesowała go wcale.

🖇

     — Mi ascolti, è successa una cosa terribile.
     — Non mi faccia ridere. Qui non succede mai nulla.
     — Ma no, è la verità. Mi lasci spiegare...
     — Va bene, L’ascolto. Io mi faccio un caffè, Lei lo vuole?
     — Non c’è tempo.
     — Io non riesco a star senza. Ne bevo almeno dieci al giorno.

                — Niech mnie pan posłucha, zdarzyło się coś strasznego.
                — Niech mnie pan nie rozśmiesza. Tu nigdy się nic nie dzieje.
                — Ależ nie, to prawda. Proszę pozwolić mi wyjaśnić…
                — OK. Słucham. Zrobię sobie kawę, pan też chce?
                — Nie ma czasu.
                — Nie dam rady bez. Piję przynajmniej dziesięć filiżanek dziennie.

🖇

     — Lei era nella fontana [Fontana di Trevi]?
     — Sì, guardi: ho ancora i vestiti bagnati.
     — Ma non lo sa che è vietato? Dovrei farLe una multa per questo.
     — Veramente...
     — Va bene, lasciamo perdere... Che cosa ci faceva là dentro?

                — Pan był w fontannie [Fontana di Trevi]?
                — Tak, nie pan spojrzy, mam jeszcze mokre ubranie.
                — Ale nie wie pan, że to jest zabronione? Powinienem wlepić panu mandat.
                — Naprawdę…
                — Dobra, zapomnijmy o tym… Co pan tam robił?

🖇

     — Penso che lei farebbe meglio ad andare a dormire. L’alcool a volte fa brutti scherzi.
     — Ma Le ho detto la verità! […]
     Mentre parlavo, mi accorgevo di quanto fosse difficile credere alla mia storia.

     — Myślę, że zrobi pan lepiej, jeśli pójdze pan spać. Alkohol czasami robi słabe żarty.
     — Ale powiedziałem panu prawdę! […]
     Kiedy mówiłem, zdałem sobie sprawę, jak trudno było uwierzyć w moją historię.

🖇

     — Dico che Lei pensa troppo e a volte questo non fa bene alla salute, vero Orlando?
     — Verissimo. A volte fa molto male.
      L’uomo ci guardò con un’espressione preoccupata.

     — Mówię, że myśli pan zbyt dużo i czasem to nie jest dobre dla zdrowia, prawda Orlando?
     — Najprawdziwsza. Czasem jest bardzo złe.
     Mężczyzna spojrzał na nas ze zmartwioną miną.

🖇

     — Cosa ci faccio io? Cosa ci fai tu, invece!
     — La conosce? - chiesì.
     — Sì, la conosco. È cominciato tutto da quando l’ho incontrata.

           — Co tu robię ja? Tymczasem co tu robisz ty!
           — Znasz ją? — zapytałam.
           — Tak, znam ją. Wszystko zaczęło się, odkąd ją poznałem.

🖇

     — Si, avrei voluto parlartene prima ma...
           — Tak, chciałam ci o tym powiedzieć wcześniej, ale…

Alessandro De Giuli, Ciro Massimo Naddeo, Dolce vita,
Alma Edizioni, Firenze 2015.
(wyróżnienie własne)

“In fondo la vita è semplice.” — mi dissi — “Basta fare le cose giuste al momento giusto”.
„W gruncie rzeczy życie jest proste” — powiedziałem sobie. — „Wystarczy robić wła­ści­we rzeczy we właściwy czasie.”

🖇

[…]  anche lei era un mistero.
   […] również ona była tajemnicą.

🖇

La vita, in quei magici giorni d’estate, sembrava dolce come un bel sogno.
   Życie, w tych magicznych dniach lata, wydawało się słodkie jak dobry sen.

(tamże)

niedziela, sierpnia 24, 2025

5870. Kromeczka (XXIV)  // Czekariat (CXXII)

Kiedy byłam dzieckiem, deszcz przeżywało się w ta­ki sam sposób, w ja­ki przeżywało się słońce: błogosławieństwo, źródło szczęścia. Ale przy­zwy­czajamy się do wszystkiego. Jesteśmy tak głupi, tak łatwo się adap­tu­jemy, chociaż tym wszystkim unicestwiamy samych siebie.

Naja Marie Aidt, Ćwiczenia z ciemności,
przeł. Maciej Bobula, Cyranka, Warszawa 2025.
(wyróżnienie własne)


fot. Kaan, fragment.
 

[…]  idź swoją drogą, mimo wszystko, po­nie­waż za którymś rogiem czeka coś pozy­tyw­ne­go. Musisz mieć w sobie pewność i być przy­go­to­wa­na na to, że będą różne zakręty losu. Ale za­wsze lepiej iść po swojemu niż po cudzemu, nie idź za kimś, bo zawsze będziesz szła z tyłu.

Karolina Hamer, Karolina Domagalska, Niezatapialna,
Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2020.
(wyróżnienie własne)

5869. Bez jaj!

Sadownik:
(wczoraj przy porannej kawie parsknął,
a potem przeczytał Drzewku dowcip
)

     — Przynieśliśmy pani męża z ba­ru. Jest tak na­wa­lo­ny, że za każdym razem jak sta­wia­liśmy go na nogi, to upadał…
     — No bez jaj! A gdzie jego wózek?

Jabłoń:
(nie pamięta, kiedy tak głośno
i tak długo się śmiała
)

Sadownik & Jabłoń:
(gdy już oboje przestali się śmiać, dłuższą chwilę
rozmawiali o tym, że nie ubawiłby ich ten dowcip aż tak,
gdyby nie ich osobiste doświadczenie życia z ferrari
)

Choroba jest jak poród, jak siła, która zabiera czło­wieka nie wiadomo gdzie. Gdzieś.

Aleksandra Zbroja, Muszę ci coś powiedzieć,
Wydawnictwo Agora, Warszawa 2025.