środa, lipca 02, 2025

5826. W rocznicę, czyli 1461 dni później…





Od­wie­dza­ł_m miej­sca, które cią­gle jesz­cze są we mnie obecne.

*

By­łaby moż­li­wość, te­raz, mó­wić, po­wie­dzieć ci, że za tobą tę­sk­nię, bar­dziej niż cię znam.

Kim de l’Horizon, Drzewo krwi, przeł. Elżbieta Kalinowska,
Wydawnictwo Literackie, Kraków 2024.

Wy­peł­niamy pustkę do­brymi wspo­mnie­niami, smut­kiem, my­ślami obej­mu­jemy bez­sens śmierci. Gro­ma­dzimy wdzięcz­ność, że ktoś był. Za ży­cia lu­dzie jesz­cze cię za­sko­czą, są oporni, hu­mo­rza­ści, mają ocze­ki­wa­nia i pre­ten­sje. Po śmierci stają się znacz­nie ła­twiejsi.

Mira Suchowiejko, Też się o ciebie boję,
Biuro Literackie, Kołobrzeg 2025.

5825. Z oazy (CCCLIV)

Co­tygodniowe odliczanie literek, cztery. Zgrabna konstrukcja stereotypów, spo­łecznych oczekiwań, osobistych lęków i strachów czyni tę powieść ciekawą. Bły­sko­tliwe zdania nie pozostawiają marginesu na obojętność. Te konkretne stereotypy, oczekiwania, lęki czy strachy — fajnie jest przyjrzeć się, które z nich przecięły nam w życiu drogę.

Część opisanych tu sytuacji zdarzyła się naprawdę, choć nie jed­nej, ale kilku znanym mi kobietom. To ich doświadczenia składają się na życiorys powieściowej Joaśki.

[…]  obecnie za­ka­żenie HIV nie musi prowadzić do nieszczęścia, po wtóre – ile kobiet, tyle możliwych sposobów przeżywania za­ka­że­nia, czucia go i siebie w nim. W Muszę ci coś powiedzieć przy­bli­żam zaledwie kilka z milionów możliwych. Piszę o milionach, gdyż obecnie 20,2 miliona kobiet i dziewcząt żyje z HIV lub AIDS. Sta­no­wią one większość osób zakażonych.

Po researchu, jaki wykonałam na potrzeby mojej książki, nie mam wątpliwości, że wizerunek osoby żyjącej z HIV wymaga nie tylko zaktualizowania, lecz i uzupełnienia.
     Żyjemy w rzeczywistości wykrzywionej przez uprzedzenia, gdzie HIV-fobia przeplata się z innymi fobiami oraz -izmami: ho­mo­fobią, kapitalizmem, ksenofobią, neokolonializmem, im­pe­ria­li­zmem. Mizoginia zajmuje w tym łańcuszku ważne miejsce.

🖇 🖇

Ludzie w mojej sytuacji muszą mówić. Wyjaśnić innym swoje po­ło­żenie, skąd się tacy wzięli i że nie stąd, że są ludźmi beznadziejnymi, nieodpowiedzialnymi, półludźmi.

🖇

     – Dzień dobry, jestem studentką psychologii. Czy byłaby pani tak uprzej­ma, by odpowiedzieć na kilka pytań. Zajmie to dosłownie dziesięć, może pięt­na­ście minutek. Szalenie by nam pani pomogła w badaniach nad trud­ną sytuacją, w jakiej się państwo znajdują – mówi cichuteńko, jakbyśmy by­li płochliwym ptactwem.
     – Moja nie jest trudna – przerywa jej Ada, kumpela z kolejki.
     […]
     Niektóre pytania są łatwe, inne – niemożliwe.
     Czy doceniłam wartość życia, odkąd wiem?
     Czy mam pozytywne odczucia dotyczące sensu istnienia?

🖇

Żałuję, że  […]  czas się nie kurczy i rozkurcza na życzenie, tylko wedle swo­je­go sadystycznego widzimisię, gdy z chwili gehenny czyni rozległą pu­sty­nię, a przyjemność ścieśnia do rozmiarów ziarenka piasku. – No chodź już.

🖇

[…]  pomiędzy teraz a jutro rozciąga się niewyobrażalnie rozległy ocean czasu.

🖇

Liczyłam bardziej na: „Zaraz znajdą lek, zaraz się wyleczysz”. Może coś o re­in­kar­nacji. Dostaję jednak „pozwól życiu się wydarzać”, „co cię nie za­bi­je, to cię wzmocni” i inne rady, które obijają się po uchu jak złapane w słoik chrabąszcze.
     – Dobrze wiem, jak było kiedyś z wirusem. Źle było, a teraz – dobrze. To dla ciebie świetna wiadomość.
     Tym razem przykuł moją uwagę. Niech, kurde, będzie świetnie.

🖇

Ordynator zarządził, żeby – wbrew przepisom – wpuszczać tych partnerów w nocy. Załoga szpitala wychodziła z założenia, że – okej – AIDS to cho­ro­ba, której nie potrafimy wyleczyć, ale możemy spróbować dać naszym pacjentom normalne życie. Dać je sobie.

🖇

Mam jeszcze cztery przystanki do przejścia. Powinny się rozejść, myśli.
     Kiedy docieram do domu, wciąż tam są.

🖇

Oglądam zdjęcia. […]
     Jestem noworodkiem. Gdybym nim nie była, nic by się nie wydarzyło. Ale jestem. Bezwzględność mojego istnienia rozdziera matkę na trzy szwy. Pewnie dlatego tak trudno będzie nam się potem dogadać.

🖇

Czy dorośli mogą być nieletni? Po latach najdzie mnie, że może.

🖇

[…]  Zrzucić z siebie smutek po matce, która nosiła smutek po swojej i tak dalej. Jak to w rodzinie. Terapeuta zasugerował kiedyś, że powinnam się tym zająć. Matką. Tobą. Bez »powinnam«, nie mó­wi się »powinnam«, mó­wi się »mogę«. W każdym razie zabrzmiało to tak, jakby »matka« była przed­miotem do przerobienia jak biologia czy chemia. Jakbyś ty”.
     Jest miesiąc duchów. Tajpej zasnuwa dym banknotów palonych dla zmar­łych. Dym zbiera się pod naszym blokiem w gęstą zupę, pełza po chod­ni­ku. Mąci w głowie. Może dlatego naszło mnie, żeby rozmawiać z ty­mi, z którymi się nigdy nie dało.

🖇

     – Daj spokój, nie jest aż tak zimno – dyscyplinuje mnie […].
     – Jest lodowato.
     – Pomyśl o zimnie, że jest ciepłe.
     Myślę. Wciąż jest zimno.

🖇

Już samo myślenie: „Mój chłopak”, przynosi satysfakcję. To poczucie, że coś może być moje. Ktoś. I że tak zostanie, dopóki tego nie oddam, nie zgubię lub nie zostanie mi ukradzione. „Mój chłopak” jest jak „ulubiony sweter”, cie­pły i nie gryzie pod pachami.

🖇

Nasze szczęście zależy od tego, jak szybko załapię, kiedy dać did, a kiedy have. Jak coś było i jest, wstawia się have. Have nie pozwala odetchnąć, że to już koniec, jest potencjalnie nieskończone, złowrogie, jak niezdjęty gips, pod którym nie do końca wiadomo, co się kryje. Jest stanem prze­wle­kłym. Jak zimno, które czuję od kilku godzin i co do którego mam pewność, że prze­ci­ska się między sekundami, minutami w przyszłość, między mnie a ko­re­petytora, na którego właśnie czekam.
     […]  otwieram notatki, żeby sobie przypomnieć, kim jestem po angielsku.

🖇

Chcę powiedzieć więcej, bardziej, lepiej, a że jeszcze nie zawsze po­tra­fię, to ściskam jego dłoń mocno, pewnie, i to jest jak wszyst­kie phrasal verby ze słownika.

🖇

Czy on mówi poważnie?
     – Mówię poważnie – odpowiada, jakbym myślała na głos.
     – Wiesz… – Nieznośnie przeciągam moment, żeby coś powiedzieć.
     Zacząć rozmowę z intencją na tak czy na nie?
     A do tego to nieznośne łupanie w klatce. Nienawidzę być ciałem. Wola­ła­bym się chować w nim jak w szafie i wychodzić, kiedy mi się podoba. Kiedy nam. Ciało obsługuje przecież więcej niż pojedyncze „ja”.

🖇

Leżę. Oddycham szybko, a z każdym wydechem mija rok.

🖇

Opos to mądre zwierzę. W obliczu zagrożenia pada martwe, choć żyje. Obniża tętno, bierze minimum oddechów, sztywnieje.

🖇

Dyktatura moralna po prostu nie działa: tyle lat pogadanek o wierności i partnerach na życie, a ludzkość wciąż ma HIV. Dekady dyscyplinowania ciał. Przestańcie nam wmawiać, że monogamiczne heterożycie jest jedynym dobrym, słusznym, zdrowym. Przestańcie używać HIV jako argumentu. […]  Jak skręcisz kostkę, masz skręconą kostkę, jak masz HIV, coś musiałeś przeskrobać. Wjeżdża pogarda. „Co to za podejrzany człowiek”. A przecież kostkę można skręcić w bójce, którą się wywołało. Albo kradnąc.
     […] 
     Chorowanie nie działa na zasadzie: coś przeskrobiesz, coś złapiesz. Szpi­tal to nie Sąd Ostateczny.
     […]  Choroba to wypadkowa wielu czynników. Są przywileje klasowe, przekazana przez otoczenie wiedza dotycząca prewencji, pieniądze, które pozwalają ją zdobyć i tak dalej. Do tego dochodzi przypadek.

🖇

Bo, widzisz, Chao, my tu gadamy o ludziach. Ludziach. Chyba że uważasz, że powinnością człowieka jest nadczłowieczeństwo. Bycie poza i ponad.

🖇

Wypijam wodę duszkiem, wielkimi haustami, żeby utopić oblepiający od środka niepokój. Niepokój jest jak olej, nie do zatopienia.

🖇

Są miliony ludzi jak ja. Miliony dziewczyn. Tylko że za każdym razem, kiedy wychodzę z przychodni, zostaję na ulicy sama.

🖇

     – Jak chciałbyś umrzeć? – Czuję, że powinnam coś powiedzieć […].
     – Wszystko jedno, byle nie we śnie.
     – Byle nie?
     – Nie chciałbym tego przegapić – wyjaśnia Tom […].

🖇

Głowa łupie, noga pulsuje, plecy rwą, i to już trzeci tydzień. Cukier usypia, cukier kłuje obowiązkowym zastrzykiem, straszy, że człowiek się już nie obu­dzi. Arytmia nie daje odpocząć, miażdżyca miażdży, wrzód rozkwita krwawym kap, kap. Choroby lubią być opowiadane. Wszystkie poza moją. Myślę o tym, kiedy szukam biletów do Polski.

🖇

Niektóre końce nie mają początku.

🖇

Wygodnie bywa w chorobie, przytulnie. Mówią ci, co robić i o jakim czasie. Nie musisz myśleć, co za pięć lat osiągniesz, co za dekadę, bo liczy się tylko, że teraz masz badanie krwi, a potem rezonans. Po wyzdrowieniu człowiek nie wie, jak te wszystkie nagle odzyskane lata planować. Bo co to jest rok bez rezonansu? Co to są dwa lata? Strach się przyzwyczaić, że to wszystko może tak trwać i trwać. Kiedyś o tym nie myślałam. Zacho­ro­wa­łam, wy­zdro­wia­łam, kropka. Człowiek młody był, niedoświadczony. Ale jak cho­ro­ba wra­ca, kiedy zdrowiejesz drugi raz, czujesz, że trzeciej szansy nie będzie. Na wszelki wypadek jedną nogą stoisz w świecie chorych, żeby nie wypaść z obiegu. Z czasem stajesz się ekspertką od bycia jedną nogą tam.

🖇

Nic się nie bać. Mówić, jak było, jak jest i trochę o marzeniach, bo wiadomo, ważny jest wychył w przyszłość. Trzeba pokazać czytelnikom, że ona w ogó­le istnieje dla ludzi jak ja.

🖇

Dystans nie do pokonania, choć Kaśka podejmuje próby, żeby się do mnie zbliżyć. Zrozumieć, jak może się czuć ciało roz­mon­to­wa­ne społecznym uprzedzeniem.

🖇

Po zakończeniu mszy zostaję jeszcze chwilę w ławce, żeby rozważyć w sercu tajemnicę swojego nieudanego związku z Panem. Rozstania za obopólnym nieporozumieniem. Bo jak to możliwe, że wskrzesił Łazarza, rozmnożył chleb, po wodzie chodził i pozwolił milionom ludzi umrzeć na AIDS. W szczy­cie epidemii ustami swoich wysłanników zakazywał kondomów. A potem uzdrowił tylko tych bogatszych, z Zachodu. Jak to jest, że słyszy słowa na „g”, na „k” i na „p”, a nie słyszy rozpaczy?

🖇

     – Do kościoła nie chodzi? – wita ją babka.
     – Kościoły to czasem namaluję, kilka dni temu akwarelkę zrobiłam Świę­tego Jana, chciałaby mama zobaczyć? – Matka nie jest jak ojciec. Nie łagodzi.

🖇

„Chcę żyć normalnie. Najnormalniej” – piszę na swoim lampionie. Jest chiński Nowy Rok, czas życzeń puszczanych do nieba w nadziei, że się spełnią. Setki, tysiące życzeń dryfuje między dachami, koronami drzew, niosąc ryzyko pożaru.

🖇

     – Myślisz, że taki ktoś zaakceptuje to, kim jesteś? Prawdziwą ciebie?
     Nie wiem, co myślę.

🖇

Jesteśmy nadziani śmiercią jak profiterolki kremem” – tak mnie naszło. Trochę tandetnie, trochę bajadera, ale Różewicza so­bie w gło­wie nie za­in­sta­lu­ję. Tym bardziej teraz, w przegrzanym aucie. Poza tym […]  wia­do­mo – umrzemy, choć jednocześnie nie wiadomo, bo każdy ma w za­na­drzu jakieś „jeszcze nie teraz”.

🖇

Drogi, po happy endzie szybko przyszła miłość. Boję się, że za­wsze przychodzi.

Aleksandra Zbroja, Muszę ci coś powiedzieć,
Wydawnictwo Agora, Warszawa 2025.
(wyróżnienie własne)

Dzięki nieidealności wygląda idealnie.

🖇

Każdy ma jakąś przeszłość.

🖇

Za dużo się robi tej myśli, więc ją odpuszczam, rzu­cam przez okno, żeby się wybiegała, zostawiła mnie w spokoju.

🖇

Miałam nadzieję.
I zero pretensji. Czasem tak można.

🖇

[…]  naśmiewanie się z osób nie­nor­ma­tywnych jest nie­do­puszczalne ani w przedszkolu, ani gdziekolwiek in­dziej, i wiem, że to pojęcie – nienormatywny – można uznać za dziwaczne, ale w skrócie chodzi o to, że każ­de­mu należy się szacunek, bo jak się nad tym zastanowić, czym jest norma, kto z nas się do niej w stu procentach zalicza?

🖇

Bo to, co chcę powiedzieć, jest wyznaniem, a na wyznania nie ma procedury.

(tamże)

5824. Z oazy (CCCLIII)  //  Panna cotta (CLXIV)

Co­tygodniowe odliczanie literek, trzy. Od­gru­zo­wywa­nie obcojęzycznego stosiku ksią­żek w „papierzu” zawiesiłam na chwilkę, gdy Sadownik z paczkomatu przyniósł tę — poczucie humoru współautora poznałam dzięki prezentowi — wyklikaną, opła­co­ną i odczekaną książeczkę. Płakałam przy niej ze śmiechu, co nie pozostało bez małżeńskiego komentarza: ty to masz naprawdę specyficzne poczucie hu­mo­ru, wiesz?

Tutti
i miei amici
sono morti.
Wszyscy
moi przyjaciele
są martwi.

🖇

Quasi tutti
i miei amici
sono morti.
Prawie wszyscy
moi przyjaciele
są martwi.

Cosa?


Oh.
Co?

Och.

Adesso tutti
i miei amici
sono morti.
Teraz wszyscy
moi przyjaciele
są martwi.

🖇

Tutti
i miei amici
sono
tavolini.
Wszyscy
moi przyjaciele
są stolikami.

Io non sono
mai stato
amico suo.
Nie byłem
nigdy
jego przyjacielem.

Cacchio.
Cholera.

🖇

Ho 3284 amici.
Ma non li ho
mai incontrati
di persona.
Mam 3284 przyjaciół.
Ale ich nie
spotkałem nigdy
osobiście.

🖇

Tutte le mie
amiche sono
obsolete.
Wszystkie moje
przyjaciółki są
przestarzałe.

🖇

Il mio unico
amico è
scomparso
di recente.
Mój jedyny
przyjaciel
zaginął
niedawno.

🖇

Tutte le mie amiche
sono cooosììì
fuori moda.
Wszystkie moje przyjaciółki / są taaaak przestarzałe.

🖇

Tutte i miei amici
sono pozzanghere.
Wszyscy moi przyjaciele
są kałużami.

🖇

Per favore, smettete di
comprare le mie amiche
se poi dovete ucciderle
lentamente.
Proszę, przestańcie
kupować moje przyjaciółki,
jeśli potem musicie je zabijać powoli.

🖇

Il mio lavoro
mi fa
sentire viva.
Moja praca / sprawia, / że czuję się żywa.

[Jak się masz?]

🖇

A volte mi sento solo. Certi giorni sono lunghi e difficili. Ma quando osservo il mondo, la sua incredibile bellezza mi col­pisce. […]  Quando penso a quanto è perfetto il mondo, confido che verrà an­che il mio tem­po. Confido che un giorno una luce calda scenderà su di me e tro­ve­rò la pace.

Czasami czuję się samotne. Niektóre dni są długie i trudne. Ale kiedy pa­trzę na świat, uderza mnie jego niesamowite pięk­no. […] Kiedy myślę o tym, jak doskonały jest świat, ufam, że nadejdzie także mój czas. Wierzę, że pewnego dnia padnie na mnie ciepłe światło i znajdę spokój.

🖇

🖇

Continuo a non essere tuo amico.
Nadal nie jestem twoim przyjacielem.

🖇

Avery Monsen è attore, artista e scrittore.
Jory John è scrittore, editor e giornalista.
Sono coautori […].
Sono amici e nessuno dei due è morto. Ancora.

Avery Monsen jest aktorem, artystą i pisarzem.
Jory John jest pisarzem, redaktorem i dziennikarzem.
Są współautoram […].
Są przyjaciółmi i nikt z tej dwójki nie jest martwy. Jeszcze.

Avery Monsen, Jory John, Tutti i miei amici sono morti,
przeł. z jęz. angielskiego Stefano Travagli,
Baldini + Castoldi, Milano 2014.

5823. Z oazy (CCCLII)

Co­tygodniowe odliczanie literek, dwa, poślizgnięte dwa dni. Po przeczytaniu naj­no­wszej książki Autora żałowałam, że nie zachowałam czytelniczej wstrzemięźliwości, która nakazałaby czytanie zgodnie z kierunkiem osi czasu. Radość była ogromna, gdy oka­za­ło się, że nic się nie stało, bo zamiast sięgać po starą książkę, mogę wy­cią­gnąć rę­kę po jej drugie, świeżutkie wydanie, w którym stara, niestety wciąż aktu­al­na, nie­moc.

Wra­cam do My, trans po la­tach. Po­waż­nie brzmi to „po la­tach”, a prze­cież od wy­da­nia książki mi­nęły le­d­wie trzy lata, a nie kilka de­kad. I to pierw­szy pa­ra­doks po tej od­ro­czo­nej lek­tu­rze. Że tak wiele się zmie­niło. Moja pierw­sza książka jest za­pi­sem świata z in­nej epoki. Jest jak pa­mięt­nik – zbiór hi­sto­rii z prze­szło­ści, za­trzy­many w cza­sie i jed­no­cze­śnie jakby z czasu wy­rwany, bo po­zba­wiony ciągu dal­szego. […]
     Dru­gie wy­da­nie książki uzu­peł­nione jest o przy­pisy, zwłasz­cza w miej­scach, gdzie uży­wane są słowa lub dane już nie­ak­tu­alne albo nie­wy­star­cza­jąco pre­cy­zyjne.
     Niech ta lek­tura bę­dzie dla Was wstę­pem do roz­mowy – na­wet nie o sa­mej trans­pł­cio­wo­ści – wstę­pem do roz­mowy o re­la­cjach. I o mi­ło­ści. Bo wy­outo­wa­nie to ro­dzaj wy­zna­nia mi­ło­ści – do sie­bie, bo oto udało mi się od­na­leźć ja­kąś ukrytą do­tąd prawdę o mnie; i do osób, z któ­rymi tą prawdą chcę się po­dzie­lić. Chyba nie warto tego wy­zna­nia zmar­no­wać…

Piotr Jacoń

🖇 🖇

[P.J.]  O czym ma­rzysz?
     [Anna, mama Mateusza]  Py­tasz o ma­rze­nie, które do­ty­czy Ma­te­usza? To tak zwy­czaj­nie. Jak mama. Żeby był szczę­śliwy. Fi­nan­sowo nie­za­leżny. Żeby ro­bił w ży­ciu to, co ko­cha. Żeby przy­ja­ciół miał. Żeby nie szedł przez ży­cie sam.
     [P.J.]  A dla sie­bie?
     [A.]  Ma­rzę, że­bym nie mu­siała się o niego mar­twić. Żeby ta ka­te­go­ria trans­owo­ści nie była tak do­mi­nu­jąca. Że wejdę w końcu w rolę ta­kiej zwy­kłej mamy. Zwy­czaj­nej. I że­bym nie mu­siała się już za­sta­na­wiać, czy dwie­ście zło­tych wy­dać na chi­rurga dla niego czy na kurs tańca dla nas.
     [P.J.]  A od swo­jego pań­stwa cze­goś ocze­ku­jesz?
     [A.]  Nie. Już nie. To smutne, ale prze­sta­łam ocze­ki­wać cze­go­kol­wiek. Po pro­stu ra­dzę so­bie sama.

🖇

[P.J.]  Chcesz wy­je­chać z Pol­ski?
     [Mateusz]  Chciał­bym nie mu­sieć. Nie mu­sieć ucie­kać.
     […] 
     [P.J.]  A ty chcesz nor­mal­nie żyć.
     [M.]  Zwy­czaj­nie. Żyć po pro­stu.

🖇

[P.J.]  O czym ma­rzysz?
     [Paweł]  Żeby córka zna­la­zła miej­sce, w któ­rym bę­dzie ak­cep­to­wana i bę­dzie jej do­brze.
     [P.J.]  To miej­sce bę­dzie gdzieś w Pol­sce?
     [P.]  Wąt­pię. Szcze­rze wąt­pię.
     […]
     [P.J.]  To zna­czy, że po Pol­sce ni­czego do­brego się już nie spo­dzie­wa­cie?
     [P.]  Gdy pa­trzę na to pań­stwo, to chyba by­łoby nie­roz­sądne z mo­jej strony cze­go­kol­wiek ocze­ki­wać. Pa­trzę na lu­dzi, słu­cham, co oni mó­wią, więc nie mam ocze­ki­wań, że coś się zmieni. I my­ślę tu i o po­li­ty­kach, i o spo­łe­czeń­stwie. Jak ono idzie za pew­nymi ha­słami. Jak na nie re­aguje. To jest dla mnie dra­ma­tyczne.

🖇

Osoby, które wy­stę­pują w me­diach, są w rzą­dzie, Ko­ściele i tak da­lej, w ogó­le nie biorą od­po­wie­dzial­no­ści za słowa, które wy­po­wia­dają. Tak jakby nie mieli po­ję­cia, że to, co mó­wią, bę­dzie po­ka­zane w wia­do­mo­ściach i do­trze do osób nie­he­te­ro­nor­ma­tyw­nych, czę­sto bę­dą­cych w de­pre­sji. Nic so­bie z tego nie ro­bią! I lecą te słowa, cza­sem dra­styczne wy­po­wie­dzi, lecą, lecą…
Joanna

🖇

[…] gen­der to płcio­wość, nie sek­su­al­ność… Wła­śnie tak to wy­gląda. I trzeba uzmy­sło­wić so­bie, że lu­dzie mogą się czuć, poj­mo­wać, wi­dzieć, przed­sta­wiać sie­bie sa­mych w tylu róż­nych… nie chcę użyć słowa „wa­riant” czy cze­goś w tym ro­dzaju, żeby tego pro­blemu nie spłasz­czyć, nie zba­ga­te­li­zo­wać… Z tylu róż­nych… punk­tów wi­dze­nia.
  //  Maciek

🖇

[Maciek]  Czy­tamy i sły­szymy o tym, z czym trzeba się mie­rzyć w Pol­sce. I to bywa prze­ra­ża­jące.
     [P.J.]  Co cię naj­bar­dziej ude­rza?
     Ma­ciek: Nie­na­wiść. Gdy­byś mnie za­py­tał, dla­czego wy­je­cha­łem z Pol­ski, czego nie mo­głem w niej znieść, to po­wie­dział­bym, że jest to spe­cy­ficzne po­dej­ście do lu­dzi. Można je ująć w sło­wach: „A ty, kurwa, co?!”.

🖇

[Maciek]  Tu­taj [w Kanadzie] re­li­gia trzyma się przede wszyst­kim wy­miaru du­cho­wego i mi­ło­ści. Tu ka­to­li­cyzm jest pra­wie jak bud­dyzm – z ta­kim prze­sła­niem: bez względu na to, kim je­steś, my cię ak­cep­tu­jemy i ko­chamy.

🖇

[W.J.]  To była kwe­stia po­strze­ga­nia swo­jego ciała. Pra­gnień… I cier­pie­nia. Nie mo­głam zro­zu­mieć, że ja chcę być taka, a nie mogę być taka. […]  Mia­łam ogromną wolę walki. Wal­czy­łam, żeby być do­brym chło­pa­kiem. Cią­gle mi się wy­da­wało, że po pro­stu mu­szę do tego doj­rzeć. Ale na ra­zie było tak, że mó­wi­łam so­bie: „Hej, je­steś bez­na­dziejna w by­ciu chło­pa­kiem. Mu­sisz się bar­dziej po­sta­rać”.
     [P.J.]  Przed co­ming outem bar­dzo się sta­ra­łaś… Nie płacz…
     [W.J.]  To był naj­gor­szy czas w moim ży­ciu.

🖇

[Dok­tor Agnieszka Ry­no­wiecka]  Ba­da­nia na ca­łym świe­cie po­ka­zują ja­sno – kiedy trans­pł­ciowe dzieci otrzy­mują wspar­cie po­twier­dza­jące ich toż­sa­mość płciową, ich pro­blemy ze zdro­wiem psy­chicz­nym ma­leją; kiedy nie otrzy­mują wspar­cia – ro­sną. Czyli je­żeli dziecko po­prosi, żeby zwra­cać się do niego w for­mie żeń­skiej, to po­win­ni­śmy to zro­bić. O to samo po­pro­simy w przed­szkolu czy w szkole. Ku­pimy ta­kie za­bawki, jak chce. Niech za­kłada ta­kie stroje, jak chce. Dla trans­chłop­ców jest to prost­sze, bo wszy­scy już spo­łecz­nie ak­cep­tują, że dziew­czynki mogą cho­dzić w spodniach.
     [P.J.]  Tak, chłop­czyce są okej, ale znie­wie­ściali fa­ceci już nie do końca.
     [A.R.]  Wła­śnie. Jak chłop­czyk chce być księż­niczką, to na po­dwórku pach­nie tra­ge­dią. Tylko dla­czego? Dla­czego nie można chcieć być księż­niczką? Prze­cież faj­nie jest być księż­niczką czy mamą, faj­nie jest mieć ta­kie ce­chy ko­biece jak na przy­kład opie­kuń­czość. Nam wszyst­kim przy­da­łaby się taka otwar­tość.

🖇

To nie jest kwe­stiachce­nia”. To w ogóle
nie jest kwe­stia wy­boru. I stąd ten dra­mat.

Dr Agnieszka Ry­no­wiecka

🖇

[Agnieszka Ry­no­wiecka]  Tak, to bar­dzo trudne, bo nie ro­dzimy się z wie­dzą o trans­pł­cio­wo­ści. I za­zwy­czaj to nie o niej my­ślimy w pierw­szej, a na­wet dru­giej ko­lej­no­ści, pró­bu­jąc zro­zu­mieć sie­bie i swoje nie­przy­sto­so­wa­nie do roli płcio­wej. Czę­sto po­ja­wia się wą­tek ho­mo­sek­su­al­no­ści czy sek­su­al­no­ści w ogóle – że to z nią jest coś nie tak. Ale je­śli taka osoba w kimś się za­ko­cha, to ten zwią­zek jej uświa­da­mia, w ja­kiej roli chce w nim być.
     [P.J.]  Pre­fe­ren­cje sek­su­alne – ko­niecz­nie trzeba je od­róż­nić od toż­sa­mo­ści płcio­wej.
     [A.R.]  Tak. Toż­sa­mość – czyli kim je­stem i jak chcę być po­strze­gany spo­łecz­nie. Sek­su­al­ność to kwe­stia ero­tyki i ro­man­tyki. […]
     [P.J.]  Kręte by­wają ścieżki pro­wa­dzące do szczę­ścia…
     [A.R.]  Szcze­gól­nie do­ty­czy to osób, które bar­dzo długo są w tej roli spo­łecz­nie nada­nej, płci me­try­kal­nej.

🖇

Wpada w taką to­talną roz­pacz i mówi: „Chciał­bym być nor­malną dziew­czyną… a nie ja­kimś dzi­wa­dłem…”. I to pię­cio­la­tek mówi! A z mie­siąc temu za­py­tał mnie: „Po co ja się uro­dzi­łem? Chcę się za­bić”.
Katarzyna

🖇

[Mecenas Anna Mazurczak]  Nie mam pre­ten­sji do urzęd­ni­ków, ale mam ocze­ki­wa­nia. Bo skoro ustawy nie ma i ra­czej nie za­nosi się na to, żeby ja­kaś do­bra w naj­bliż­szym cza­sie po­wstała, to trzeba przy­naj­mniej za­dbać o prawa czło­wieka. Prawa czło­wieka osób trans­pł­cio­wych. Wku­rza mnie, że się o tym nie my­śli. I za­sta­na­wiam się, czym niby ry­zy­ko­wałby urzęd­nik, który wy­dałby zgodę na zmianę imie­nia na nie­neu­tralne płciowo? Prze­cież nikt tego nie za­skarży.

🖇

[Anna Grodzka]  Bar­dzo za­leży mi na tym, żeby ni­komu to nie umknęło. Obrady Sejmu z 9 paź­dzier­nika 2015 roku. To wtedy weto pre­zy­denta An­drze­ja Dudy do ustawy o usta­le­niu płci można było od­rzu­cić. I tym sa­mym można było od­mie­nić ży­cie ty­sięcy lu­dzi w Pol­sce. Można było przy­wró­cić im god­ność. Sej­mowa więk­szość – Plat­forma Oby­wa­tel­ska i Pol­skie Stron­nic­two Lu­dowe – pod­czas tam­tego po­sie­dze­nia wy­brała mię­dzy in­nymi no­wych sę­dziów do Try­bu­nału Kon­sty­tu­cyj­nego, choć po­tem mu­siała przy­znać, że zro­biła to za szybko i za bar­dzo „na zaś”. Nie wy­brała za to po­sła spra­woz­dawcy, który przed­sta­wiłby wspólne sta­no­wi­sko sej­mo­wych ko­mi­sji re­ko­men­du­ją­cych od­rzu­ce­nie weta. Nie wy­brała, bo nie chciała.

🖇

[P.J.]  A płeć ist­nieje?
     [W.J.]  Oczy­wi­ście, że płeć ist­nieje – nikt temu nie za­prze­cza, na­to­miast na­zy­wa­nie lu­dzi ja­ki­miś bio­lo­gicz­nymi męż­czy­znami czy bio­lo­gicz­nymi ko­bie­tami jest pu­ste. I nie opi­suje rze­czy­wi­sto­ści. Je­żeli ja stanę obok cie­bie i ktoś po­wie: „To są dwaj bio­lo­giczni męż­czyźni”, to prze­cież nie bę­dzie miał ra­cji. Dla­tego mamy ta­kie okre­śle­nie jak płeć przy­pi­sana przy uro­dze­niu czy osoba cis­płcio­wa, osoba trans­płcio­wa – wszystko po to, żeby od­po­wied­nio opi­sy­wać rze­czy­wi­stość.

🖇

[P.J.]  My­ślisz, że jako ak­ty­wistka bę­dziesz miała taki mo­ment, gdzie so­bie po­wiesz: „No, już nie trzeba. Zro­bione”.
     [W.J.]  Ra­czej po­wiem: „Już nie mogę”.
     [P.J.]  Nie daję rady?
     [W.J.]  Że nie daję rady – to czuję czę­sto. […]  Choć do zro­bie­nia jest tak wiele… Boję się, co bę­dzie, je­żeli utrzy­mają się rządy skraj­nej pra­wicy – wtedy nie ma żad­nej szansy na po­prawę sy­tu­acji osób trans. A jak przyjdą li­be­ra­ło­wie, też trzeba bę­dzie pil­no­wać, żeby nie na­siąk­nęli ja­kąś uta­joną, trans­fo­biczną nar­ra­cją.

🖇

[W.J.]  Są ste­reo­typy i dużo ta­kiego za­cho­waw­czego lęku przed nie­zna­nym. Ale je­śli się tego nie­zna­nego po­każe z bli­ska, to strach ustę­puje.

🖇

[Aldona]  Od pań­stwa pol­skiego chcę na pewno ak­cep­ta­cji i po­twier­dze­nia tego, że są lu­dzie różni, ale równi. Żeby ci lu­dzie, któ­rzy rzą­dzą w tej chwili w Pol­sce, mieli świa­do­mość, że my też tu je­ste­śmy. Że my też tu ży­jemy. Że my tu pła­cimy po­datki, ciężko pra­cu­jemy, że ko­chamy tak samo te na­sze brzozy, Ma­zury, mo­rze, War­szawę, Kra­ków, Wro­cław, te wsie prze­cu­downe. Że ten kraj ko­chamy tak samo jak i oni. […]  Żą­dam, żeby czło­wiek mógł żyć w god­no­ści, żeby był sobą, żeby roz­wi­jał swoje ta­lenty. Żeby się re­ali­zo­wał w tym kraju. I żeby mógł być sobą za­wsze. Wszę­dzie.

Piotr Jacoń, My, trans, wydanie II,
Wydawnictwo RM, Warszawa 2024.
(wyróżnienie własne)

[…]  wła­ści­wie każda moja co­dzienna de­cy­zja jest czymś, z czym będę do końca.
  //  Ewe­lina Ne­go­wetti

🖇

[P.J.]  Nie za­py­ta­łem cię, jak my­ślisz o przy­szło­ści?
     [W.J.]  Nie py­taj. Moja przy­szłość to jest po­nie­dzia­łek, który na­stę­puje po nie­dzieli. Da­leko nie wy­bie­gam…
     […] 
     [P.J.]  Ju­tro po­nie­dzia­łek…
     [W.J.]  Czyli to jest moja przy­szłość.
     [P.J.]  Ko­cham Cię.
     [W.J.]  Ja Cie­bie też.

(tamże)

*

Wojowniczki & Wojownicy, #78,
Piotr Jacoń, Od dysforii do euforii.

5822. Z oazy (CCCLI)

Co­tygodniowe odliczanie literek, raz. Poślizgnięte dwa dni, a w zasadzie przy­kor­ko­wa­ne na dwa dni trudnościami, niemocą odcedzenia wyimków z tej książki.

Najpierw było czekanie na książkę, następnie na jej u mnie czas. Potem była roz­mo­wa z Hawwą o filmie wyjętym z tej wyczekanej książki. Dzięki tej rozmowie trafiłam na tę książkę, by wyskoczyć z niej na chwilę do innej w tym samym temacie, by wró­cić i nie móc się już oderwać.

To książka wypełniona pięknymi ludźmi, którzy wiele niepięknych chwil ustali. To zdecydowanie książka obowiązkowa dla cis osób. Pozwala przyjrzeć się osobiście relacji ze swoją cisowością i wynikającymi z niej ograniczeniom percepcji ota­cza­ją­ce­go świata, a co za tym idzie mitom, które nie wiadomo kiedy zakorzeniły się w pod­gle­biu naszego umysłu.

Lektura ta pozwoliła mi uświadomić sobie, że męski fob (bo nie tylko o transfobię chodzi), do którego mam dwa uściski dłoni, nie chce niczego zrozumieć/odkryć, jest po prostu impregnowany na wiedzę i inne niż swoje doświadczenia. Postanowiłam wszelkie ze strony tego człowieka zaczepki ignorować. Nie ma potrzeby rzucać pereł przed wieprze.

Przykłady emanacji ślepoty wynikajacej z posiadania przywileju dotyczą nie tylko feminatywów, które wydawać się mogą wymysłem czy absurdem i często są po­wo­dem do śmiechu dla mężczyzn (błogosławieni uprzywilejowani od wieków), ale rów­nież osobatywów, które dla osób binarnych mogą być wymysłem czy naroślą ję­zy­ko­wą politycznej poprawności.

Kamieniem nie rzucę — ja kulawa, ale jednak bardzo uprzywilejowana — niektóre osobatywy ła­ma­ły mi język. Jednak przeczytawszy drugi, piąty raz odmieniane od­po­wiednio przez przypadki słowa Moja Ukochana Osoba, zaskoczyłam! Odsłonił się nie tylko inkluzywny charakter osobatywów, ale również ich potencjał. Gdy napiszę razem z moją ukochaną osobą pojechałyśmy do…, to uśmiecham się od ucha do ucha, bo czuję poluzowane genderowe szelki, nie puszczam przodem płci, robię przestrzeń, w której anima, tak się złożyło, mojego mężczyzny może wziąć głęboki oddech i poczuć się zaproszona. To jak z rzeką i miłością, karmi dusze.

Jeśli w Polsce nadal nie ma równości małżeńskiej, a także ustawy, która gwarantowałaby osobom transpłciowym godne życie – to znaczy, że ciągle mam powody, by wstydzić się za mój kraj, za Polskę.
     Jeśli to zdanie jest już nieaktualne – to znaczy, że jest czego pilnować. Bo odebrać godność jest bardzo łatwo.

Piotr Jacoń

🖇 🖇

Kiedy to piszę, mam czterdzieści osiem lat i wiem, że ról społecznych nikt nas za bardzo nie uczy, choć powszechnie oczekuje się prze­cież, że po­win­niśmy dobrze je grać.

🖇

[…]  coming out to rodzaj wyznania miłości: do siebie, ale i do osoby, której mówimy, jak jest z nami naprawdę.

🖇

Tak. Zdaję sobie sprawę, że na transpłciowość patrzę z cispłciowej per­spe­kty­wy. Zaznaczam to, by podkreślić, że mam tego świadomość, a jed­no­cześ­nie dać sygnał wszystkim czytającym tę książ­kę, że nie jest to spojrzenie ne­u­tral­ne. Nie jest eksperckie. Nie jest nawet może dziennikarskie. Jest za to rodzicielskie, ojcowskie.

🖇

[…]  tak bardzo zależy mi na tym, by ta książka pokazywała transpłciowość osadzoną w życiu. Zwykłym życiu. Bo wydaje mi się, że to jest najbardziej fair wobec osób trans.

🖇

Kacper popełnił samobójstwo w poniedziałek. Miał szesnaście lat. Krótko przed śmiercią napisał pożegnalny list. Włożył go do mojej pierwszej książ­ki. Prosił rodziców, by ją przeczytali.
     […] 
     Myśl o tym, że na minutę lub nawet mniej linie jego i mojego życia się przecięły, a potem jedna z nich nagle się urwała, jest porażająca. […]  Jest jeszcze jedno nieznośne uczucie – bezradność. […]
     W książce Kacpra była moja dedykacja: „Miłości i Odwagi”.

🖇

Czy serio pierwszą cechą, która mnie definiuje, jest płeć?

🖇

[W.J.]  Jestem przeciwko ideologii gender!
     [P.J.]  No, dobrze się zaczyna!
     [W.J.]  Uważam, że każda osoba powinna móc żyć w zgodzie ze swoją tożsamością płciową. Ale nie powinna mieć narzucanych obowiązków zwią­za­nych z tą płcią. W stylu: skoro jesteś kobietą, to nie możesz się sku­piać na karierze, tylko musisz wychowywać dzieci, lub skoro jesteś facetem, to musisz być twardy, nie możesz pokazywać emocji. To jest ideologia gen­der – te role społeczne przyjmowane ze względu na płeć. I ja jestem prze­ciw­ko. Zdecydowanie! Zostawcie płeć w spokoju.

🖇

Wzrok się nam wyostrza za sprawą naszych osobistych doświadczeń – za­czą­łem. – […]  „Ktoś mądry powiedział mi kiedyś, że wszyscy powinniśmy walczyć o prawa mniejszości, bo każdy z nas może się tą mniejszością stać. Bo zachoruje, bo zbiednieje, bo zestarzeje się albo straci władzę. Walcząc o prawa mniejszości, tak naprawdę walczymy o nas, o naszą godność!” Zabrzmiały pierwsze akordy Tolerancji.


Soyka & Yanina, Tolerancja.

🖇

Miałem ostatnio refleksję na temat języka inkluzywnego, że trochę wpa­dli­śmy we własną pułapkę. Chcąc zwrócić uwagę na potrzebę większej wra­żli­wo­ści językowej, stworzyliśmy pojęcie „języka inkluzywnego”, co spo­wo­do­wa­ło, że ci co bardziej rozleniwieni w swoim życiowym konformizmie, za­czę­li mruczeć: „Co?! Jakiś nowy język? Co to za wymysły? Dlaczego każecie mi się uczyć nowego języka?!”. A to przecież nie jest tak. Inkluzywność to nic innego jak komunikatywność. Język musi się do nas do­pa­so­wy­wać, a żeby się dobrze dopasować, trzeba się dobrze wsłuchać w naszego rozmówcę / w naszą rozmówczynię / osobę, z którą rozmawiamy. I tyle. Nic nowego. Podstawowa funkcja języka – „dogadywalność”.

🖇

Krōtkŏ historyjŏ ô tym, jak wyszoł żech ze szranku dwa razy. To śląski tytuł historii Maxa. Wymyślił go po rozmowie z babcią Ślązaczką. Tłumaczył jej, co to oznacza „wyjść z szafy”. Poprawiła go: „Ze szranku, a nie z szafy”.

🖇

Przecież marsze są po to, żeby były ostentacyjne. Każdy. Nieważne, czy ma­sze­ru­ją narodowcy, krzyżowcy, pocztowcy, czy kolorowi ludzie z tę­czo­wy­mi flagami. Wszystkim chodzi o to samo. Żeby ich zobaczono. Żeby usłyszano, czego chcą. Ostentacyjne są też procesje Bożego Ciała. […]
     Marsze są potrzebne maszerującym. Dodają siły. Dopisują do grupy. Ta­kiej, która razem ma odwagę wyjść z ukrycia. Im jakaś grupa jest moc­niej na co dzień do tej kryjówki spychana, tym większej trzeba odwagi od świę­ta. Tym większa jest potrzeba wykrzyczenia, tego, co mruczało się tylko pod nosem za drzwiami własnej szafy.

🖇

[Maciej od Harry’ego]  Język polski z tymi wszystkimi końcówkami ro­dza­jo­wy­mi jest dość nieszczęśliwym językiem… Tragedia, tych pomyłek mis­gen­de­ru­ją­cych było naprawdę wiele i nie miałem wtedy pojęcia, że to za każ­dym razem może aż tak boleć. Musiałem to przyjąć na wiarę.

🖇

[Sędzia Dorota]  Dlaczego jest tak, że to, jak ja się czuję i kim jestem, musi być ustalane, definiowane i potwierdzane sądownie, a także muszą się na to zgodzić rodzice? Gdy rozmawiam o tym z kolegami i koleżankami z sądu, to mówią, że to, jakiej płci jest dana osoba, musi potwierdzić opinia biegłego. Ale czy na pewno? Czy faktycznie potrzebujemy takiego potwierdzenia, za­miast zapytać i wysłuchać odpowiedzi? Czy musimy mieć na to sze­reg pa­pie­rów? Czy w momencie, kiedy decydujemy się na dziecko, ktoś nas pyta, czy jesteśmy do tego przygotowani? Zobacz, ile jest w Polsce rodziców, któ­rzy nigdy nie powinni mieć dzieci. Tutaj państwo nie zagląda, a przecież to niezwykle istotna kwestia, bo potem z tymi dziećmi dzieje wiele dramatów: są porzucane na wczesnym etapie, zapominane, a nawet zabijane. Nikt nie sprawdza nowożeńców, czy oni się naprawdę kochają, czy są gotowi na wspól­ne życie. Wystarczy oświadczenie, deklaracja. A w tym przypadku ma­my cały szereg dokumentów, opinii – nie mylić z diagnozą, bo diag­no­za do­tyczy chorób, a transpłciowość nią nie jest.
     […]
     Wszystko to, co się dzieje w poukładanej przestrzeni publicznej, najlepiej, aby było standardowe i przewidywalne, bo to daje poczucie bez­pie­czeń­stwa: wiemy, panujemy, rozumiemy. Ale gdy tylko coś się wy­my­ka się szty­wnym definicjom, jeden klocek nie pasuje do reszty kloc­ków, to pojawia się niewiedza, a z jej powodu strach. W sądzie mamy nie­ste­ty możliwość za­tu­szo­wa­nia niewiedzy władzą.

🖇

[Sędzia Dorota]  Powiem Ci, co mnie wkurza. Wkurza mnie, że musimy ro­bić robotę za rodziców, którzy mają gdzieś swoje dzieci. Poza tym wkurza mnie to, że otwartość deklarują ludzie do momentu, kiedy to jest jakiś ogól­ny temat – gorzej, gdy zaczyna dotyczyć ich bezpośrednio. I wkurza mnie, że nie chcą się otworzyć na historie, które im opowiadamy. Bo wolą zostać przy wersji, którą usłyszą na przykład w kościele. Staramy się iść do przo­du, a ktoś wiecznie zaciąga hamulec.

🖇

[Mecenas z Krakowa]  Swoją drogą ciekawe, że argument, jakoby rodzice naj­lepiej znali swoje dziecko, pochodzi najczęściej od rodziców, którzy tego dziecka właśnie nie znają. Bo są tak konserwatywni, że ono boi się im co­kol­wiek po­wiedzieć. Wie, że raczej nie może się spodziewać wsparcia z ich stro­ny. W sprawie tarnobrzeskiej strona pozwana na serio złożyła wniosek do­wo­do­wy, żeby sąd dopuścił dowód z mandatu drogowego, który strona po­zy­wa­jąca, trans kobieta, otrzymała za przekroczenie prędkości.
     [P.J.]  I to miał być dowód na co?
     [M. z K.]  Proszę się zastanowić. Przecież ta osoba, gdyby faktycznie była kobietą, to… nie jeździłaby tak szybko.
     [P.J.]  No, wyższa szkoła jazdy.
     [M. z K.]  My w tych sprawach od początku do końca płyniemy w opa­rach naprawdę niezłego absurdu. Bo gdyby się temu przyjrzeć, to pojawia się w takich sytuacjach pytanie, które mogłoby się wydawać kuriozalne, a to jest pytanie dotyczące granic czasowych władzy rodzicielskiej. Dla­cze­go o życiu i losach dorosłego, nieubezwłasnowolnionego człowieka mieliby bowiem decydować jego rodzice, którzy w pozostałych kwestiach nie mają już nic do powiedzenia? Przecież całokształt sytuacji prawnej mu­si pro­wa­dzić nas do stwierdzenia, że osoba transpłciowa jest już samodzielna i może decydować o sobie w każdym aspekcie. A tu się okazuje, że tak… no, chyba że chodzi akurat o zmianę oznaczenia płci, bo tu dalej niejako decydują rodzice.

🖇

Jeżeli jednak czytacie te książkę, a w Polsce nadal obowiązuje prawo, które zmusza osoby transpłciowe (w każdym wieku) do pozywania swo­ich ro­dzi­ców (nawet jeśli nie żyją), to znaczy, że nadal musimy się wstydzić za ten kraj.

🖇

Publicznie przyznawałem się do tego nieraz, że nie potrafię używać słowa „syn”. Potem „nie potrafię” zamieniłem na „nie potrzebuję”, bo przecież nie opisuje mojego dziecka w żaden sposób. […]  „Ale przecież pan był OJCEM SYNA”. […]  Harry słuchał z uwagą i ponad talerzami, kieliszkami i ozdo­ba­mi świątecznymi rzucił w moją stronę: „A może jeszcze inaczej? Może by­łeś ojcem osoby, która społecznie funkcjonowała jako syn?

🖇

[…]  nikt ot tak sobie nie wszedłby na tak ciężką drogę i do­browolnie nie narażał się na krzywdzenie czy obrażanie.
Daniel

🖇

[P.J.]  Jakiego świata chciałbyś dla niego [Wiktora]?
     [Maksymilian, tata Wiktora]  Chciałbym, żeby zniknęły język nienawiści i brak szacunku. Nie można mówić, że ktoś ma kogoś tolerować. Tolerować można laktozę. Człowiekowi nikt nie ma prawa powiedzieć, że się go za coś nie toleruje. Nikt nie nadał nam takiego prawa. Chcę świata akceptacji, zro­zu­mienia i szacunku. Dla niego i wszystkich fajnych dzieciaków.

🖇

Jak coś przemilczę, to nie znaczy, że tego nie ma.
Feliks, czyli Maciej

🖇

Gdy [Tomasz] poznaje jakąś nową osobę, która jest dopiero na początku swo­jej drogi, czuje i radość, i współczucie. Radość, że coraz więcej jest otwartego mówienia o sobie, coraz mniej tłumienia tego, kim się jest. Współ­czu­cie, bo wie, że to trwa – droga bywa długa i ciężka, a nierzadko samotna. A także kosztowna…

🖇

[P.J.]  „A jak będę chciała być nietolerancyjna – będziecie to tolerować?” Pewnie, że nie. Ha, mam was!
     [W.J.]  Ulubiony pseudoargument prawicy. Skoro jesteście tacy to­le­ran­cyj­ni – uszanujcie naszą nietolerancję. Tyle że nietolerancja to właśnie brak szacunku. Krzywda i przemoc. Na krzywdę i przemoc nie ma zgody, bo to zło.

🖇

[…]  naszym ulubionym (jako społeczeństwa) zajęciem jest prowadzenie zażar­tych dysput o innych bez udziału tych innych w dyskusji. Tak było i w tym przypadku. Powstawały felietony, artykuły, analizy. A naj­więk­szy­mi specjalistami i specjalistkami od wykluczonych stawały się osoby, które żadnego wykluczenia nigdy nie poczuły. […]  Czy tak zwany homofobiczny żart jest żartem czy homofobią (bo jednym i drugim jednocześnie być nie może) „ekspercko” oceniane jest najczęściej przez heteronormatywnych silniejszych.

🖇

[Kasia z Nicei] […]  cała znajomość języka u Leny to było „dzień dobry” i „do widzenia”. Następnego dnia poszła do szkoły i był to jeden z najbardziej stre­su­jących dni w moim życiu. Rozumiesz: moje transpłciowe, małe dzie­cko poszło do szkoły w obcym kraju, i to jeszcze w miejscu, które jest naj­bar­dziej prawicową częścią Francji, gdzie radykalna prawica rządzi od lat sie­dem­dziesiątych.
     [P.J.]  Pod tym względem wybraliście ryzykownie…
     [K.]  Ta francuska prawica oczywiście ma problem z osobami trans­płcio­wy­mi i wydaje mi się, że jest też dużo bardziej niebezpieczna od naszej pra­wi­cy, bo są to wykształceni, bardzo bogaci ludzie o rodzinnych pra­wi­co­wych tradycjach. Ale tutaj niezależnie od poglądów nie możesz sobie po­zwo­lić na takie chamstwo i ściek jak w Polsce. To tutaj nie istnieje. Mie­szka­my tu trzy lata i nigdy nie spotkaliśmy się z żadną nieprzyjemną sytuacją.

🖇

[P.J.]  Masz problem z Polską…
     [K.]  Często spotykam się z takim zarzutem, że jestem jakąś straszną hej­ter­ką Polski. To absolutnie tak nie jest. W tym momencie to po prostu kraj nie dla nas, absolutnie nie mamy tam czego szukać. Powinno być tak, że Polska, zgodnie z zapisem w Konstytucji, jest dobrem wspólnym wszystkich obywateli. To powinno być szanowane przez władzę i ludzi. Ale do tego jest potrzebne społeczeństwo obywatelskie i mądra edukacja. Teraz to wszystko mamy we Francji. Choć ja ciągle mam nadzieję, że Polska się zmieni.

🖇

[Maciej od Harry’ego]  Dostrzegamy tylko cienie na ścianie jaskini. Jakieś fenomeny. Bo nie jesteśmy w stanie poczuć tego, co odczuwają osoby takie jak nasze dzieci. Dlatego tak ważne jest dać się poprowadzić – jak dziecko – swojemu dziecku. W pełnym zaufaniu, że ono wie, co mówi. I robi, jak odczuwa.

🖇

[W.J.]  Osoby będące najwyżej w hierarchii społecznej mają tendencję do większego sprzeciwu wobec społecznych zmian, bo się boją, że stra­cą przy­wi­le­je. Po co ryzykować ich utratę? I nie jest ważne, że ten strach często nie ma pokrycia w rzeczywistości. Subiektywne odczuwanie zagrożenia wy­star­czy do przyjęcia postawy defensywnej wobec progresywnej postawy osób, które na utrzymaniu status quo tylko tracą. Na zmianie kulturowej potencjalnie tracą uprzywilejowani i potencjalnie zyskują ci, którzy naj­mniej mają. Bo dla osób uprzywilejowanych ważniejszy jest spokój od spra­wie­dliwości. Dla osób najniżej w hierarchii społecznej nie ma ani spra­wie­dli­wo­ści, ani spokoju.

🖇

[W.J.]  Nie dajecie nam wychowywać dzieci, bo uważacie, że się do tego nie nadajemy. Jednocześnie oficjalnie nie możemy udowodnić wam, że po­tra­fi­my wychowywać dzieci, bo wy nam na to nie pozwalacie. Gdy tymczasem w waszej heteronormie dzieci może mieć każdy, i o ile nagle do jego domu nie wkroczy policja z niebieską kartą, o tyle za rozrodczość będziecie chwa­le­ni i na­gradzani. Tylko czym w takim razie zajmują się polskie sądy rodzinne, skoro wam tak świetnie wychodzi zabawa w dom? […]
     Pogubiliście się już? Ja też! Ale powtórzę jeszcze raz: DLA MNIE RO­DZI­NA JEST NAJWAŻNIEJSZA! I DLATEGO CHCĘ RÓWNOŚCI MAŁ­ŻEŃ­SKIEJ!

🖇

[W.J.]  Tym, co można zrobić w ramach ochrony rodziny prawnie, jest za­pew­nie­nie równości małżeńskiej, możliwości adopcji i godnej tranzycji praw­no-medycznej. Nic tak bowiem nie wzmacnia wartości rodzinnych, jak możliwość legalnego założenia rodziny.

🖇

[W.J.]  Ale wiesz, że jako ludzkość już to przerabialiśmy. I nawet czegoś się nauczyliśmy. Gdy kobiety walczyły o prawa wyborcze, dyskusja wyglądała bardzo podobnie. Też „to się w głowie nie mieściło”, żeby pozwolić sobie na „taką rewolucję”! Również wtedy silni panowie, którzy mogli głosować bez względu na swoje kompetencje intelektualne, powątpiewali w intelekt ko­biet. I robili to zupełnie otwarcie. Tak jak teraz otwarcie kwestionuje się instynkt macierzyński lesbijek czy potrzebę bycia ojcem u gejów – a nawet mniej lub bardziej wprost można sugerować, że w przypadku osób ho­mo­seksu­al­nych za chęcią posiadania dziecka kryje się coś zupełnie innego niż miłość… coś niebezpiecznego.
     Wracając do meritum: wtedy niektórym mężczyznom trudno było zro­zu­mieć, że prawo wyborcze kobiet nie odbiera prawa wyborczego męż­czy­znom.

🖇

[P.J.]  Może to właśnie jest czas, żeby ogarnąć, „przytulić” siebie?
     [Maciej od Harry’ego]  Pewnie tak. Kiedy patrzę wstecz na moje do­świad­cze­nia życiowe, to jako młody człowiek nigdy bym nie przypuszczał, że życie postawi na mojej drodze takiego rodzaju wyzwania. Teraz odczuwam coś w ro­dzaju satysfakcji – wejścia na szczyt góry. Patrzę w dół na drogę, którą razem przebyliśmy jako rodzina, i mówię sobie: to był kawał dobrej roboty! Było trudno, czasami bardzo, czasami były chwile zwątpienia, ale osiągnę­li­śmy szczyt. Życie wystawiło mnie na próbę, ale wspólnie z rodziną tę pró­bę przeszliśmy pozytywnie. Dobra robota! Nie spodziewałem się, że będzie tak ciężko, ale dałem radę – przede wszystkim jako człowiek.

Piotr Jacoń, Wiktoria. Transpłciowość to nie wszystko,
Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2024.
(wyróżnienie własne)

[W.J.]  Wszyscy jesteśmy opakowani. Jak paczki z firmy wysyłkowej. Gdy przesyłka do Ciebie trafia, w ręku trzy­masz pudełko, ale właściwa zawartość jest w środku – w jakimś plastikowym czymś. Jak rozerwiesz tę to­reb­kę, to zobaczysz jeszcze folię bąbelkową, a dopiero w niej jest ten, dajmy na to, pendrive, który zamówiłeś. Pu­deł­ko było czerwone, torebka żółta, a folia szara – tyle ko­lo­rów! A żaden z nich nie jest ważny, bo pendrive okazał się niebieski. Ten pendrive to ja…
     [P.J.]  I za każdym razem, kiedy ktoś to po pro­stu zrozumie
     [W.J.]  …wygrywamy.

🖇

[W.J.]  Mam dość, gdy ktoś mówi, że mi współczuje. Że on lub ona nie wyobraża sobie w mojej sytuacji życia w tym kraju. Tylko że ja nie mam innego życia, ja­kie­goś zapasowego, mam tylko to jedno życie i tylko te do­świad­cze­nia. Co mi z tego współczucia?

🖇

Dojrzale, to znaczy widzieć szerzej. Widzieć różne kon­teksty życia. Że nie ma prawdy ostatecznej. Że nawet prawda naukowa tylko przybliża nas do poznania praw­dy. To również umiejętność łączenia rzeczy z po­zo­ru niepołączalnych – jak wiara i nauka. I właśnie to po­łączenie daje nadzieję – choć nie jest to nadzieja na­iw­nia­ka, który powtarza: »Będzie dobrze«. To jest na­dzie­ja dojrzałego dorosłego, który mówi: »Wiem, jak jest, ale wybieram wiarę, że będzie dobrze«. Ta dojrzałość zaczyna się wtedy, gdy nie znamy odpowiedzi na wiele pytań i jesteśmy z tego dumni. Bo czasem dobrze po­sta­wio­ne pytanie jest ważniejsze niż odpowiedź. Poza tym w odpowiedzi nie ma już tajemnicy. I nie ma ciekawości.
Joanna Flis

(tamże)

*

Imponderabilia, Piotr Jacoń: osoby transpłciowe,
życie osoby LGBT w Polsce
.

niedziela, czerwca 29, 2025

5821. 180/365

zwracanie uwagi na coś*, jest też spotkaniem z tym czymś*. nie sza­fuj. jesteś osobą introwertyczną.

180/365

___________
  *  człowieka, zdarzenie, przedmiot, myśl, zjawisko, gest itd.

wtorek, czerwca 24, 2025

5820. 175/365   // Łódeczka dla Białego Kruka

3, 2, 1, czyli trzecie imieniny Białego Kruka bez niego po tej stronie tęczy. dwa miesiące bez Heniutki po tej stronie tęczy. pierwsze imieniny Białego Kruka, gdy i Roberta Flack tam, po drugiej stronie tęczy.

175/365


fot. Hawwa, fragment.

Nauczyliśmy się układać i przechowywać przedmioty na­le­żą­ce do zmarłych; samotnie wracać do miejsc, w których by­li­śmy razem z nimi; zadawać pytania i w odpowiedzi słyszeć ciszę. […]
     Teraz już naprawdę jesteśmy dorośli, myślimy. I dziwi nas, że dorosłość to jest właśnie to – a nie to, co wyobra­ża­li­śmy sobie jako dzieci. Nie pewność siebie, nie radosne po­sia­da­nie wszystkich rzeczy tego świata. Jesteśmy dorośli, bo ma­my za sobą milczącą obecność zmarłych, których pytamy o zdanie na temat bieżących spraw […]. Dorosłość to wszyst­kie milczące odpowiedzi, ciche przebaczenie zmarłych, któ­rych w sobie nosimy.

Natalia Ginzburg, Małe cnoty, przeł. Weronika Korzeniecka,
Wydawnictwo Filtry, Warszawa 2025.


Autor(ka) nie do ustalenia.

5819. Z oazy (CCCL)

Cotygodniowe od­liczanie literek, trzy, poślizgnięte jeden dzień. Z Hawwą o filmie rozmawiałyśmy. Od słowa do słowa i dowiedziałam, że reżyser zajmuje się nie tylko kręceniem dokumentów. Klik, klik. Nowszą Jego książkę wybrałam. Przeczytawszy kilkadziesiąt stron na tę Autorkę wpadłam. Klik, klik, rzuciłam wszystko, co czy­ta­łam.

Niebinarność była dla mnie czymś, czego nijak pojąć nie mogłam, choć bardzo chcia­łam i bardzo się starałam. Nie odważę się powiedzieć/napisać, że już wiem. Myślę, źe wciąż nie wiem, ale jakby troszkę mniej. To nie jest książka o nie­bi­nar­no­ści per se, ale przyglądanie się transpłciowości z per­spek­ty­wy tych literek uchyla odrobinę właściwe klapki w umyśle. To bardzo ważna lektura.

Dwa zdania — dla mnie niczym wysłuchana modlitwa, dla prawicowych fun­da­men­ta­li­stów klątwa — nim dwa terminy ze słowniczka, a potem wybór cytatów, które muszę tu mieć: Jednopłciowe pary istniały, istnieją i będą istnieć, także w Polsce. Jednopłciowe pary miały, mają i będą miały dzieci, także w Polsce.

Cisheteronorma – założenie, że wszyscy ludzie są cispłciowi i heteroseksualni, a ci, którzy nie są, w jakiś sposób odstają od przyjętego porządku. To także zbiór stereotypów i oczekiwań, które należy spełniać, by nie być określonym jako ktoś nie­nor­ma­tyw­ny, queerowy.

Niebinarność – zbiorcze określenie na tożsamości płciowe, któ­re albo istnieją niezależnie od tradycyjnego dla części kul­tur po­dzia­łu na płeć męską i żeńską, albo odnajdują się gdzieś w tym podziale z zastrzeżeniem, że traktują go jako spektrum. Nie­bi­nar­ność to określenie dotyczące płci, nie osobistego stosunku do ste­reo­typów płciowych i kulturowego podziału na cechy kobiece i męskie. Odrzucanie tych norm, np. w kategorii ubioru czy wy­bra­nego zawodu, wcale nie musi być tożsame z niebinarnością.

🖇 🖇

Nazywanie zjawisk społecznych i psychologicznych nie tworzy ich, a je opisuje.

🖇

[…]  ogromna przepaść dzieli osoby cis i trans, jeśli chodzi o postrzeganie transpłciowości. Dla osób cispłciowych jako całości główne pytanie zwią­za­ne z tym zagadnieniem brzmi: „jak rozpoznać prawdziwe osoby trans i na jak wiele można im pozwolić?”. Pytanie nękające osoby trans to: „co trzeba zrobić, żeby zapewnić nam bezpieczeństwo i spełnienie potrzeb?”. Podstawą tej różnicy jest obsadzenie każdej osoby trans w roli potencjalnego oszusta, który musi jakoś zapracować na dar zaufania.

🖇

Droga do zagłady jest wybrukowana teoriami spiskowymi, medialnymi na­gon­kami, ograniczaniem zakresu praw człowieka i postępującą alie­na­cją. […]  Nie potrzebujemy masowych mordów, by móc powiedzieć, że doszło do nieszczęścia. […]  Kiedy aktywiści i organizacje LGBTQIA+ przestrzegają przed pogłębiającą się mową nienawiści i pogromową retoryką, zarzuca się nam hiperbolizację debaty społecznej. […]  Żeby w pełni wytłumaczyć szko­dli­wość straszenia osobami LGBTQIA+, trzeba więcej wysiłku, wiedzy i cier­pliwości.

🖇

Pytanie „jak to jest być trans?” słyszę dosyć często i odpowiedź zawsze spra­wia mi trudność. To jak opisywanie koloru, którego nie widzi ludzkie oko.

🖇

My, osoby LGBTQIA+, byłyśmy obecne w tym świecie zawsze, ty­le że bardzo często w ukryciu. Kierowały nami strach bądź nie­wie­dza o tym, że mamy prawo – a przynajmniej to moralne – istnieć i żyć tak, jak pragniemy.

🖇

[…]  osoby transpłciowe nie zawsze mogą liczyć na pełne zrozumienie ze stro­ny ro­dzi­ny. Nie będę jednak dziękować rodzicom za akceptację. Jestem za nią wdzięczna, ale nie przypominam sobie, by cispłciowi autorzy książek dziękowali swojej rodzinie, że nie stosowała wobec nich przemocy fizycznej, szantażu czy głodzenia. Świadome i celowe negowanie tożsamości osób trans­płcio­wych – naciskanie na ich traktowanie zgodnie z płcią przypisaną przy urodzeniu, odrzucanie nowego imienia – istotnie jest formą przemocy. Występuje ona w dodatku tak często, że utożsamiamy jej brak z czymś po­zy­tyw­nym, tymczasem pełna akceptacja dla tego, kim jesteśmy, powinna być neutralną, wyjściową pozycją.

🖇

Transfobia nie wynika z logiki. Transfobia to uprzedzenie i jako takie ma inną genezę u każdego człowieka.

🖇

Mówienie o doświadczeniu transpłciowości przy użyciu metafory klatki po­ru­sza wyobraźnię i stymuluje empatię osób cispłciowych, ale też de­mo­ni­zu­je niezgodność płciową i narzuca osobom trans zbiór akceptowalnych i nie­ak­cepto­wal­nych emocji. Tak, dysforia potrafi być dosłownie zwalająca z nóg, ale jeśli będziemy nazywać nasze ciała złymi i niewłaściwymi, utrudnimy sobie budowanie samoakceptacji. By naprawdę się emancypować, musimy przestać piętnować nasze ciała i traktować je jako odstępujące od normy i wymagające korekty; im wizualnie bliższe ciałom cispłciowym, tym lepsze i mniej transpłciowe.
     […]
  Transpłciowość utrudnia życie, ale to nie znaczy, że jest wy­ro­kiem, klatką czy klątwą. W naszym języku powinien wy­brzmie­wać ten komunikat.

🖇

Transpłciowość dotyczy płci, płeć dotyczy seksu, a płcią i seksem pod parasolem o nazwie „rodzina” religie i inne systemy wartości interesują się jak niczym innym.

🖇

Media – a poprzez nie ludzie – dopiero uczą się, że osoby transpłciowe mogą mówić same za siebie. Tłumaczyć coś osobom cispłciowym zamiast tłumaczyć się przed nimi.

🖇

Binarność płci wtłacza się nam do głów od wczesnego dzieciństwa z jego po­dzia­łem na chłopców i dziewczynki, a więc męskie i żeńskie zabawy, kolory, zachowania oraz zainteresowania. […]  dopóki nie będzie tak, że dorastając, osoby LGBTQIA+ będą miały szansę dowiedzieć się od oto­cze­nia, że istnieją inne modele, a inność nie musi być alienująca, nie dziwmy się, że queerowość będzie równoznaczna z poczuciem dorastania obok świata, a nie w nim.

🖇

Zbyt wiele osób skupia się na przedstawieniu własnej opinii, czy dziecko lub nastolatek może być trans, a za mało czasu poświęca na zdobycie rze­tel­nych informacji na temat faktycznego przebiegu tranzycji, nie mówiąc już o rozmowach z osobami, które przeszły wczesną tranzycję. Gdyby tego typu lenistwo intelektualne istniało w próżni, nie byłoby tak szkodliwe, ale w prak­ty­ce przykłada się do tworzenia szerokiego spektrum źródeł, na których można oprzeć swoje uprzedzenia.

🖇

Dla osób, które swoją transfobię okraszają troską o prawa kobiet, świat płci jest czarno-biały. Są mężczyźni i kobiety.

🖇

Odczarować niezwykle złożony temat z populistycznej prostoty jest znacz­nie trud­niej, niż zjednoczyć tłum wizją zagrożenia. Wieczne tłumaczenie tych zawiłości, prostowanie manipulacji i proszenie ludzi, by uwierzyli, że źródła ich nieprawdziwych informacji wcale nie są neutralne, to wyni­szcza­ją­ce psychicznie zadanie.

🖇

Społeczeństwo zwyczajnie zapomina, że osoby transpłciowe mają pełnowartościowe życia, w których tranzycja lub jej wycze­ki­wa­nie są zaledwie jednym z elementów. Bardzo ważnym, owszem, ale jednym z wielu.

🖇

Są ludzie wyłączeni z bycia obiektem dyskusji o dopuszczalnych prawach, bo żadnych praw podlegających debacie nie potrzebują – ani równości małżeńskiej, ani tranzycji, ani aborcji. Nawet jednak oni – bo, umówmy się, mówimy o białych, heteroseksualnych cis facetach – mogą nagle stać się symboliczną mniejszością, gdy ciężko i nieuleczalnie zachorują, a ich życie przestanie należeć do nich. Stanie się bowiem własnością religijnych fa­na­ty­ków i ich nieświadomych ofiar jako Najwyższa Wartość, którą trzeba chronić, chociażby pacjent wił się z bólu i błagał o śmierć. Nagle okaże się, że o Życiu Istoty Ludzkiej nie można decydować, choćby logika nakazywała zauważyć, że niczemu nie służy ekstremalny ból odczuwany przez umie­ra­ją­ce­go człowieka. Osoba podejmująca decyzję o własnym życiu i własnym ciele stanie się drugorzędnym rodzajem obywatela – nieobiektywnym, histerycznym, agresywnym Aktywistą. Jej głos – mimo że dotyczący jej własnego ciała – będzie wart dokładnie tyle, ile głosy ludzi kompletnie niezwiązanych z jej cierpieniem i nieznających doświadczenia agonii. Witamy w klubie. Otwarty całe życie.

🖇

Powracającym pytaniem, które często zadają sobie osoby transpłciowe, jest to o magiczne zaklęcie. Czy gdyby istniała taka możliwość, użyłabym magii, by uczynić siebie osobą cispłciową? Kiedyś powiedziałabym bez wahania, że jak najbardziej, bo marzyłam, by być kimś innym, nie mieć dysforii. I żeby ludzie nie podważali mojej płci, nie dyskutowali o tym, czy jestem kobietą umownie, prawnie, w ogóle, czy naprawdę. […] 
     Kilka lat temu moja reakcja na to pytanie zmieniła się; zaczęło mnie wkurwiać. […]  Wymazując swoje wspomnienia, nie wiedzielibyśmy, jak trudno jest być trans, więc nie mielibyśmy porównania ze swoją nową, fantastyczną biografią. Zachowując pamięć, zostalibyśmy niezależnie od cispłciowego ciała z ogromnym ciężarem akumulowanym przez lata.
     Zbuntowałam się przeciwko temu pytaniu i tak zostało mi do niedawna, gdy mignęło mi gdzieś znowu. Olśniło mnie wtedy, że nie, nie chciałabym być cis. Nie chciałabym być kimś innym, bo straciłabym to, kim jestem dzi­siaj. Obok nienawiści do siebie samej, która zawsze mną rządziła, po­ja­wi­ła się niespodziewanie sympatia. Nie wiem nawet, kiedy do tego doszło, ale to prawda. Nie chcę porzucić tego, czego nauczyłam się przez te wszystkie lata. To, kim jestem, zawdzięczam wędrówce w miejsce, w któ­rym dzisiaj stoję. Suma pozytywnych doświadczeń – miłości, przyjaźni, radości i na­dziei – przerosła ból. Nie wiem, czy jestem szczę­śli­wa, ale cieszę się, że żyję. Każdy, każda, każde z nas, żyjąc, wspiera resztę z nas swoją wytrwałością. Nasze istnienie jest nadzieją.

🖇

Pokazywanie współobywatelom, że osoby transpłciowe są wśród nich, a cza­sem nawet bywają do nich podobne, to wstępny, mały krok do rów­no­ści, na którym nie możemy poprzestać.

🖇

Kto by pomyślał, że gdy zacznie się na poważnie zwalczać dyskryminację, jej potencjalne ofiary będą miały wreszcie szansę żyć otwarcie i pierwszy raz w historii rzetelnie się policzyć? Nie homofoby – ci będą przekonani, że to moda na inność, bo to przecież takie logiczne, że heteroseksualnych ludzi wyłącznie konwenanse społeczne, a nie wrodzony popęd seksualny, po­wstrzy­mu­ją przed zarywaniem do osób tej samej płci.

🖇

Owszem, żyjemy w państwie, które nie rozwiązało dotychczas niemal żad­nych problemów osób LGBTQIA+, o czym boleśnie przypominają nam re­gu­lar­ne raporty europejskich organizacji na rzecz praw człowieka. Mimo to z pokolenia na pokolenie wiemy coraz więcej o świecie i jego różnorodności, a sondaże pokazują, że stopniowo zwiększa się poparcie dla niektórych po­stu­la­tów osób LGBTQIA+. Zmiany społecznej nie można całkowicie zatrzymać, można ją jedynie spowolnić.

🖇

Myślę, że trudy życia mogą kształtować człowieka na wiele sposobów; czasem nauczą egoizmu wymuszonego walką o przetrwanie i oduczą zaufania, czasem popchną w stronę wiary w ludzką solidarność i godność jako najważniejsze wartości.

Maja Heban, Godność, proszę.
O transpłciowości, gniewie i nadziei
,
Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2023.
(wyróżnienie własne))

W patriarchacie zasługi, zwycięstwa i władza należą do mężczyzn. Żeby zapisać się w historii, kobiety nie mogły po prostu być. Musiały wywalczyć od społeczeństwa szan­se, które wcześniej zarezerwowane były dla męż­czyzn, a po­tem osiągnąć w swojej dziedzinie perfekcję. Maria Skłodowska-Curie albo nikt.

🖇

Odkąd tylko pamiętam, byłam nienormatywna. Na wiele sposobów, nie tylko w kwestii płci.

🖇

Można ze mną dyskutować i można zadawać mi py­ta­nia. Zastrzegam sobie jednak prawo do odpowia­da­nia oso­bom, które transpłciowe nie są, że nie wiedzą, o czym mówią, a tym wyjątkowo agresywnym i trans­fo­bicz­nym, żeby spierdalały. Nie jestem oficjalną przed­sta­wi­ciel­ką społeczności osób trans, bo taka pozycja nie istnie­je, jestem jednak transpłciowa. Nic o nas nie będzie bez nas.

🖇

Myślę, że to jest jedna z najtrudniejszych rzeczy w byciu trans: mówiło się o nas, że jesteśmy kobietami uwię­zio­ny­mi w ciałach mężczyzn i vice versa, ale myślę, że bar­dziej opisuje nas uwięzienie normatywnych, kom­plet­nie zwyczajnych osób w ciałach widzianych jako dziwaczne; zawłaszczanych i ocenianych jak mało które.

🖇

Czy mówimy o dziełach kultury, czy o historii lub antro­po­lo­gii, osoby LGBTQIA+ muszą poszukiwać, by znaj­do­wać w nich swoje odbicie, często celowo zasłonięte przez tych, którzy pisali historię i wybierali, co z niej wy­ma­zać. Dlatego cieszymy się, gdy np. analiza listów Cho­pi­na wskazuje na to, że z pewnością nie był hetero. Chopin był nasz, myślą Polacy, nie napotykając protestów ze strony innych Polaków. Chopin był nasz, myślą osoby LGBTQIA+, kierując się podobną logiką, czując podobną dumę.

(tamże)