wtorek, listopada 19, 2024

5637. Czekariat (CIII)  // Panna cotta (CXLIV)

Dokładnie tydzień temu w drodze do lekarza, gapiąc się na drze­wa na horyzoncie, dotarło do mnie, że listopadowe kolory w tym roku są bardzo marco-somà-rańczowe. Uśmiechnęłam się na wewnętrzną zmianę, której właśnie stawałam się świad­kiem. Listopad był do tej po­ry dla mnie od zawsze naj­trud­niej­szym miesiącem ro­ku. Nie stał się ulubionym, ale przestał być tak ma­kab­rycz­ny, gdy zy­ska­łam świadomość wszech­ogar­nia­ją­cej mnie palety barw wło­skiego ilustratora. Żyję so­bie w bajce.

Dokładnie tydzień temu dostałam to przepiękne zdjęcie. Rów­nież tam grasowały marco-somà-rańczowe kolory. Uśmiech­nę­łam się wtedy z powodu palety barw po raz drugi. A zdjęcie? Muszę je tu mieć.


fot. Hawwa, fragment.

mai mettere fretta!
[nigdy się nie śpiesz!*]

__________
  *   wolę zachwycające moje serce: nigdy nie zakładaj na siebie pośpiechu!

niedziela, listopada 17, 2024

5636. 322/366

opła­cone, opodatkowane, oclone nauki, obciążone haraczem i lichwiarskim rrso, czyli dwa tygodnie* le­d­wo­życia.

wraca powolutku energia życiowa. na razie starcza mi jej tylko na niecierpliwość, nie na działanie.

322/366

_________
  *  bez jednego dnia.

sobota, listopada 16, 2024

5635. 321/366

nigdy nie przestanie mi ciebie, Biały Kruku, brakować. nigdy. i już.

321/366


fot. Hawwa, fragment.

*

Astor Piazzolla, Oblivion,
Carducci String Quartet.
White Raven’s Liked List


Autor(ka) nie do ustalenia.

niedziela, listopada 10, 2024

5634. Zamieniając ziarnka piasku w perły (XI)

mówienie o doświadczeniu
nie jest doświadczeniem.
*
odmienny stan,
w który wprowadza symptom,
jest potencjalnie cenny.
*
co się wydarzyło, że
TO zauważyłaś?
KD • Teachers
zróbmy to… czego tu brak?
co pojawia się jako nieobecne?
*
poczucie winy dotyczy tego, co się zrobiło,
a wstyd dotyka tożsamości, ponieważ
kasuje istnienie, pozbawia prawa
do bycia tym, kim się jest.
*
co cię zatrzymuje?

★ ★

*

Leonard Cohen, Anthem,
koncert w Londynie w 2009.

there is a crack in everything
that’s how the light gets in

środa, listopada 06, 2024

5632. 311/366

za­pytałam o schody, nie zapytałam o sze­ro­kość drzwi i czy ktoś z zaproszonych gości jest przeziębiony*. schody po­ko­na­liśmy śpie­wa­jąco, drzwi były wymagające, fajny spędziłam z ludźmi czas, ale.

od wczoraj złożona choróbskiem, płacę wy­so­ką cenę za bra­wu­ro­we wyjście z domu.

311/366

____________
  *  immunosupresja ma swoje wymagania.

poniedziałek, listopada 04, 2024

5631. Z oazy (CCXCVII)  // Panna cotta (CXLIII)

Nie­dzielne odliczanie literek, cztery. Poślizgnięte odrobinę na czasie. Gdy tylko zobaczyłam okładkę tej książki, spacerując wirtualnie po księgarni, natychmiast tknęła mnie myśl z wykrzyknikiem: znam tę kreskę, znm tę paletę barw!

Sprawdziłam na jutiubie i słuchankę miałam fenomenalną. A po słuchance również czytankę i nieoceniony zbiór odzwierzęcych czasowników. Piałam z zachwytu.

Tutti gli animali hanno una voce
con cui possono dimostrarsi affetto
e dirsi cose carine.

[Wszystkie zwierzęta mają głos, / którym mogą okazywać sobie uczucia
i mówić miłe rzeczy.]

🖇

Il cane abbaia.
I cuccioli rispondono.

[Pies szczeka. / Szczeniaki odpowiadają.]

Il gatto miagola.
I gattini…
…anche!
[Kot miauczy.
Kocięta… / …także!]

🖇

La gallina chioccia.
I pulcini pigolano.

[Kura gdacze. / Kurczęta piszczą.]

L’uccello canta.
[Ptak śpiewa.]

🖇

La mucca muggisce. I vitelli rispondono.
[Krowa muczy. Cielęta odpowiadają.]

La pecora bela. Gli agnelli… / …anche!
[Owca beczy. Jagnięta… / …również!]

🖇

Il cavallo nitrisce.
I puledrini… / …rispondono!

[Konie rżą. Źrebięta… / odpowiadają!]

Il lupo ulula.
I lupacchiotti… / …anche!
[Wilk wyje. Wilczęta… / …również!]

🖇

La tigre ruggisce. I tigrotti […]
L’elefante barrisce. I piccoli elefanti […]

[Tygrys ryczy. Tygrysiątka […]
Słoń trąbi. Słoniątka […]]

🖇

E la giraffa?
La giraffa non ha voce.
E la piccola giraffa, ancora meno!

[A żyrafa? / Żyrafa nie ma głosu./ A mała żyrafa tym bardziej nie!]

La giraffa, però,
ha un collo molto, molto lungo…

…tanto lungo
da poter accarezzare
la sua giraffina.

[Ale żyrafa / ma długą, długą szyję…

…bardzo długą,
by móc pogłaskać
swoją żyrafkę.]

🖇

Una volta,
una piccola giraffa
ricevette molte carezze
dalla mamma.

[Pewnego razu / żyrafa dostała mnóstwo głasków / od mamy.]

🖇

Le piacquero così tanto che, dopo,
le insegnò a un piccolo efefante.

[Podobało jej się tak, że potem / nauczyła głasków słoniątko.]

🖇

L’elefante le insegnò
alla sua amica tigre.

[Słoniątko nauczyło głasków
swoją przyjaciółkę tygrysicę.]

🖇

La tigre, al lupo.
[Tygrysica nauczyła wilka.]

🖇

Il lupo, al cavallo.
[Wilk nauczył konia.]

🖇

Pian, piano / imparano anche
tutti gli altri…

[Powoli, powolutku nauczyli się również / wszyscy inni…]

🖇

Da allora, tutti gli animali sanno
che si può dire senza voce:

Ti voglio bene, mamma!
Ti voglio bene, papà!
Ti voglio bene…

[Od tej pory wszystie zwierzęta wiedzą, / że można mówić bez głosu: /
Kocham cię, mamo! / Kocham cię, tato! / Kocham cię…]

Armando Quintero, Si può dire senza voce,
ilustr, Marco Somà, Glifo Edizioni, Palermo 2016.
(wyróżnienie własne)

*


Erika Rizzo (animacja).

Le piccole lontre e i piccoli oritteropi sono… cuccioli.
E il coccodrillo, come fa?

[Małe wydry i małe mrówniki to… szczenięta. / A krokodyl, jak robi?]

5630. Jak nie zachwyca, skoro zachwyca…


fot. Hawwa, fragmenty.

niedziela, listopada 03, 2024

5629. Z oazy (CCXCVI)  // Panna cotta (CXLII)

Nie­dzielne odliczanie literek, trzy. Realizując październikowy deputat na włoskie literki 6+, by nie płacić za przesyłkę dorzuciłam tę książeczkę, by z duchem czasu popędzić do hellołinowego świętowania.

Przy porannej kawie, w ostatnim dniu października płakałam ze śmiechu. Tego dnia nie dożyłam wizyty naszych dzieci, czyli mieszkających w naszej klatce, bo padłam koło dwudziestej, gdy nieletnie drobiazgi pod czujnym okiem swoich rodziców bu­szo­wa­ły po starej części na­szej dzielnicy, zo­sta­wia­jąc nas sobie niejako na deser. Byliśmy przygotowani, ale honory do­mu spełnił bez zarzutu tylko Sadownik.

A książka? Z morałem: uważaj o czym marzysz, o co prosisz, uważaj, ja cię proszę. No i troszkę o tym, że wszystko, co cię spotyka w życiu, było w tobie od zawsze, czy jakoś tak…

Ponieważ wiedźma nowoczesna (mikrofali z błyskiem w oku używa), to i w tłu­ma­cze­niu z nurtem potrzeb ponowoczesności popłynęłam: w oryginalnym tekście nie ma zupy wegańskiej.

Quando la strega Domitilla si confrontò
con la fotografia del giornale, si trovò bruttina.
«Voglio trasformarmi» decise.
«Con una delle mie ricette magiche
diventerò più affascinante di questa fotomodella.»


[Kiedy wiedźma Domitylla porównała się / z fo­to­gra­fią w gazecie, uznała się za brzydką.
     — Chcę się przemienić — zdecydowała. — Przy po­mo­cy jednej z moich magicznych receptur stanę się atrakcyjniejsza niż ta fotomodelka.]

🖇

E così andò a rileggersi tutti i suoi libri di cucina
per scoprire la preparazione che faceva al caso suo.
Non trovò niente.
«Ci sono solo intrugli per trasformare principesse
in cetrioli o in rospi» constatò.
Decise allora di inventarsi una nuova ricetta.

[I tak, poszła ponownie przeczytać wszystkie swoje książki kucharskie, / aby znaleźć przepis, który zadziała w jej przypadku. / Nic nie znalazła.
     — Są tylko mikstury, by zamienić księżniczki w ogórki lub ropuchy — stwierdziła.
Postanowiła więc wymyślić nowy przepis.]

🖇

[…] scaffali. / Insidiosi veleni, polvere di stelle, strani vegetali,
vischiose marmellate, cacche di ogni genere,
insetti, vermi e altri animali
conosciuti e sconosciuti stavano lì,
pronti per essere usati.

[…regały. Podstępne trucizny, pył gwiazd, dziwne rośliny, / lepkie dżemy, odchody wszel­kiego rodzaju, / owady, robaki oraz inne znane i nieznane zwierzęta znajdowały się tam, / gotowe, by ich użyć.]

🖇

Si mise al lavoro.
[Wzięła się do roboty.]

🖇

Nel grande calderone, buttò patate,
carote, rape, di tutto e più.


[Do dużego kotła wrzuciła ziemniaki, / marchewki, rzepy, wszystko i nawet więcej.]

🖇

Sul fornello a gas, mise in una casseruola un po’ di piselli
e di fagiolini, una goccia di questo, un pizzico di quello.

[Na kuchence gazowej w rondlu troszkę zielonego groszku
i zielonej fasolki, kropla tego, szczypta tamtego.]

Nel forno a microonde sistemò, su un piatto rotondo,
un po’ di questo e un po’ di quello,
un po’ dell’uno e un po’ dell’altro,
di tutto e di più, di più e di tutto, e altre cose ancora,
e per finire una cipolla.

[W mikrofalówce na okrągłym talerzu / trochę tego i trochę tamtego, / trochę jednego i trochę drugiego, / wszystkiego i jeszcze więcej, jeszcze więcej i wszystkiego, i jeszcze inne rzeczy, / a na koniec jedna cebula.]

🖇


[…] quando tutto fu cotto e versato,
si trovò davanti sei piatti appetitosi.

[…gdy wszystko było już ugotowane i przelane,
miała przed sobą sześć apetycznych dań.]

🖇


Mise i piatti su un grande vassoio
e girò per la casa chiamando:
«Piccoli, miei piccolini, chi vuole un po’
di buona minestra? Sbrigatevi,
perché non ce n’è per tutti. Su, svelti!».

[Położyła talerze na dużej tacy / i krążyła po domu wołajac:
     — Maluchy, moje maluszki, kto chce troszkę / pysznej zupy? Pośpieszcie się, / po­nie­waż nie wystarczy dla wszystkich. Dalej, szybko!]

🖇

Ne diede una / al gatto che zot! rimase fulminato.
[Poczęstowała zupą / kota, który psss! / został porażony prądem.]

🖇

Ne diede una ai pipistrelli, / che persero immediatamente la bussola.
[Poczęstowała zupą dwa nietoperze, / które natychmiast straciły zdolność echolokacji.]

🖇


Ne diede una ai rospi
che subito si misero
a fare delle bolle colorate.

[Poczęstowała zupą dwie ropuchy, / które natychmiast zaczęły / puszczać kolorowe bańki.]

🖇


Ne diede anche una al topo, / che di colpo si mise in testa di essere un divo del cinema.
[Dała również myszu, / który nagle wbił sobie do głowy, że jest gwiazdą kina.]

🖇

Uscita di casa, ne diede una persino al gufo, / che improvvisamente si trasformò in un lampione acceso.
[Wyszedłszy z domu poczęstowała nawet sowę, która natychmiast przemieniła się w świecącą latarenkę.]

🖇

«Tutto sembrava andare a meraviglia»
si rallegrò Domitilla. E chiuse
nell’armadio i golosoni.
«Domani tutte le minestre avranno fatto il loro effetto.
E allora le mangerò anch’io» aggiunse molto soddisfatta.

[   — Wydaje się, że wszystko poszło wyśmienicie — ucieszyła się Domitylla. I za­mknę­ła / w szafie zupne łasuchy.
     — Jutro zupy zaczną działać. A  teraz również ja ich skosztuję — dodała usatys­fak­cjo­no­wana.

🖇

Tutta contenta, /se ne andò a dormire. / Sogno i giorni meravigliosi / che la aspettavano.
[Cała zadowolona / poszła spać. / Śniła o fantastycznych dniach, / które ją czekały.

🖇


Appena alzata, andò ad aprire l’armadio. / «Orrore!» gridò indietreggiando dallo spavento, «ho sbagliato tutto.»
[Tylko wstała, poleciała otworzyć szafę.
     — O, zgrozo! — wykrzyknęła, cofając się ze strachu. — Zrobiłam wszystko źle.

🖇


Il gatto, i pipistrelli, i rospi, il topo e il gufo si erano trasformati in altrettante copie di lei stessa, in formato ridotto. Sette piccole Domitille guardavano Domitilla. «Abbiamo fame!» dissero le piccole streghe.
[Kot, nietoperze, ropuchy, mysz i sowa przemieniły się w miniaturowe kopie samej wiedźmy. Siedem małych Domityllek patrzyło na Domityllę.
     — Jesteśmy głodne! — powiedziały malutkie wiedźmy.]

🖇


«Vogliamo la minestra!» chiesero in coro
sedendosi attorno a un piatto gigante.
«Una minestra semplice e naturale» precisò una.
«Senza troppe porcherie dentro» specificò un’altra.
«Quella che fa diventare grandi» concluse una terza.

[   — Chcemy zupę! — zaordynowały chórem / siadając wokół ogromnego talerza.
     — Prostą, wegańską — sprecyzowała jedna.
     — Bez zbyt dużej ilości świństw — zaznaczyła druga.
     — Taką, po której zjedzeniu urośniemy — podsumowała trzecia.]

🖇

Domitilla si mise all’opera
per nutrire la sua nuova famiglia.
Addio fotomodella!
Addio sogno di bellezza!


[Domitylla wzięła się do dzieła, / aby wyżywić swoja nową rodzinę.
Żegnaj, fotomodelko! / Żegnaj, marzenie o pięknie!]

🖇

Claude Boujon, Le minestre magiche,
przeł. z jęz. francuskiego Anna Morpurgo,
Bababum di Babalibri, Milano 2022.

*

🖇


(tamże)

5628. Z oazy (CCXCV)

Nie­dzielne odliczanie literek, dwa. Czysty przypadek, klik, klik, i jedenaście opo­wia­dań w dwa wieczory. Kilka z nich fenomenalnie doskonałych. Jedno jednostajnym tem­pem, metodycznie niczym walec, rozjeżdża osobę czytającą, zmierzając ku puen­cie, której nie da się „odpamiętać”. Jedno nudne, jedno niekompatybilne z moim po­czu­ciem humoru albo wyobraźnią.

Dla tych kilku ekskluzywnie świetnych zdecydowanie warto, ot co.

Przechodząc koło chłopaków, kątem ucha słyszę, jak jeden mówi: „Gdybym za każdy wyrwany siwy włos dostawał sto złotych, to mógłbym nie pra­co­wać”. A drugi mu na to: „Jakbym ja miał jeszcze jakiekolwiek włosy, to na­prawdę bym się nie przypierdalał do koloru”.

🖇🖇

Czy on musi być taki bystry, czy on musi tak wszystko rozumieć? I ile to tak będzie się dało wciskać mu tę fasolę? A wszędzie piszą, że dziecko jeszcze nie wie, że jeszcze nie rozumie, nie jest dojrzałe, nie jest gotowe. No a dziecko wie i rozumie wszystko mniej więcej od samego początku. A ja, jak byłem w jego wieku, to co, nie rozumiałem? No rozumiałem znakomicie.

🖇

I love you, myślę. I love you, dosłownie. W te słowa. Bo tego się po polsku pomyśleć nie da. No ajlowju ciebie po prostu.

🖇

Ale przede wszystkim – angażuj się. Walcz jak o życie. To jest najlepsza metoda. Tak było w szkole. Te wszystkie nudne lekcje… Szło to szybciej tylko wtedy, gdy się człowiek naprawdę wkręcił. Od czasu do czasu się to uda­wa­ło… Trzeba było oszukać nie tyle nauczyciela, ile samego siebie.

🖇

I need a drink, myślę, bo to jest kolejna rzecz, której nie da się po polsku pomyśleć. Tego się nawet nie myśli tak w całości, pełnym zdaniem. To jest jakieś takie urywane coś. Need a. Z cytryną. Bo z cytryną to jest drink. A bez cytryny to jest łojenie wódy.

🖇

Ciekawe, kiedy ja się zacznę golić, mówi po dłuższej chwili, przylepiając sobie brodę z piany. Jeszcze z pięć lat, mówię, a zaczniesz tak trochę. A za ko­lej­ne pięć to już tak regularnie. Codziennie, no. Nie ma się do czego spie­szyć. To jest koszmar. Co, pyta, golenie? No golenie, tak, a co myślałeś? No nie wiem, mówi, tak ogólnie. Że życie dorosłe całe, tak? No na przy­kład, mó­wi. A nie, to nie, odpowiadam, trąc ostrzem podbródek. To jakoś idzie, jakoś to jest. Jakoś człowiek daje radę. Nie trzeba tylko wymagać za dużo. Od świata. Ani od siebie.
     […]  trzeba poznać odpowiednią osobę. A jak będzie nieodpowiednia? No to trzeba szukać dalej, mówię. No a jak się znajdzie osobę i się myśli, że ona jest odpowiednia, a potem się okazuje, że jednak nie jest? Tak też się czasem zdarza, mówię, skrobiąc policzki.

🖇🖇

Przy braku ścisłych informacji pozostają subiektywne wrażenia, ale te nieraz mówią o wiele więcej […].

🖇

[…]  wylądował […]  „w samym centrum marginesu”.

🖇🖇

[…]  wszystko się to jakoś wyrównuje i uśrednia – przez cały czas jest ge­ne­ral­nie koszmarnie, ale szybko człowiek przestaje się tym przesadnie emo­cjo­nować. […] 
     Ta stała myśl: czy ona nie może być mniej więcej normalna? Czy ja nie mogę mieć normalnej…? Ona to stale wyczuwa i od czasu do czasu mówi wprost: pewnie sobie myślicie, czy ja nie mogę być normalna. Każdy z was pewnie myśli: czy ja nie mogę mieć normalnej…? I zaraz wszyscy nie­szcze­rze zaprzeczają. I ta nieszczerość ich potem dręczy, więc na pewien czas zdwa­jają wysiłki: rodzina też ma okresy względnej poprawy, które nie­od­mien­nie rozmijają się z okresami względnej poprawy u chorej.

🖇

Prawda jest taka, że po otrzymaniu diagnozy każdy chory […  z]aczyna cho­rować ze zdwojonym zapałem. Zaczyna się chorowanie pełnoetatowe, nie jak dotąd, z doskoku. Kończy się czas chorowania intuicyjnego, teraz cho­ry choruje w oparciu o rzetelną wiedzę medyczną, przy pełnym wspar­ciu profesjonalistów i najbliższych. Chory, który podjął leczenie, prze­cho­dzi z amatorstwa na zawodowstwo.

🖇

Czy ten bellvitan w płynie, serenix w zmiennobarwnych tabletkach, tamto positivum w kilogramowych transzach, tamten calmer w chropowatej za­wie­si­nie, tamten tranquilan w nadliczbowych kroplach – czy to by jej nie mogło po prostu pomóc? Czy wraz z włosami, paznokciami, sercem, snem i wątrobą szlag nie mógłby trafić również tamtych stanów i tamtych myśli? A jeśli nie, to czy ta równia pochyła nie mogłaby być bardziej urwista? Skoro nie można liczyć na żaden dłuższy płaskowyż, to może już jednak lepsza jest dobra przepaść?

🖇🖇

     – Rozumiem.
     – A ja nie – przyznał.
     – Ale działa?
     – Na ogół.

🖇🖇

Trochę nazbyt skrupulatnie odliczone te osiem i pół roku. I skąd ona w ogó­le wie, że on tu dziś jest? Widzę go teraz. Faktycznie, z samego brzegu. Tro­chę wyliniał. I ja mam ją dzisiaj tak oświetlić, żeby ten palant zrozumiał, że popełnił życiowy błąd. Ale zdaje się, że już jest na progu zrozumienia, skoro w ogóle tu przyszedł.

🖇🖇

Dochodzi południe – poranek nieortodoksyjny.

🖇

Ten słynny zarost dwudniowy. Tyle że zarost dwudniowy to się ma, jak się jest dwudziestolatkiem. Po czterdziestce to się jest już najwyżej za­nie­dba­nym, nieogolonym, ohydnym staruchem. A poza tym mnie zarost dwu­dnio­wy to tak do wieczora wyrasta. Jutro rano będzie już pięciodniowy. A to się już żadnej nie może podobać. Poza tym nie chodzi o estetykę. O moralność raczej. Przewaga moralna człowieka ogolonego nad nieogolonym wynika z tego, że ten pierwszy (uwaga: tautologia) musiał się ogolić. Golił się! Dzi­siaj. Wczoraj. Jutro. Nie da się na zapas. On to robi. Wy­trwa­le. Poświęca się. Wysila. Cierpi. Krew przelewa. Oto mężczyzna stabilny, godny zaufa­nia, wytrwały. W drugą stronę też to działa: wystarczy raz się nie ogolić, a już się jest nieogolonym i co z tego, że się człowiek dzielnie golił dzień w dzień przez kilkanaście lat. […]
     […]  Długie godziny się ze sobą spędza, myślę, ścierając pianę z twarzy. Po­znaje się samego siebie. Wszystko się widzi. Przeziera się przez siebie na wy­lot. Nie da się człowiek zaskoczyć zimie. Nie będzie mógł mówić, że nie wiedział, że nie zauważył.

🖇🖇

     – Wiesz, jaki masz problem? – mówisz. – Że jak zaczynasz jakąś historię, to od razu chcesz wiedzieć, jak się kończy.
     – Ale chodzi ci o życie czy o literaturę? – pytam.
     – A masz jakieś życie poza literaturą?
     – A jest jakaś literatura poza życiem? – odwracam niezgrabnie.
     – A może powinieneś – ciągniesz niezrażona – zacząć kiedyś ja­kąś historię, nie wiedząc, jak się kończy
     – W życiu czy w literaturze?
     – A gdzie by ci było łatwiej na początek?

Maciej Miłkowski, Trzeci dzień świąt,
Wydawnictwo Nisza, Warszawa 2021.
(wyróżnienie własne)

     – […]  do tego bym się raczej nie posunął.
     – W życiu czy w literaturze?
     – Obojętne – mówię. – Bo jak się w jednym pozwoli so­bie na jakieś prze­kro­cze­nie granicy, to w tym drugim już potem łatwiej. I trzeba o tym pa­mię­tać, że jak się w jed­nym przekracza, to i w tym drugim trochę też. I jak się tak tylko teoretycznie coś wypróbowuje, to się zawsze może okazać, że jednak…
     – Coś mimo wszystko wypróbuj
     – W życiu czy… – zaczynam, ale gryzę się w język.

(tamże)

5627. Z oazy (CCXCIV)  // Panna cotta (CXLI)

Nie­dzielne odliczanie literek, raz. To, że w ramach miesięcznego deputatu na wło­skie literki nie kupuję już książek dla trzylatków, nie oznacza, że przestałam lubić mądre, ciepłe, zabawne czy pięknie ilustrowane lektury dla maluchów.

Tęskniłam za kreską tego autoroilustratora. Nie kupię, klik, klik, ale chociaż rzucę okiem. Upasłam okiem duszę, a chwilę później wpadłam na pomysł, by z książek 3+, w miarę możliwości inter­ne­to­wych zasobów, zrobić sobie słuchanki. Rozumienie ze słuchu jest cenną, jeśli nie nie­zbędną, umie­jętnością. Kto z nas nie pamięta dumy z faktu, że już umiemy zadać pytanie w języku obcym, tylko jeszcze nie ro­zu­mie­my odpowiedzi?

Ta historia, jutiub, jest!, Raz i drugi, i trzeci, i… Jeśli do­dać do tego moją słabość do zwierzęcych bohaterów, było fantastycznie, choć na słu­chawki — Sadownik nie znie­sie ani włoskiej bajki, ani trzeciego, czwartego czy piątego od­tworzenia.

C’erano una volta due tane.
In una viveva il signor Bruno, un coniglio marrone.
In quella vicina abitava il signor Bigio, un coniglio grigio.

[Pewnego razu były dwie nory. / W jednej żył pan Brunecik, brązowy zając.
W drugiej obok mieszkał pan Siwawy, szary zając ]


[…]
«Buongiorno, signor Bruno» diceva il coniglio grigio.
«Bella giornata oggi, signor Bigio» rispondeva
il coniglio marrone.

[   — Dzień dobry, panie Brunecik — mówił szary zając.
     — Piękny dziś dzień, panie Siwawy — odpowiadał brązowy zając.]

🖇

Un bel giorno […] il loro rapporto di buon vicinato andò a rotoli.
Il signor Bruno si arrabbiò:
«Che sporcaccione, quel Bigio! Tocca sempre a me raccogliere
la sua immondizia. È una vergogna.»

[Pewnego pięknego dnia […] ich relację i dobre sąsiedztwo trafił szlag.
     Pan Brunecik wkurzał się:
     — Co za łobuz, ten Siwawy! Zawsze na mnie zwala zbieranie / jego śmieci. Co za wstyd.]

🖇

Poi prese a lamentarsi il signor Bigio.
«Ehi, ma dove hai la testa? Abbassa quella radio,
non riesco nemmeno a sentirmi sgranocchiare le carote.»

[Potem zaczął narzekał pan Siwawy:
     — Ej, gdzie ty masz łeb? Ścisz to radio, / nie jestem w stanie nawet usłyszeć siebie, gdy chrupię marchewki.]

🖇

Ogni giorno nascevano nuovi litigi.
[Każdego dnia rodziły się nowe awantury.]

🖇

«Bandito distruttore!» urlò il signor Bruno.
«Ladro di spazio!» replicò il signor Bigio.

[   — Bandyta, chuligan! — wrzeszczał pan Brunecik.
     — Złodziej miejsca! — odwrzeszczał pan Siwawy.]

🖇

🖇

E in quel mentre, ecco sopraggiungere una volpe affamata.
«Guarda un po’ quei due bocconcini che fanno a botte,»
si disse. «La caccia sarà facile.

[I nadszedł głodny lis.
     — No popatrz, dwa smakołyki spuszczają sobie łomot — / powiedział do siebie. — Polowanko będzie łatwizną.]

🖇

«Calma, non è ancora finita» brontolò la volpe infilando
la zampa nella tana.

[   — Spokojnie, to jeszcze nie koniec — marudził lis, wkładając / łapę do nory.]

🖇

Mentre la volpe frugava alla cieca nella trana, i due conigli
unirono le forze e scavarono una galleria che portava alla tana vicina.

[Podczas gdy lis na ślepo grzebał w norze, zające
połączyły siły i wykopały tunel, który prowadził do nory obok.]

🖇

Così, mentre la volpe si arrabbiava perché non riusciva
a catture un bel niente, Bigio e Bruno saltarono fuori
dalla tana che avevano raggiunto con tanta fatica.

[W ten sposób, gdy lis się złościł, ponieważ nie był w stanie
zupełnie nic złapać, Siwawy i Brunecik wyskoczyli
z nory, do której dotarli wielkim wysiłkiem.]

🖇

Quando la volpe terminò la sua caccia con un misero pugno
di terra fra le zampe, i due conigli erano già molto lontani!

[Kiedy lis skończył swoje polowanie skromną garścią
ziemi między łapami, dwa zające były już bardzo daleko!]

🖇

Da quel giorno, il signor Bruno e il signor Bigio
sono di nuovo grandi amici.

[Od tego dnia pan Brunecik i pan Siwawy
znów są wielkimi przyjaciółmi.]

Claude Boujon, Il litigio,
przeł. z jęz. francuskiego S. Cella,
Bababum di Babalibri, Milano 2009.

*

piątek, listopada 01, 2024

5626. 306/366

dawno, dawno temu to futra, czapki i kozaki w pierwsze li­sto­pa­dowe dni roz­po­czy­na­ły zimny czas.

dziś to psica za­inau­gu­ro­wała zimę, prze­praszając się z klatką, której od maja nie zaszczyciła swoją obecnością na dłużej. dziś zaj­rza­ła na chwilę do niej też plama słońca, więc po­śpie­szy­łam, by cyk przemijającemu pięknu.

306/366

czwartek, października 31, 2024

5625. 305/366

czy jest łatwiej? nie wiem.

nie mam pojęcia, zwłaszcza na chwi­lę przed świętami, z któ­ry­mi mierzymy się my wszyscy już na zawsze osieroceni.

305/366


fot. Hawwa, fragment.

Żal po stracie jest łatwiejszy do zniesienia, jeśli wierzysz, że ktoś, kogo straciłeś, byłby dumny z tego, kim teraz jesteś.

Mateusz Pakuła, Skóra po dziadku,
Wydawnictwo Agora, Warszawa 2024.


fot. Sadownik, fragment.

*

Carl Philipp Emanuel Bach, Presto c-moll, H.230 Wq.114/3,
Sol Gabetta (wiolonczela), Patricia Kopatchinskaja (skrzypce).
White Raven’s Liked List

środa, października 30, 2024

5624. 304/366

do­tarło. jeśli chcę radości, którą niosą: jeszcze jeden dzień, prze­czytana dobra książka, wysłuchany piękny utwór, odkry­te nowe słowo czy fraza, spotkanie czy chwila, gdy zaczynam coś rozumieć, przytulas, błysk w oku, jeśli to i wiele więcej.

nie wymigam się już, jest cena: fizyczny ból, postępująca za­leż­ność, bariery archi­tek­to­nicz­ne, które co chwilę podstawiają mi nogę.

304/366

wtorek, października 29, 2024

5623. Z oazy (CCXCIII)

Wielonie­dzielne odgruzowywanie literek, siedem. Poślizgnięte na czekaniu, by opo­wie­dzia­ły się włoskie literki.

Czekałam na tę książkę rok bez dwóch tygodni. Nie było warto czekać. Zadziwiające, że trzy pierwsze części trzymały niesamowicie poziom, a ta, czwarta i ostatnia, nie trzy­ma go wcale. No i tyle. Dawno mi się nie zdarzyło, by książki marnowały mój czas. Ta jest drugą w tym miesiącu, która dała radę to zrobić.

Mijały kolejne pory roku. W tym czasie różni ludzie przyszli do kawiarni i przenieśli się do przeszłości. Inni z kolei nie przyszli, a jeszcze inni wyszli, gdy usłyszeli zasady.

🖇

Coś we mnie… choć nie potrafię dokładnie określić co… przywiodło mnie tutaj. […]
     – Nie było innego sposobu?
     – Nie wiem, może był.

🖇

Tak często w życiu stajemy na rozstaju dróg. Każdy żal wynika z czegoś, co wydarzyło się w pewnym momencie, mimo że nigdy nie sądziliśmy, że nas to spotka. Kiedy to nasze własne działanie doprowadza do nieoczekiwanego skutku, jak mielibyśmy nie żałować? W końcu czy kiedykolwiek dostajemy drugą szansę?

🖇

     – Chyba nic się nie da zrobić w tej sprawie, prawda?
     – Co się stało, już się nie odstanie.
Niektóre problemy uczuciowe można rozwiązać tylko samemu.

Toshikazu Kawaguchi, Zanim się pożegnamy,
przeł. Joanna Dżdża,
Grupa Wydawnicza Relacja, Warszawa 2024.

     – Co się właśnie wydarzyło?
     – Co ma pani na myśli?
     – Teraźniejszość się nie zmienia, prawda?
     – Zgadza się.
     – Przeszłość też się nie zmienia?
     – Nie, nie zmienia się.
     – To dlaczego czuję się, jakbym po powrocie do te­raźniejszości była zupełnie inną osobą?

🖇

Wciąż nie wiem, co tutaj robię, ale niech będzie…

🖇

     – Rozumiem. Rozumiem. Jakie to fascynujące.

🖇

Gdybyś mógł cofnąć się w czasie,
z kim chciałbyś się spotkać?

(tamże)

5622. Z oazy (CCXCII)  // Panna cotta (CXL)

Wielonie­dzielne odgruzowywanie literek, sześć. Poślizgnięte na czasie i papierze, z którego literkę po literce trzeba było przenieść.

Włoskie prezentoczytanie trwa. Ta seria uczy mnie nazw zwierząt i roślin, które pewnikiem nigdy do niczego mi się nie przydadzą poza przyjemnością poznania. Tym razem morszczyn (tłum. dosł. dąb morski) czy strzykwa tj. ogórek morski. Nie wspominając o wzbogaceniu polskiego słownictwa o kałana morskiego i pasieniu oczu kreską Ilustratorki.

Questa è Pat.
Pat è una lontra marina.
Le piace mettersi a pancia in su
e galleggiare sul mare.
Le piace anche fare domande.
Ma cosa succede
quando nessuno sa le risposte?


[To jest Pati. / Pim to dziecię wydry morskiej.
Lubi ułożyć się brzuszkiem do góry / i unosić się na wodzie.
Lubi też zadawać pytania. / Ale co się stanie,
kiedy nikt nie zna odpowiedzi?]

🖇

     — Ciao, — disse. — Che fai?
     Pat continuò a tenere gli occhi chiusi. — Niente, — rispose. […]  Bobby le nuotò intorno e poi si mise anche lui a pancia un su.
     — Bene, — disse. — Anche io non ho niente da fare, quindi lo farò con te.

[   — Cześć! — powiedział. — Co robisz?
     — Nic — odpowiedziała Pati, pozostając z zamkniętymi oczami. […] Bobby opłynął ją wokół, a potem wyłożył się też brzuchem do góry.
     — Dobrze — odparł. — Ja także nie mam nic do roboty, więc to nic porobię z tobą.]

🖇

     — Non lo conosco, — disse Pat.
     — E come avresti potuto? — disse Bobby. — Finora sei sempre rimasta con tua madre perché eri ancora piccola.

[   — Nie znam go — powiedziała Pati.
     — A jak mogłabyś? — odparł Bobby. — Do tej pory zawsze byłaś ze swoją mamą, po­nie­waż byłaś jeszcze malutka.]

🖇


[Moja matka ma nowe dzieciątko.]

🖇

     — […] Gaffer […] conosce un sacco di storie.
     — Sa davvero rispondere alle domande? — chiese Pat. — Mamma dice che ne faccio troppe, e non mi considera quasi mai.
     — Be’, falle a me. — disse Bobby. — Se so le risposte, te le darò. Altrimenti chiederò a Gaffer.
     Non immaginava in che guaio si era cacciato: Pat non la smet­te­va mai  di fare domande.
     — È solo che non so ancora molto, — spiegò Pat, — e voglio sapere. A pro­po­sito: come ti chiami?
     — Bobby, — rispose lui, — e io so che tu sei Pat.

[   — […] Gaffer […] zna masę historii.
     — Naprawdę umie odpowiadać na pytania? — zapytala Pat — Mama mówi, że zadaję ich zbyt dużo i nie traktuje mnie na serio.
     — Cóż, zadaj je mi — powiedział Bobby. — Jeśli znam odpowiedzi, to ci powiem. W prze­ciwnym razie zapytam Gaffera.
     Nie miał pojęcia w co się władował: Pat nie ustawała w zadawaniu pytań.
     — Po prostu niewiele jeszcze wiem — wyjaśniła Pat — i lubię wiedzieć. Przy okazji: jak masz na imię?
     — Bobby — odpowiedział — i wiem, że ty jesteś Pat.]

🖇


[KAŻDA mama ze swoim maleństwem.]

🖇

     — Ma volevo un’ostrica... Oh, l’ho persa.
     — Be’, meglio perdere un’ostrica che una piccola lontra sciocca. I casi sono due: o non fai le domande giuste o non acolti mai le risposte. Perché sembra che tu non sappia molto sul mare. Sai qualcosa delle balene?
     — No, — rispose Pat.
     — Però dovresti, — disse Bobby.

[   — Ale chciałam ostrygę… Och, straciłam ją.
     — Cóż, lepiej stracić ostrygę niż małą niemądrą wydrę. Są dwie możliwości: albo nie za­da­jesz właściwych pytań, albo nie słuchasz nigdy odpowiedzi… Dlatego wygląda, że nie wiesz dużo o morzu. Wiesz coś o wielorybach?
     — Nie — odpowiedziała Pat.
     — A powinnaś — odgryzł się Bobby.]

🖇

     — Va’ via, — disse Pat. — Sono morta.
     — Le lontre morte non parlano, — disse Bobby, nuotandole incontro. — Stavo solo dando a Pat una lezione sulle orche.
     — Un’ottima lezione, a quanto pare, — disse la mamma di Pat. — Non l’ho mai vista tanto tranquilla. Ma ora svegliala, così possiamo andare al largo.
     — Pat, — disse Bobby.
     Pat aprì un occhio. — Sono ancora morta? — chiese.
     — No, e dobbiamo andare.

[   — Idź sobie! — powiedziała Pat. — Jestem martwa.
     — Martwe wydry nie mówią — powiedział Bobby, płynąc na spotkanie mamy Pat. — Daję tylko Pat lekcję na temat orek.
     — Wspaniała lekcja, najwyraźniej — powiedziała mama Pat. — Nigdy nie widziałam jej tak spokojnej. Ale teraz pobudka, abyśmy mogli ruszyć w morze.
     — Pat — powiedział Bobby.
     Pat otworzyła jedno oko. — Jestem już martwa? — zapytała.
     — Nie, musimy ruszać.]

🖇

     — Che cosa causa le tempeste? — chiese assonnata.
     Bobby tentò di trovare una risposta, poi vide che Pat si era messa le zampe sugli occhi e si era addormentata. Così fece altrettanto.

[   — Co powoduje burze? — zapytała senna.
     Bobby próbował znaleźć odpowiedź, potem spostrzegł, że Pat położyła łapki na oczy i zasnęła. Zrobił to samo.]

🖇


[Złapali i zjedli po dwie RYBy każdy…]

🖇

     — Parlami degli squali.
     — Non c’è tempo. Svelta, girati a pancia in giù. Seguimi. Anzi, no, nuotami accanto.
     — Perché? — chiese Pat.
     — Risparmia il fiato e nuota piu veloce che puoi. Abbiamo degli squali alle calcagna. Non guardare. Andiamo! Veloci.

[   — Opowiedz mi o rekinach.
     — Nie ma czasu. Szybko, obróć się. Chodź za mną. Właściwie nie, płyń obok.
     — Dlaczego? — zapytała Pat.
     — Oszczędzaj oddech i płyń tak szybko, jak możesz. Mamy rekiny na plecach. Nie oglądaj się. Zwiewamy! Szybko.]


[Cóż, nie chciałem, żebyś / dowiedziała się czegoś
o rekinach w ten sposób…]

🖇

     — Ieri era ieri, — disse in tono altezzoso.
[   — Wczoraj było wczoraj — powiedział lekceważącym tonem.]

🖇


[Ale co to małż?]

🖇

     — […] Ma altri uomini buoni si prendono cura delle lontre malate ed aiutano a trovare una nuova casa.
[   — […] Ale inni ludzie są dobrzy i opiekują się chorymi wydrami i pomagają znaleźć dla nich nowe miejsca na dom.]

🖇


[Zasnęła migiem z łapkami na oczach.]

🖇

A Pat Gaffer piacque all’istante, e a Gaffer piacque lei.
     — Be’, di solito non abbiamo femmine qui con noi, — disse.
     — Ma io non sono semplicemente una femmina, — obiettò Pat. — Sono una lontra che vuole sapere tutto.

[Gaffer spodobał się Pat błyskawicznie, a Gafferowi spodobała się ona.
     — Cóż, zwykle nie ma tu z nami kobiet — powiedział.
     — Ale ja nie jestem po prostu kobietą — zaprotestowała Pat. — Jestem wydrą, która chce wiedzieć wszystko.]


[Wydry morskie. Ludzie z Ziemi]

🖇

Seguirono gli uomini fuori, dove c’era una grande piscina piena d’acqua salata. Dopo pochi istanti erano in acqua, sdraiati a pancia in su.
[Ludzie wyszli na zewnątrz, gdzie był duży basen pełny słonej wody. Po kilku chwilach [wydry] były w wodzie, leżąc brzuszkami do góry.]

🖇

     — Sono felice di aver voluto sapere, — disse. — Non sa­rei stata in grado di farlo altrimenti.
     Poi si mise le zampe sugli occhi e si addormentò.

[   — Jestem szczęśliwa, że chciałam wiedzieć — powiedziała. — Nie byłabym w stanie zrobić inaczej.
     Potem położyła łapki na oczach i zasnęła.]

🖇

     — […] Sai una cosa?
     — No, — rispose Bobby, — e non voglio saperla.

[   — Wiesz co?
     — Nie — odpowiedział Bobby — i nie chcę tego wiedzieć.]

🖇

     — Cos’è? Cos’è? — gridò, spaventatissima.
     Anche Bobby era in pena, ma si riprese subito.
     — Va tutto bene, — disse.

[   — Co to jest? Co to? — wrzasnęła przerażona.
     Również Bobby był w kłopocie, ale nie tracił rezonu.
     — Wszystko jest OK — odpowiedział.]

🖇

Bobby esclamò: — Oh, è tutto così divertente. Andremo su e poi su e poi ancora più su in alto nel cielo.
     — Vorrei che la mia pancia venisse con me, — disse Gaffer. — Mi sen­to come se l’avessi lasciata a terra. Forse è per questo che gli umani in­dos­sono le cinture di sicurezza... […]

     Alla fine l’aeroplano tornò orizzontale.
[Bobby wykrzyknął: Och, wszystko jest takie zabawne. Lecimy w górę, a po­tem do góry, a po­tem jeszcze wyżej do nieba.
     — Wolałbym, aby mój brzuch leciał razem ze mną — powiedział Gaffer. — Czuję się jakby został na ziemi. Może z tego powodu ludzie używają pasów bezpieczeństwa… […]
     W końcu samolot wrócił do poziomu.]

Jill Tomlinson, La lontra che voleva sapere tutto,
ilustr. Anna Laura Cantone, z j. ang. przeł. Gloria Pastorino,
Giangiacomo Feltrinelli Editore, Milano 2019.
(wyróżnienie własne)

Arriva la sera, erano molto stanchi e Pat silenziosa.
     — C’è qualcosa che non va?— chiese Bobby. — È un eternità che non fai domande. Non vuoi sapere altro? Non sai ancora tutto, eh...

[Nadszedł wieczór, byli bardzo zmęczeni a Pat cichutka.
     — Coś jest nie tak? — zapytał Bobby. — Minęła wieczność, od kiedy zadawałaś pytania. Nie chcesz dowiedzieć się czegoś więcej? Nie wiesz jeszcze wszystkiego, ej…]

(tamże)